środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 32 - Don't you lie to me?


    ***Lily's P.O.V***

    Przez dobre kilkanaście sekund wpatrywałam się w tablicę nagrobną, lecz napis wciąż wyrażał to samo nazwisko.

    Bieber.

    Chociaż mógł być to czysty przypadek, ja od razu zaczęłam doszukiwać się drugiego, głębszego dna. Nazwisko Justina nie należało do popularnych. Ja osobiście spotkałam się z nim tylko raz, kiedy poznałam Justina. Tym bardziej napis na nagrobku zdawał mi się bynajmniej podejrzany i mało jasny.

    Najbardziej bałam się jednak, że Justin mnie okłamie i znów zatai prawdę o swoim życiu. Choć byliśmy razem, on nie dorósł jeszcze do tego, aby opowiedzieć mi o swojej przeszłości, o rodzinie, znajomych. Nie wiem, czy wiązało się to z silnymi przeżyciami, czy może brakiem zaufania do ludzi. Miałam jednak ogromną nadzieję, że pewnego dnia przełamie się i zrozumie, że zasługuję na zaufanie.

    -To z pewnością przypadek. W końcu, nie jestem jedyną osobą, noszącą takie nazwisko. Chodźmy stąd, Lily. - Justin obiema dłońmi objął moją dłoń i pogładził jej wierzch. Już sama nie wiem, czy to ja dostawałam paranoi, czy Justin rzeczywiście starał się coś przede mną ukryć. Z jego oczu nigdy nie potrafiłam odczytać prawdy. Tym razem było tak samo. Miały wiecznie obojętny wyraz, bez względu na chwilowy nastrój szatyna.

    -Nie okłamujesz mnie? - spytałam, niemal błagalnie. Teraz, kiedy miałam już jego miłość, marzyłam tylko o tym, aby otworzył się przede mną. Chciałam porozmawiać z nim, szczerze i poważnie, wysłuchać go. Chciałam czuć się potrzebna w jego życiu, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Niestety, z tym drugim miał problem. Nie potrafił dopuścić mnie w pełni do swojego serca, pomimo miłości, jaką mnie obdarzył.

    -Oczywiście, że nie, Lily. To jakiś przypadkowy nagrobek z takim samym nazwiskiem. Jestem pewien, że jeśli poszukalibyśmy dobrze, znaleźlibyśmy taki sam, z twoim nazwiskiem, należący do zupełnie obcej osoby. Naprawdę nie miałbym powodu, aby cię okłamywać.

    Tak bardzo chciałam mu wierzyć. Musiałam to zrobić, aby powoli zdobywać jego zaufanie. Dlatego, choć czułam w sercu niedosyt, zakończyłam tę sprawę i obiecałam sobie, że nie wrócę do niej więcej, jeżeli Justin nie da mi ku temu powodów. Był wspaniałym facetem, takim, jakiego potrzebowałam, jednakże wciąż czułam, że nie jest ze mną szczery. Jednocześnie nie chciałam na niego naciskać i wymagać na nim czegokolwiek. Pragnęłam, aby sam zrozumiał, że poznanie prawdy należy mi się, skoro jestem jedyną osobą w jego życiu, którą po prostu kocha.

    -Justin, boję się naszego dalszego życia. Po prostu się go boję. Mam dopiero piętnaście lat, jestem dzieckiem, a zostałam niemal od razu wypchnięta na głęboką wodę, do dorosłego życia, którego nie chcę jeszcze rozpoczynać. Jednocześnie wiem, że niczego nie pragnę tak, jak bycia z tobą i codziennego budzenia się przy twoim boku. - czułam w Justinie oparcie, dlatego mówiłam mu o wszystkim, co leżało mi na sercu. Ja, w przeciwieństwie do niego, nie miałam potrzeby niczego ukrywać.

    -Wiesz, że nie jesteś z tym wszystkim sama, prawda? Powtarzam ci to cały czas. Jestem przy tobie i nie odejdę, dopóki sama mi tego nie powiesz.
    -Wiem, Justin, i dziękuję. Po prostu boję się, że pewnego dnia... - w porę zdążyłam ugryść się w język. Chciałam powiedzieć, że Justin pewnego dnia znudzi się mną i wtedy naprawdę zostanę całkiem sama, lecz to zabolałoby Justina. Uznałby, że zwątpiłam w szczerość jego uczuć. - Po prostu dziękuję.

    ***

    Otworzyłam szafę na całą szerokość, przenosząc jednocześnie ciężar ciała na prawą nogę. Zaczęłam dzielić w myślach ubrania na te potrzebne, jak i również mniej, których nie muszę spakować dzisiaj. Wiadomym było, że nie dam rady zabrać ze sobą wszystkich rzeczy i pamiątek. Najbardziej jednak szkoda mi było wspomnień, których przeżyłam w tym miejscu całą masę. Nikt mi ich nie zwróci.

    -Może mógłbym ci jakoś pomóc? - Justin delikatnie objął mnie w talii i oparł brodę na moim ramieniu, które lekko opadło pod ciężarem jego głowy.
    -Wyjmuj z szafy ubrania, składaj je i pakuj do kartonów. - odparłam, wchodząc wgłąb szafy. Nie miałam teraz ochoty na jakiekolwiek czułości. Dopiero po przeprowadzce, kiedy uciekniemy od problemów dawnego życia, będę mogła w pełni oddać się miłości Justina i budować z nim bliskie relacje.

    Wspólne pakowanie poszło nam znacznie szybciej, niż gdybym sama składała każdą bluzkę i parę spodni. Po kilkunastu minutach byłam praktycznie gotowa, aby na zawsze opuścić ten dom. Nie chciałam do niego wracać i chociaż łączyło mnie z nim bardzo wiele, czułam pewien lęk przed tym miejscem, którego sama nie potrafiłam wytłumaczyć. Po prostu chciałam wyjechać i zoatawić całą przeszłość za sobą, jak skończony rozdział pewnego etapu w życiu. Przede mną natomiast rozpościerała się jedynie wspólna przyszłość z Justinem, którą chciałam pielęgnować najlepiej, jak potrafiłam.

    -Nie boisz się mieszkać z dwanaście lat starszym facetem? - spytał Justin, biorąc w ręce najcięższy z kartonów, podczas kiedy ja podniosłam jeden z lżejszych. Nie pozwoliłby, abym dźwigała więcej.
    -Po prostu ci ufam, a kiedy ludzie sobie ufają, nie boją się ryzyka. - odparłam, przechodząc pomiędzy futryną w drzwiach jako pierwsza, a zaraz za mną wyszedł szatyn.

    -Więc jednak uważasz, że jest to pewne ryzyko? - wychwytywał to, czego nie chciałam, aby odbierał dosłownie. Oczywiście, przeprowadzka była dość pochopną decyzją, lecz ja podejmowałam tylko takie. Byłam za młoda, aby potrafić je analizować i oglądać z każdej strony. Człowiek uczy się na błędach. Muszę popełnić ich pewną ilość, aby w przyszłości myśleć rozważniej.

    Dość gwałtownie postawiłam na panelach karton z ubraniami, odwróciłam się i przyciągnęłam usta Justina do pocałunku, przysuwając go bliżej siebie za kark. Owszem, nie miałam ochoty na czułości i zbliżenia, jednakże nie chciałam równocześnie, aby sądził, że nie jestem pewna, czego chcę. Pod tym względem byłam bardzo zdecydowana. Chciałam rozpocząć wszystko od początku, z Justinem u boku.

    -Nie czepiaj się każdego słówka, Justin. Dobrze wiesz, że jest to ryzyko, jednak chcę je podjąć, dobrze? Jak już powiedziałam, ufam ci. Nic innego w tej chwili nie ma znaczenia.

    Ponownie podniosłam karton i udałam się z nim prosto do otwartego samochodu, zaparkowanego na podjeździe. Tym razem nie poczekałam na Justina, aby iść z nim ramię w ramię. Myślę, że skoro podjęłam już decyzję o wyprowadzce, chciałam jak najszybciej spakować wszystkie rzeczy i po prostu stąd wyjechać, zapomnieć, odciąć się od Nowego Jorku, od rodziny i dawnych znajomych.

    Po śmierci matki dom odziedziczyłam ja oraz David. Mogliśmy zrobić z nim, co tylko chcieliśmy, jednakże żadne z nas nie mogło podjąć decyzji samodzielnie. Nie zdołaliśmu ustalić więc nic, ponieważ od wielu tygodni praktycznie ze sobą nie rozmawiamy, a dojście do porozumienia graniczyłoby z cudem. Po długich staraniach zdecydowaliśmy jedynie, że tymczasowo to David otrzyma klucze i wprowadzi się tutaj, a kiedy przyjdzie stosowny moment, sprzeda dom, dzieląc pięniądze pomiędzy naszą dwójkę.

    -Naprawdę masz zamiar z nim zamieszkać? Jest prawie dwa razy starszy od ciebie. - obiecałam sobie, że słowa brata nie zniszczą mi nastroju, który i tak nie był zbyt dobry. Chciałam jak najszybciej przekazać mu klucze i nie zagłębiać się w dalszą, bezsensowną rozmowę.
    -To moje życie, a tobie nic do tego. - położyłam matalowe klucze na środku jego otwartej dłoni i po prostu odeszłam. Nie wiedziałam nawet, w jaki sposób miałabym się z nim pożegnać. Stał się dla mnie praktycznie obcą osobą. Nie zdałam się nawet na zwykłe "cześć".

    Wsiadłam na miejsce pasażera i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Justin, siedzący na miejscu kierowcy, czekał tylko, aż dam mu ostateczny znak, że może ruszyć, że jestem gotowa. I choć skinęłam głową, czułam narastającą we mnie niepewność i strach. Owszem, Justin był dorosły, miał pracę, więc nie musiałam się martwić sytuacją materialną. Dodatkowo, postanowił sprzedać swoje mieszkanie w Nowym Jorku, z czego również otrzyma spory zastrzyk gotówki. Bałam się jednak, jak ułoży się nasze życie. Byłam z nim raptem kilka dni i nie byłam nawet pewna, czy go kocham. Dodatkowo, wiedziałam o nim tyle, co nic, a mimo wszystko zdecydowałam się z nim zamieszkać. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak lekkomyślna byłam, lecz co mi innego pozostało? Stanie w miejscu i i przez następne lata analizowanie wszystkich, możliwych aspektów życia?

    Gdy wyjechaliśmy na obwodnicę Nowego Jorku, a Justin docisnął pedał gazu do 150 kilometrów na godzinę, włączyłam samochodowe radio. Z głośników poleciała jedna z oklepanych piosenek, które słyszy się każdego dnia, w każdej stacji radiowej, po kilkanaście razy. Nie wyłączyłam jednak radia. Nie rozmawialiśmy z Justinem, a panująca między nami cisza nie należała do komfortowych.

    Najbardziej podobało mi się w Justinie to, że doskonale potrafił określać mój nastrój. Kiedy byłam szczęśliwa i pełna optymizmu, rozmawiał ze mną, choćby o mało istotnych sprawach. Kiedy natomiast widział, że jestem przybita, coś mnie gnębi, lub po prostu potrzebuję ciszy do namysłów, milczał i w żaden sposób nie próbował mnie rozbawiać. Potrzebowałam właśnie kogoś takiego. Kogoś, kto zawsze mnie zrozumie.

    Po kilkudziesięciu minutach jazdy zaczęło mi się porządnie nudzić, zwłasza z myślą, że jesteśmy dopiero na początku drogi. Otworzyłam więc skrytkę przed sobą i zaczęłam kolejno wykładać z niej rzeczy. Znalazłam w środku kilka kluczy samochodowych, paczkę papierosów, gumę do żucia, kilka zgniecionych mandatów, przeważnie za przekroczenie prędkości, a także niewielką, kieszonkową buteleczkę wódki. Żadna z tych rzeczy nie przykłuła na dłużej mojej uwagi, gdyż żadna nie wydała mi się niespotykana. Klucze potrzebne mu były w razie jakiejkolwiek, mniejszej bądź większej, usterki. Sam przyznał, że lubi czasem zapalić, natomiast mandaty drogowe, znając styl jazdy Justina, nie były dla mnie nawet najmniejszym zdziwieniem.

    Na samym końcu jednak leżała odwrócona fotografia. Choć nie mogłam jeszcze zobaczyć obrazku ze zdjęcia, znów zrodziły się we mnie pewne obawy. Powoli, niemal drżącą ręką, podniosłam fotografię i wyjęłam z wnętrza skrytki. Zdjęcie przedstawiało młodą kobietę o kruczoczarnych, gęstych włosach, siedzącą na ławce w parku. Miała okulary słoneczne, które delikatnie opadały na jej nos. Na jej kolanach natomiast, siedział chłopiec, mający parę lat. Jego włosy, w przeciwieństwie do dziewczyny, miały odcień jasnego brązu. Doskonale znałam ten kolor. Widziałam go za każdym razem, kiedy spoglądałam na Justina.

    -Kto to jest? - spytałam cicho, obracając w stronę mężczyzny zdjęcie. Zanim zerknął na nie, znacznie zwolnił, aby rozproszeniem nie spowodować wypadku. Wziął ode mnie fotografię i wsunął ją między palce dłoni, którą trzymał na kierownicy. Widziałam, jak długo wpatrywał się w nią. Odniosłam wrażenie, że nie potrafił oderwać wzroku.

    -To moja siostra i jej synek. - odparł w końcu, z sentymentalną nutką w głosie. Wyglądał tak, jakby właśnie powracał myślami do odległych wspomnień.
    -Piękna dziewczyna. - przysunęłam się bliżej Justina, aby móc jeszcze raz zerknąć na fotografię.
    -Wiem. - ponownie westchnął. A ja znów miałam wrażenie, że nie mówił mi całej prawdy. Znów czułam, że coś przede mną ukrywa. Zrozumiałam jednak, że tworzę niepotrzebne domysły, którymi sama się nakręcam.

    Kiedy Justin oddał mi zdjęcie z powrotem, a trwało to dobre kilka minut, schowałam wszystkie rzeczy do skrytki, włącznie z fotografią. Miała dla Justina wartość sentymentalną. Inaczej nie woziłby jej ze sobą. Nie chciałam więc odbierać mu namacalnych wspomnień, jakim był obrazek siostry i jej synka.

    -Ten chłopiec jest bardzo do ciebie podobny. Gdybym zobaczyła was razem, mogłabym pomyśleć, że jest twoim synkiem. - oparłam głowę o szybę, sunąc oczami za każdym drzewem, migającym na poboczu.
    -Jest moim siostrzeńcem, ma moje geny. - uśmiechnął się do mnie delikatnie, jednak szczerze. Na tyle szczerze, aby rozwiać wszystkie moje wątpliwości i obawy.

    ***

    -Obudź się, skarbie. Jesteśmy na miejscu. - poczułam głaskanie na policzku i chłód powietrza, otulający moje rozgrzane ciało. Kiedy otworzyłam oczy, ujrzałam Justina, kucającego przed otwartymi drzwiami od strony pasażera, a także jego oczy, zmęczone długą podróżą.

    Mało co mogłam zobaczyć, przez ogarniającą nas ciemność. Wiedziałam jednak, że samochód zaparkowany był na podziemnym parkingu, ponieważ do moich uszu nie docierał nawet najmniejszy szum wiatru. Dociekając dalej, mieszkanie Justina mieściło się w jednym z wysokich wieżowców Los Angeles.
   
    Byłam bardzo zaspana, a Justin musiał to wyczuć, ponieważ, nie czekając dłużej, wziął mnie na ręce, jak swoją małą księżniczką, którą, prawdę powiedziawszy, byłam. Nogą zamknął drzwi samochodu i ruszył w stronę windy. Ja w tym czasie wtuliłam się w niego. Było mi przy nim cieplej i po prostu lepiej.

    Czekając, aż winda zatrzyma się na właściwym piętrze, zaczęłam po prostu przysypiać. Trzymał mnie delikatnie, aby było mi wygodnie, dlatego czułam się w pełni komfortowo, bez materaca pod plecami. Jego miłość do mnie zastępowała wszystko, co niezbędne.

    Właściwie, rozbudziłam się dopiero wtedy, kiedy usłyszałam dźwięk klucza, przekręcanego w zamku. Musnęłam policzek Justina i zwinnie zsunęłam się z jego umięśnionych ramion, aby móc całkowicie zwyczajnie przejść przez próg mojego nowego mieszkania, w którym, mam nadzieję, spędzę najlepsze lata swojego życia i założę z Justinem rodzinę.

    -Wiesz, kochanie, co robią pary, w nowym miejscu zamieszkania? -przygryzł płatek mojego ucha, kiedy w zupełnie ciemnym, pustym i cichym mieszkaniu przyparł moje plecy do ściany. Nie widziałam zupełnie nic. Jedynie czułam jego obecność, dosłownie kilka milimetrów przed sobą.
    -Jutro dam ci wszystko, czego zapragniesz, ale dzisiaj mam siłę tylko i wyłącznie na gorącą kąpiel. - niemal na oślep musnęłam skrawek jego twarzy. Bez znaczenia było dla mnie, czy pocałuję jego usta, czubek nosa, czy policzek. Liczył się sam gest.

    Justin zaśmiał się cicho i złapał mnie za rękę, abyśmy mogli wspólnie trafić do łazienki. Marzyłam o ciepłej wodzie, oblewającej moje ciało. Pragnęłam również dłoni Justina, które masowałyby je delikatnie i z uczuciem. Kiedy tylko przekroczyłam próg tego mieszkania, jakbym poczuła do niego więcej. Stał się dla mnie ważniejszy przez więź, która nas połączyła. W tym przypadku, więź materialna.

    Nie czułam już przed Justinem żadnego skrępowania. Zwyczajnie zdjęłam ubrania i rzuciłam je na podłogę, obok ubrań szatyna, których zdążył się pozbyć przede mną. Dobrze wiedziałam, że potrzebuje upustu napięcia seksualnego, ale ja nie byłam w stanie mu dzisiaj pomóc. Byłam wykończona minionym dniem. Marzyłam o ciepłym łóżku z miękką poduszką oraz o mężczyźnie, który utuli mnie do snu.

    Weszłam powoli do wanny, kiedy Justin już w niej siedział. Odwróciłam się do niego tyłem i powoli usiadłam pomiędzy jego nogami, ugiętymi w kolanach, cały czas czując, jak trzyma mnie, abym nie poślizgnęła się i nie zrobiła sobie krzywdy. Kiedy tylko moja pupa zetknęła się z ciepłą powierzchnią wanny, Justin objął mnie ciasno ramionami, do których ja mogłam się przytulić.

    Choć powiadają, że ideałów nie ma, ja swój znalazłam. Siedział tuż za mną i tylko czekał, aż obdarzę go miłością tak silną, jaką on obdarzył mnie.

~*~

    Rozdział miał pojawić się dopiero w weekend, ale zdołałam opublikować go wcześniej. Chwała człowiekowi, który wymyślił Wi-Fi!

    Mam ogromną prośbę do osób, które przeczytały moje poprzednie opowiadanie, Whatever people say. Jeśli podobało Wam się i uznacie, że zasłużyło, zagłosujcie na nie, na jednej z ocenialni. Link poniżej :)

    http://fanfictions-for-you01.blogspot.cz/2015/01/blog-roku-2014.html

    Kocham <3

19 komentarzy:

  1. Ehh co ten Justin ukrywa? :/ Zapewne wymyślisz coś niespodziewanego haha Rozdział świetny jak zawsze :) do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  2. Justin coś ukrywa i czuję, że niedługo będzie drama bo jest jakoś tak za słodko i za romantycznie, a ty lubisz mieszać xD. Świetny rozdział <3.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham <3 Mam pytanie tu jeszcze bedzie jakas akcja co nie? Mysle tak poniewaz az tak duzo nie wie sie o Justinie 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi być, bez tego byłabym chora, hah. Tylko w związku z tym, że zmieniłam całą koncepcję na to opowiadanie, jeszcze szukam ostatecznego pomysłu, który współgrałby z tym, co zdążyłam już napisać :)

      Usuń
  4. myślę, że to albo jego dziewczyna i syn, albo on z matką :O dlaczego on nic nie mówi? a od niej oczekuje, że będzie się zwierzać ;o trochę hipokryzja z jego strony... ej zaraz zagłosuję, jeśli jeszcze tego nie zrobiłam :> <3

    http://fighteverysecond-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O BOŻE... Jakoś wymówki Justina zbytnio mnie nie przekonały. Pewnie to jego matka i on, a grób należał właśnie do niej, ale to tylko moje przypuszczenia. Rozdział niesamowity. Mam nadzieje, że Justin otworzy się przed Lily i powie jej wszystko. Kocham ich. Mam nadzieje, że wszystko przetrwają, to co postawisz im na drodze. Są idealni. Kocham, jak piszesz. Czuje się, jakbym tam była i obserwowała wszystko z boku. Boże twoje opowiadania są najlepsze Forever. Czekam na next i weny życzę. Kocham Cię, jak i twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham :-*
    Też mam wrażenie, że on coś ukrywa :-D
    Czekam na kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham :-*
    Też mam wrażenie, że on coś ukrywa :-D
    Czekam na kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu to było wspaniałe! Ah ten Justin ciągle coś ukrywa :) czekam na kolejny rozdział!! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny tak samo jak ty !!! Czekam na next skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły na pisanie ? Chciała bym umieć pisać takjak ty !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie, że im się układa, ale... Hm. Zastanawia mnie ten nagrobek, a właściwie dodając to zdjecie do całego planu wymyśliłam sobie fajna historie do tego i bardzo bym sie cieszyła jesli by sie spełniła haha :) Strasznie mnie to ciekawi i mam nadzieje, ze niedługo sie dowiemy o co chodzi, bo moze ten chłopczyk to naprawde jego synek (ja tak uważam) i mam ideologie juz ułożona, ale niechce tutaj pisac :) W każdym razie, świetny rozdział jak zawsze i czekam na nastpeny <3 Weny ;*
    http://let-me-to-love-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny , cudowny i jescze raz cudowny <333 z każdym rozdzialem kocham coraz bardziej :*** juz nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieje ze w następnych rozdzialachyba Justin przestanie być aż taki tajemniczy :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Wydaje mi się ze to nie jest jego dziecko, bo na 100 by go nie zostawił! Ale wydaje mi sie ze jego siostrze cos się stało przez niego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Świeny. Może już w następnym rozdziale powie mu, że też go kocha. Justin nosi w sobie tyle tajemnic nie mogę się doczekać aż ujawni chociaż jedną, dwie. Życzę weny i czekam na kolejny. Kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Naprawde świetne i fajnie, że długi roździał. czekam na następny i zapraszam do siebie -> http://help-me-im-drowning.blogspot.com/2015/01/zwiastun.html?m=1

    OdpowiedzUsuń