środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 35 - So much sorrow...


    ***Lily's P.O.V***

     I w końcu stałam się prawdziwie szczęśliwa. Moje uczucia były gorące i szczere, a ja nie musiałam już czekać na miłość, która biegła do mnie okrężną drogą. Teraz czułam ją całą sobą. W każdym, najdalszym zakamarku ciała i duszy. Dusza pragnęła Justin psychicznie, natomiast ciało fizycznie.

    Chciałam płakać ze szczęścia, gdy ujrzałam w tych wiecznie smutnych oczach Justina radosne iskierki. Najpiekniejsza była świadomość, że powstały dzięki mnie. Dzięki mnie i mojej miłości do szatyna, która unosiła go wysoko w powietrze i nie pozwalała upaść. Wiedziałam, ile znaczą dla niego te dwa, proste słowa. Dlatego tak bardzo pragnęłam w końcu móc z czystym sercem wyszeptać mu je do ucha.

    -Dziękuję. - wymruczał, oplatając ramiona ciasno wokół mojej talii. Bał się, że mu ucieknę, że nagle zniknę, a on znów stanie się smutny. A ja pragnęłam, jak niczego innego na świecie, uszczęśliwiać go w każdej minucie naszego związku, w każdej minucie życia. Dopiero teraz tak naprawdę zobaczyłam, że on tego potrzebuje, ponieważ kiedyś, w przeszłości, został prawdziwie skrzywdzony.

    -Kocham cię strasznie, całym serduszkiem. - wyszeptałam cicho do jego ucha, aby mój ciepły oddech odbił się o jego skórę i spowodował dreszcze. Byliśmy ze sobą bardzo blisko, wtuleni, objęci, szczęśliwi w miłości. Dopiero teraz, po dwóch tygodniach, nasz związek stał się prawdziwy, dojrzały. I pomimo mojego młodego wieku, wiedziałam, czego chcę w życiu. Chciałam jego, a wszystko inne było zupełnie drugorzędne.

    Najwidoczniej dla niego byłam wciąż za daleko. Kiedy tylko stanęłam na palcach, złapał mnie za pośladki i podniósł na wysokość swoich bioder, gdzie owinęłam go dookoła nogami. Nasze twarze w końcu były na takiej samej wysokości. Mogłam więc wplątać palce w jego gęste włosy i zbliżyć usta do jego. Nasze wargi drżały, lecz ja celowo nie złączyłam ich jeszcze. Czekałam, aż Justin nie będzie w stanie zachować nawet milimetrowego odstępu i po prostu naprze na moje usta swoimi.

    Zanim jednak zdążył to zrobić, obięłam jego policzki dłońmi, a jednym kciukiem starłam pozostałości krwi z jego dolnej wargi. Wtedy sama nie byłam w stanie już czekać. Musiałam go mieć. Musiałam mieć go całego, dlatego tak bardzo nie mogłam się doczekać, aż wrócimy do domu, do naszej wspólnej sypialni, gdzie oboje w sposób fizyczny będziemy mogli okazać sobie miłość.

    -Lily, czy jeśli dla ciebie zrezygnuję z boksu, będziesz szczęśliwa? - spytał cicho. Zdawałam sobie sprawę z tego, ile znaczą dla niego wypowiadane słowa. To było dla niego naprawdę trudne.
    -Nic nie uszczęśliwiłoby mnie tak, jak właśnie to. Zobaczysz, Justin. Poradzimy sobie. Oboje znajdziemy pracę. Nie potrzebuję luksusów, Justin. Ja chcę tylko, abyśmy się kochali, nic więcej. Proszę, Justin, przemyśl to.

    Im dłużej patrzyłam w jego oczy, tym bardziej przełamywał się w środku. Moje spojrzenie działało na niego tak silnie. Myślę, że pod jego wpływem nie będzie w stanie mi już odmówić, a tym bardziej wyzwać, nakrzyczeć.
    -Zrobię dla ciebie wszystko, księżniczko. Wszystko, czego zapragniesz. Ale jednocześnie jesteś moim małym aniołkiem, którego chcę rozpieszczać, dlatego jak najprędzej muszę znaleźć nową robotę.
    -Żeby mnie rozpieszczać, nie potrzebne są pieniądze. Nie chcę ich. Chcę tylko ciebie.

    Znów zatraciliśmy się w wirze pocałunków. Myślę, że oboje tak bardzo pragnęliśmy siebie, że gdyby nie pojedynczy ludzie, wchodzący i wychodzący ze szpitala, nie zwrócilibyśmy uwagi na centrum miasta, chłodne powietrze i twarde podłoże. Po prostu kochalibyśmy się tu, gdzie staliśmy.

    -Lily, będziesz na mnie bardzo zła, jeśli nie zostanę w szpitalu na tych pieprzonych badaniach? Czuję się naprawdę dobrze, głowa mnie nie boli, a czas ucieka. Chcę cię mieć tylko dla siebie. - wymruczał seksownie, wprost do mojego ucha. Mówił ogólnie, jednak podtekst erotyczny niemal natychmiast nasunął się na moje myśli.

    -Dobrze, ale musisz mi obiecać, że jeśli tylko poczułbyś się gorzej, przyjedziesz do szpitala, dobrze? - Justin zgodziłby się teraz na wszystko, a i ja nie zamierzałam przedłużać czasu oczekiwania. Byłam na niego bardzo napalona, tak samo, jak on na mnie. Nawet nie potrafiłam mu teraz kazać zostać na obserwacji w szpitalu. Oznaczałoby to, że dzisiejszej nocy będzie do dyspozycji lekarzy, nie mojej.

    Kiedy tylko postawił mnie na ziemi, złapałam jego dłoń i objęłam obiema swoimi. Szłam tyłem w stronę samochodu, cały czas patrząc na Justina i uśmiechając się do niego, zarówno słodko, jak i subtelnie. Niemal ciągnęłam go do tego samochodu, tak bardzo go pragnęłam. A on doskonale to widział. Doskonale wiedział, jak na mnie działa.

    -Tym razem ja prowadzę. - mężczyzna wyjął z tylnej kieszeni moich spodni kluczyki od samochodu i zajął miejsce kierowcy. Nie protestowałam, tylko grzecznie usiadłam na miejscu pasażera, złożyłam dłonie, jak do modlitwy, i położyłam je na kolanach. Czekałam. Cały czas czekałam, aż będę mogła znów go dotknąć, pocałować i aż on będzie mógł zrobić to samo.

   Kolejne minuty jazdy mijały nam w ciszy. Zupełnej, jednak niezwykle komfortowej i przejemnej. Co chwila wymienialiśmy się spojrzeniami, pełnymi pożądania i wzajemnego pragnienia. W dole mojego brzucha wciąż narastało dziwne, lecz przyjemne uczucie błogości i całkowitego rozluźnienia, odstresowania. W końcu zrozumiałam, że jestem zakochana. Tyle wystarczyło, abym pozbyła się wspomnień wszystkich kłótni i nieporozumień. Chciałam być szczęśliwa, a teraz w końcu mogłam.

    -Lily, w pobliżu znajduje się przytulny, mały, leśny parking, odsunięty od drogi, z dala od ludzi. Co byś powiedziała, gdybym za parę chwil skręcił w lasek? Droga do domu jest tak długa. Nie wiem, czy oboje dotrwamy do końca. - nie spuszczał wzroku z jezdni, jednak kątem oka wciąż spoglądał na mnie.

    Chciałam przykleić do twarzy ogromny uśmiech, ukazujący szereg białych zębów, jednak w ostatniej chwili zatrzymałam go w sobie. Skoro Justin potrafił udawać i chował emocje w środku, ja również muszę przyswoić tę ważną umiejętność. Dlatego zaczerpnęłam cicho powietrza i jedynie uśmiechnęłam się delikatnie, choć w głębi duszy wariowałam.

    -Nie będę miała zupełnie nic przeciwko. - odparłam krótko i szybko. Zbyt szybko, bo Justin zachichotał cicho i mimowolnie przyspieszył prędkość samochodu.

    Kiedy wjechał na boczną, leśną drogę, moje wewnętrzne hamulce zaczęły się osłabiać. Powoli traciłam nad sobą kontrolę, z każdą chwilą pragnąc go coraz bardziej. Dlatego zdjęłam ze stóp buty na wysokim obcasie i usiadłam na swoich kolanach. Moja dłoń zabłądziła na nagą klatkę piersiową Justina i zaczęła ją gładzić, delikatnie, subtelnie i powoli, jednakże wciąż zsuwałam ją w dół.

    -Misia, kontroluj się, jeszcze minutka. - uwielbiałam, kiedy był spokojny i poważny, jednak czasem cieszy mnie, gdy zmienia się w podrywacza. Może wtedy przypomina niedojrzałego gówniarza, ale rozbudza moją fantazję i sprawia, że chcę go jeszcze bardziej.

    Po jego ostrzeżeniach, które były jednocześnie motywacją, moja dłoń sunęła niżej, wzdłuż brzucha i podbrzusza. Chociaż doskonale wiedziałam, że Justin był pobudzony, moim zadaniem było maksymalne nakręcenie go. W tym momencie chciałam, aby myślał tylko o mnie. Nie o naszej miłości, nie o szczęściu. Jedynie o mnie, o moim ciele, o moich atutach.

    Kiedy tylko Justin zaparkował i odsunął lekko fotel, uklęknęłam na fotelu i zwinnie przedostałam się na jego uda, na których usiadłam okrakiem. Nie zwróciłam nawet uwagi, czy faktycznie zatrzymaliśmy się na leśnym parkingu, czy na środku ścieżki, aby przyspieszyć moment naszego zbliżenia. Dziękowałam jednak Justinowi, że nie kazał mi dłużej czekać.

    -Stęskniłem się za tobą. - wymruczał. Doskonale wiedziałam, co miał na myśli. Nie kochaliśmy się od dwóch tygodni, a dla niego był to dość długi okres czasu. W końcu, nie był chłopcem, tylko dorosłym, dojrzałym facetem, który miał swoje potrzeby. Ja natomiast byłam po części po to, aby je zaspokajać, jednocześnie sama czerpiąc przyjemność.

    -Wiem, Justin, i przepraszam. - wtuliłam twarz w jego szyję, błądząc po niej nosem. Podczas tego napawałam się jego niesamowitym zapachem. Zawsze wyczuwałam w nim taką męskość i siłę, chociaż sama nie wiedziałam, jak mogłam rozpoznać to po samym zapachu.

    -Nie masz za co, misia. To w najmniejszym stopniu nie jest twój obowiązek i nie chcę, abyś w taki sposób to traktowała. - objął moją twarz dłońmi i nie pozwolił, abym w dalszym ciągu delikatnie muskała jego skórę. Przez długi czas patrzył mi w oczy. Chyba chciał się upewnić, czy rzeczywiście nie traktuję tego, jako przykry obowiązek. Dla mnie jednak seks z nim był przede wszystkim wymianą uczuć, a także dobrą zabawą, podczas której zbliżaliśmy się do siebie i lepiej poznawaliśmy.
   
    -Przecież wiesz, że cię kocham i nigdy w życiu nie zmuszałabym się do tego. - położyłam dłonie na jego, delikatnie ujęłam i przeniosłam na swoją talię. Prędzej uniemożliwiały mi zbliżenie się do niego. Teraz nie widziałam już przeszkody i swobodnie mogłam przenieść pupę bliżej jego krocza, z którym zetknęła się po chwili.

    Muskałam wargami jego rozgrzaną skórę na szyi. Mogę wręcz powiedzieć, że bawiłam się nią. Czasem przygryzałam, czasem sunęłam po niej krańcem języka. Robiłam to, ponieważ wiedziałam, co lubi Justin. Byliśmy ze sobą krótko, lecz od początku starałam się go poznać i fizycznie myślę że dałam radę. Gorzej z jego wnętrzem, które w dalszym ciągu pozostawało dla mnie tajemnicą.

    Justin delikatnie podwinął materiał mojej bluzki, dopasowanej do ciała. Już dawno nie czułam jego dłoni na swojej nagiej skórze, pod ubraniami, dlatego jeden dotyk od razu wywołał dreszcze. Dodatkowo, jego dłonie były chłodne i idealnie kontrastowały z moją rozpaloną skórą. Było mi tak przyjemnie, a na razie jedynie gładził moje plecy, nic więcej.

    Dopiero kiedy jego usta przylgnęły do moich, trochę mocniej złapał między palce bluzkę i unosił ją, aż w pewnym momencie musiałam odsunąć się odrobinę, aby pozwolić mężczyźnie zdjąć ją z mojej klatki piersiowej. Jednak kiedy tylko mogłam, znów przysunęłam się do niego tak blisko, jak tylko pozwalały nam na to nasze ciała.

    -Tak blisko, a wciąż za daleko. -wyszeptał, w przerwie, podczas której oboje zaczerpnęliśmy powietrza. Jednocześnie dłońmi objął dokładnie moje pośladki i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie, choć przed chwilą sądziłam, że to niemożliwe i że sama przylgnęłam do niego maksymalnie. Wciąż mnie zaskakiwał.

    Dzięki temu, że mężczyzna miał na sobie jedynie sportowe spodenki, mogłam dokładnie poczuć jego wzwód przez cienki materiał, który wbijał się w moje miejsce intymne, jednocześnie powodując przyjemne skurcze w dole brzucha, narastające z każdym ruchem bioder.

    Teraz, po upływie kilku tygodni, cieszyłam się, że nie popełniłam błędu i pierwszy raz nie poszłam do łóżka z Jake'iem, do którego nie czułam nic, poza sympatią. Dopiero kiedy pierwszy raz zakochałam się, a strzała Amora trafiła w serce Justina, zrozumiałam, że on jest właściwym mężczyzną, przy którym nie muszę się wstydzić i któremu ufam na tyle, aby bez obaw oddawać mu się.
   
    Justin delikatnie zdjął z moich ramion stanik. Nie był to nasz pierwszy raz, nie był to mój pierwszy raz, przy którym naprawdę potrzebowałam łagodności, a on i tak wykonywał każdy ruch niezwykle ostrożnie i z wyczuciem. Jego duże, męskie dłonie mogłyby nawet przypadkowo wyrządzić mi krzywdę, jednym, zbyt mocnym chwytem, lecz on uważał na każdy swój gest, ponieważ wiedział, jak krucha i delikatna jestem, zwłaszcza w porównaniu z nim.

    Gdy uniosłam się lekko na kolanach, moje piersi były na wysokości twarzy Justina. Pragnęłam, aby mnie dotknął, aby znów sprawił mi przyjemność. On również czuł, że potrzebuję poczuć szorstką skórę jego dłoni w swoich wrażliwych miejscach i potrzebuję tego jak najprędzej. Dlatego obie jego dłonie przywarły do moich piersi, dokładnie zakrywając ich powierzchnię. Kiedy tylko jego skóra weszła w kontakt z moją, a dodatkowo na moim dekolcie została złożona krótka ścieżka delikatnych pocałunków, na moment przymknęłam oczy, aby napawać się pierwszym odczuciem, pierwszym wrażeniem.

    -Potrzebuję więcej. - wyszeptałam, tak samo nieprzytomnym i nieobecnym głosem, jakbym była przy nim jedynie ciałem, odbierającym przyjemność, podczas kiedy moja dusza dryfowała gdzieś daleko i rozkoszowała się każdym bodźcem, docierającym z otoczenia, odległego i niezbadanego.

    Teraz również wiedział, co zrobić, aby mnie uszczęśliwić. Obsypywał pocałunkami wierzch moich piersi, a kciukami pieścił sutki, które delikatnie nabrzmiały pod wpływem podniecenia. Pozwoliłam sobie na ciche jęki, bez obaw, że wydostaną się poza szyby samochodu. Właściwie, nie miałam żadnych obaw, ponieważ Justin nie dawał mi do nich powodów.

    Przez kilka minut bawił się moimi piersiami, niczym dwoma zabawkami, z uśmiechem na twarzy i szczęściem, wymalowanym w oczach, kiedy ja z każdym ruchem jego dłoni, palców i ust, pieszczących najbardziej wrażliwe miejsca biustu, czułam się coraz wspanialej i coraz lżej. Uleciała ze mnie cała negatywna energia, a pozostała jedynie ta pozytywna, która sprawiała, że czułam się, jak nowonarodzona.

    Kiedy w dalszym ciągu nie usiadłam na jego udach, tylko klęczałam, delikatnie, przeczesując włosy Justina i zaczesując je na każdą stronę, on odpiął guzik i rozporek moich jeansów, po czym zsunął je z mojej pupy, do samych kolan. Aby ściągnąć je do końca, musiałam wyjąć z nogawek najpierw prawą, a później lewą nogę, aż w końcu uwolniłam się z niewygodnego materiału, a od spodenek Justina, które były nie mniej zwiewne, niż firanka, dzieliły mnie tylko cienkie majtki.

    Justin uniósł lekko swoje biodra, jakby chciał zbliżyć się do mnie wypukłością, wciąż wzrastającą w jego bokserkach. Jednocześnie zsunął spodenki i bieliznę w tym samym momencie. Nie spieszył się, wiedziałam o tym. Po prostu, równie bardzo, jak ja, nie mógł się doczekać, aż wypełni moje wnętrze, sprawiając przyjemność jednocześnie sobie i mnie.

    -Tak bardzo cię kocham, Lily. - wyszeptał, gdy zdjęłam już majtki i od osunięcie się na niego dzieliły nas dosłownie sekundy. - Ciebie i twoje małe serduszko. - zaczął składać ciepłe pocałunki na moich piersiach, ramionach, obojczykach i znów na piersiach, a każdy jeden był coraz dłuższy i przyjemniejszy, zwłaszcza kiedy dodatkowo przejeżdżał po skórze językiem.

    -Powiedz, że masz gumki, proszę. - jęknęłam, kiedy spojrzałam z góry na jego członka, w pełni na mnie gotowego, i uświadomiłam sobie, że naprawdę mało brakowało, abyśmy kolejny raz zapomnieli o zabezpieczeniach. Teraz jednak modliłam się, aby Justin w istocie miał w samochodzie choćby jedną prezerwatywę. Nie potrafiłabym teraz ubrać się z powrotem i wrócić na miejsce pasażera, nie zaspokajając swoich potrzeb.

    -Całą paczuszkę. - wyjął opakowanie ze schowka i lekko pomachał nim przed moją twarzą, sprawiając jednocześnie, że w duchu odetchnęłam. Teraz byłam już spokojna, kiedy od delikatnego wsunięcia jego przyrodzenia w swoje ciało dzieliło mnie naprawdę kilka chwil, podczas których Justin zakładał prezerwatywę.

    Atmosfera w samochodzie stawała się coraz bardziej gorąca, a w powietrzu wisiało tylko pożądanie, dogłębnie wypełniające nasze spragnione ciała. Teraz czekałam już tylko, aby Justin skończył i wreszcie położył dłonie na moich biodrach, kierując moje wejście wprost na jego męskość.

    I doczekałam się, wypuszczając cały stres i nagromadzone emocje, razem z głośnym jękiem, jeszcze przez długi czas odbijającym się echem po głowie.

    ***

    Nie wiem, ile czasu spędziliśmy na leśnym parkingu, lecz w międzyczasie wieczór zdążyła zastąpić ciemna noc. Z głową, opartą o szybę, wypatrywałam przez samochodowe okno spadającej gwiazdy, która mogłaby spełnić moje najskrytsze marzenie. Właściwie, pragnęłam tylko jednego. Wiecznego szczęścia.

    Justin prowadził w pełnym skupieniu, jednak wyraźnie odprężony i rozluźniony. Pokazał dzisiaj, że jest prawdziwym mężczyzną, który troszczy się o kobietę w tych najbardziej intymnych chwilach. Nie wiedziałam, jaki będzie tym razem i, prawdę powiedziawszy, bałam się, że agresją może w pewnym stopniu zrazić mnie do siebie. On jednak wykazał się taką delikatnością, jakiej pragnęłam i jakiej potrzebowałam. Nie zrobił nic, na co bym mu nie pozwoliła. Innymi słowami, w tej kwestii również okazał się ideałem.

    -Lily, jesteś bardzo zmęczona? Chciałbym załatwić jeszcze jedną sprawę, ale obiecuję, że nie potrwa to długo. - pogładził mnie opiekuńczo po włosach, a jeden, niesforny kosmyk, który opadł na czoło, odgarnął za lewe ucho.
    -Nie jestem zmęczona. Możesz śmiało jechać tam, gdzie zechcesz. - odparłam, nadal wypatrując gwiazdy przez przednią szybę. Każda, nawet najmniejsza kropka na niebie zdawała mi się dziś tak piękna. I każda była niesamowita, tak, jak niesamowita była nasza miłość.

    I nagle zobaczyłam jasny punkt, szybko przemieszczający się po niebie. Zamknęłam oczy, z całej siły zacisnęłam na nich powieki, a kciuki zwinęłam do środka pięści.

    Chciałabym, aby jutro zdażyło się coś, czego nie zapomnę do końca życia.

    Sama nie wiedziałam, co chciałam powiedzieć, przez prośbę, kierowaną do gwiazd. Może chciałam przerwać wiecznie poukładane życie, a może pragnęłam jeszcze większych zmian, niż te, które zdążyły w nim nastąpić.

    Nie sądziłam jednak, że jutrzejszego dnia rzeczywiście nie zapomnę nigdy.

    Justin zatrzymał samochód na niewielkim parkingu za budynkiem, na obrzeżach miasta. Rozejrzałam się po okolicy przez szybę, jednak w pobliżu nie paliła się żadna latarnia, żadna, nawet najmniejsza żarówka. Jedyne, co widziałam, to zarys budynku i kilku samochodów.

    -Pozwolisz, że wytłumaczę ci wszystko w skrócie. Mój znajomy, który wisi mi przysługę, jest właścicielem klubu. Wiele razy powtarzał, że gdybym potrzebował roboty, zawsze coś dla mnie znajdzie. Wolę załatwić te najważniejsze sprawy od razu, niż później nie spać po nocach, denerwując się, czy moja misia będzie miała wszystko, czego zapragnie. - przejechał opuszkami palców po mojej dłoni, ułożonej  na jego kolanie.

    -Naprawdę nie chcesz poczekać z tym do jutra? Jest noc, na pewno jesteś zmęczony. Nie poświecaj się tak dla mnie, Justin. Doceniam wszystko, co robisz, ale nie chcę, abyś się przemęczał, zwłaszcza po takim dniu. - był osobą, przy której czułam się bezpiecznie, w każdym znaczeniu tego słowa. Stał się bardzo odpowiedzialny, udowadniając tym, że chce założyć ze mną szczęśliwą rodzinę, bez strachu o kolejny dzień.

    -Chcę, aby niczego ci w życiu nie brakowało. - złożył krótki pocałunek na moim czole, a później wysiadł z samochodu na podwórze przed klubem, osłonięte mrokiem. Wysiadłam razem za nim i złapałam jego rękę, czując się blisko niego znacznie bezpieczniej i pewniej. Nie znałam miasta, nie znałam tutejszych ludzi, a Justin był moim przewodnikiem, który prowadził mnie przez życie.

    Przy tylnym wyjściu stał postawny mężczyzna. Wysoki, dobrze zbudowany, ubrany w czarną, skórzaną kurtkę. Pełnił rolę typowego goryla, ochroniarza, zabiającego wzrokiem każdego, napotkanego człowieka. Odniosłam jednak wrażenie, że znali się z Justinem, ponieważ przepuścił naszą dwójkę bez słowa.

    -Justin, brachu, ile to czasu? - z początku nie wiedziałam, skąd dochodzi głos, jednak kiedy przed nami pojawił się mężczyzna po trzydziestce, ubrany w szary garnitur, z białą koszulą i krawatem, zrozumiałam, że zwracał się do mojego chłopaka.
    -Zdecydowanie zbyt długo. - przywitali się w sposób, jaki leży w zwyczaju facetów, na koniec wymieniając się mocnym uściskiem dłoni.

    -Jak mogę ci pomóc, stary? - na moją obecność z początku nie zwracał uwagi, ale nie czułam się przez to gorsza, czy odrzucona. Prawdę mówiąc, było mi z tym lepiej, niż gdybym musiała uśmiechać się sztucznie, aby robić dobre wrażenie na znajomych Justina.
    -Pamiętasz, jak kiedyś wielokrotnie proponowałeś mi robotę? Jeśli to w dalszym ciągu aktualne, teraz bardzo chętnie bym skorzystał.

    Mężczyzna wysłuchał Justina z uwagą. Wtedy spojrzał również na mnie i przez kilka dłuższych chwil nie odrywał wzroku od mojej twarzy, której badał niemal każdy szczegół.
    -Rozumiem, kolego. Piękna dziewczyna na utrzymaniu, pewnie dziecko w drodze, wszystko staje się jasne. - poklepał go po ramieniu, jednak gest ten wydał mi się serdeczny. Mężczyzna wzbudził we mnie sympatię, zdawał się szczery i otwarty na innych.

    -Potrzebuję ochroniarza, więc jeśli pasuje ci ta robota, możesz zaczynać od jutra.
    -Dzięki, stary. Będę ci dożywotnio wdzięczny.
    -Porozmawiaj z jednym z naszych ochroniarzy, on wytłumaczy ci wszystko. Natomiast ja w tym czasie zajmę się twoją dziewczyną.

    Brunet szarmancko zarzucił rękę na moje ramię, lecz zrobił to na tyle ostrożnie i delikatnie, abym ledwie to poczuła. Obejrzałam się przez ramię na Justina i posłałam mu krzywe spojrzenie, jednak on najwyraźniej ufał mężczyźnie na tyle, aby bez wyrzutów sumienia pozwolić mu oddalić się razem ze mną.

    -Czego byś się napiła? - usiedliśmy razem przy barze, a mężczyzna przywołał gestem dłoni barmana.
    -Sok będzie w porządku. - uśmiechnęłam się do niego słodko, opierając się przedramieniem o blat i zakładając jednocześnie kosmyk włosów za ucho. Nie, nie uwodziłam go. Chciałam jedynie zrobić dobre wrażenie na znajomych Justina.

    -Długo jesteście razem z Justinem? - spytał, sącząc powoli bursztynowy alkohol ze szklanki, podczas kiedy ja mieszałam słomką sok pomarańczowy.
    -Dopiero od dwóch tygodni, ale za to jesteśmy najszczęśliwsi na świecie. - nie zamierzałam wstydzić się swoich uczuć i mówiłam o nich chętnie, ponieważ były dla mnie czymś niesamowitym, czymś, czym mogę dzielić się z innymi.

    -Może ty również szukasz pracy? Jeśli tak, bardzo chętnie zatrudniłbym barmankę, zwłaszcza tak idealnie prezentującą się, jak ty. - mruknął, jedną stopą wystukując rytm na parkiecie klubu, jednocześnie nie odrywając ode mnie wzroku. Był zupełnie inny, niż Justin. Miałam wrażenie, że przez całe życie chodził w garniturze, może nawet w nim spał, natomiast Justin najlepiej czuł się w dresach i zwykłej koszulce. Myślę, że garnitur był dla niego ograniczającą klatką.

    -A zatrudniasz piętnastolatki z zerowym doświadczeniem? - uniosłam jedną brew, upijając kilka łyków. Oczywiście wiedziałam, że mój wiek będzie dla niego zaskoczeniem.
    -Masz piętnaście lat? Dałbym ci przynajmniej osiemnaście, nawet kiedy nie masz na sobie makijażu. - pokiwał głową, dopijając alkohol do końca. - Ale tak, bardzo chętnie zatrudnię piętnastolatkę bez doświadczenia.

    Owszem, chciałam podjąć jakąś pracę, ponieważ nie zamierzałam wracać do szkoły. Nie myślałam jednak nad tym na poważnie, do czasu, aż z ust mężczyzny nie wyszła propozycja pracy. Zaczęłam zastanawiać się nad nią i oglądać niemal z każdej strony, przeglądać jej plusy i minusy, a także wyobrażać sobie reakcję Justina, kiedy dowie się, że rzeczywiście podjęłam się pracy, w dodatku w klubie nocnym.

    -W takim razie kiedy mogę zacząć? - może była to spontaniczna decyzja, ale myślę, że nie popełniłam błędu, przystając na jego propozycję.
    -Jutro was oboje chcę widzieć w pełnej gotowości, z pozytywnym nastawieniem, rozumiemy się? - naprawdę biła od niego sympatia. Nie znał mnie praktycznie w ogóle, zatrudnił mnie nielegalnie, a w dodatku wciąż się uśmiechał.
    -Tak jest, szefie.

    Wtedy poczułam, jak para silnych, wytatuowanych ramion, przytula mnie od tyłu. Uwielbiałam, kiedy robił to z zaskoczenia. Wtedy zawsze czułam się tak ważna i potrzebna. Byłam dla niego całym światem i pokazywał mi to na każdym kroku.

    -O czym plotkujecie? - wymruczał, jednocześnie całując mnie kilka razy. Najchętniej znów zabrałabym go w miejsce, w którym bylibyśmy sami. Kiedy tylko mnie dotykał, nie widziałam poza nim świata.
    -O nowej pracy twojej dziewczyny. Jeszcze nie wiesz, ale właśnie zatrudniłem ją, jako barmankę. Cieszysz się?

    Chociaż nie potrafiłam jeszcze spojrzeć w twarz Justinowi, poczułam, jak jego mięśnie się spięły. Nie był zadowolony. Myślę, że po prostu bał się o mnie. To miejsce nie należało do najbezpieczniejszych, a Justin doskonale o tym wiedział. Ja jednak zaczęłam dorosłe życie, wkraczając do Los Angeles. Musiałam powoli przyzwyczajać do tego Justina.

    -Do jutra, stary. - mruknął szybko. Chciał w pośpiechu wyjść z klubu. Nie zdążyłam nawet wstać z krzesła. Justin wziął mnie na ręce i przytulił do swojej klatki piersiowej. Poczułam teraz, że całkowicie przejął nade mną kontrolę i nie pozwalał mi samodzielnie wykonywać jakiegokolwiek ruchu. Nie sprzeciwiłam się jednak. I tak wiedziałam, że czeka nas poważna rozmowa, kiedy tylko zajmiemy miejsca w samochodzie.

    -Masz piętnaście lat, jesteś mała, drobna i krucha, a chcesz pracować w klubie, w którym każdego wieczoru dochodzi do bójek i awantur? Myślałem, że jesteś trochę bardziej inteligentna, Lily. - nasza rozmowa kolejny raz zmierzała w stronę kłótni, a ja miałam już serdecznie dość nieporozumień, ostrych słów, a później milczenia. Każda sprzeczka powodowała delikatne pęknięcie mojego serca. Naprawdę chciałam, aby między mną, a Justinem, układało się, jak w kolorowej bajce.

    -Myślę, że ani ja, ani ty nie chcemy znów się kłócić. Powiem ci tylko jedno, Justin. Nie jesteś moim ojcem i musisz wiedzieć, że będę robić to, co uznam za słuszne. - chciałam, aby moje słowa naprawdę do niego dotarły, dlatego patrzyłam mu prosto w oczy i nie pozwoliłam, aby odwrócił wzrok.

    -Nie chcę się kłócić, ale jeśli stanie ci się krzywda, nie daruję tego zarówno tobie, jak i samemu sobie.
    -Nikomu nie stanie się krzywda. Obiecuję, Justin. - musnęłam jego gładki policzek, przyzdobiony delikatnym zarostem, dodającym mu męskiego wyglądu. Był tak cholernie przystojny. Nie mógł równać się z żadnym innym mężczyzną, którego znam.

    ***

    Powoli podeszłam do dużego, małżeńskiego łóżka, ustawionego pod jedną ze ścian sypialni. Odkryłam cienką kołdrę i ostrożnie wsunęłam się na miejsce, obok Justina, wpatrzonego w ekran swojego telefonu. To dziwne, ale czułam się przy nim, jak przy mężu, z którym wzięłam ślub, o którym wiem wszystko i którego kocham całym sercem. Myślę, że Justin nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, ile dla mnie znaczy. Uważał mnie jeszcze za dziecko, które dopiero uczy się miłości. Byłam jednak przekonana, że w ciągu tego krótkiego czasu nauczyłam się jej wystarczająco.

    -Co czytasz? - spytałam słodko, opierając głowę na jego barku, na którym widniał niewielki siniak, powstały w trakcie dzisiejszej bójki. To cud, że jedynymi obrażeniami Justina okazały się rozcięta warga i łuk brwiowy. Mógł skończyć na szpitalnym łóżku, ze złamanym nosem i wstrząśnieniem mózgu.

    -Najnowsze ploteczki o gwiazdach. - zachichotał, obejmując mnie jednym ramieniem i obniżając lekko telefon, abyśmy oboje widzieli jego jasny wyświetlacz. Choć sądziłam, że jedynie żartuje i zajmuje się czymś w istocie poważniejszym, on rzeczywiście czytał plotki o jakiejś nastoletniej modelce, która w wieku dziewiętnastu lat poddała się zabiegowi powiększenia biustu. I sama nie wiedziałam, czy powinnam Justina wyśmiać, czy litować się nad jego głupotą.

    -Mam być zazdrosna, że oglądasz zdjęcia półnagich modelek? - uniosłam jedną brew, biorąc do ręki jego komórkę i zjeżdżając niżej na otwartej stronie internetowej, aby doczytać pasjonujący artykuł o biuście obcej dziewczyny.
    -Nie musisz być zazdrosna, widziałem ją nago, kiedy jeszcze była naturalna. Niczego jej nie brakowało, oprócz wrodzonej inteligencji, której pożałował jej Bóg, więc nie mam pojęcia, po jaką cholerę poddała się operacji.

    Spojrzałam na niego zarówno zaskoczona, jak i zaciekawiona jego słowami. Przez moment naprawdę poczułam zazdrość, taką zwyczajną, którą podświadomie czuje chyba każdy zakochany, jednak Justin nie wyrażał najmniejszego zainteresowania zdjęciem, które mimowolnie przyciągało nawet mój wzrok.

    -Mówisz tak, jakbyś ją znał. - mruknęłam, bardziej wtulając się w jego ciało, które, mimo że pokryte kilkoma siniakami, nie wyrażało oznak bólu.
    -Ponieważ znam. To moje była dziewczyna. Byliśmy ze sobą parę tygodni, ale zupełnie nam nie wyszło. Dla niej liczyły się jedynie ciuchy, kosmetyki i jej buźka. Nie kryła w sobie żadnych, głębszych wartości, poza dbaniem o urodę. A ja nie potrzebuję wymalowanej, sztucznej lalki, z sylikonami, zamiast prawdziwego ciała. Ja potrzebuję moją śliczną, kochaną Lily.

    Na sam koniec pocałował mnie w czółko, odłożył komórkę na szafkę nocną i przytulił, wykorzystując do tego oba ramiona. Był męski, a zarazem słodki, kiedy tylko tego chciał, lub kiedy widział, że tego potrzebuję. Mogłam porównać go do opakowania kredek, które malowały na ustach uśmiech. Justin był przyczyną mojego uśmiechu. Jedyną przyczyną. Gdyby nie on, moje życie w dalszym ciągu byłoby monotonne, a ja, wbrew własnej woli, spotykałabym się z Jake'iem, oszukując zarówno jego, jak i samą siebie.

    Nie wychwyciłam nawet momentu, w którym Justin zasnął, wtulony w moje ciało, jak mały chłopiec w swoją matkę. Był tak uroczy, kiedy spał. Jego usta pozostawały delikatnie rozchylone, a oddech uciekał z nich równomiernie i cicho. Dodatkowo, pojedyncze pasemka z brązowej grzywki opadały na jego gładkie czoło. Nigdy nie wierzyłam, że mężczyzna jego pokroju choćby na mnie spojrzy, a tymczasem potrafiłam ukraść jego serce.

    I nagle poczułam się tak, jakbym nigdy nie miała być szczęśliwa. Wpatrywałam się w jeden punkt tak blisko mnie, z szeroko otwartymi oczami i ustami, oraz z szokiem w duszy, który przepełniał ją do granic możliwości. A im dłużej miałam przed sobą ten potworny widok, tym bardziej łamało się moje serce.

    ~*~

    Jej, ale długi rozdział mi wyszedł :')

    Jak sądzicie, co Lily ujrzała pod koniec rozdziału? Czekam na propozycje.

    Jeśli czytacie, skomentujcie rozdział <3

    ask.fm/Paulaaa962

    Drugie opowiadanie:
    goodnight-sweetheart-jb.blogspot.com

18 komentarzy:

  1. Paula!! Zabiję cię, jak mogłaś teraz skończyć?! No zamorduje :) Świetny rozdział, tylko mam wrażenie, że jest on jakimś przełomem do nowych wiadomości o przeszłości Justina... Hm, strasznie mnie to ciekawi, cieszę się, że jak narazie dobrze im się układa. Justin bardzo troszczy się o Lily i to takie słodkie <3 Cudowny rozdział jak zawsze, czekam na następny i weny ;*
    http://let-me-to-love-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział zajebisty <3 i kim sa te laski na zdj hmmmm....albo żeczywiście rodzina albo kims innym :o

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku co ona mogła zobaczyć? :o tak strasznie jestem ciekawa i nic nie mogę wymyślić! Dawaj szybciutko kolejny!!!! Do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  4. No wiesz co?!? W takim momencie skonczyc ?!? Zabije cie, chyba za to, teraz nie bd mogla spac myslac o tym co sie wydarzylo xd

    Justin jest taki slodki jak sie o nia troszczy i wgl takie awww
    Ciekawa jestem jak to bedzie z ich nowa praca i czy Jus, przesadza czy naprawde cos tam sie stanie..
    Czekam na nn i weny <3
    believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ona jest taka cudowna <3 Cudowny rozdział , tak faktycznie długi, ale co z tego jak i tak nie mam dość , hahahah :)
    No własnie ja jestem ciekawa i nie będę zgadywać , bo jestem wykończona , ale jak mi się cos ciekawego przyśni to dam znac :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kogo mogła zobaczyć hmm.. Biebera hahahahahahaha a tak na serio to nwm jakiś duch czy coś xd straszny ten moment się zrobił xd /@TygaPoland

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no ja nie wierze żeby skończyć w takim momencie trzeba co najmniej nie mieć serca
    Jednocześnie kocham cie za to i nienawidzę... Dzięki wielkie
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejkuu to było takie słodkie! Czekam na nextaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Płacze :( Czemu to teraz skończyłaś? Uuu coś czuje, że wydarzy się coś w klubie i będzie gorąco. Kocham to opowiadanie, a oni są tacy słodcy. Mam nadzieje, że będą żyli długo i szczęśliwie, ale znając twoje opowiadania, zakończenie będzie smutne. Mam wrażenie, że widziała swoją matkę, co może w mojej głowie, być cholernie popieprzone. Czekam na next i weny życzę. Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny ... <3333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetby <3
    http://salty-tears-am.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Chce troche info na temat przeszlosci Justina..ten widok na koniec.. To nie jest przypadek.. Umierajacy Bieber? Yhym.. To moze byc to..
    Buziam:*

    OdpowiedzUsuń
  13. jejku proszę nie rób jakiejś dużej dramy...w opowiadaniu o Justinie i jego córce był okropny koniec...
    niech to będzie z happy endem

    OdpowiedzUsuń
  14. Kończyć w takim momencie?
    To zdecydowanie powinno być karalne. ;P
    Hmm...Myślę, że to mógł być jakiś facet, który przyszedł ją porwać, ale bardziej prawdopodobne wydaję mi się to, że Justin umrze. :( :'(
    Chociaż mam nadzieję, że moje przypuszczenia się nie sprawdzą. ;D
    Czekam na kolejny. :D

    Zapraszam do mnie. : http://neversaynever078.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Coś czuje że w tej nowej pracy będą same kłopoty

    OdpowiedzUsuń