piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 40 - My beautiful angel...


    ***Lily's P.O.V***

    Ciężko mi wręcz uwierzyć, że od początku naszego związku, mojego i Justina, który z każdym dniem przepełnia się jeszcze głębszą miłością, minęło już osiem miesięcy. Osiem, długich miesięcy, które zdały mi się jednym, krótkim dniem, którego każdą sekundę wykorzystaliśmy w idealny sposób. Jednocześnie, minęło już osiem miesięcy, odkąd pod moim sercem pojawiła się mała istotka, czekająca, aby w końcu, po takim czasie, ujrzeć światło dzienne i zachwycić nas swoim uśmiechem.

    -Jak spało się moim księżniczkom? - usłyszałam przy uchu cichy, zachrypnięty głos, wywołujący błogie dreszcze. Jednocześnie, jego ciepły oddech odbił się od mojej skóry. Każdego ranka słyszałam dźwięk jego głosu, kiedy budził mnie słodkim pocałunkiem. I każdego ranka zastanawiałam się, czym zasłużyłam na tak ogromne szczęście, które przez cały czas wisiało w zasięgu moich dłoni.

    -Bardzo, bardzo dobrze. - ziewnęłam głęboko, przykładając dłoń do ust, jednak chwilę później obie przyłożyłam do brzucha, odkrytego spod kołdry, którą delikatnie ściągnął ze mnie Justin. Stał się potężnie zaokrąglony, dając wyraźny sygnał obecności naszego maleństwa.

    -Co słychać u mojej kruszynki? - Justin zniżył się na łóżku i podwinął materiał białej, luźnej koszulki, zarzuconej na moje ramiona. Zaczął torować krętą ścieżkę z pocałunków, na całej powierzchni brzuszka. Dosłownie, nie ominął ani milimetra, jakby chciał pokazać, że każdą cząstkę naszego aniołka, słodko śpiącego zaraz pod powierzchnią cienkiej skóry, kocha równie mocno. Jego miłość była niezaprzeczalna i nieodwołalna. Odliczał dni do porodu. Odliczał dni do momentu, aż w końcu spojrzy w oczy swojej maleńkiej córeczce. I choć ja wyczekiwałam tej chwili z ogromną niecierpliwością i radością w sercu, jego uczucia przewyższały wszystko.

    -Słyszysz mnie, skarbie? - wymruczał cicho, nie odrywając warg od skóry na brzuchu. - Chciałem, abyś wiedziała, że tatuś bardzo mocno cię kocha i nie może się doczekać, aż w końcu przyjdziesz na świat. Pomalował ci już pokoik na różowo i tylko czeka, aby móc utulić cię w nim do snu.

    Teraz, zamiast brzucha, zaczęłam gładzić włosy Justina, układające się w nieładzie na czubku głowy. Mogłam godzinami wsłuchiwać się w jego głos, a zwłaszcza w piękne słowa, jakie wypowiadał w kierunku naszego dziecka. Za każdym razem, kiedy to robił, a powtarzał słodkie zdania co poranek, o świcie, kiedy budził mnie rozpromieniony, miałam wrażenie, jakby odrębna część mnie skakała ze szczęścią. Tą odrębną częścią było nasze słodkie maleństwo. Byłam przekonana, że słyszało głos tatusia, że rozpoznawało go i tylko czekało, aż ponownie będzie mogło cieszyć uszki jego dźwiękiem.

    Wtedy poczułam pojedyncze kopnięcie w podbrzuszu. Ujęłam dłoń Justina w swoją i przyłożyłam do tego miejsca. Po kilku sekundach poczułam kolejne, w podobnej okolicy. Oboje spojrzeliśmy na siebie z Justinem. Każdy, drobny gest naszej córeczki, choćby zwykłe kopnięcie czy czkawka, którą miewała dość często, był dla nas powodem do radości.

    -Nie może się doczekać, aż nas zobaczy - wymruczał, głaszcząc delikatnie moją skórę, co jakiś czas razem ze mną odczuwając na dłoniach kopnięcia.
    -A my nie możemy się doczekać, aż w końcu zobaczymy ją - dokończyłam, sunąc wzrokiem wzdłuż ogromnego szczęścia, tymczasowo zamieszkującego mój brzuch.

    -Wiesz, że jeszcze ani razu nie rozmawialiśmy na poważnie nad wyborem imienia? Chciałabym mieć to zaplanowane, zanim malutka przyjdzie na świat. Chciałabym już teraz mówić o niej jej przyszłym imieniem - spojrzałam na Justina, który teraz położył się obok mnie i do pasa przykrył kołdrą, a potem odwrócił na bok i schował twarz w moich piersiach, które podczas ciąży stały się pełniejsze.

    Westchnął głośno, a jego oddech przebił się przez materiał koszulki i podrażnił wrażliwą skórę, w wyniku czego moje usta opuścił cichy jęk. Justin przez parę kolejnych chwil zdawał się bardzo skupiony, w pełni oddany swoim myślom. Aż w końcu, kiedy chciałam przerwać milczenie, powtarzając wypowiedziane parę chwil temu słowa, on wsparł się na jednym łokciu, znów przywierając dłonią do mojego okragłego brzucha.

    -Co byś powiedziała, gdybyśmy nazwali naszą córeczkę Selena? - przez chwilę miałam wrażenie, jakby świat dookoła się zatrzymał. W taki stan wprowadziło mnie przenikliwe spojrzenie Justina, analizujące każdy grymas, pojawiający się na mojej twarzy. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Zdawało mi się, albo szukał w moich oczach pozwolenia.
    -Selenka - powtórzyłam zdrobniale. - Podoba mi się. To piękne imię, na które nasza córeczka z pewnością zasłużyła.

    Chyba dłużej nie potrafiłam patrzeć w jego tęczówki, które nagle straciły wyraz i wszystkie emocje, które przepełniały je jeszcze chwilę temu. Nie wiedziałam, co zmieniło się w tak zawrotnym tempie i, prawdę powiedziawszy, nie chciałam wiedzieć, dlatego ramionami objęłam szyję Justina i delikatnie wtuliłam go w swoje ciało. Dziwnym trafem czułam, że tego potrzebował najbardziej.

    ***

    Od kilku miesięcy gdziekolwiek szłam, zawsze jedną z dłoni trzymałam na brzuchu. Chyba w ten sposób chciałam pokazać wszystkim, że dzidziuś jest mój i nie pozwolę go skrzywdzić. Moja ręka stanowiła barierę ochronną, odgradzającą aniołka od świata, pełnego niebezpieczeństw, czyhających za rogiem.

    Byłam tak wpatrzona w brzuszek, który rozciągał materiał bluzki, że nie zauważyłam idącej z naprzeciwka kobiety, która od dawna kroczyła w prostej linii po parkowej alejce. Swoją drogą, im wyższy był stan zaawansowania ciąży, tym bardziej polubiłam samotne spacery po parku, podczas kiedy Justin był w pracy, a dotychczas moim jedynym zajęciem w tym czasie było oczekiwanie na jego powrót w czterech ścianach.

    -Najmocniej panią przepraszam - schyliłam się, aby podnieść torebkę kobiety, która podczas zderzenia upadła na ziemię.
    -Nic się nie stało, kochanie - już sam jej głos wydał mi się znajomy, jednak rozpoznałam ją dopiero wtedy, kiedy uniosłam wzrok, a nasze spojrzenia spotkały się.

    Rozpoznałam podobne oczy i kolor tęczówek, a także kształt ust. Nawet w jej spojrzeniu kryło się coś podobnego, czego nie potrafiłam do końca nazwać. Byłam jednak pewna, że stoję twarzą w twarz z matką Justina, którą widziałam w swoim życiu tylko raz, jednak zdążyłam zapamiętać, dzięki przyjaznemu, życzliwemu wyrazowi twarzy.

    Myślę, że ona również zdołała mnie rozpoznać. Kiedy wyprostowała się, przez dobre kilka sekund wpatrywała się we mnie, nie mrugając, nie poruszając się. A ja czekałam na jej reakcję, chociaż zupełnie nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Przedstawić się? Powiedzieć, kim jestem? Czy może posłać nikły uśmiech i po prostu odejść?

    -Jesteś Lily, tak? - jedną dłoń spokojnie ułożyła na moim szczupłym ramieniu. Cały czas patrzyła mi w oczy, z pewnego rodzaju zmartwieniem, widocznym w nich.
    -Zgadza się - przytaknęłam cicho, zakładając kosmyk włosów, błąkający się po zarumienionych policzkach. - Pani jest matką Justina, prawda? - kobieta jedynie skinęła głową, gdyż całą jej uwagę pochłonął mój brzuch, mocno zaokrąglony. Chciałam poznać jej myśli. Chciałam wiedzieć, co krąży w jej głowie i jakie domysły zaczynają się w niej pojawiać.

    -Masz chwilę? Może usiądziemy? - wskazała jedną z parkowych ławek. Nie miałam powodu, aby nie zgodzić się na rozmowę. Wręcz przeciwnie, również uważałam, że powinnyśmy zamienić parę słów. W końcu, noszę pod sercem jej wnuczkę. Miała pełne prawo wiedzieć, że już za niespełna cztery tygodnie zostanie babcią. Taka informacja jest niezwykle ważna dla każdej kobiety, która kiedykolwiek marzyła o spełnieniu się w roli babci i osoby, która bezkarnie mogłaby rozpieszczać małego aniołka.

    -Czy ty i Justin spotykacie się? - spytała, nadal z błąkającym się w jej głosie zdenerwowaniem. Potarła ręce o kolana, a później jedną z dłoni położyła na moim udzie. Obie byłyśmy zestresowane i obie nie starałyśmy się nawet tego ukrywać.
    -Tak, jesteśmy razem od ośmiu miesięcy, mieszkamy razem i, jak pani zdążyła już zauważyć, spodziewamy się dziecka - wyrzuciłam z siebie na jednym tchu, bojąc się, że gdybym mówiła wolniej, mój głos zacząłby drżeć i utrudniać mi komunikowanie się z kobietą.

    Matka Justina wydała z siebie coś na kształt stłumionego krzyku, który zatrzymała w sobie, zakrywając dłonią usta. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w mój brzuch, który przez cały czas delikatnie głaskałam. Selenka w ten sposób uspokajała się i nie dawała się we znaki tak silnie.

    -Czyli to dziecko Justina - szepnęła bardziej do samej siebie, niż do mnie. I pomimo tej krępującej sytuacji, na jej usta wpłynął nikły uśmiech, kiedy dotknęła materiału mojej bluzki, przykrywającej brzuch.
    -Tak. Nawet sobie pani nie wyobraża, jak ogromnie cieszy się na samą myśl, że zostanie ojcem. Traktuje mnie, jak prawdziwą księżniczkę, zwłaszcza od momentu, w którym dowiedział się o ciąży. Niczego mi przy nim nie brakuje. Jest troskliwy, opiekuje się mną. - prawdę powiedziawszy, przed matką szatyna otworzyłam się, jak przed najlepszą przyjaciółką, której nigdy nie miałam. Potrzebowałam takiej rozmowy. Potrzebowałam zwierzyć się komuś ze swoich uczuć.

    Kobieta zamilkła na kilka dłuższych chwil. Jej uśmiech zmalał, a zastąpił go smutek i ciężar wspomnień. Siedziała jedynie, ze wzrokiem wbitym w parkową alejkę. Nie wiedziałam, czy stosownym byłoby przerwać jej milczenie. Skoro utrzymywała je w dalszym ciągu, prawdopodobnie potrzebowała go w tym momencie.

    -Jak podejrzewam, Justin ci nie powiedział, prawda? - spojrzała na mnie, teraz już z wyraźnym smutkiem. Długo jednak nie utrzymała spojrzenia. Szybko spuściła je i zaczęła nerwowo poprawiać złote bransoletki na nadgarstkach.
    -Nie rozumiem, o czym miał mi powiedzieć? - udawałam przed matką Justina głupią. W rzeczywistości aż zbyt dobrze wiedziałam, że Justin miał mi wiele rzeczy do przekazania, na co nigdy nie mógł się zdobyć. Miałam nadzieję, że kiedy nadarzyła się okazja, dowiem się czegokolwiek od matki Justina, osoby, która była przy nim przez wiele lat.

    Moje słowa wyraźnie wprawiły ją w zakłopotanie. Nerwowo poprawiła włosy, nienagannie ułożone, po czym chwyciła swoją torebkę. Najpierw położyła ją na kolanach, lecz po chwili znów ujęła ją w dłonie, tym razem wstając z ławki.

    -O czym miał mi powiedzieć? - próbowałam ją zatrzymać, lecz moje dobitnie składane pytania jeszcze bardziej ją peszyły.
    -Przepraszam, kochanie, muszę już iść. Mam ważne spotkanie. Przepraszam. - nawet ślepy byłby w stanie dostrzedz, że kłamała. Kłamała, jak z nut, od dawna nauczona przekazywania fałszywych informacji, lub po prostu zatrzymywania ich w sobie.

    I odeszłaby, bez słowa wyjaśnienia, gdyby nie nagłe skurcze, które poczułam w dole brzucha. Pierwszym uczuciem, jakie ogarnęło mnie od stóp po czubek głowy, był strach o nienarodzone dziecko. Etap ciąży był już naprawdę zaawansowany, a ja fizycznie nie byłam na to gotowa. Lekarz od początku powtarzał mi, że muszę na siebie szczególnie uważać. Jeden, niewłaściwy ruch, a zapłacę za to życiem własnego dziecka. Zabronił mi również znajdowania się w sytuacjach stresowych. To jednak, jako jedyny element, nie zależało ode mnie.

    -Lily, dziecko, co się dzieje? - nagle zapomniała o wyimaginowanym, ważnym spotkaniu. Znów przysiadła na ławce, obejmując mnie ramieniem. Poczułam się przy niej, jak przy swojej kochającej matce. W ciągu tych kilku minut rozmowy zdobyłam do niej ogromne zaufanie. Czułam się przy niej bezpiecznie, zupełnie, jak przy jej synu, który troszczył się o mnie w każdej minucie, przez ostatnie osiem miesięcy.

    -Nie wiem. Bardzo boli mnie brzuch. Boję się. - wyznałam szczerze, zaciskając powieki w przypływie paraliżującego bólu. Najbardziej pragnęłam w tej chwili, aby był przy mnie Justin i trzymał moją dłoń w swojej, głaszcząc ją opuszkami palców.
    -Lily, który to miesiąc? - kobieta wyraźnie przejęła się moim stanem. Bądź co bądź, noszę pod sercem jej wnuczkę. Nie dziwię się, że teraz, skoro może, skoro ma okazję, chce się o nią zatroszczyć.
    -Początek dziewiątego. Boję się, że to może być ten moment. Jakkolwiek źle to zabrzmi, nie jestem jeszcze gotowa. Nie jestem gotowa na poród - zapłakałam cicho, nie do końca wiedząc, czy z powodu bólu, narastającego w podbrzuszu, czy ze strachu, coraz dosadniej ogarniającego każdą komórkę mojego ciała.

    Matka Justina nie dawała po sobie poznać zdenerwowania, które z pewnością ogarnęło ją równie mocno, co mnie. Wzięła głęboki oddech, aby zachować trzeźwość umysłu, po czym zwróciła się do mnie poważnym, surowym tonem. I mimo że w tej chwili potrzebowałam czułości i ciepłych słów Justina, taki otrzeźwiający prysznic zdań z jej strony zdecydowanie mi pomoże.

    -Lily, wiem, że jesteś jeszcze bardzo młoda. Ja również nie byłabym gotowa na ciążę i poród w twoim wieku. Ale pomyśl inaczej, Justin cię kocha. Wasze dziecko będzie szczęśliwe, kiedy tylko przyjdzie na świat, a później będzie dorastało ze świadomością, że ma obojgu kochających rodziców. Więc teraz musisz zacisnąć zęby i myśleć tylko o nim, o dziecku, o Justinie. Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi. - na moim czole zaczęły pojawiać się pojedyncze kropelki potu, dlatego kobieta odgarnęła z niego włosy, zakładając kosmyk za ucho. - Przecznicę dalej znajduje się szpital. Dasz radę dojść tam o własnych siłach, czy chciałabyś, abym zadzwoniła po karetkę?

    Byłam tak zdenerwowana, że docierało do mnie jedynie co drugie słowo kobiety. Chciałam, aby było już po wszystkim. Abym mogła przytulić do piersi mojego szkraba i nie zadręczać się myślą o czekającym mnie porodzie. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć i, prawdę powiedziawszy, nie mam pojęcia, co bym zrobiła, gdyby matki Justina nie było obok.

    -Dam radę. - szepnęłam, aby oszczędzać siły. Wiedziałam, że w najbliższych godzinach będę potrzebowała ich bardzo wielu. Już teraz zaczęłam się modlić. Ogarnął mnie potworny lęk przed tym, co nieznane, a przede wszystkim, ogromny lęk przed czekającym mnie bólem.

    ***Justin's P.O.V***

    Wszedłem do szatni na tyłach klubu, w drodze rozpinając czarną, elegancką koszulę. Odpiąłem jedynie połowę guzików. Tyle wystarczyło, abym mógł ściągnąć ubranie przez głowę. Zastąpiłem je natomiast swoją zwykłą, szarą koszulką, z rękawami do połowy ramion. Dużo swobodniej czułem się we własnych ubraniach. Oficjalne nie odzwierciedlały mojego usposobienia, dlatego wystrzegałem się ich, jak ognia.

    Zacząłem wiązać buty, poprawiając przy tym nogawki ciemnych jeansów, nisko opuszczonych w kroku. Styl ubioru ukształtowałem już w szkole średniej i od tamtego czasu wymieniałem jedynie pojedyncze części garderoby. Doskonale wiedziałem, jak chciałem wyglądać i jakie wrażenie sprawiać, dlatego każdego dnia ubierałem się dość skromnie, ale jednocześnie dobierałem każdą koszulkę do odpowiednich spodni, a buty pod kolor nogawek.

    Wtedy po opustoszałej szatni rozniósł się dźwięk dzwoniącego telefonu. Sięgnąłem ręką do kieszeni spodni i lekko uniosłem biodra, aby wyjąć z wnętrza komórkę. Chciałem odebrać połączenie od razu. Nie spodziewałem się nikogo, prócz Lily. Dlatego tak ogromne zdziwienie wywołało u mnie imię matki, widoczne na wyświetlaczu.

    Wtedy zawahałem się. Sam nie wiedziałem, czy powinienem był odebrać, czy może zignorować ją, tak samo jak ona przez lata ignorowała mnie. Nie chciałem być jednak taki sam, jak moi bliscy. Chciałem zrekompensować im wszystkie straty i pokazać, że również potrafię być dobrym człowiekiem.

    -Cześć, mamo - zacząłem spokojnie, ze słyszalnymi obawami w głosie. - Jestem zdziwiony, że dzwonisz do mnie po takim czasie. Coś się stało? - prawdę mówiąc, chciałem, aby dzwoniła bez powodu. Po prostu, aby znów usłyszeć mój głos, aby dowiedzieć się, jak układa mi się w życiu. Pomimo sporej urazy, jaką chowałem głęboko w sercu, byłbym w stanie zapomnieć o wszystkim od razu, po usłyszeniu jej delikatnego głosu, który rzadko kiedy przyjmował surową postać.

    -Justin, jestem z twoją dziewczyną w szpitalu. Lily zaczęła rodzić. Myślę, że powinieneś przyjechać tutaj, być przy niej. - nawet nie pozwoliłem jej dokończyć. W jednej chwili telefon wypadł mi z ręki i uderzył o kafelkową posadzkę. Myślałem, że moje nogi nie będą w stanie przenieść mnie o krok. Tymczasem nabrały tak zawrotnego tempa, że nim zdążyłem się zorientować, szarpałem już klamką w drzwiach od strony kierowcy, w swoim sportowym samochodzie, zaparkowanym na tyłach klubu.

    Czułem narastający wewnątrz mnie niepokój, który z każdym kolejnym metrem w stronę szpitala zmieniał się w szczęście i radość, eksplodującą w moim żołądku. Byłem bardzo rozkojarzony i doprawdy niewiele brakowało, abym spowodował wypadek. Znaki drogowe jakby przestały mnie interesować. Na prędkościomierz nawet nie spoglądałem. Nie chciałem przerazić się liczbą, widoczną na wyświetlaczu. Po prostu sunąłem po gładkim asfalcie tak szybko, na ile pozwalał mi ruch uliczny i setki innych samochodów.

    Kiedy znalazłem wolne miejsce na szpitalnym parkingu, niemal wypadłem z samochodu. W pośpiechu zamykałem za sobą drzwi i, co chwila potykając się o najdrobniejszy kamień, dotarłem do drzwi, przez które z każdą chwilą wychodzili pacjenci, zastępowani przez nowych.

    Czułem, jakbym popadł w trans, z którego wybudzą mnie dopiero słodkie, dziecięce oczka, wpatrzone we mnie z miłością. Choć miałem te swoje dwadzieścia osiem lat, teraz czułem się, jak gówniarz, który nie potrafi myśleć spokojnie i racjonalnie. Byłem do tego stopnia naładowany pozytywną energią, że żadne problemy nie zdawały mi się wystarczająco duże, abym nie mógł ich pokonać.

    Nagle zatrzymałem się gwałtownie w progu szklanych drzwi, prowadzących na oddział. I choć przed chwilą tak bardzo się spieszyłem, teraz zatrzymał mnie sam zarys postaci, siedzącej na jednym z plastikowych krzeseł pod ścianą. Delikatnie uderzała dłonią o kolano, przykryte materiałem czarnej spódnicy, a złote bransoletki, odbijane o siebie, wydawały ciche dźwięki.

    -Mamo - wyszeptałem, stawiając kroki w stronę kobiety, która na dźwięk mojego głosu uniosła głowę. Wstała powoli i odkaszlnęła, nerwowo poprawiając włosy. Mimowolnie zrobiłem to samo i zaczesałem je na tył głowy. Może to głupie, ale chciałem w tej chwili zarzucić ramiona na jej szyję i zwyczajnie przytulić się do matki, jak dwadzieścia lat temu. Bądź co bądź tęskniłem za nią. Za jej matczynymi radami i słowami otuchy, których brakowało mi w ostatnich latach.

    -Justin, zanim cokolwiek powiesz, chciałam cię przeprosić. Nie powinniśmy zostawiać cię samego. Nie powinniśmy całą winą obarczać ciebie. Dopiero teraz, kiedy poznałam Lily, kiedy usłyszałam od niej, jak wspaniale opiekujesz się nią, zrozumiałam, że jesteś dobrym człowiekiem. Przepraszam cię, synku. - razem z ostatnimi słowami wykonała gest, na który czekałem od dawna. Podeszła do mnie i przytuliła w sposób, w jaki matki okazują synom uczucia. Poczułem niewyobrażalne ciepło, rozchodzące się po moim sercu, które przez bardzo długi okres czasu pozostawało zimne i zamknięte.

    Oddałem uścisk bez zawahania. Objąłem matkę w pasie, a czoło oparłem na jej ramieniu, przykrytym czerwoną marynarką. Czułem, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, że naprawdę wychodzę w życiu na prostą. Mam wspaniałą dziewczynę, dziecko w drodze, a dodatkowo odzyskałem przynajmniej część rodziny.

    -Nie masz nawet pojęcia, jak dobrze się teraz czuję, wiedząc, że znów jesteś przy mnie. Ale proszę, powiedz mi teraz, co z Lily. Oszaleję, jeśli zaraz nie dowiem się, co się z nią stało. Kocham ją całym sercem i tak samo kocham naszego aniołka. - przyznałem bez cienia zawahania. W pierwszej chwili otrzymałem w odpowiedzi jedynie uśmiech kobiety, ale zaraz po tym kazała mi usiąść na krześle i wziąć parę głębokich oddechów, które rzeczywiście były w stanie mnie uspokoić.

    -Spotkałam Lily w parku, zupełnie przez przypadek. Chwilę rozmawiałyśmy, aż nagle poczuła silne skurcze brzucha. Urodziłam trójkę dzieci, więc doskonale wiedziałam, co oznaczały. Od razu zabrałam ją do szpitala, a kiedy lekarz wstępnie ją przebadał, stwierdził, że właśnie rozpoczął się poród. Od tamtego czasu nie mam żadnych informacji o jej stanie, ani o dziecku. Ale nie musisz się martwić, Justin. Ciąża nie jest w żadnym stopniu zagrożona. Dziecko po prostu urodzi się, jako wcześniak, ale jestem pewna, że będzie zdrowe i silne.

    Gdybym został sam chociaż na chwilę, zwariowałbym, natomiast z dłonią mamym głaszczącą uspokajająco moje ramię, byłem nadzwyczaj spokojny i opanowany. Po prostu w jej zapewnienia wierzyłem. Ufałem każdemu jej słowu. Ufałem jej.

    -Skoro i tak nie dowiemy się w tej chwili niczego na temat Lily, może opowiesz mi, jak się poznaliście? Wydaje się bardzo sympatyczną, ciepłą dziewczyną.
    -Właśnie taka jest. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś będę w stanie kogokolwiek pokochać, ale kiedy poznałem, jaka Lily jest w środku, zakochałem się w niej na zabój. Świata poza nią nie widzę.
    -Gdzie się poznaliście? Z tego, co zauważyłam, Lily jest jeszcze bardzo młoda. Przypadek was połączył?

    Wiedziałem, że ukrywanie przed matką prawdy nie wyjdzie mi na dobre, zwłaszcza teraz, kiedy udało mi się naprawić nasze wzajemne relacje. Zasługiwała na prawdę, a ja chciałem w końcu podzielić się nią z drugą osobą, która wysłucha mnie i postara się zrozumieć.

    -Mamo, Lily jest siostrą Davida - wymamrotałem, spuszczając głowę, gdyż palący wzrok matki nie pozwolił mi dłużej utrzymywać jej w górze.

    Na korytarzu zapadła zupełna cisza. Nie było słychać żadnego, nawet najcichszego szmeru. Widziałem tylko kątem oka, jak mama przyłożyła obie dłonie do ust i chociaż bardzo chciała odezwać się, próbowała uczynić to kilka razy, nie była w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku. Odniosłem wrażenie, że prócz szoku odczuwała również pewien rodzaj strachu.

    Wtedy jednak po korytarzu rozniosło się skrzypnięcie jednych z drzwi. Automatycznie nasze głowy uniosły się, a wewnątrz mnie urosło podekscytowanie. Kiedy natomiast ujrzałem przed sobą lekarza, dosłownie wstrzymałem oddech. Każdy łyk powietrza zdawał mi się trwać zbyt długo i jedynie podbudowywał niepewność.

    -Panie doktorze, co z Lily i dzieckiem? Muszę wiedzieć, bo inaczej oszaleję. - przyłożyłem dłonie do karku i przeczesałem włosy z tyłu głowy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak bardzo się bałem.
    -Lily jest bardzo słaba, ale czuje się dobrze. Ma pan piękną, zdrową córeczkę, gratuluję.

~*~

    Ile szczęścia, aż się krzywię, hah :)

    Polecam!
    http://bieberstouch-fanfiction.blogspot.com

    CZYTASZ=KOMENTUJESZ

    ask.fm/Paulaaa962

26 komentarzy:

  1. o jeju *.* Haha Justin spanikował jak zawsze, ale nie sądziłam, ze tak szybko to sie potoczy, a mimo tego chce juz go zobaczyć z córeczka w ramionach i ich jakos rodzine, taka prawdziwa. A teraz przejdzmy do innych spraw, czyli choler zaciekawilas mnie tematem jego przeszłości, serio o tym z Davidem, nie wiem sama co myślec, bo jak wczesniej pisałam miałam pewne podejrzenia odnośnie poprzednich rozdzialow, ale nie miały one nic wspólnego z Davidem hmm. Nie wiem co myślec, wiec czekam na kolejny i weny kochana ;* Świetny <3
    http://let-me-to-love-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga? Też spoks hahaha Wchodziłam dzisiaj na twoje opowiadanie aż 3 razy. O jezu. Urodziła. Jeju hahhah świetny rozdział, jak zawsze.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże... To słodkie, ale te imię, mam wrażenie, że wiąże się one z przeszłością Justina, ale również nie chcę tak myśleć, gdyż boje się, że coś mogłoby wyjść nie tak. Rozdział niesamowity, ale słodko. Czekam na next i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciuuu jak słodko! ;3 Justin jest taki kochany! ♡ rozdział świetny! Do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekny rozdzial �� <3

    OdpowiedzUsuń
  6. omg... jejku misia..
    Rozdział jest niesamowity.
    jak mogłoby być inaczej?Masz taki ogromny talent.
    Widać że do tego co robsz wkładasz wiele serca. kocham każde twoje opowiadanie <3
    nie mam słów. omg
    Kocham i czekam na nn<3
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com <3
    Anna ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. David był z siostrą Justina tak? : o njjrfojkfnjnf rozwikłaj nam tę zagadkę bo dostanę kręćka :o

    OdpowiedzUsuń
  8. o boże , ale super :)

    boski, mega, cudowny rozdział <333333333

    OdpowiedzUsuń
  9. ASXJJXSBSUZBZJUSSBSBZSSUHSBSKQIANABSH
    jak słodko*O*

    Ale... Co się stalo z Davidem i czemu matka Justina tak na informiacje o nim zareagowała?
    I
    Co Justin miał powiedzieć Lily?
    Nosz cholera zawsze musisz w takich chwilach przerywać?!

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak bardzo się cieszę, że córeczka jest zdrowa i wszystko jest z nią w porządku jak i z Lily. Trochę denerwuje mnie to, iż dałaś jej imię Selena. Nie przepadam za nim. Bardzo ciekawi mnie kiedy w końcu napiszesz co się stało w przeszłości Justina. Życzę weny i czekam na kolejny. Kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki cudowny rozdział . Córeczka się zdrowa urodziła czego chceć więcej ? I ciekawe co to za akcja z Davidem, może to przybrany brat Justina ?

    OdpowiedzUsuń
  12. Slodko. Intryguje mnie to co powiedziala mama Justina, i to o Davidzie. Mnie też kiedy napiszesz o przeszlosci Justina.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cuuuudaśnie! *-*
    Nareszcie dzidziuś się urodził, Selena Bieber eeeeh wolałabym inne imię ale to też jest ładne :D Fajnie ze mama przeprosiła Justina, za jakiś bład... powiesz w końcu jaki błąd? Czego matka nie powiedziała Lily? Jaki związek ma tutaj David? O.o Oswieci mnie ktoś? ;-;
    Buziaki :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Selena?
    Proszę Cie zmien to
    Czytam taka uradowana a nagle on mówi Selena
    Aż mi się nie chciało reszty czytać -.-
    Proszę Cię zmien to imię

    OdpowiedzUsuń
  15. Jest szansa ze zmienisz imię dziecka? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. O BOŻE, BOŻE, BOŻE TAAAAK! :3 Selenka jest już na świecie <3
    Aww. Jak czytałam to, jak Justin opiekuje się Lily, to aż coś we mnie pękło. Ile bym dała za kogoś takiego, w którym miałabym oparcie. ( Oczywiście, jeszcze nie planuję ciąży, hahaha )
    Strasznie jestem zdziwiona tym spotkaniem Lily z mamą Justina. Ale z drugiej strony, doprowadziło to do pogodzenia się rodziny z Justinem! :D
    Obawiam się, że teraz niestety nastąpi jakiś przełom. Justin i jego mama ewidentnie coś ukrywają.. Sama boje się, jak zła to może być rzecz. Mam nadzieję, że cokolwiek się stanie Lily, Selena i Justin nie zostaną rozdzieleni. Oni są idealni! Nie mogę się doczekać reakcji Justina na widok swojej córeczki.
    Rozdział.. AEROEOMMGOR *-*
    ~ Drew.
    glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
    struggling-with-love-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. To imie odrobine nie pasuje.. ale niech będzie. Tak się cieszę że Jus pogodził się z matką. Jestem ciekawa co łączy Davida i Justina. czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Adfesxhtsawrfss... c-u-d-o-w-n-y !!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja bym dala imie Annabelle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde oprócz Selena :( nie pasuje to imię do tej dzidzi

      Usuń
  20. Wow rozdział cudowny. Napisze to kolejny raz ale po prostu muszę piszesz cudownie. Kocham tego bloga mam nadzieję że będziesz go pisać bardzo długo. Ale przejdźmy do rzeczy. Mi również nie pasuje imię Selena sądzę że ma to jakiś związek z przeszłością Justina i dlatego chciał to imię. Moim zdaniem bardziej pasowało by po prostu Angel. To imię kojarzy mi się z pięknym opowiadaniem. No ale to twoja decyzja jak ich córeczka będzie miała na imię. No nic do następnego. Cześć <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  21. O Boże!! Dopiero teraz czytam i przepraszam. Aaaaaa to jest takie sweet! Tak się cieszę! Jak fajnie, że Justin pogodził się z matką. Idę czytać drugi ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie wiem czy to przez piosenke, ktorej sluchalam czytajac,przez to,ze jestem zbyt emocjonalna, czy przez to jak piekny byl ten rozdzial, ale po prostu sie poplakalam ;(( I w sumie dalej mam lzy w oczach...Dawno tak zdrowo nie ryczalam xd I dziekuje Ci za to. Dziekuje Ci za ta chwile, ktorej chyba potrzebowalam. I chyba pierwszy raz od kiedy zaczelam czytac ff, ryczalam tak bardzo, bo rozdzial byl tak niwyobrazalnie piekny i pelen szczescia, a nie z powodu jakiejs tragedii albo rozstania. To bylo naprawde niesamowite. To imie - Angel, spadlo mi znieba (xd) To po prostu tak cholerrnie, i wrecz razaco pasujace do sytuacji, do tego 'aniolka', brak slow...Kocham Cie, kocham ten rozdzial, kocham to opowiadanie ❤❤❤ I pomyslec, ze byl moment, w ktorym nie mialalm ovhoty go czytac... Teraz jest jednym z moich ulubionych...Ale 82% ??? Ty chybaba nie mowisz powaznie? Nie mozesz mi tego zrobic, ta historia nie moze sie skonczyc, ja tego nie przezyje, uzaleznilam sie po prostu;((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jestem idiotka...Dodalam kom. nie tu gdzie trzeba... Ten komentarz mial zostac umieszczony pod nastepnym rozdzialem, sorry.

      Usuń