wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 42 - I've waited long enough...


    ***Lily's P.O.V***

    Nie wiedziałam, czy powinnam wykonać kolejny krok w przód, czy może wycofać się, dopóki szok nie dosięgnął każdej cząstki mojego ciała. Równie dobrze mogłabym stąd po prostu uciec i zapomnieć o wszystkim, co zobaczyłam, jednak myśląc tak oszukiwałam samą siebie. Ciekawość była zbyt silna, aby choćby próbować z nią walczyć.

    Przysiadłam na krańcu krzesła, ustawionego przy łóżku. W zdenerwowaniu zaczęłam pocierać dłonie o kolana. Odkąd usiadłam, nie uniosłam wzroku. Byłam zbyt słaba, zbyt przestraszona, lub po prostu zbyt zdezorientowa. W końcu jednak, przygryzając delikatnie dolną wargę, zaczęłam powoli unosić głowę. Powieki z każdą chwilą odsłaniały większą część ciała, spoczywającego na łóżku. Z każdą chwilą również wprowadzały mnie w większe zmieszanie.

    Brązowa grzywka opadała w nieładzie na blade czoło chłopca, przykrytego do ramion czystą pościelą. Jego oczy okalały gęste brwi i rzęsy. Usta, chodź zamknięte i suche, wyraźnie odzwierciedlały kolor świeżych malin, zerwanych na słońcu. I mimo że jego oczy były zamknięte, byłam pewna, że pod powiekami kryje się czysty, bursztynowy kolor tęczówek, w których zatracałam się każdego dnia od wielu miesięcy.

    Choć nie wiedziałam, jak brzmiało imię chłopca, mogłabym z czystym sumieniem nazwać go młodszym klonem Justina. Byli do siebie niewyobrażalnie podobni. Czułam się, jakbym nagle cofnęła się dwadzieścia lat i wpatrywała się w śpiącą postać swojego chłopaka, w najmłodszym okresie. Jednocześnie rozpoznałam w chłopcu dziecko z fotografii, którą odnalazłam w przednim schowku, w samochodzie Justina. Miałam wątpliwości. Czy jedynie siostrzeniec może być tak uderzająco podobny do wujka?

    Kątem oka dostrzegłam kartę pacjenta, wiszącą przy łóżku. Cholernie bałam się ująć ją w dłoń i przyłożyć do oczu, aby odczytać kolejno małe literki na papierze. Miałam świadomość, że kilka odczytanych słów może zmienić moje ułożone życie. Nie mówię, że na gorsze, jednak z początku zmiany zawsze są utrapieniem i potrzeba czasu, aby przyzwyczaić się do nich.

    Ostrożnie wyjęłam kartkę z foliowej koszulki, aby nie zagiąć żadnego z jej rogów. Na pierwszy rzut oka dostrzegłam niewiele tekstu. Głównie informował o dwuletniej już śpiączce chłopca, bez żadnych oznak, że mógłby się z niej wybudzić. Podświadomie szukałam jednak imienia i nazwiska, które rozwiałoby moje wszelkie wątpliwości, lub jeszcze ich namnożyło.

    Chociaż spodziewałam się najgorszego, a może najlepszego, kiedy w końcu odnalazłam nazwisko chłopca, wstrzymałam oddech na długie chwile. Odczytałam dwa wyraźne słowa - Drew Bieber. Powtórzyłam je w głowie wielokrotnie i za każdym kolejnym razem wprowadzały mnie w coraz większe zakłopotanie. Nie wierzyłam w przypadki, zwłaszcza tak silne i poważne. Nie wierzyłam już, że chłopiec jest siostrzeńcem Justina. W końcu przejrzałam na oczy i zaczęłam dostrzegać swoją naiwność, ujawnianą każdego dnia. Jak mogłam ufać Justinowi? Jak mogłam wierzyć w każde jego słowo?

    Teraz miałam już pewność, że wpatrywałam się w bladą twarz synka Justina. Podobieństwo pomiędzy nimi, identyczne nazwisko, nie mogło być zbiegiem okoliczności. Przestałam się łudzić, że Justin kiedykolwiek był ze mną szczery. Okłamywał mnie od początku. Dlaczego? Bał się mojej reakcji na wieść o dziecku? Bał się, że go zostawię, że taki ciężar przytłoczy mnie i zaćmi miłość do niego? Był cholernie głupi, jeśli rzeczywiście tak myślał. Kocham go mimo wszystko i równie mocno pokochałabym jego syna, gdyby tylko odważył się powiedzieć mi o nim.

    Kiedy minął pierwszy szok, zdałam sobie sprawę, że to dopiero pierwsza część zagadki, jaką Justin skrywał przede mną. Jego synek nie był normalnym, szczęśliwym, pełnym życia dzieckiem. Leżał na szpitalnym łóżku, z zamkniętymi oczkami i nie poruszył się od dwóch lat. Ludzie nie zapadają w śpiączkę sami z siebie. Obawiam się, że ktoś mu w tym pomógł. Ktoś przykłuł go do łóżka i pozbawił możliwości normalnego życia.

    Zaczęło mnie również zastanawiać, kim jest matka chłopca. Justin sam syna nie urodził. Musiał być związany z jakąś kobietą, utrzymywać z nią bliższe relacje. Nie czułam zazdrości, ale ciekawość była nieposkromiona. Marzyłam tylko o tym, aby Justin usiadł przy mnie i wytłumaczył wszystko, abym mogła spać spokojnie, nie zastanawiając się nad odpowiedziami.

    Dalsze wpatrywanie się w zamknięte oczy Drewa wydało mi się okropnie przytłaczające. Pogładziłam go jedynie po dłoni, ułożonej na kołdrze, i na moment zacisnęłam powieki. Poczułam z nim dziwnego rodzaju więź, która kazała mi siedzieć na krześle przy jego łóżku i z niecierpliwością czekać, aż wybudzi się ze śpiączki.

    Wstałam z krzesła, kiedy ciężar świadomości zaczął mnie przytłaczać. Im dłużej siedziałam przy Drew, tym więcej myślałam, a im więcej myślałam, tym więcej pytań tworzyłam. Pytań, na które nie byłam w stanie zdobyć odpowiedzi. Po cichu wyszłam ze szpitalnej sali i znów znalazłam się na pustym, cichym korytarzu. Oparłam się plecami o ścianę i zsunęłam po niej na podłogę. Byłam zupełnie skołowana. Nagle zapomniałam nawet, że wczoraj zostałam mamą, że urodziłam śliczną dziewczynkę. Widziałam jedynie bladą twarz Drewa i jasną grzywkę, opadającą na jego czoło.

    Musiałam dojść do siebie, zanim wyjdę z oddziału i stanę twarzą w twarz z Justinem. Nie byłam na niego zła. Było mi zwyczajnie przykro, że ukrywał przede mną tak istotne fakty. Nie należałam jednak do tych zazdrosnych dziewczyn, które na moim miejscu zrobiłyby Justinowi awanturę. Ja nie zamierzałam z nim nawet rozmawiać, licząc na to, że pewnego dnia odzyska odwagę i zaprosi mnie do otchłani swojej tajemniczej przeszłości.

    Wyszłam z oddziału po paru kolejnych chwilach namysłu. Szłam przed siebie, ze wzrokiem wbitym w kafelki. Nie docierały do mnie żadne odgłosy, żadne rozmowy, żadne śmiechy. Wybudziłam się z transu dopiero wtedy, kiedy poczułam silne ramiona, delikatnie obejmujące moją talię, i silne, męskie perfumy, przyjemnie drażniące nozdrza.

    -Gdzie ty spacerujesz, aniołku? Jeśli dobrze pamiętam, miałaś leżeć i odpoczywać. Nagle zapragnęłaś zwiedzić szpital? - przywitał mnie długim całusem, złożonym na czole, oraz delikatnym gładzeniem dołu pleców.
    -A co, masz coś do ukrycia? - nie chciałam tego powiedzieć. W ogóle nie chciałam wracać do swojego odkrycia. Mimowolnie otworzyłam usta i mimowolnie zadałam pytanie.
    -Ależ skąd, koteczku. Niczego przed tobą nie ukrywam. Może z wyjątkiem tego, że kocham cię mocniej każdego dnia.

    Nie potrafiłam się nawet szeroko uśmiechnąć, słysząc kłamstwa, wydobywające się z jego ust. Darzyłam go zaufaniem niemal od roku, a on nadal nie potrafił otworzyć sie przede mną. Czasem czułam się, jakbym żyła pod jednym dachem z kryminalistą. Co innego mógł ukrywać, nie mogąc wyjawić mi prawdy? Naprawdę zaczęłam myśleć, że Justin zrobił coś okropnego i bał się, że nie będę potrafiła mu wybaczyć.

    -Chodźmy do naszego maluszka. Angel z pewnością stęskniła się za nami - mimo wszystko, kiedy wspomniał o naszej córeczce, znów ujrzałam jej małe, szczęśliwe oczka. Nie potrafiłam i nie chciałam dłużej gniewać się na Justina, chociaż momentami zachowywał się zupełnie nieodpowiedzialnie.

    Wróciłam na swój oddział, tym razem w towarzystwie Justina, trzymającego moją dłoń w swojej. Im bardziej czułam go przy sobie, tym bardziej pragnęłam znów przytulić do piersi maleńkie ciałko Angel, mając świadomość, że jest na tym świecie tylko dzięki naszej miłości. Czułam się wspaniale, kiedy mogłam podziwiać życie, które sama stworzyłam. Nowe życie, które po części dzięki mnie może się uśmiechać, rozwijać, poznawać świat i uczyć, czym jest miłość.

    -Gdyby tylko Angel potrafiła mówić, z pewnością od samego świtu dopytywałaby się o rodziców - młoda pielęgniarka powitała nas szerokim uśmiechem, kiedy tylko zbliżyliśmy się do pokoju Angel. Dziś byłam podekscytowana jeszcze bardziej, niż wczoraj, bez największego zmęczenia i bólu po porodzie.
    -Moja kochana córeczka tatusia - Justin potarł o siebie dłonie, kiedy podchodził do wysokiego łóżeczka dziewczynki. Wczoraj nie zwróciłam uwagi, jak precyzyjnie chwytał jej małe ciałko, jak idealnie układał dłoń pod główką. Potrafił trzymać ją tak, aby była bezpieczna. Taką umiejętność zdobywa się podczas praktyk, a nie z forum internetowego. Niejednokrotnie trzymał na rękach małe dziecko, dlatego teraz wiedział, w jaki sposob troszczyć się o naszą córeczkę. A ja nie potrafiłam się z tego tak zwyczajnie cieszyć.

    Była prześliczna i dużo słodsza, niż wyobrażałam ją sobie jeszcze parę tygodni temu, ukrytą w moim brzuchu. Jej oczy przypominały perełki, mieniące się szczęściem i czystą, dziecięcą radością. W tym momencie największym szczęściem byliśmy dla niej my, nasze dłonie, trzymające ją delikatnie, nasze ramiona, kołyszące z prawej na lewą stronę. Sama nasza obecność dawała jej znak, że jest kochana już od pierwszych dni i nigdy tej miłości w stosunku do niej nie zabraknie.

    ***Justin's P.O.V***

    Od narodzin naszej córeczki minął już ponad miesiąc, a ja nadal nie mogłem uwierzyć, że zostałem ojcem i że mam możliwość podzielić moją miłość pomiędzy dwie, najwspanialsze osoby. W końcu mogłem nazwać się człowiekiem szczęśliwym. Miałem nadzieję, że niczego mi już nie zabraknie, ponieważ to, co najważniejsze, miałem przy sobie - dwie, najpiękniejsze kobiety, o których mogłem tylko zamarzyć.

    -Czuję się, jak w bajce, wiesz? - kiedy mała główka Lily spoczęła na mojej klatce piersiowej, wplątałem palce jednej dłoni w jej długie włosy.
    -To moje zadanie. Chcę, abyś czuła się, jak księżniczka w naszej własnej bajce - zachichotałem, mocno tuląc ją do swojego ciała. I chociaż wiedziała, że wciąż jestem przy niej, w dziwny sposób próbowałem pokazywać jej to każdego dnia coraz bardziej.
    -Dziękuję, za to kocham cię najbardziej. Zawsze wiesz, czego potrzebuję.

    Kiedy poczułem na skórze mokre, delikatne pocałunki, moje powieki opadły same. Nie w zmęczeniu, a w niezaprzeczalnie ogromnej przyjemności, jaką sprawiał mi jej gorący dotyk. Nasze życie intymne nie rozkwitało w ciągu ostatnich tygodni i oboje doskonale to rozumieliśmy. Od czasu porodu nawet nie starałem się nakłaniać do czegokolwiek Lily. Najpierw musiałem zadbać, aby doszła do siebie, wypoczęła, odprężyła się i pomyślała wyłącznie o sobie. Nie chciałem, aby stawiała moje potrzeby ponad swoje. To jej zdrowie i komfort były dla mnie najważniejsze.

    -Co ty kombinujesz, skarbie? - wymruczałem, kiedy jej pocałunki, choć nadal wolne i spokojne, zaczęły zwiedzać coraz większą powierzchnię mojego torsu, który pragnął jej pieszczot równie bardzo, co całe, spragnione ciało.
    -Justin, czy ja nadal ci się podobam? Czy ja nadal cię pociągam? - spytała bardzo nieśmiałym i cichym głosem. Nie patrzyła mi w oczy. Wolała schować twarz w zagłębieniu mojej szyi. Poczułem, że Lily krępowała się mnie.
    -Kochanie, o czym ty mówisz? Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najpiękniejsza i niesamowicie mnie pociągasz. Skąd to pytanie? - sam nie wiedziałem, czy po ciąży tego typu myśli u kobiet są normalne, czy może ja zrobiłem, bądź powiedziałem coś niestosownego, czym uraziłem Lily. Tak czy owak, Lily po ciąży wygląda tak samo niesamowicie, jak przed. Nie przytyła, jej ciało niemal wcale nie uległo zmianie. Gdybym nie oglądał jej zaokrąglonego brzuszka i nie trzymał naszej córeczki na rękach, nigdy nie powiedziałbym, że była w ciąży. Wyglądała doskonale.
    -Sama nie wiem. Chciałam się po prostu upewnić, że nadal jestem dla ciebie atrakcyjna i - jeśli przed momentem była nieśmiała, nie potrafiłem powiedzieć, jak czuła się teraz. - I że się mnie nie brzydzisz.

    Poczułem się tak, jakby Lily wbiła niewidzialne ostrze w moje serce. Swoimi słowami mnie zraniła, okropnie zraniła. Prawdę powiedziawszy, chciałem na nią nakrzyczeć. Byłem prawdziwie wściekły na tę drobną szatynkę. Jak mogła chociażby tak pomyśleć? Jak mogła pomyśleć, że się nią brzydzę? Kocham ją całym sercem i pokazuję jej to w każdej minucie, dlatego jej słowa tak cholernie mnie zabolały.

    -Boże, dziewczyno, jak możesz być tak cholernie głupiutka? - dość gwałtownie docisnąłem jej ciało do materaca na łóżku i zacisnąłem w dłoniach nadgarstki. W oczach Lily ujrzałem nutkę strachu. Moja złość odwróciła się tym razem w moją stronę.
    -Jesteś zły? - wyszeptała. Celowo nie mówiła głośniej. Jej głos zacząłby drżeć.
    -Przestań, Lily. Przestań. Kocham cię kurewsko mocno, a twoje słowa mnie po prostu ranią. Jak mógłbym się ciebie brzydzić? Jak mógłbym, Lily?
    -Przepraszam, ja po prostu - zaczerpnęła głęboko powietrza. - Myślałam, że ciąża, że poród zmienił wszystko. Bałam się, że nie będziesz chciał mnie więcej dotknąć.

    Tak, jak przed chwilą byłem na nią zły, tak teraz było mi jej zwyczajnie szkoda. Czułem, że zawiodłem, jako kochający mężczyzna, że nie wspierałem jej wystarczająco dobrze. Była smutna, chociaż obiecałem samemu sobie, że nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji.

    Poluzowałem uścisk na nadgarstkach Lily, za to kolejny raz docisnąłem do materaca jej ciało, delikatnie kładąc się na niej. Moja kruszynka, domyślając się, do czego zmierzam, uśmiechnęła się do mnie łagodnie i powoli zatrzepotała rzęsami. Była zmęczona, a dodatkowo zwróciłem uwagę na jej widoczne żebra. Wbrew temu, co mówią lekarze, Lily po ciąży schudła. Zdałem sobie sprawę, że od kilku tygodni bardzo mało jadła. Robiła to wszystko dla mnie, bojąc się, że przestałem się nią interesować. Dzisiaj chciałem jej pokazać, że pociąga mnie z każdym dniem coraz bardziej, a jej ciało jest dla mnie idealne i nie musi zmieniać go dietami.

    -Czy coś cię boli, kotuś? - spytałem z troską, jednak zanim otrzymałem odpowiedź, moja dłoń zaczęła rozpinać poszczególne guziki białej koszuli, zarzuconej na ramiona Lily.
    -Nie - odpowiedziała krótko. Jej powieki opadły, a głowa odchyliła się lekko w tył, kiedy rozsunąłem materiał koszuli i ująłem w dłoń jedną z jej piersi. Zacząłem ją delikatnie ugniatać i bawić się, jak najwspanialszą zabawką. Nie zapomniałem jednak o przyjemności Lily. Kiedy mój wzrok chociaż odrobinę nacieszył się widokiem jej pełnego biustu i nabrzmiałych sutków, wziąłem jednego z nich w usta. Zacząłem pieścić go językiem w sposób, w jaki najbardziej odpowiadał Lily. Otaczałem go językiem i ssałem delikatnie, potem całowałem skórę obok i znów wracałem do ssania, odbierając w odpowiedzi ciche jęki zadowolenia.

    Najbardziej podniecił mnie fakt, że kiedy ja pieściłem prawą pierś Lily, ona zaczęła bawić się lewą. Przy mnie nauczyła się, czego chce, co sprawia jej największą przyjemność. Potrafiła poprosić o to, czego potrzebowała. Byłem dumny z samego siebie, że nauczyłem ją, jak odbierać przyjemność z każdej pieszczoty.

    Nie chciałem doprowadzić do szybkiego stosunku, który zakończyłby się po paru mocniejszych pchnięciach. Przez ten niemal rok zrozumiałem, że oboje z Lily wolimy kochać się przez długie chwile i okazywać sobie w ten sposób miłość. Dlatego każdy ruch wykonywałem powoli i delikatnie. Ściągałem z niej koszulę, nie spiesząc się i składając co centymetr pocałunek na jej odkrytych ramionach. Wdychałem jej słodki zapach i odbierałem silne bodźce z każdego jej dotyku, nawet przypadkowego muśnięcia skóry opuszkiem palca.

    -Będziesz się ze mną kochał? - spytała słodko, wijąc się pod moim dotykiem.
    -Nie, rozebrałem cię dlatego, że jestem masochistą i lubię znęcać się nad sobą, wpatrując się w twoje nagie ciałko, którego nie mogę dotknąć, głuptasie - moja klatka piersiowa zadrżała w cichym śmiechu, kiedy musnąłem wargami czubek jej noska. - A teraz zamknij oczka i rozluźnij się. Mam wrażenie, że zaczęłaś się mnie wstydzić - pogładziłem wierzchem dłoni jej gładki policzek. Widząc nikły rumieniec, rozlewający się po jej policzkach, zyskałem pewność, że przez okres, podczas którego nie doprowadzaliśmy do zbliżeń, Lily zaczęła się przede mną krępować.

    Odłożyłem beżową pościel na prawą stronę łóżka, jednak ona, zamiast spokojnie leżeć na materacu, zsunęła się na podłogę. Lily zachichotała, a ja jedynie przewróciłem oczami, powracając do ponownego oswajania Lily ze swoim dotykiem. Bądź co bądź, będzie to nasz drugi "pierwszy raz". Tak też się czułem. Znów odczucia Lily postawiłem na samej górze.

    -Możesz mi obiecać, że nie będziesz się mnie wstydzić? Naprawdę nie masz ku temu najmniejszych powodów. Kocham cię, jesteśmy razem niemal od roku. Nie chcę, żebyś się mnie bała - pod wpływem moich kojących słów, Lily zaczęła się uspokajać, a jej spięte mięśnie ulegały rozluźnieniu. Zacząłem więc składać pocałunki na jej smukłych nogach, zaczynając od kostki, przez łydki, kończąc na wewnętrznej stronie uda, blisko koronki majtek.
    -Postaram się, tylko nie przestawaj - kiedy Lily zagryzała dolną wargę, nieświadomie dawała mi znak, że jest jej dobrze i czeka na więcej.

    Delikatnie i powolutku pozbawiłem szatynkę bielizny. Sam również zdjąłem bokserki. Trzy skrawki materiału wylądowały na kołdrze, spoczywającej na podłodze. Chciałem, abyśmy mieli z Lily dużo wolnego miejsca, aby całe łóżko było naszym prywatnym królestwem do przeżywania niesamowitych doznań. Odrzuciłem na ziemię również jedną z dwóch poduszek, pozostawiając tylko jedną, pod głową Lily.

    -Justin, na razie nie planuję drugiego dziecka, więc bądź łaskaw ubrać swojego przyjaciela w gumkę - z typowym dla niej, pięknym uśmiechem, pomachała przed moją twarzą małym opakowaniem z prezerwatywą i spojrzała wymownie na mojego członka, umieszczonego pomiędzy jej udami. Naprawdę o tym zapomniałem. Zapomniałem, że Lily nie jest już "bezpieczna" i brak zabezpieczeń może spowodować kolejną ciążę, której oboje, jak na razie, chcieliśmy uniknąć.

    Zdążyłem jedynie rozerwać małą paczuszkę, kiedy nagle usłyszałem cichy płacz, wzrastający z każdą sekundą. Spojrzałem na Lily i nie wiedziałem, czy powinienem płakać, czy wybuchnąć śmiechem. W końcu jednak uczyniłem to drugie, kiedy widziałem, jak Lily powstrzymywała w sobie parsknięcie.

    -Nawet nie pozwoli nam się zabawić - udałem urażonego, opadając na materac, obok ciała Lily. Dziewczyna westchnęła głośno i chciała sięgnąć po pierwszy lepszy skrawek ubrania, jednak w porę zatrzymałem ją, obejmując dłonie Lily swoimi. - Śpij, kochanie. Ja posiedzę z Angel. Zasłużyłaś na wypoczynek.

    Kiedy ponownie wsunąłem na siebie bokserki, silną wolą starając się uspokoić swoje wariujące przyrodzenie, podniosłem z podłogi kołdrę i nakryłem nią nagie, piękne ciało Lily, która w międzyczasie przytuliła głowę do poduszki, jak mała dziewczynka, tuląca swojego misia. Złożyłem jeszcze pocałunek na jej rozgrzanym policzku, po czym wyszedłem z sypialni, zamykając za sobą drzwi.

    -Dlaczego mój słodki ptyś płacze? - wydąłem dolną wargę, wsuwając dłonie pod ramionka Angel. Kiedy uniosłem ją, szczelnie wtuliłem w swoją nagą klatkę piersiową, którą moje słoneczko niemal natychmiast obśliniło. Zaskakujący był jednak fakt, jak mój głos potrafił ją uspokoić i powoli zatrzymywać płacz. Może to i dziwne, ale czułem, że Angel kochała mnie całym serduszkiem, mimo że nie znała jeszcze znaczenia słowa miłość.

    -Chcesz, żeby tatuś zaśpiewał ci kołysankę? Ostrzegam, okropnie fałszuję - przyłożyłem usta do jej czółka, czując na skórze spokojny, równomierny oddech. - Ach śpij, kochanie. Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz, dostaniesz. A gdy rankiem przyjdzie świt księżycowi będzie wstyd, że on zasnął, a nie ty - zanuciłem cicho pod nosem, kołysząc w ramionach Angel. Nie sądziłem nawet, że pamiętam jeszcze słowa kołysanki, którą wiele lat temu śpiewałem siostrze.

    Nagle usłyszałem cichy dźwięk przychodzącej wiadomości. Ujrzałem również łunę jasnego światła, bijącego z wyświetlacza. Byłem zupełnie zdezorientowany. Nie zdarzało mi się otrzymywać sms'ów w środku nocy, dlatego ze sporym zaciekawieniem podszedłem do komórki.

    Nagle mój oddech został wstrzymany. Wiadomość została dostarczona z numeru Davida, brata Lily. Chociaż teoretycznie mogła dotyczyć wielu spraw, ja automatycznie pomyślałem o jednej, która znacznie nas połączyła. I nie myliłem się.

    "Znalazłem ją. Las Vegas. Park centralny. Czekam."

~*~

    Dziękuję za ponad 150 tysięcy wyświetleń! <3

    ask.fm/Paulaaa962

19 komentarzy:

  1. Jak zawsze rozdział ci sie udał!:) mi sie wydaje że chodzi o jakąś dziewczyne, he

    OdpowiedzUsuń
  2. O BOŻEEEEEEEEEEEEEEEEE
    NIEEEEEEEEEEEEE
    JEZU, JUSTIN DLACZEGO TY TU JESTEŚ TAKI KOCHANY, SŁODKI I TAKI. AEGTEROTGEOTOEOT *-*
    Paula, oddaj mi go, proszę. Ja chce takiego Biebera na własność, no! Jak można tak świetnie się opiekować dzidziolem ( XD) i awh.. Jeszcze zaśpiewał jej kołysankę. No po prostu nie wytrzymam. To takie urocze! :3 Uwielbiam moment Lily & Justin, ale teraz jeszcze bardziej kocham Justin & Angel. :3 Nie wytrzymam hahahha :D
    Więc to był syn Justina! : o WOW. Ciekawe, kiedy jej o tym powie i czy w ogóle zamierza.. A ten sms od Davida? Czyżby odnalazł matkę Drew'a? Jezu, nie mam pojęcia. Boję się. Naprawdę się boję, że to może zmienić wszystko. Całe, jak to powiedziała Lily, ułożone życie. Błagam, niech to nie będzie to, o czym ja myślę..
    Mówiłam Ci już, jak bardzo kocham Twoje opowiadania? Nie? WIĘC KOCHAM JE BAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARDZO I CIEBIE RÓWNIEŻ <3
    Czekam na kolejny:
    ~ Drew.
    http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz jestem tak cholernie ciekawa no ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem może Selena jest matką tego chłopca i czemu on nic nie powiedział Lily halo ona wie że ją okłamałeś a może on chce wrucić do Seleny istnieje też możliwość że ma brata lub siostrę i to ich a poza tym rozdział świetny no i kogo znalazł i czemu on coś kombinuje z bratem Lily mi tu mózg rozsadza tymi pytaniami XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku wspaniały rozdział! <3 nie mogę się już doczekać następnego! :) wydaje mi się, że będzie chodziło o jakąś dziewczynę :)

    http://i-hate-my-life-jbff.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Kogo znalazl? Justin powiedz jej prawde, kiedy się tego dowiemy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty czekam na nn. Mi się wydaje ze znalazł swoja siostre jazzmyn

    OdpowiedzUsuń
  8. Okej...
    Mam mętlik...
    Jakieś przypuszczenia są, ale jednak nadal brakuje mi jakieś podpory, żeby je na niej oprzeć
    Musisz jsk najpredzej dodać noey rozdział, bo po prostu oszaleje!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak bardzo się rozczuliłam czytając scenę Justina z malutką Angel, on jest taki słodki <3 lubisz robić takie zakończenia rozdziałów co? :D
    Nie mogę aię doczekać następnego


    school-loser-and-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku o co znowu chodzi?:( ja nie wiem już nic:( czekam aż się wszystko wyjaśni! Rozdział jest mega! do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  11. KOGO ZNALAZL.??? JAK JA KOCHAM TE ZAGADKI NA KONCU ROZDZIALU (WYCZUJ TEN SARKAZM) ♥♥♥ - cynuss

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlaczego znow urwalas w takim momencie? :c
    Kogo on znalazl, o co chodzilo? Czy to vedzie matka Drewa?
    No i jak Justin mogl nie piwiedziec Lily, o tym, ze ma dziecko?
    I co sie stalo, ze Drew od 2 lat jest w spiaczce?
    Tyle pytan, a ty jak zawsze konczysz w takim nic niewyjasniajacym momencie :c
    Rozdzial swietny, czekam na kolejny i rozwiazanie tych wszystkich zagadek ;*
    Weny <3
    believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeny -,- a juz bylo tak dobrze to znowu cos staje na przeskodzie :c

    OdpowiedzUsuń
  14. Co kurwa? Jak mogłaś w tym momencie zakończyć rozdział. Nienawidzę Cię, nie no jestem kiepska w kłamaniu, kocham Cię. Rozdział niesamowity, czekam na next i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ah jak ja uwielbiam to opowiadanie <3 Ono jest takie cudowne i tak przyjemnie się je czyta, że aż się kończyć nie chce :p

    OdpowiedzUsuń
  16. Kogo David znalazł? O co tu wreszcie chodzi? :/ Kiedy to wszystko się rozwiąże no :(
    A tak w ogóle to kocham to ff :* hahgah xd
    Buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak jak zawsze zgaduje co będzie w kolejnym rozdziale i jestem całkiem blisko tego co napiszesz to teraz nie mam pomysłu (: świetny rozdział nie mogę się doczekać następnego więc życzę dużo, dużo weny (:

    OdpowiedzUsuń