poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 39 - Sweet tears...

    Notka pod rozdziałem! (:

    ***Lily's P.O.V***

    Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, lecz nie wypuścił z ust żadnych słów. Wyraźnie czekał, aż to ja zabiorę głos, aż wyjawię mu wszystko, czego byłam tak bliska. Dopiero teraz zrozumiałam, jak lekkomyślnie postąpiłam, ukrywając przed Justinem prawdę. Miał pełne prawo wiedzieć, że za parę miesięcy zostanie ojcem naszego dziecka, które połączy nas jeszcze silniejszym węzłem miłości.

    -Lily, powinienem się bać? Zabrzmiało to naprawdę poważnie. Już sam nie wiem, co mam myśleć. - dłońmi sunął po moich bokach, a ja nie powstrzymywałam już jego dłoni. Przestałam widzieć w tym jakikolwiek sens.
    -Nie, Justin. Nie ma czego się bać. Po prostu będziesz musiał przygotować się na dużo większą odpowiedzialność. - teraz, kiedy byłam już tak blisko uczynienia Justina jeszcze szczęśliwszym, nie potrafiłam zmyć z twarzy uśmiechu, rozciągającego się na całą jej szerokość. Uśmiechem zarażałam również Justina. Nie wiedział jeszcze o niczym, a mimo to małe iskierki szczęścia widniały w jego oczach.

    Czekał. Tak bardzo czekał na to, aby w końcu zrozumieć mnie, moje zachowanie, moje odmienione życie. A ja nie chciałam już dłużej odwlekać tej chwili. Wystarczająco z tym zwlekałam. Wystarczająco namieszałam Justinowi w głowie i wprowadziłam go w zmieszanie.

    -Więc chodź. Najlepiej będzie, jeśli wszystko zobaczysz. - delikatnie zsunęłam się z ud Justina, uważając przy tym, aby przypadkowo nie otrzeć pupą o jego krocze, które w ostatnim czasie stało się bardzo wrażliwe na mój dotyk.
    -Gdzie mam iść, Lily? Co ty chcesz mi pokazać? Jestem jeszcze bardziej zdezorientowany, niż byłem przez ostatnie tygodnie.
    -Po prostu chodź i przestań mówić. Zaraz wszystko zrozumiesz, miś. - zanim postawiłam stopy na podłodze i wstałam z wielkiego, małżeńskiego łoża, przykrytego satynową pościelą, nachyliłam się nad Justinem i delikatnie przyłożyłam wargi do rozgrzanego policzka mężczyzny. - Kocham cię.

    Justin nie czekał, aż zmienię zdanie i znów się wycofam. Poderwał się z łóżka, jakby bynajmniej go parzyło, lub dawało wrażenie innego, mało przyjemnego odczucia. Złapałam jego rękę i na początku delikatnie pogładziłam opuszkami palców, a dopiero po chwili pociągnęłam mężczyznę w stronę łazienki, do której drzwi pozostawały otwarte.

    -Usiądź, Justin. - delikatnie pchnęłam go na skraj wanny, aby przysiadł na niej, podczas kiedy ja, jedną informacją, będę zmieniać jego życie.
    Posłuchał mnie, nie stawiał się, nie protestował. Byłby w stanie wykonać każde, nawet absurdalne polecenie, które wydałabym mu w tym momencie.
    -Lily, proszę, nie przedłużaj tego. Naprawdę się martwię. - wziął moje małe rączki w swoje i przyłożył do ciepłych warg, którymi pozostawił na nich kilka zmartwionych pocałunków, wpatrując się jednocześnie w moje pełne przejęcia oczy.

    -Wiem, że przez ostatnie tygodnie zachowywałam się inaczej i jestem ci za to winna ogromne przeprosiny. Nie spełniałam się w roli dziewczyny. Byłam dla ciebie jedynie ciężarem, który musiałeś dźwigać i o który zamartwiałeś się każdego dnia. Ale z tego miejsca obiecuję ci, że to koniec. Nie pozwolę ci się dłużej smucić czy zamartwiać. Musisz jednak wiedzieć, że przez następne miesiące będę potrzebowała cię jeszcze bardziej, niż dotychczas. Oboje będziemy cię potrzebowali. - powoli podwinęłam koszulkę, aby odsłoniła mój lekko zaokrąglony brzuszek. Za każdym razem, kiedy tylko na niego spoglądałam, chciałam płakać ze szczęścia, z przepełniającą mnie świadomością, że mogę dać życie maleńkiej istotce, którą będę kochać i wychowywać. Która będzie rozwijać się na moich oczach i każdym uśmiechem przyświecać moje życie.

    Justin przełknął głośno ślinę. Znacznie pobladł i przestał łapać oddech w regularnych odstępach czasowych. Jedyne, co był w stanie uczynić, to uniesienie ręki i delikatne przyłożenie dłoni do mojego brzucha. Zrobił to tak ostrożnie, że ledwo poczułam jego dotyk. Tak ostrożnie, aby nie skrzywdzić naszego aniołka.

    -Lily, czy ty... - wyszeptał powoli, przejeżdżając językiem po wardze, lekko wyschniętej i opuchniętej. Co ważniejsze jednak, w jego oczach zalśniły maleńkie, słone kropelki, świadczące o jego niesamowitej wrażliwości.
    -Tak, Justin. Jestem w ciąży. To już początek czwartego miesiąca. Za niespełna pół roku zostaniesz tatusiem.

    Tyle wystarczyło, aby Justin zsunął się z krańca wanny i upadł przede mną na kolana. Jego wzrok nie opuszczał mojego brzucha, z którym został jakby powiązany. Jedynie gładził delikatnie zaokrągloną skórę na moim ciele obiema dłońmi. Oczywiście, nasz aniołek był jeszcze naprawdę niewielki, a brzuszek odznaczał się na koszulce nieznacznie, jednak Justin, który znał moje ciało lepiej, niż swoje, potrafił dostrzedz każdą zmianę i rozróżnić ciążę od paru dodatkowych kilogramów w niewłaściwych miejscach, których, dzięki Bogu, na razie mi nie przybyło.

    Wtedy poczułam delikatne, wilgotne wargi na skórze swojego brzucha. Gdy spojrzałam w dół, ujrzałam najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek stanął przed moimi oczami. Justin, z opuszczonymi powiekami, delikatnie całował mój brzuszek. Składał na nim gorące muśnięcia, jednocześnie wciąż trzymając na nim dłonie. Każdy jego pocałunek był nową, słodką łzą, tworzącą się pod moją powieką, natomiast każda jego łza była dowodem miłości, które ofiarował mi w niecodzienny sposób.

    -Lily, nie wiem, co mam powiedzieć. Po prostu nie wiem. Nie miałem pojęcia. Nawet przez moment nie przeszło mi przez myśl, że możesz być w ciąży. Podejrzewałem, że mnie zdradziłaś, lub że ktoś cię skrzywdził. Nie miałem pojęcia. Aniołku, przepraszam za to, jak cię traktowałem. Gdybym tylko wiedział, nigdy nie podniósłbym na ciebie głosu. - po każdym zdaniu zostawiał kolejne pocałunki. Poczułam również na skórze jego łzy. Po raz pierwszy zdały mi się zjawiskiem pięknym, a nie przygnębiającym. Po raz pierwszy widziałam, aby Justin płakał ze szczęścia. I, prawdę powiedziawszy, ten widok zaparł mi dech w piersi.

    -Nie jesteś zły, że mówię ci o tym dopiero teraz? Bałam się twojej reakcji, Justin. Wiedziałam, że będziesz szczęśliwy, a mimo to pozostawały we mnie pewne obawy. - kiedy wplątałam palce w jego gęste, brązowe włosy, a opuszkami palców sunęłam po skórze głowy, razem z przymknięciem powiek, poczułam na policzku gorącą łzę. Nigdy nie widziałam, aby ktoś cieszył się tak, jak Justin. Siedział na niewielkim dywaniku na podłodze i płakał, co chwila przecierając ramieniem twarz, choć łez wciąż przybywało, a on na nowo musiał starać się otrzeć je z policzków.

    Justin wciąż nie przestawał. Schował nawet twarz w kolanach, a jego ciało drżało. Zaczęłam się o niego autentycznie bać. Rozumiem szczęście, rozumiem radość i rozumiem łzy z tym związane, ale stan Justina zdawał się dużo poważniejszy. Wpadł w trans, z którego nie potrafiły wydostać go żadne słowa, szeptane mu do ucha, ani moje dłonie, delikatnie błądzące po jego nagich, umięśnionych plecach. Był odporny na gesty. Zamknął się w swoim własnym świecie, do którego nie był w stanie wpuścić nawet mnie. Jedyne, co mogłam zrobić, to być przy nim.

    Powoli uklęknęłam więc na podłodze. Niepewnym ruchem objęłam jego szyję ramionami, a kiedy chciałam go przytulić i pokazać, że nigdy nie zostanie sam, on zaskoczył mnie, wykonując ten gest jako pierwszy. Silnie objął mnie w pasie, a twarz schował w zagłębieniu szyi. Zaczął ledwie wyczuwalnie sunąć czubkiem nosa po mojej skórze, zostawiając w niektórych miejscach pojedyncze pocałunki, natomiast po całym ciele rozprowadził przyjemne dreszcze i mrowienie. Dopiero teraz tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że przez ostatni miesiąc byłam dla niego obca i dopiero teraz naprawdę za nim zatęskniłam.

    -Misia, jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że mógłbym być na ciebie zły? Po prostu martwiłem się o ciebie cholernie, stąd te wszystkie sprzeczki i nieporozumienia. Kochanie, sprawiłaś, że czuję się teraz, jakbym wygrał nowe życie. Nie potrafisz sobie nawet wyobrazić, ile to dla mnie znaczy. Dom, rodzina, tego potrzebuję i potrzebowałem od dawna. Kocham cię całym sercem i równie mocno pokochałem tego aniołka. - wtedy ponownie przyłożył dłoń do mojego brzucha i spojrzał na niego z czułością, jakby rzeczywiście widział nasze dziecko. Oczy mu się zaszkliły, więc pociągnął nosem, aby nie rozkleić się przede mną kolejny raz.

    Przez długi czas pozostawałam zamknięta w jego uścisku, który rozpościerał nade mną falę opieki i troski. Niemal po pierwszym zdaniu wiedziałam, że Justin zwariuje na punkcie dbania o mnie i ciążę, ale właśnie za to darzyłam go tak niezaprzeczalnie ogromnym uczuciem. Nazwanie Justina egoistą byłoby najmniej trafnym określeniem jego osobowości.

    Ostrożnie wyswobodziłam się z uścisku i stanęłam na prostych nogach, wyciągając w kierunku Justina parę dłoni, które delikatnie objął swoimi. Chciałam odwrócić się i, wciąż czując go przy sobie, wyjść z łazienki, do zaciemnionej, cichej i przytulnej sypialni, którą oświetlała jedynie lampka na szafce nocnej. Wtedy jednak Justin przeniósł dłonie na moje policzki, które wpierw pogładził kciukami, a następnie nachylił się i z pasją wpił w moje usta, tak bardzo pragnące jego pocałunków i rozedrganych warg.

    Nie potrafię przypomnieć sobie chwili, w której ostatnim razem całowałam Justina tak zachłannie, a jednocześnie z taką lekkością i delikatnością. Ten jeden pocałunek rekompensował cały miesiąc bez głębszych pieszczot, dlatego wydobył ze mnie tyle silnych emocji. Skoro mi było bez tego tak ciężko, wolałam nawet nie myśleć, przez co przechodził Justin, gdy każdego dnia odtrącałam go, odpychałam i nie pozwalałam się zbliżyć. Musiałam potwornie go zranić.

    Bez większego wysiłku podniósł mnie na wysokość bioder, podtrzymując moje uda rękoma. Chociaż i bez tego byłabym w stanie utrzymać się tak blisko niego. Byliśmy spragnieni siebie do tego stopnia, że miłość, a jednocześnie pożądanie, wytworzyły między nami bardzo silne przyciąganie. Nie rozdzieliłby nas żaden pożar, żadna powódź, żaden koniec świata. W końcu mogliśmy być prawdziwi, bez masek, bez sztucznych uśmiechów.

    -Lily, na pewno możemy? - wydyszał w moje rozchylone wargi, kiedy delikatnie położył mnie na środku wielkiego łóżka. I choć na tę jedną chwilę lekko oddalił się ode mnie, moja dłoń wciąż przylegała do jego karku, aby przypadkiem nie uciekł dalej. Nie mogłam mu na to pozwolić. Nie, po całym miesiącu bez fizycznego wyrażania uczuć.
    -Musimy. - zachichotałam w jego pełne, malinowe wargi, których kąciki uniosły się w uśmiechu, pod wpływem moich słów.
    -I w końcu moje słoneczko ma ochotę? - chociaż nadal pytał upewniał się, jedna z jego dłoni już gładziła linię moich żeber, usilnie kierując się na piersi, które stęskniły się za jego pieszczotami równie bardzo, jak całe moje drżące ciało.
    -Miało przez calutki miesiąc, tylko zwyczajnie się bało.

    ***Justin's P.O.V***

    Obudziły mnie delikatne, leniwe pocałunki, składane wzdłuż linii mojej szczęki, a następnie schodzące na klatkę piersiową. Nie chciałem otwierać oczu, było mi tak dobrze. Wiedziałem jednak, że kiedy tylko uniosę powieki, ujrzę przed sobą najpiękniejszą dziewczynę, w dodatku noszącą pod sercem naszego aniołka.

    Radość, która przepełniała dogłębnie moje ciało, moją duszę, mój umysł, była wręcz nie do opisania. Nie potrafiłem wprost powiedzieć, jak się czułem i czuję nadal. Niektórych, tak silnych uczuć, nie da się wyrazić słowami. W zasadzie, nie da się ich wyrazić w żaden sposób. Tylko ja wiem, co czułem na samą myśl o naszym nienarodzonym jeszcze dziecku. Byłem po prostu szczęśliwy. W końcu szczęśliwy.

    Tymczasem Lily, wiedząc już, że nie śpię, a jedynie udaję, aby nadal czuć jej gorące usta na skórze, niesamowicie wczuła się w obsypywanie mojej klatki piersiowej pocałunkami. Oprócz przyjemnych dreszczy poczułem również lekkie podniecenie, kiedy otoczyła językiem jeden z moich sutków. Miała talent do podniecania mnie niewinnymi gestami, na które nie zareagowałbym, gdyby płynęły z serca innej dziewczyny.

    -Jak się czują moje maleństwa? - od dzisiaj nie mogłem mieć na względzie jedynie dobra Lily. Musiałem już teraz zatroszczyć się o dwie, najważniejsze dla mnie osoby, mimo że tej drugiej nie mogłem jeszcze wziąć na ręce, spojrzeć w oczy i wyrazić uczuć.

    -Lepiej, niż kiedykolwiek, Justin. Nie masz pojęcia, jak niesamowicie mi ulżyło. Teraz, kiedy wiem już, że jesteś szczęśliwy, a ja nie muszę niczego przed tobą ukrywać, czuję się tak, jakbym miała siłę przenosić góry, dosłownie.
    -Nawet nie myśl o podnoszeniu i dźwiganiu czegokolwiek. Jedynym, co pozwolę ci unieść, będzie chusteczka higieniczna.

    Lily zachichotała słodko i założyła kosmyk włosów za ucho, wciąż badając mnie spojrzeniem. Myślę, że starała się odczytać z wyrazu mojej twarzy, czy mówiłem prawdę, czy jedynie podpuściłem ją, aby po chwili mogła uderzyć mnie w ramię i przewrócić oczami. Ja jednak nie żartowałem. Mając świadomość, że mogę wpłynąć na przebieg ciąży, a także zdrowie naszego aniołka, byłbym w stanie przez kolejne pół roku nosić Lily na rękach.

    -Jesteś strasznie słodki - jej wargi pieściły słowa, które były dla moich uszu, niczym najpiękniejsza muzyka. Wciąż miała dziecięcy głosik i wciąż była dzieckiem, dlatego momentami zastanawiałem się, czy nie zrobiłem jej krzywdy, zakochując się w niej i również rozkochując ją w sobie. Przy mnie była zmuszona założyć rodzinę, natomiast jeśli zostawiłbym ją, pozwolił zupełnie samodzielnie podejmować wszystkie decyzje, mogłaby żyć, jak każda nastolatka. Nie miałem odwagi spytać jej, czy tego naprawdę chciała, czy życie, jakie rozpoczęła przy mnie, jest spełnieniem jej marzeń. Chyba nawet nie chciałem tego wiedzieć. Po prostu korzystałem, że była przy mnie i, choćby ze względu na dobro dziecka, nie mogła mnie zostawić.

    -W takim razie oboje jesteśmy słodcy, Lily. A dzidziuś odziedziczy to po nas podwójnie. Wyobrażasz go sobie? Będzie najpiękniejszym dzieckiem świata, zwłaszcza, jeśli urodzisz dziewczynkę. Jeśli odziedziczy urodę po tobie, już po pierwszym spojrzeniu zakocham się w niej na zabój.

    Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem widziałem Lily tak uśmiechniętą. Szczery gest rozpromienił jej twarz i nadał jej nowego blasku. Naprawdę ją podziwiałem. Była piętnastolatką, która niedawno straciła matkę i musiała, chcąc, czy nie chcąc, wkroczyć w dorosłe życie. W dodatku, zaszła w nieplanowaną ciążę, a mimo to potrafiła cieszyć się tym, co każdy dzień stawiał na jej drodze. Omijała przeszkody i brnęła do celu. Była osobą, której potrzebowałem. Była kimś, kto naprawdę był w stanie mi pomóc i pokazać, że pomimo przeciwności są z nami ludzie, którzy nie dopuszczą do naszego upadku.

    -Idę dzisiaj na USG i pomyślałam, że chciałbyś pójść ze mną, aby zobaczyć nasze maleństwo, posłuchać bicia jego serduszka - szepnęła, nieśmiało bawiąc się skrawkiem koszulki nocnej.
    -Wiesz, że to spełnienie moich marzeń, prawda? - z całego serca pragnąłem rozpłakać się po raz kolejny, ale uznałem, że nie mogę wszystkich uczuć zmieniać w łzy. W końcu, byłem facetem. Nie mogłem wciąż ryczeć w poduszkę. Straciłem w ten sposób zdecydowanie zbyt wiele życia.
    -W takim razie cieszę się, że mogę spełniać twoje marzenia, ponieważ ty od dawna spełniasz moje. Może chociaż w ten sposób będę mogła ci podziękować.

    ***

    Ukucnąłem przed dużą pufą, na której rozsiadła się Lily, stawiając swoją torebkę na podłodze w poczekalni, przed gabinetem ginekologicznym. Położyłem dłonie na jej kolanach i wbiłem wzrok w jej twarz, starając się uchwycić spojrzenie dziewczyny, która usilnie starała się spojrzeć w każdym, innym kierunku, byleby nie spojrzeć w moje oczy.

    -Kotuś, mogę cię prosić, abyś przez sekundkę przestała mi uciekać? - po wielu nieudanych próbach ująłem w końcu jej podbródek w dwa palce i przytrzymałem głowę, aby nie mogła rozglądać się po pomieszczeniu i badać wzrokiem wszystkiego, aby tylko uniknąć mojego spojrzenia. Gdy jednak zatrzymałem jej twarz, była zmuszona spojrzeć mi w oczy. Przestała mi uciekać. - Chciałbym ci po prostu podziękować za to, że jesteś tak dzielną i odważną, młodą kobietą. Naprawdę niewiele byłoby w stanie cieszyć się z nieplanowanej ciąży w tak młodym wieku i ponad połowa zdecydowałaby się na aborcję. Chcę ci powiedzieć, że jesteś dla mnie wzorem do naśladowania i naprawdę zasługujesz na ogromne wyrazu szacunku.

    Dopiero wtedy zauważyłem, co ukrywała Lily, odkąd tylko wysiadła z samochodu, przed gabinetem ginekologicznym. W dół jej policzka spływała ciepła łza, którą szybko zdążyłem otrzeć, nim dotarła do krańca twarzy, a jej miejsce zastąpiła nowa.

    -Dlaczego płaczesz, kochanie? Powiedziałem coś nie tak? - spytałem z troską. Nie chciałem w żaden sposób sprawiać jej przykrości, zwłaszcza w tak ważnym dla nas okresie.
    -Po prostu nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jeszcze parę miesięcy temu byłam zwykłą, szarą nastolatką, której każdy dzień wyglądał tak samo, jak poprzedni i różnił się jedynie datą. A teraz siedzę przed gabinetem ginekologa, ponieważ jestem w ciąży, w dodataku z mężczyzną którego kocham i który pokochał mnie. Czy to nie jest piękne?

    Tak dobrze rozumiałem, co chciała mi w ten sposób przekazać. Dla mnie również było to niesamowitym i niezaprzeczalnie pięknym zjawiskiem. Nasza miłość i wzajemne wsparcie, jakim darzyliśmy się nawzajem, potrafiło przenieść nas na same wyżyny naszego świata. I mi również sprawiało problem odnalezienie w sobie wiary, która pozwoliłaby mi docenić piękno naszych uczuć.

    -Mi również ciężko jest uwierzyć, że moje życie zdołało tak idealnie poskładać się w piękną całość. Ale wierzę, ponieważ każdego ranka budzę się przy tobie, każdego wieczoru mogę usypiać cię w swoich ramionach. Mogę cię dotknąć, przytulić, pocałować. Dlatego wiem, że to wszystko nie jest jedynie pięknym snem, który skończy się, kiedy tylko uniosę powieki. Jesteś przy mnie, a ja już zawsze będę przy tobie. Musisz w to uwierzyć. Musisz mi zaufać.
    -Ufam ci, Justin. Ufam, jak nikomu innemu.

    Kiedy znów zamknąłem ją w uścisku, czułem, że mógłbym tulić ją do swojego torsu przez resztę życia. Jednak wtedy usłyszałem za plecami skrzypnięcie drzwi i kroki, odbijające się echem po pustym korytarzu.

    -Dzień dobry, Lily. Cieszę się, że dzisiaj mam okazję poznać również ojca dziecka, jak podejrzewam. - obejrzałem się przez ramię, w stronę głosu, dochodzącego z oddali, jednak z każdym krokiem zbliżającego się w naszą stronę. Przede mną wyrosła młoda kobieta, ubrana w spódnicę do połowy uda i granatową bluzkę z eleganckim dekoltem, przykrytą białym, lekarskim fartuchem. Wciąż kucałem przed siedzącą Lily, dlatego musiałem zadrzeć głowę w górę, aby ujrzeć długie, proste włosy, mieniące się kolorem złota. Schodząc niżej, pełne piersi, opięte pod dopasowaną bluzką, a także wcięcie w talii i lekko szersze biodra, uwydatnione pod spódniczką.

    Nie będę ukrywał, była w moim typie. Szybko jednak odwróciłem wzrok, aby nie wzbudzać w Lily zupełnie bezpodstawnej zazdrości. Nie mogła się denerwować. Byłem od tego, aby pilnować jej spokoju. Owszem, podobały mi się inne kobiety, z czego Lily doskonale zdawała sobie sprawę. Nie chciałem jednak, aby pomyślała, że byłbym w stanie wyobrazić sobie jakąkolwiek inną kobietę na jej miejscu.

    -Dzień dobry - gdy wstałem, uścisnąłem dłoń kobiety i wróciłem do obejmowania ramieniem Lily.
    -Miło mi pana poznać. A teraz proszę, przejdźmy do gabinetu, aby rozpocząć badanie. Może nawet uda nam się dzisiaj poznać płeć dziecka.

    Lily zapiszczała cichuteńko, lecz tylko ja, stojąc tak blisko i opierając brodę na jej ramieniu, mogłem usłyszeć ten skromny przejaw radości. Byłem z niej naprawdę dumny, że nie poddała się i znalazła w sobie niezwykłą odwagę.

    Gdy widziałem, jak szczęście przepełniało jej małe serduszko, pytałem Boga, czym zasłużyłem sobie na taką dziewczynę, która jako jedyna mogła mi pomóc, choćby swoim optymizmem, który opuszczał ją tylko w nielicznych momentach życia. I przyznam szczerze, chciałbym być taki, jak ona.

    -Połóż się, Lily, a ciebie zapraszam na krzesło obok. - kobieta zdawała się osobą sympatyczną i życzliwie nastawioną do swoich pacjentów. Cieszyłem się, że miłość mojego życia, a także owoc tej miłości, jest w dobrych rękach, pod należytą opieką.

    Przez cały czas trzymałem dłoń Lily, zamkniętą w swoich. Z początku gładziłem ją kciukiami, a później rysowałem niewidoczne wzorki opuszkami palców na skórze. Musiała wiedzieć, że jestem przy niej w każdej minucie, w każdej sekundzie, w każdej chwili, w której będzie potrzebowała mojego wsparcia.

    Kobieta delikatnie podwinęła koszulkę Lily, a potem przygotowała sprzęt do wykonania badania. Przyłożyła aparat do brzucha Lily ostrożnie i spokojnie. Nagle wszystko dookało przestało mieć znaczenie, kiedy na niewielkim ekranie ujrzałem niewyraźny, lekko rozmazany obraz. Nie liczyło się dla mnie nic, prócz świadomości, że właśnie po raz pierwszy widzę swojego malutkiego aniołka, którego już za niespełna pół roku będę mógł wziąć na ręce i przytulić. Na tę chwilę czekałem najbardziej.

    -Proszę spojrzeć. Tu widać główkę, a tu serduszko - kobieta przejechała palcem po ekranie, a w moim oku zakręciła się łza. Stworzyłem nowe życie. Oboje z Lily stworzyliśmy maleńkiego człowieka, którego pokochamy i który już zawsze będzie przypominał nam o silnych uczuciach.

    Przyłożyłem dłoń Lily do ust i musnąłem ją kilka razy. Dziewczyna spojrzała na mnie ze łzami w oczach i uśmiechnęła się. Jej uśmiech zdał mi się w tej chwili najpiękniejszym, wśród wszystkich uśmiechów, jakimi kiedykolwiek mnie obdarowała. Nie byłem w stanie podzielić uwagi pomiędzy Lily, a nasze maleństwo, widoczne jedynie na ekranie. Obie osoby odebrały mi wszelkie zmysły.

    -To dziewczynka - z początku byłem tak zapatrzony w odcień tęczówek Lily, że nie usłyszałem nawet słów kobiety. Dopiero kiedy Lily gwałtownie odwróciła głowę, podążyłem za nią. - Będziecie mieli córeczkę.

    Sądziłem, że niemożliwym jest być bardziej szczęśliwym, niż byłem przed paroma chwilami, a jednak myliłem się, w dodatku ogromnie. Kiedy znałem już płeć dziecka i wiedziałem, że za te niespełna sześć miesięcy ujmę w dłonie maleńką dziewczynkę, tak bardzo podobną do Lily, chciałem nie tyle płakać, ile skakać i krzyczeć ze szczęścia, obwieszczając całemu światu, że zostanę tatą.

    Już teraz zacząłem wyobrażać sobie swoją córeczkę. Z początku będzie maleńka, silnie przywiązana do rodziców, lecz moja wyobraźnia wykraczała wiele lat w przód. Tworzyła w głowie domysły czasów, w których nasz aniołek zmieni się w nastolatkę, może zbuntowaną, a moim głównym celem będzie pilnowanie każdego jej kroku, aby nie wpadła w złe towarzystwo i nie szukała kłopotów. Z dniem dzisiejszym obiecałem sobie, że będę dla niej przyjacielem, któremu będzie mogła zaufać.

    Chociaż bardzo chciałem się odezwać, powiedzieć cokolwiek, aby wyrazić swoją radość i wdzięczność, głos uwiązł mi w gardle. Czułem się tak, jakby już żadne słowo nie miało wydostać się z moich ust. Nie wiem, czy to przez szok, czy to ogromne szczęście spowodowało moje milczenie. Jedyne, czego chciałem w tej chwili, to przytulić Lily i z nią w ramionach poczekać, aż nasze dziecko przyjdzie na świat.

    ***Lily's P.O.V***

    Sądziłam, że Justin do tej pory był odpowiedzialnym mężczyzną. Kiedy jednak dowiedział się o ciąży, stał się jeszcze bardziej opiekuńczy względem mnie i naszego nienarodzonego dziecka. Niemal w każdej chwili pilnował, aby nie brakowało mi niczego, nie spuszczał mnie z oczu, po prostu wciąż zajmowałam jego myśli. Z dnia na dzień coraz dosadniej pokazywał mi, jak bardzo mnie kocha. Nie robiłby tego wszystkiego, gdybym rzeczywiście nie była w jego życiu tą najważniejszą.

    Justin nie pozwolił mi dłużej pracować. Uważał, że może to zaszkodzić mnie i dziecku. I choć wielokrotnie tłumaczyłam mu, że do porodu zostało naprawdę wiele czasu, on był uparty. Nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłabym się przemęczyć, mimo że wciąż czułam się bardzo dobrze, a oprócz mdłości, ogarniających mnie od czasu do czasu, w zasadzie nie czułam żadnych, istotnych zmian w swoim organizmie.

    Nie chciałam jednak wszczynać kłótni. Myślę, że i tak nie byłabym w stanie sprzeczać się z nim. Był względem mnie tak dobry i kochany. Uważał na każdy gest, wykonany w moim kierunku, na każde słowo, które do mnie wypowiadał, a gdy kochaliśmy się, był jeszcze delikatniejszy, niż zazwyczaj, natomiast przez jego ruchy przemawiała jedynie miłość.

    Korzystając z kolejnego dnia wolnego, podczas którego, jak prawdziwa żona, czekałam na Justina w domu, zabrałam się za wycieranie kurzy z szafek w każdym z pokojów. Nie spieszyłam się nigdzie, dlatego każdą półkę wycierałam skrupulatnie i dokładnie. Co jakiś czas podchodziłam do otwartego okna i trzepałam w nim ściereczkę, aby pozbyć się drobinek kurzu, przez które zaczęłam regularnie kichać.

    Po ostatnim incydencie, podczas którego przeglądałam prywatne rzeczy Justina, nie chciałam robić tego ani razu więcej. Obiecałam sobie, że sprawy prywatne Justina zostaną jego wspomnieniami, którymi nie musi dzielić się ze mną. Jednak wycierając jedną z półek w trzecim, najrzadziej odwiedzanym przeze mnie pokoju, zupełnie przypadkowo zsunęłam na ziemię fotografię, która opadła na podłogę, obrazem do dołu.

    Przez kilka minut biłam się z myślami. Z jednej strony chciałam podnieść zdjęcie i ze zwykłej ciekawości choćby zerknąć, co się na nim znajduje. Z drugiej jednak, miałam rozdzielić przeszłość Justina od teraźniejszości, którą spędza razem ze mną. Obiecałam sobie, że nie będę więcej wtrącać się w jego sprawy i problemy, jeśli sam nie poprosi mnie o pomoc.

    Niestety, ciekawość wygrała z rozsądkiem. Powoli ukucnęłam i chwyciłam między palce cienką fotografię, po czym odwróciłam ją tak, aby obraz dostępny był dla moich spragnionych, ciekawych oczu. Jednakże, kiedy analizowałam zdjęcie przez kilka minut, każda kolejna wprowadzała mnie w jeszcze większe zdziwienie, a wręcz zakłopotanie. Ciekawość nie została zaspokojona, a jedynie podsycił się jej apetyt.

    -To niemożliwe - wymruczałam do siebie, oglądając zdjęcie pod każdym kątem padania światła, jednak wciąż ukazywała to samo.

    Na środku fotografii stał Justin i dziewczyna średniego wzrostu, z długimi, jasnobrązowymi włosami, związanymi wysoko na czubku głowy. Objęta była ramieniem szatyna. Jednakże, nie tylko jego ręka obejmowała jej drobną talię. Z drugiej strony młodej dziewczyny stał mój brat, David, i choćbym nie wiem, jak starała się zobaczyć na jego miejscu kogoś innego, nie byłam w stanie.

    Co ważniejsze, zdjęcie to zostało zrobione przynajmniej dwa lata temu, ponieważ rysy twarzy zarówno Justina, jak i Davida, zmieniły się nieco od tamtego czasu. Tym bardziej zadziwiające było, co robili na wspólnym zdjęciu, uśmiechnięci, wyglądając, jak para najlepszych przyjaciół. A przede wszystkim, dlaczego przede mną udawali, że znają się krótko i nigdy nie darzyli się sympatią?

    Z bałaganem, panującym w głowie, odłożyłam fotografię na najwyższą półkę, obrazem do dołu. I chociaż z całego serca pragnęłam poznać odpowiedzi na najgłębiej skrywane pytania, obiecałam sobie, że nie wtrącę się we wspomnienia Justina, dopóki sam nie zechce podzielić się nimi ze mną.

~*~

    Chciałabym wyjaśnić tutaj sprawę z blogiem Goodnight sweetheart. Otóż, znalazło sie wiele osób, których, delikatnie mówiąc, urażał wizerunek Justina, wykorzystany do roli głównego bohatera. Z tego powodu usunęłam opowiadanie, gdyż nie zamierzałam z nikim kłócić się o jego osobiste odczucia. Przywróciłam je jednak pod lekko zmienionym adresem, innym szablonem i nazwiskiem bohatera, aby nikt nie czuł się urażony. Tak więc jeśli macie ochotę w dalszym ciągu czytać tę historię, zapraszam serdecznie.

    http://goodnight-sweetheart-ff.blogspot.com

    Polecam opowiadanie! --->
    http://bieberstouch-fanfiction.blogspot.com

    Ps. Zdaję sobie sprawę, że ostatnie rozdziały są przynudzające i nawet ja jestem już nimi znudzona, ale musicie mi to wybaczyć, to etap przejściowy przed dalszym rozwojem akcji, której nie mogę wprowadzić jeszcze teraz.

    Ps2. Znów dziękuję za wsparcie (:

    ask.fm/Paulaaa962

21 komentarzy:

  1. Trochę mam dość tych Jego tajemnic :( Mógłby w końcu otworzyć się przed Lily przecież kocha ja i ufa jej :)
    Cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o nie! myślałam, że znowu będzie ta laska z tym dzieckiem ;o

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie wierzę, że Lily jest w ciąży, haha! Muszę Ci powiedzieć, że zaskakujesz mnie na każdym kroku. Jednak koniec rozdziału nie za bardzo mi się podoba. Nie chcę żadnych dram, niech będzie już słodko i pięknie między nimi. :(((
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, Kochana!

    Pozdrawiam,
    www.mobile-friend-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest cudownie boziuu...oni są tacy kochani:):):) Rozdział wspaniały! Do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  5. wszystko pięknie, ładnie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodko wyszedł ci ten rozdział. Aww to jak Justin zareagował na bycie ojcem. Podsycasz moją ciekawość co do przeszłości Justina. On jest taki opiekuńczy. Życzę weny i czekam na następny. Kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem z Ciebie dumna :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeeju jaaki słodki rozdzial ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest wprost idealnie słodko i cudownie, zbyt słodko i cudownie. Boję się, że wszystko, co gorzkie i okropne powróci ze zdwojoną siłoą, niszcząc wszystko dobre, co stworzyłaś w tej historii.
    Ale jest super, płakałam razem z nimi, po prostu się wzruszyłam, uwielbiam twoje opowiadania!!

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny <333
    czytałam wcześniej,ale komentuje teraz ... ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez cały rozdział się usmiechalam, Jest strasznie slodko. Ciekawi mnie ta fotografia.. do nastepnego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak napisałam, tak zrobiłam. Wróciłam do "żywych" w internetach i znów komentuje wszystkie blogi, które czytam na bieżąco oraz wróciłam do swoich opowiadań..
    Jestem tutaj i zawsze byłam, pamiętaj Paula. Nie zapomniałam o Tobie, chodź nie dawałam znaku życia ani na Twoich blogach, ani na asku. Ale jestem i będę, ponieważ jesteś jedną z moich ulubionych pisarek. Udowodniłaś to też rozpoczęciem nowego bloga o dość kontrowersyjnej tematyce (http://goodnight-sweetheart-ff.blogspot.com/), którego ja w życiu bym się nie podjęła, a Ty to zrobiłaś i Tobie z pewnością to wyjdzie! Piszę o tym tutaj, ponieważ chcę, żebyś wiedziała, że na pewno będę czytelniczką tego bloga!
    A co do Final Justice, to jestem w szoku, jak to wszystko się świetnie potoczyło. Lily w ciąży, Justin zapłakany i aniołek w jej brzuchu! Szczerze, to nigdy nie czytałam właśnie takiego bloga, gdzie byłoby wreszcie wszystko w porządku (przynajmniej na razie), zawsze były jakieś problemy np. z ciążą, a tutaj.. Tutaj jest spokój i to jest świetne!
    Ale wiem, że na długo spokoju nie będzie. Obawiam się tej fotografii.. Boje się, że zaraz coś się stanie, ale w końcu musi! Inaczej będzie nudno. Liczę na Twoją wenę, jesteś tak oryginalna, że nawet nie zastanawiam się co będzie dalej. Bo i tak mnie zaskoczysz! :D
    Czekam na kolejny!
    ~ Drew.
    http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/#_=_

    OdpowiedzUsuń
  13. Super. Jakoś trudno było mi się zabrać za czytanie tego rozdziału, ale przeczytałam i powiem, że wyszedł genialnie. Kolejna tajemnica, cz ty kiedyś z tym skończysz? Rozdział niesamowity, czekam na next i weny życzę. <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem zakochana w twojej twórczości <3 czytam każde twoje fanfiction (można powiedzieć ze jestem twoją fanką haha)
    zawsze z niecierpliwością czekam na następne rozdziały
    przepraszam kochana, że komenuje dopiero 2 czy 3 raz, ale wiadomo - nie zawsze jest na to czas, poza tym znalazlam te ff kiedy był już rozdział 32, więc nie widzialam sensu komentować np. rozdziału 1
    masz tyle blogów bardzo szybko piszesz nowe rozdziały, co jest ogromna zaletą i szacun hehe ❤❤❤
    eh to już koniec tego komentarza (wiem, że żal bul smuteg i wgl) <333
    życzę ci dużo weny i czasu na pisanie nowych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  15. iwbydhevajgsheuehh awww !!! Taki słodki taki cudowny taki po prostu idealny <33

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział cudowny. Justin taki ślodki, uroczy i opiekuńczy. Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny. Bardzo mi się podoba to opowiadanie mam nadzieję, że będzie trwało jak najdłużej. Nawet jeśli się skończy chciałabym abyś napisała drugą część tylko z perspektywy ich córeczki. Będzie słodka jak cukierki. Hahahaha mam nadzieję,że szybciutko dodasz niwy rozdział. Już się nie mogę doczekać. Czytałam twojego drugiego bloga i powiem ci, że bardzo się wciągnęłam. Wchodzę kilka dni później a tu mi wyskakuje, że został usunięty. Dobrze, że zdecydowałaś się go kontynuować. Do następnego <3<3<3
    Ps: polecam opowiadanie: http:/bruk-wspomnienia-krwi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny , nie mogę doczekać się Next :)

    OdpowiedzUsuń