***Justin's P.O.V***
Otwartą dłonią dotknąłem ściany na wysokości głowy, przytrzymując w ten sposób swoje ciało, które nagle straciło całą energię i chyliło się ku podłodze. Na ustach jednak wyczułem rozpościerający się uśmiech, siegający do przeciwnych krańców twarzy. Cholera, jaki ja byłem szczęśliwy. Jakbym narodził się na nowo, jakbym od nowa zaczął żyć.
-Kiedy będę mógł ją zobaczyć? I córeczkę, i Lily? - spytałem, póki lekarz nie oddalił się w swoim kierunku, pozostawiając mnie sam na sam z radością i euforią.
-Już niedługo. Proszę uzbroić się w cierpliwość, chociaż dobrze wiem, jak ciężkim jest to wyzwaniem. Pielęgniarka powie panu, kiedy będzie mógł pan zobaczyć swoje piękne dziewczyny - był lekarzem i zwracał się do mnie oficjalnie, a mimo to wyczułem w jego głosie sporą nutkę sympatii. Zwykłym poklepaniem mojego ramienia podniósł mnie na duchu.
Gdyby nie mama, w dalszym ciągu opierałbym się dłońmi o ścianę. Ona jednak ujęła ostrożnie moje ramię i posadziła mnie na białym, plastikowym krześle. Byłem teraz tak uległy i tak słaby, że jednym gestem przejmowała nade mną kontrolę. Mogła dowolnie mną kierować, a ja i tak nie zobaczyłbym, że prowadzi mnie na zbocze wzgórza, z którego chce pchnąć mnie w przepaść. Mgłą na oczach okazała się wizja mojej córeczki, tak słabej i bezbronnej, jednak prawdziwej, żywej, silnej i zdrowej. O zdrowie dla niej modliłem się każdego dnia, przez kilka ostatnich miesięcy.
-Nie wiesz nawet, jak się cieszę, Justin. Cieszę się waszym szczęściem. Twoim, Lily i waszej małej córeczki. Gratuluję, synku - znów poczułem na ciele jej matczyny uścisk i małe dłonie, gładzące plecy. Poczułem się, jak mały chłopiec, którego mama utula nocą do snu. I choć nie byłem już chłopcem, a do snu nie potrzebowałem bajek mamy, poczułem troskę, bijąca z jej serca. Troskę, która na nowo odrodziła się po latach.
-Jestem tak cholernie szczęśliwy na samą myśl, że za parę dni obie zabiorę do domu i obiema będę mógł się opiekować - wyszeptałam, poruszony każdym bodźcem, docierającym z otoczenia. Miałem wrażenie, jakby ktoś wypełnił je miłością, dobrem i zapachem kwiatów o poranku. Każdy czynnik sprawiał, że kochałem życie jeszcze bardziej.
-Jak chcecie nazwać swoją córeczkę? Jest wyjątkowa, musi mieć wyjątkowe imię. Myśleliście już nad tym? - przygryzłem dolną wargę, kiedy w słowach mamy usłyszałem szepty wspomnień. Nawiedzały mnie każdej nocy, każdego dnia, w każdej, drobnej czynności. Teraz również poczułem ten charakterystyczny ucisk w żołądku, który przypominał mi, że pomimo szczęścia i spokoju, panującego w moim życiu od wielu miesięcy, nie wszystko jest na swoim miejscu, a ja w końcowym efekcie będę musiał stawić czoła temu, przed czym przez tyle czasu uciekałem.
-Chciałbym nazwać swoją córeczkę Selena - wymamrotałem z bólem i oparłem łokcie o kolana. Schyliłem się w przód, łudząc się, że ucieknę tym samym od przenikliwego spojrzenia matki, które wzbudzało u mnie ogromną niepewność, dodatkowo potęgowaną wielosekundowym milczeniem.
-Nie zgadzam się. Nie zgadzam się, Justin. Wiem, że teoretycznie nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia, ale dopóki nie podejmiesz ostatecznej decyzji, zrobię wszystko, abyś zmienił imię dla waszej córeczki. Dzieciaku, czy ty nie rozumiesz, że czas najwyższy, aby przestać żyć przeszłością? Masz wspaniałą dziewczynę, maleńką córeczkę i poukładane życie. Dlaczego robisz wszystko, aby to zniszczyć? Nie rozumiesz, że imię to każdego dnia będzie przywoływało ci na myśl przeszłość, o której powinieneś zapomnieć? Nie cofniesz czasu, bez względu na to, jak bardzo byś tego pragnął. Musisz raz na zawsze odciąć się od wspomnieć, przestać nimi żyć i skupić się na tym, co masz teraz, bo pewnego dnia, kiedy naprawdę otworzysz oczy, zobaczysz, że jest już za późno, aby wszystko naprawić.
Byłem pewien niemal każdego słowa, które wypowiedziała do mnie matka. Wiedziałem również, że każde przepełnione było najszczerszą prawdą. Chyba potrzebowałem tych, bądź co bądź, ostrych słów, aby zrozumieć, że zacząłem nowe życie, przy Lily, przy naszym aniołku, w którym nie ma miejsca na dołujące wspomnienia, wysysające ze mnie życie i resztkę człowieczeństwa. Mama ma rację. Choćbym nie wiem, jak tego pragnął, nie cofnę czasu i nie zmienię przeszłości, jednakże przeszłość stoi przede mną otworem. Już dzisiaj muszę o nią walczyć, aby któregoś dnia nie obudzić się samotnie, w pustym, pozbawionym życia mieszkaniu, z równie pustą duszą w środku.
-Doskonale wiem, że wszystko, co przed chwilą powiedziałaś, jest prawdą. Ale nie jest mi łatwo. Nie potrafię zapomnieć. Nie będę w stanie, dopóki nie pogodzę się z tym. A nie pogodzę się nigdy.
-Wszyscy dobrze wiemy, jak ciężko ci było. Wszyscy dobrze pamiętamy, jak wielokrotnie leżałeś w szpitalu, a twoje oczy były zupełnie puste, bez wyrazu. Justin, zrozum, nie chcę stracić syna. Nie chcę stracić kolejnego dziecka. Dlatego proszę, zrób wszystko, aby wyrzucić z głowy wspomnienia, zaczynając od błahego imienia. Uwierz mi, poczujesz się lepiej.
Głośno wypuściłem z płuc powietrze i przez kilka chwil nie pamiętałem, aby zaczerpnąć nową dawkę. Dopiero kiedy wstałem z krzesła, wziąłem głęboki oddech, wypełniający wnętrze moich płuc. Przez rozmowę z mamą nie potrafiłem w pełni cieszyć się narodzinami córeczki. Wiedziałem jednak, że potrzebowałem jej cholernie, aby chociaż część myśli w głowie przyporządkować do odpowiednich szufladek.
-Lily nie była przypadkową dziewczyną, mam rację? - po wielu chwilach ciszy znów usłyszałem delikatny głos mamy, ostrożnie dobierający każde słowo. - Czekałeś na nią, prawda? Czekałeś, aż podrośnie, będzie starsza, mam rację? - czytała ze mnie emocje, jak z otwartej księgi, którą przez lata trzymałem zamkniętą pod kluczem. - Powiedz mi, kochasz ją chociaż?
Spojrzałem na matkę spod długich rzęs. Wiedziała, ile kosztuje mnie ta rozmowa i jak wiele bólu mi zadaje, a mimo to nie przestała. Ona jako jedyna wiedziała, że poddam się dopiero wtedy, kiedy ból będzie zbyt silny, abym mógł go przetrwać.
-Kocham Lily całym sercem. Chcę, aby czuła się przy mnie, jak księżniczka. Chcę być z nią do końca swoich dni, poślubić ją, zrobić wszystko, aby widziała, że jest dla mnie najważniejsza.
-Więc najpierw otwórz się przed nią, powiedz jej o wszystkim, porozmawiaj. Ją jako jedyną kochasz i tylko ona może ci pomóc, a widzę, że w dalszym ciągu potrzebujesz pomocy. Potrzebujesz zapomnieć i tylko przy niej możesz to zrobić. Pomyśl nad tym, Justin, i chociaż raz posłuchaj słów matki. Chcę, abyś wiedział, że cię kocham i będę cię wspierać, ale jesteś dorosłym, niezależnym facetem, który musi zaakceptować przeszkody, które życie postawiło na jego drodze. Przemyśl to, proszę.
Matka ostatni raz przejechała dłonią po moim ramieniu, obdarzając mnie krótkim, szczerym uśmiechem. Potem odwróciła się i powoli odeszła w stronę drzwi, prowadzących na inny oddział. Odprowadziłem ją jedynie wzrokiem. Jej słowa wprawiłem w powolny taniec, odprawiany w mojej głowie, aby każde obiło się o podświadomość i choćby w części pomogło mi zmienić podejście do życia.
W momencie, w którym zniknęła za drzwiami, drugie, za moją prawą ręką, skrzypnęły cicho. Musiałem zmyć z twarzy cały ból i smutek. W zasadzie, kiedy uświadomiłem sobie, że brakuje tak niewiele, abym w końcu ujrzał swoją córeczkę, o której śniłem każdej nocy, w moim ciele znów zagościło szczęście i podekscytowanie.
-Myślę, że może pan wejść na chwilę. Tylko proszę zachowywać się cicho. Pańska dziewczyna jest jeszcze bardzo słaba i nie może się przemęczać.
Nieświadomie, wszedłem do pomieszczenia na palcach, bojąc się, że każdy szmer może przynieść Lily dziwny rodzaj bólu. Kiedy zobaczyłem ją, leżącą na białej pościeli, gdy ujrzałem jej bladą, piękną twarzyczkę, kiedy niemal widziałem, jak siły zupełnie opuściły jej małe ciało, ukłuły mnie wyrzuty sumienia. Jednak widząc delikatny uśmiech, rozprzestrzeniający się na jej ustach, widząc radość i ulgę, bijącą z jej wnętrza, mogłem odczytać z jej oczu jedno. Czuła, że było warto znieść cały ból i cierpienie, aby później móc do końca życia cieszyć się miłością, bijącą z serca naszego aniołka.
-Kocham cię, Lily - zacisnąłem powieki, kiedy mogłem poczuć gładką skórę jej dłoni na swojej. - Kocham cię, słoneczko - kilka muśnięć, złożonych na opuszkach jej palców, zdawało mi się niewystarczających, aby pokazać jej, co czuję, jak ogromnym szczęściem potrafiła mnie obdarzyć. - Chciałbym ci powiedzieć, jak wiele dla mnie znaczysz, ale żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić.
-Po prostu bądź, Justin. Niczego więcej mi nie potrzeba - wyszeptała słabym głosem, pozbawionym siły i energii. Chciałbym zrobić wszystko, aby przywrócić ją do kruchego ciałka Lily, ale dobrze wiedziałem, że najważniejszy jest dla niej odpoczynek, przeplatany z moimi pocałunkami, delkatnymi uściskami i przebywaniem przy niej. Jak powiedziała, tego potrzebuje najbardziej. A ja miałem zamiar dać jej wszystko, czego tylko zapragnie.
-Jak się czujesz, kochanie? - spytałem z troską, wciąż trzymając maleńką dłoń Lily, zamkniętą w swojej. Chciałem przez cały czas mieć świadomość, że jest tak blisko mnie, czuć ją fizycznie.
-Jestem bardzo słaba i zupełnie wykończona, ale nie odmówię słodkiego buziaka od najkochańszego, najprzystojniejszego mężczyzny.
Uśmiechnąłem się szeroko do emanującej szczęściem Lily. W następnej sekundzie opierałem łokcie po obu stronach jej głowy i zbliżałem usta do jej na tyle blisko, aby stykały się samymi krańcami. By zwilżyć miękkie wargi Lily, przejechałem po nich czubkiem języka, a potem zachłannie zassałem jej dolną wargę pomiędzy swoje. Kiedy czułem ją w ten sposób, zacząłem coraz bardziej doceniać słowa matki, ich wagę i szczerość. Miałem przy sobie dziewczynę swoich marzeń. Musiałem zacząć traktować wspomnienia, jak niepasujący element układanki, nie podstawę w życiu.
-Musisz teraz dużo odpoczywać, skarbie. Osobiście dopilnuję, abyś się nie przemęczała - siedziałem bardzo blisko łóżka i co chwila przeczesywałem miękkie kosmyki włosów Lily, co jakiś czas zakładając pojedynczy za ucho. - Będę gotował ci obiadki, robił zakupy, przewijał naszego aniołka i...
-Karmić piersią też będziesz? - zachichotała słodko, przerywając mi w pół zdania.
-Karmić nie, ale z chęcią popatrzę, jak ty to robisz. - z przygryzioną między zębami wargą i przymkniętą powieką, wsunąłem chłodną dłoń pod kołdrę i, udając, że moje palce stawiają kroki wzdłuż koszulki Lily, umieściłem dłoń na piersi szatynki. Choć odkąd wyjawiła mi ciążę nie unikała mojego dotyku, w zaawansowanym stadium ciąży nie mogliśmy ze sobą sypiać, a mi brakowało zbliżeń fizycznych.
W pewnym momencie poczułem się tak, jakby czas zatrzymał się, razem z życiem dookoła. Duże, ciemne oczy Lily zatrzymały się na bocznych drzwiach. Bałem się obrócić głowę, aby spojrzeć w to samo miejsce. Bałem się, chociaż zupełnie nie wiedziałem, czego. Nieznane dotychczas emocje, kwitnące w oczach Lily, spowodowały skurcz żołądka i narastającą niepewność.
Ujrzałem cień postaci po lewej stronie, parę rąk wysuwających się w przód, a w dłoniach maleńką istotę, zawiniętą w białe prześcieradła. I od tamtej pory nie widziałem już niczego innego. Zniknęły ściany, zniknęła pielęgniarka, zniknęło łóżko, razem z kołdrą i poduszką. Widziałem tylko i wyłącznie Lily, ze łzami w oczach, trzymającą na rękach naszą małą córeczkę, której oboje daliśmy życie.
Gdy patrzyłem, jak ostrożnie trzyma ją w ramionach, jak delikatnie głaszcze po policzku i jak troszczy się o nią samym spojrzeniem, bałem się nawet dotknąć naszego aniołka. Zdawała się tak krucha i słaba. Jednym dotykiem, jednym złym umieszczeniem dłoni, mógłbym nieświadomie wyrządzić jej krzywdę.
-Cześć, aniołku - szept Lily przepełniony był najgłębszymi uczuciami, miłością, troską i chęcią opieki. Była ogromnie wzruszona, a ja w dalszym ciągu nie potrafiłem oderwać wzroku od samotnej łzy, spływającej wzdłuż jej policzka. Nie potrafiłem spojrzeć na swoją nowonarodzoną córeczkę, w obawie, że zagłębienia moich powiek zmienią się w wodospady łez. - Jestem twoją mamusią, maluszku - delikatnie musnęła opuszkiem palca nosek dzieciaczka. W następnej chwili jego małe ciałko przylegało do piersi Lily, kiedy tuliła je i kołysała delikatnie.
Naraz ujrzałem, jak spod materiału prześcieradeł, przykrywających aniołka, wysuwa się maleńka dłoń, zaciśnięta w piąstkę. Powoli ujęła pojedynczy kosmyk włosów Lily i pociągnęła za niego na tyle ostrożnie, jakby czuła, że z większą siłą sprawiłaby ból swojej mamusi, która kocha ją ponad wszystko.
-Czy - zająkałem się. - Czy mogę? - zapatrzony byłem w tę maleńką piąstkę, jakbym dostrzegł w niej sens swojego istnienia, jakby nagle znalazła się w centrum świata.
-Oczywiście, Justin. W końcu, to twoja córeczka - powoli wyciągnąłem przed siebie obie ręce, lecz droga, którą przebyły od mojego ciała, do zawiniątka w prześcieradłach, zdawała mi się niekończącą podróżą, bez ostatniego punktu. Czułem się tak, jakbym przez wieki wyciągał przed siebie ręce, a mimo to nie mógł dosięgnąć dziewczynki. I w końcu, kiedy traciłem już nadzieję, że przemogę w sobie strach i dosięgnę jej, Lily odchyliła się delikatnie, układając małego szkraba prosto w moich ramionach.
Małe, ciemne oczy okalane były gęstymi rzęsami, powoli unoszącymi się i opadającymi pod wpływem ciężkich powiek. Maleńki nosek co chwila marszczył się i rozluźniał, poznając nowe zapachy, a malutkie usteczka przez cały czas pozostawały minimalnie rozchylone.
Trzymałem w dłoniach swoją nowonarodzoną córeczkę i uwierzcie mi, to najwspanialsze uczucie, jakiego kiedykolwiek było mi dane doświadczyć.
Pozwoliłem jednej łzie spłynąć po policzku, potem wzdłuż brody i po szyi. Miejsce, które utorowała słona kropelka zaczęło delikatnie piec. Wtedy ta sama maleńka dłoń, która przed sekundą trzymała włosy Lily, teraz uniosła się i przylgnęła do mojego policzka, jakby chciała powiedzieć, abym nie płakał i uśmiechnął się, ponieważ ona nie zamierza dawać mi powodów do smutku.
-Tatuś bardzo cię kocha, aniołku - wyszeptałem, tak samo roztrzęsiony, jak Lily przed momentem. Autentycznie zakochałem się w tych świecących oczkach, w słodkim nosku i pucatych policzkach. Czułem się tak, jakby z mojego serca wypłynęła bariera ochronna, osłaniająca dziewczynkę po kres mojego życia. - Jesteś naszym największym szczęściem - przyłożyłem usta do czoła maleństwa i musnąłem gładką skórę, jednocześnie opuszczając powieki, aby głęboko wczuć się w tę chwilę, w ten cudowny moment, który na zawsze pozostanie zapisany w moim sercu.
-Nasza piękna Selenka - Lily dotknęła dłonią główki dziewczynki, lecz swoimi słowami momentalnie wybudziła mnie z błogiego stanu, pozbawionego trosk i smutków. Znów wspomniałem każde słowo matki. Razem z nimi poczułem żal i wyrzuty sumienia do samego siebie. I chociaż było to dla mnie naprawdę trudne, musiałem oderwać od siebie ślady przeszłości, zaczynając w tym jednym z najważniejszych momentów swojego życia.
-Nie Selenka - zaprzeczyłem, zdobywając zaskoczone spojrzenie Lily, które stłumiłem głośnym wypuszczeniem powietrza. - Po prostu Angel. Nasza mała Angel.
***Lily's P.O.V***
Obudziłam się nadal bardzo słaba i wycieńczona, jednak szczęśliwa, jak nigdy przedtem. Miałam świadomość, że swoimi siłami dałam życie nowej, maleńkiej istotce, którą będę mogła obdarzyć zupełnie inną miłością, niż tą, która biła z mojego serca dla Justina. I chociaż fizycznie cierpiałam, czułam ogromny ból, którego nie zaznałam wcześniej, którego nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić, było warto znieść każdy rodzaj bólu, aby na sam koniec ujrzeć największe szczęście - maleńkie, wystraszone oczy naszej córeczki .
O dziwo, całą noc przespałam spokojnie. Miałam świadomość, że wszystko zatrzymało się na właściwym miejscu. Wszelkie przeszkody odeszły w zapomnienie, pozwoliły cieszyć się naszym wspólnym życiem. Życiem, które, bądź co bądź, wraz z narodzinami naszego małego aniołka ulegnie zmianie. Oboje z Justinem będziemy musieli zmienić jego tryb, zmienić postrzeganie świata, zmienić drabinę wartości i priorytetów.
Ostrożnie odkryłam materiał kołdry, wykonując każdy gest delikatnie, spokojnie i powoli. Chciałam uniknąć bólu, który odczuwałam w dalszym ciągu, gdy poruszałam się gwałtowniej. I choć cierpiałam, wspomnienie spokojnego i opiekuńczego głosu oraz wzroku Justina, jego spojrzenie, gdy spoglądał na naszą córeczkę, niwelowało wszystko, każde nieprzyjemne uczucie.
-Lily, dzieciaku, powinnaś leżeć - lekarz, którego w ciągu kilku godzin zdążyłam obdarzyć ogromną sympatią, przeszedł przez otwarte drzwi.
-Chcę tylko przejść się po korytarzu, rozprostować kości. Obiecuję, że zaraz wrócę z powrotem do łóżka.
-Jak się czujesz? Wszystko w porządku? W dalszym ciągu odczuwasz ból?
-Już dużo mniejszy, niż wczoraj wieczorem. Jest zdecydowanie lepiej. A i samopoczucie jest wyśmienite. Wszystko zdaje mi się piękniejsze.
Z ust lekarza wydostał się cichy, krótki śmiech, który po chwili stłumił dłonią. Wskazał drzwi, prowadzące na korytarz, dając mi tym samym pozwolenie na krótki spacer. Surowym spojrzeniem chciał mi jednak dać do zrozumienia, że nie mogę się przemęczać. O tym jednak wiedziałam doskonale. Zresztą, nie miałam siły na nic.
Przez duże okna na korytarzu wpadały promienie światła słonecznego, poszerzające uśmiech na moich ustach. Podeszłam do okna z przymkniętymi oczami, zasłoniętymi przez powieki. Czułam ciepło, rozlewające się po twarzy, a kiedy dłońmi dotknęłam szyby, okazała się rozgrzana i przyjemnie grzejąca chłodną skórę.
Szłam powoli korytarzem, pozbawionym żywego ducha, pozbawionym jakiegokolwiek szmeru. Czułam się, jak w opustoszałym lesie, nocą, różniącym się jedynie światłem. Poruszając się powoli, czułam się fizycznie dobrze, dlatego gdy doszłam do końca korytarza, poza który nie mogłam wychodzić, zaryzykowałam i nacisnęłam metalową klamkę w szklanych drzwiach, stawiając krok poza swój oddział.
W korytarzach pomiędzy oddziałami przebywało wiele osób niezarejestrowanych w szpitalu. Odwiedzali znajomych, przyjaciół, rodzinę. Dotychczas nie wzruszał mnie widok ludzi, darzących się miłością, jednak teraz, gdy zyskałam swoją własną, małą rodzinę, czułam z tymi ludźmi więź.
Nogi zaprowadziły mnie na sąsiedni oddział. Miałam wrażenie, że panowała na nim jeszcze intensywniejsza cisza. Ta jednak wzbudzała u mnie lęk, zwłaszcza że korytarz nie był ozdobiony oknami, wpuszczającymi do wnętrza słoneczne promienie. W tej części szpitala czułam się w dziwny sposób przygnębiona.
Szłam wzdłuż korytarzem, zatrzymując się przed każdą szybą w drzwiach sal. Żadna z osób, leżących w środku, nie poruszała nawet palcem. Wyglądało to wręcz nienaturalnie, jakby zostali wprowadzeni w sztuczny, nieprzerwany sen, w śpiączkę.
Każdą salę mijałam bez większego zainteresowania, obok każdej przechodziłam na swój sposób obojętnie. I żadna z osób nie przyciągnęłaby mojej uwagi na dłużej, gdybym w pewnym momencie nie odwróciła głowy w stronę szyby, przed ostatnią salą na korytarzu. To jedno, niewielkie pomieszczenie przyciągnęło mój wzrok kilkoma pluszowymi zabawkami, porozkładanymi obok łóżka, i zdecydowanie mniejszą postacią, spoczywającą na metalowym łóżku.
Rozejrzałam się na boki, aby sprawdzić, czy nikt nie pojawił się w pobliżu. Nacisnęłam cicho klamkę, a skrzypnięcie drzwi, które z pewnością usłyszałam jedynie ja, rozbrzmiało w moich uszach, jakbym co najmniej obudziła wszystkich, wprowadzonych w stan śpiączki.
Niepewnie podeszłam do ramy łóżka. Z każdym krokiem widziałam coraz większą część postaci, przykrytej pod szyję kołdrą. Od początku ogarniało mnie dziwne uczucie, które objawiało się skurczami w podbrzuszu. Aż w końcu moje dłonie wystrzeliły do ust, niczym dwa, rozpędzone pociski.
Szok, którego doznałam w tym momencie, ciężko było wytłumaczyć słowami.
~*~
Bardzo przepraszam za tę końcówkę, naprawdę. Ale przynajmniej będziecie mieli okazję wykazać się kreatywną wyobraźnią haha :)
Obliczyłam, że spisałam już 82% tego opowiadania, co oznacza, że do końca zostało już tylko 18%. Smutni, czy szczęśliwi? :)
Kocham <3
Pierwsza??? To supi. Ale czemu w takim momencie ughhh. Czemu tak mało % do końca?: ( smutno mi. Czekam na kolejny rozdział i manto kiedy Justin wyjawi jej prawde!
OdpowiedzUsuńAaa!! Kocham to! Nie jestem zła, że skończyłaś w tym momencie, bo i tak z chcęcią będę czekała na następny! Tylko 18%? :cc
OdpowiedzUsuńAww słodki rozdział 😘
OdpowiedzUsuńTo jak oni się cieszyli z dziecka i w ogóle, no po prostu cały rozdział uśmiechałam się do tableta jak jakaś kretynka 😁
Ale dlaczego w takim momencie, teraz nie będę spała tylko się zastanawiała, co ta Paula znów wymyśliła
Jak to już tylko 18?? 😭😭 Ja tak kocham to opowiadanie, ono nie może się skończyć 😖
Przepraszam, że nie skomentowałam po przedniego
Rozdział świetny i czekam z niecierpliwością na następny 💜💜💜
Weny ♥
jejuuu kocham ♥
OdpowiedzUsuńJustina siostra to jest na 100! :D
OdpowiedzUsuńSmutno:( niby to może być siostra Justina ale przecież Lily jej nie widziała? I nie wiem czemu wydaje mi się, że to jej matka :o może zmartwychwstała czy coś xdxd a ten moment gdy zobaczyli swoją córeczke:)) był strasznie kochany! Wgl rozdział cuudowny! Do następnego ✌ xx
OdpowiedzUsuńJej matka w łóżku dla dziecka?
UsuńCudo , genialne i to imie dla dzidziusia słodkie. Wkońcu poznaliśmy trochę przeszłości Justina . Szkoda mi jego jest taki kochany a ile przeszedł. ❤❤
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial ae czemu tak skonczylas. Czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zakończyć w takim momencie? Błagam, chce już rozdział. O Boże, jak słodziutko, ale wiedziałam, że Selena to imię z przeszłości Justina. Dobrze, że jednak Jus wybrał inne imię, gdyż nie wiem, jakby to było gdyby Lily dowiedziała się o przeszłości Justina i tym imieniu. Mam wrażenie, iż na łóżku znajduje się dziewczynka podobna do Justina oraz, że Jus zrani Lily w jakiś sposób. Mam tyle pytań, a i tak brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Tyle tajemnic. Ugh... Rozdział niesamowity, jak zawsze. Czekam na next i weny życzę. Kocham <3
OdpowiedzUsuńJezu nie mam pojęcia kto to może być...
OdpowiedzUsuńAle Selena to pewnie jego siostra
Może hmmm zabiła się przez Davida, wtedy by wyjaśniła się kwestia brata Lily
Nie wiem, mam mętlik w głowie
Jejku jak mogłaś przerwac w takim momencie? Wgl super rozdział! Czekam aż Justin wykawi Lily prawde, otworzy się przed nią.. To było takie słodkie jak trzymał swojego Aniołka ma rękach, jak się o Nią bał to wszystko było takie wspaniałe <3 i wgl czemu zostało tylko 18% ?! Nie możesz nam tego zrobić!! ;c prooszee nie kończ tego tak szybko ;( Czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ! :)
OdpowiedzUsuńJejku nie wiem co myśleć o końcówce! To opowiadanie mnie ciągle zaskakuje i chce więcej :) Rozdział świetny, Justin będzie świetnym ojcem i on ze swoją córeczką *.* Do końca zostało tak mało rozdzialow, a ja tak mało wiem o jego przeszłości tak naprawde, kim jest ta Selena... Jejku chce szybciutko następny. Weny kochana ;*
OdpowiedzUsuńhttp://let-me-to-love-you.blogspot.com
Cudowny rozdzial juz nie moge sie doczekac kolejnego *.*
OdpowiedzUsuńkochaaaaaaaaaam <3
OdpowiedzUsuńwiesz co ? może i lubię takie zakończenia rozdziałów :P hah :> nic nie piszę, nic nie podpowiadam, bo może wpadłam na pomysł :> xd hmm jakie statystyki :3
OdpowiedzUsuńO mój *o* czm w takim momencie ?!?!?! kogólnodostępne ona tam zobaczyła !?!??! Nie no ja juz tu i teraz chce następny rozdział !!! Kocham jak zawsze cudowny ❤ *-*
OdpowiedzUsuńCzekam dalej na nn
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie komentowałam, ale nie miałam dostępu do internetu i dopiero teraz mogłam wszystko nadrobić. Mówiąc szczerze, jestem pod ogromnym wrażeniem. Poprzednie rozdziały wcale nie były nudne! Opisywałaś wszystkie uczucia bardzo dokładnie, co bardzo lubię, bo wtedy można dużo lepiej wczuć się w postaci ff i prościej jest sobie wyobrazić to co się czyta :) Justin i jego tajemnice... Tu nie wiem co powiedzieć. Zwyczajnie jestem ciekawa tego co będzie dalej :) Poza tym przerywanie w takim momencie to zbrodnia, chociaż ja robię dokładnie to samo xd No cóż... kończąc tą moją wypowiedź, życzę duuużo weny i czekam na kolejny genialny rozdział xx
OdpowiedzUsuńineedangelinmylife.blogspot.com
Wow rozdział cudowny. Taki słodki i tajemniczy. Kurde mam tyle pytań i brak jakich kolwiek odpowiedzi. Super, że jednak zmieniłaś to imie i wybrałaś to co ci zaproponowałam. Czekam z niecierpliwością na kolejny. Sorki że nie skomentowałam rozdziału na drugim blogu. Tamten rozdział też superowy. Poznaliśmy w końcu syna Justina i jego dziewczyne. No dobra ja kończe. Do następnego! 18% o nie szkoda. <3<3<3
OdpowiedzUsuńSzkoda ze tylko 18% prawie wszystkie Twoje opowiadania koncza sie smutnym zakonczeniem i tu mam zle przeczucie.Jak czytalam opowoadanie z Ari to plakalam bo znowu dalas przygnebiajace zakonczenie.Mam nadzieje ze to bd szczesliwe i ze zalozysz niedlugo nowego bloga o Justinie ale ze nie bedzie on ani zbyt smutny ani zbyt kolorowy.
OdpowiedzUsuńAaaaaa!!! Ta końcówka! Czekam na next ;**
OdpowiedzUsuńJestem tak ciekawa co będzie w następny *_*. Boże, co ona zobaczyła. Czekam na kokejny ;)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, jak reszta, ale rozwalił mnie moment, gdy Justin chwycił Angel ( swoją drogą, cholernie podoba mi się to imię, bo od razu kojarzę ją z mojego bloga :D ) w ramiona i tak słodko delikatnie nad nią czuwał. Boże, to najpiękniejszy moment, jaki opisałaś naprawdę, awh.
OdpowiedzUsuńTeż czekam na chwilę, gdy Justin wyjawi jej wszystko, co powinna wiedzieć. Boję się, co to może być, ale nawet nie snuję własnych domysłów, bo wiem, że to i tak będzie coś.. WOW. A w ogóle, to masz oficjalny ochrzan za zakończenie w takim momencie! No, jak można no?! Chamstwo w czystej postaci, hahaha! :D Żartuję, ale naprawdę sama nie wiem co myśleć. Kogo ona tam ujrzała? Boże, trzymasz nas w takiej niepewności!
Uwielbiam to, jak opisujesz uczucia. Wtedy mam wrażenie, że jestem tam z nimi. Dziękuję Ci!
~ Drew.
http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/#_=_
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńSwietny ! Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to przez piosenke, ktorej sluchalam czytajac,przez to,ze jestem zbyt emocjonalna, czy przez to jak piekny byl ten rozdzial, ale po prostu sie poplakalam ;(( I w sumie dalej mam lzy w oczach...Dawno tak zdrowo nie ryczalam xd I dziekuje Ci za to. Dziekuje Ci za ta chwile, ktorej chyba potrzebowalam. I chyba pierwszy raz od kiedy zaczelam czytac ff, ryczalam tak bardzo, bo rozdzial byl tak niwyobrazalnie piekny i pelen szczescia, a nie z powodu jakiejs tragedii albo rozstania. To bylo naprawde niesamowite. To imie - Angel, spadlo mi znieba (xd) To po prostu tak cholerrnie, i wrecz razaco pasujace do sytuacji, do tego 'aniolka', brak slow...Kocham Cie, kocham ten rozdzial, kocham to opowiadanie ❤❤❤ I pomyslec, ze byl moment, w ktorym nie mialalm ovhoty go czytac... Teraz jest jednym z moich ulubionych...Ale 82% ??? Ty chybaba nie mowisz powaznie? Nie mozesz mi tego zrobic, ta historia nie moze sie skonczyc, ja tego nie przezyje, uzaleznilam sie po prostu;((
OdpowiedzUsuń❤