poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 47 - Kidnapping...

      Lily's P.O.V

      Objęłam dłonią kubek, po brzegi wypełniony kawą, i ruszyłam z nim do jednego ze stolików w kącie kawiarni, przy którym siedziała Jazzy, siostra Justina, upijając łyk gorącej czekolady, z bitą śmietaną na wierzchu. Odsunęłam drewniane krzesło i usiadłam na nim, przewieszając kurtkę przez oparcie, a kubek stawiając na powierzchni stolika.
      Obie z Jazzy stwierdziłyśmy, że powinnyśmy lepiej się poznać. Ja byłam dziewczyną jej brata, natomiast ona spotykała się z moim. W pewnym sensie Jazzy była dla mnie nowym członkiem rodziny, do której wkraczałam. Chciałam, aby nasze relacje układały się jak najlepiej. Na tym zależało również Justinowi i Davidowi, a żadna z nas nie chciała ich zawieść.
      -Ile czasu jesteście już z Justinem? Skoro Angel ma ponad miesiąc, wnioskuję, że mieliście już swoją pierwszą rocznicę - uśmiechnęła się do mnie serdecznie, mieszając łyżeczką płynną śmietanę, która rozpuściła się pod wpływem pary, unoszącej się znad kubka.
      -Właściwie, zaszłam z Justinem w ciążę już pierwszego dnia naszego związku - zaśmiałam się, wracając myślami do pamiętnego dnia. Straciłam wtedy matkę, lecz zyskałam najwspanialszego mężczyznę, który kocha mnie, troszczy się o mnie i opiekuje. Zastępuje mi zarówno matkę, jak i ojca, a przede wszystkim moją drugą połówkę, która idealnie dopełniała moje serce.
      -Czyli wpadka? - uniosła jedną brew, jednak z widoczną sympatią.
Od pierwszych chwil poczułam z Jazzy pewnego rodzaju więź i wiedziałam, że będziemy potrafiły odnaleźć wspólny język.
      -Czyli wpadka - westchnęłam, ogrzewając chłodne dłonie, obejmujące kubek. - Ale wpadka bardzo kochana i długo wyczekiwana.
      Jazzy nie odzywała się przez kolejne chwile. Mierzyła wzrokiem moją bladą, lekko zmęczoną twarz i marszczyła brwi, które łączyły się w jedną, prostą linię. Po pewnym czasie jej przenikliwy wzrok zaczął mnie wręcz śmieszyć, dlatego dałam upóst cichemu chichotowi, który jednocześnie wybudził siedemnastolatkę z chwilowego transu.
      -Wiesz, chciałam ci po prostu podziękować. Widzę, że Justin jest przy tobie szczęśliwy. Odkąd zmarła Selena, nikt z nas nie przypuszczał, że jeszcze kiedykolwiek będzie się uśmiechał i cieszył życiem. Gdyby nie ty, w dalszym ciągu wypłakiwałby ostatnie łzy w poduszkę i stracił nadzieję na jakąkolwiek poprawę samopoczucia.
      -Nie miałam pojęcia, że Justin przez tyle przeszedł. Kiedy go poznałam był zwykłym dupkiem. Dopiero teraz dowiedziałam się, że przez cały czas udawał i doskonale maskował wszystkie emocje. Pokochałam go, a mimo to nie zauważyłam, jaki ciężar nosi na sercu.
      Od świtu stanowiło to dla mnie największą zagadkę. Jak mogłam przez tyle czasu niczego nie zauważyć? Jak mogłam przegapić smutek, bijący z jego oczu, proszących o pomoc? Od wielu miesięcy starałam się o jego zaufanie, a nie byłam w stanie ujrzeć ogromnego bólu, wylewanego z każdym spojrzeniem i gestem.
      -Justin od zawsze był bardzo zamknięty w sobie, zwłaszcza po śmierci Seleny. Nie odezwał się do nikogo przez okrągły tydzień. Ignorował nawet własnego syna, Drew, który wszelkimi sposobami próbował pocieszyć Justina. On tego nie dostrzegał. Myślał, że jest w tym wszystkim sam, kiedy tak naprawdę odpychał od siebie oferowaną pomoc. Za to byłam na niego wściekła i dopiero kiedy wygarnęłam mu wszystko prosto w twarz, odezwał się pierwszy raz po jej śmierci. Wierz mi, lub nie, ale tak smutnego człowieka nie słyszałam nigdy.
      -Doskonale wiem, o czym mówisz. Gdy dziś rano opowiedział mi o wszystkim, jednocześnie zalewając się łzami - nabrałam w płuca powietrza, które po chwili wypuściłam z cichym świstem. - Nawet nie potrafię dobrać odpowiednich słów, aby opisać, co czułam.
      W głębi duszy chciałam skończyć temat, który był dla mnie cholernie trudny. Smutek Justina i jego rozpacz po stracie żony zapisał się głęboko w moim sercu. Jego wzrok, tępy i zamglony, kiedy wyrzucał z siebie cały żal, był ostrym sztyletem, który z każdym słowem wbijał w nie coraz głębiej. Teraz, kiedy wszystko znów wróciło do normy, a szczęśliwa przyszłość stoi przed nami otworem, chciałam, abyśmy oboje z Justinem zapomnieli o przeszłości, wyrzucili jej odłamki i dręczące wspomnienia, które uniemożliwiały wykonanie przenośnego kroku w przód.
      -Chyba obie nie chcemy o tym dłużej rozmawiać, prawda, Lily? - Jazzy delikatnie ułożyła swoją dłoń na mojej, spoczywającej na blacie stolika. Przytaknęłam jednym skinieniem głowy, wyrażając jednocześnie wdzięczność, że nie każe mi wracać myślami do tego, o czym za wszelką cenę chciałam zapomnieć. - Powiedz więc, zanim poznałaś Justina, miałaś chłopaka? Spotykałaś się z kimś? - Jazzy nieświadomie znów dotarła do jednego z moich czułych punktów, o których nie było mi łatwo mówić.
      -Cóż, miałam chłopaka, który przez wiele lat był moim przyjacielem. I tak powinno zostać do końca. Przez związek nasze relacje stały się znacznie słabsze, ponieważ ja nic do niego nie czułam. W ostateczności rozstaliśmy się w niezgodzie i już od niemal roku nie mamy ze sobą kontaktu, czego cholernie żałuję. Zdarza mi się za nim tęsknić i obwiniać siebie, że go skrzywdziłam, że złamałam mu serce, jednak wtedy przypominam sobie o Justinie i cały smutek mija.
      W duchu uśmiechnęłam się, wspominając uśmiech Jake'a i uściski, którymi obdarowywał mnie w gorszych dniach. Były dla mnie wyrazem przyjaźni. Jednakże nieliczne pocałunki wywoływały coraz większe wątpliwości. Od początku nic do niego nie czułam i gdybym mogła cofnąć czas, nie zgodziłabym się na związek, który zniszczył naszą wieloletnią i długo budowaną przyjaźń. Było to moją nauczką na przyszłość. I właśnie z tego względu nigdy nie powiedziałam Justinowi, że go kocham, dopóki nie byłam tego bardziej niż pewna.
      -Może to nie będzie miłe w stosunku do twojego przyjaciela, ale cieszę się, że mimo wszystko wybrałaś Justina. Co cię do tego skłoniło? - podparła się na jednym łokciu i, mrugając leniwie, obserwowała każdy ruch mojej twarzy. - Przepraszam, że tak wypytuję, ale jestem po prostu ciekawa. Mam to w naturze - obie zaśmiałyśmy się cicho z wypowiedzianych przez nią słów. Już na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie osoby niezwykle kontaktowej i otwartej na innych, a do tego bardzo bezpośredniej i przyjacielskiej.
      -Nie potrafię ci jednomyślnie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony Justin jest zabójczo przystojny. Widzę, jak kobiety w różnym wieku oglądają się za nim na każdym kroku. Z drugiej natomiast ma w sobie to coś, co wyróżnia go od innych facetów. Nie mam pojęcia, jak to nazwać. Po prostu poczułam, że pomimo nienawiści, którą darzyłam go na początku, z czasem zaczynałam odkrywać w nim wspaniałego człowieka. Pokochałam go, po prostu - na koniec wzruszyłam ramionami. W środku jednak dosięgnęło mnie wzruszenie, które spowodowało minimalne drżenie mojego głosu i stróżkę jednej łzy, spływającej w dół policzka. Byłam osobą wrażliwą i nie kryłam tego. Teraz również nie starałam się otrzeć łzy. Pozwoliłam obejrzeć ją Jazzy, a potem pozostawiłam do samoistego wyschnięcia.
      -No już, nie płacz, bo pomyślę, że to moja wina - poklepała wierzch mojej dłoni i znów upiła parę łyków gorącej czekolady, która w międzyczasie zdążyła już ostygnąć.
      -Dziękuję, że pozwoliłaś mi się wygadać. Dawno nie miałam na to okazji, a nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo potrzebowałam otworzyć się przed kimś. Wiesz, Justin jest facetem i nie wszystko mogę mu powiedzieć.
      -Nie masz za co mi dziękować. Cieszę się, że zyskałam taką przyjaciółkę, jak ty - wymieniłyśmy się serdecznymi uśmiechami.
      Byłam Jazzy wdzięczna za to, że była teraz przy mnie, że siedziała na krześle obok i że wysłuchała mnie, jak prawdziwa przyjaciółka. Chociaż znałam ją raptem parę godzin, poczułam, że mogę jej zaufać, tak, jak mogłam zaufać Justinowi. Pod tym względem byli identyczni. Oboje doskonale wypełniali rolę słuchacza.
      -A teraz, Lily, proponuję wspólne zakupy - Jazzy zamaszycie podniosła swoją torebkę i przewiesiła je przez przedramię, ozdobione kilkoma bransoletkami i pozłacanym zegarkiem.
Chociaż wiedziałam, że w żadnym stopniu nie jest dla mnie zagrożeniem na drodze do serca Justina, patrzyłam z podziwem na jej nieskazitelną cerę, delikatne rysy twarzy i wspaniałą sylwetkę. Była po prostu piękna. Gdyby nie była siostrą Justina, z pewnością zawróciłaby w jego głowie i przyćmiła miłość do mnie.
      Po wyjściu z niewielkiej kawiarenki, umieszczonej w jednym z większych galerii handlowych, zaczęłyśmy powoli przechadzać się po zatłoczonych korytarzach, otoczonych sklepowymi witrynami. Podczas kiedy ja wzrokiem dosięgnęłam stoiska z lodami owocowymi, Jazzy nagle przystanęła i złapała mój rękaw prawą dłonią. Zaskoczona, wykonałam pół obrotu, aby, razem z szatynką, stanąć twarzą w twarz z oszkloną wystawą sklepową, prezentującą różne kroje skąpej, koronkowej i niezwykle seksownej bielizny.
      -Wyobrażam sobie reakcję Justina, gdyby zobaczył mnie w czymś takim - wyrwało mi się, przez co szybko przysłoniłam usta dłonią. Jazzy jednak doskonale usłyszała każde z moich słów, a w jej oku zalśnił łobuzerski błysk. Był identyczny, jak błysk w oczach Justina.
      -Przyznaj, przez ciążę i wszystkie niepewności, związane z tajemnicami Justina, wasze życie seksualne pewnie nie jest w pełni rozkwitu, co? Kiedy ostatni raz ze sobą spaliście? - poruszyła sugestywnie brwiami, przytupując jednym butem podłoże.
      -Będzie już parę miesięcy - przyznałam cicho i jednocześnie poczułam, jak nachodzi mnie czysta ochota na seks. Mimo że teraz byliśmy z Justinem znacznie bliżej, niż przed porodem, nam obojgu brakowało fizycznych więzi. Chciałam znów znaleźć się pod jego umięśnionym ciałem, pomiędzy prawym, a lewym ramieniem, w których czułam się bezpiecznie. Pragnęłam znów poczuć jego gorące pocałunki na skórze i duże dłonie na piersiach. I dopiero przenikliwy wzrok Jazzy uświadomił mi, jak bardzo pożądałam Justina. - Cholera, napaliłam się na niego - chwyciłam między zęby dolną wargę i zaczęłam przygryzać ją w nerwach.
      -Sama widzisz, potrzebujecie urozmaicenia. Jestem pewna, że kiedy Justin zobaczy cię w takiej bieliźnie, nie wypuści cię z łóżka przez tydzień.
      -Widzisz, w tym rzecz, że mamy małą córeczkę i tygodniowe grzeszenie nie wchodzi w grę - machnęłam lekceważąco ręką i chciałam odwrócić się na pięcie, aby w końcu dotrzeć do stoiska z lodami, jednak Jazzy nie pozwoliła mi odejść. Objęła mój nadgarstek dłonią i zatrzymała mnie w pół kroku.
      -Nie uciekaj, Lily. Ta bielizna jest dla ciebie stworzona.
      -Tak sądzisz? Nie jest zbyt - przerwałam, aby znaleźć odpowiednie słowo, jednak jak na złość mój umysł świecił pustkami. - Prowokująca?
      -Zapomnij. Nie puszczę cię, dopóki jej nie kupisz - ze zwycięskim uśmiechem wciągnęła mnie do wnętrza sklepu, w którym czułam się bynajmniej nieswojo. - A ja zafunduję sobie podobną dla Davida. Niech się chłopak nacieszy.

      Justin's P.O.V

      Dopiłem ostatni łyk herbaty, kiedy z głębi sypialni dobiegło mnie ciche pochlipywanie Angel. Z brzdękiem postawiłem kubek na szklanym stoliku i podniosłem się z kanapy, ruszając w stronę otwartych drzwi od pokoju, z którego z lekko skrzywioną miną wyszedł David, drapiąc się po karku i swoim wzrokiem przepraszając mnie.
      -Co zrobiłeś, że znów mi dzieciaka obudziłeś? - westchnąłem głośno, zbliżając się do łóżka, na którego środku, zawinięta w kremowy kocyk, leżała Angel, wymachując rączkami w powietrzu.
      -Przysięgam, nic - mężczyzna bronił się, chociaż doskonale wiedział, że nie mam mu tego za złe. W rzeczywistości wolałem, kiedy Angel miała otwarte oczka, abym mógł wpatrywać się w nie i podziwiać piękno swojej małej córeczki.
      -Jasne. Takie samo nic, jak za dwoma poprzednimi razami - prychnąłem, obejmując drobne ciałko dziewczynki dłońmi. Była na tyle malutka, że mieściła się w moich rękach, jak pluszowa zabawka. Nigdy jednak żadnego misia nie tuliłem do piersi tak, jak Angel, której główka już od kilkunastu sekund przylegała do mojej klatki piersiowej. - Wiesz, myślę, że nie ma sensu usypiać jej tutaj kolejny raz. Dużo szybciej zaśnie na spacerze.
      Pogoda była wprost idealna na długie przechadzanie się pomiędzy parkowymi alejkami. Słońce świeciło od samego rana, a nieba nie przykrywała żadna chmura. Temperatura powietrza również nie pozostawiała nic do życzenia, dlatego włożyłem córeczkę do wózka w samych śpioszkach i jedynie przykryłem polarowym kocykiem, który od razu złapała małymi paluszkami, przysunęła do ust i obśliniła jedną z krawędzi.
      -Przyznaj, jest strasznie słodka - rozczuliłem się i chociaż obiecałem sobie, że nie będę dłużej wpatrywać się w nią, jak w obrazek, i nie będę rozpieszczał jej od pierwszych dni życia, nie potrafiłem odeprzeć szerokiego uśmiechu, kształtującego się na ustach. Ta dziecinka była po prostu urocza.
      -Nie da się zaprzeczyć, stary. Trafiła ci się piękna córeczka.
      -Jakie trafiła? Lily jest piękna, ja jestem piękny, więc Angel również musiała się taka urodzić - szturchnąłem go ramieniem, po czym odwróciłem wzrok od wypływającej z wózka słodkości i zacząłem wiązać buty, założone na obie stopy.
      Wyszliśmy z mieszkania dwie minuty później, kiedy zamknąłem drzwi na klucz, a mały, metalowy przedmiot schowałem do kieszeni spodni. Złapałem obiema dłońmi rączki wózka i zacząłem go pchać, najpierw do windy, a kiedy znaleźliśmy się na parterze, przez obszerną klatkę schodową do samego wyjścia.
      Tak, jak zaobserwowałem z okna w mieszkaniu, pogoda była idealna i niemal od razu poprawiała człowiekowi nastrój. Wziąłem głęboki oddech, napawając się uczuciem, gdy świeże powietrze wypełniło moje płuca. Jednocześnie wystawiłem twarz na promienie słoneczne i zmrużyłem powieki. Warto było żyć choćby dla takich chwil.
      -Kiedyś był podryw na tatusia, więc teraz też może być, co, Justin? - David wsunął dłonie do kieszeni nisko opuszczonych dresów i ruszył razem ze mną wzdłuż jednej z osiedlowych ulic, prowadzących przez miejski park.
      -Ja mam swoją Lily i, w przeciwieństwie do ciebie, jestem jej wierny - wzruszyłem ramionami, jednak nie mogłem udawać, że nie widzę spojrzeń wielu kobiet, podąrzających za mną i za przyjacielem.
      -Ale w dalszym ciągu oglądasz się za fajnymi dupeczkami - chciałem przerwać mu gwałtownie, lecz David zasłonił mi usta dłonią. - Nawet nie próbuj zaprzeczać!
      -No dobra, zdarza mi się za jakąś obejrzeć, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Jestem facetem, nie zmienię tego. A Lily kocham ponad własne życie, więc niczego mi tutaj nie insynuuj.
      -Święty się znalazł - David prychnął, lecz jednocześnie zakończył drażliwy temat, który momentami potrafił mnie irytować. Nic nie poradzę na to, że oglądam się za młodszymi, a często również starszymi kobietami, zadbanymi, z ładną figurą. Nigdy jednak nie przeszło mi przez myśl, aby zdradzić Lily. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, aby zdradzić osobę, którą kocham.
      W parku słońce jedynie w pojedynczych promieniach przebijało się przez kurtynę drzew. Mogłem więc swobodnie odsłonić daszek w wózku, nie bojąc się, że nadmiar światła słonecznego zaszkodzi Angel. Razem z Davidem natomiast usiedliśmy na ławce w cieniu. Jak za starych, dobrych czasów oboje oparliśmy się o kolana i westchnęliśmy w tym samym momencie.
      -Ale ten czas zapierdala - szatyn przetarł dłońmi twarz i znów wbił wzrok w jeden z niewielkich kamieni. - Pamiętam jeszcze, jak każdego dnia mijałem cię na korytarzu na uczelni, a teraz siedzę tutaj, opiekując się twoim drugim bachorkiem, którego w dodatku wytworzyłeś przy pomocy mojej siostry. Udławiłbym się ze śmiechu, gdyby ktoś powiedział mi o tym pięć lat temu.
      -Nie narzekaj. Zanim się obejrzysz, twoje dziecko będzie w drodze.
      -Nie strasz mnie. Nasz stary dostałby zawału, gdyby dowiedział się, że w międzyczasie zarówno ja, jak i Lily dorobiliśmy się po dzieciaku. Nadal myśli, że ma trzydzieści lat. Wiadomość, że został dziadkiem, wysłałaby go na przedwczesną emeryturę społeczną.
      -Wiesz, akurat mi wasz ojciec wydał się całkiem w porządku facetem. Mało który zgodziłby się, aby jego piętnastoletnia córka zamieszkała na drugim końcu Stanów z kilkanaście lat starszym facetem.
      -To nie jest cechą dobrego ojca. On ma Lily zwyczajnie w dupie. Nie płacił na nią nawet alimentów, a widzieli się jedynie dwa razy w roku. Raz na święta, a drugi raz w dzień jej urodzin, o których swoją drogą musiałem mu przypominać. Naprawdę szkoda gadać - machnął ręką obok głowy. Widziałem, że był zwyczajnie wkurzony na ojca. Mógł wybaczyć mu zaniedbywanie jego samego, ale Lily zasługiwała na obojga rodziców.
      Nagle, kiedy miałem poklepać przyjaciela po ramieniu i pocieszyć go najprostszymi słowami, z kilku różnych kierunków podbiegli do nas zamaskowani, zakapturzeni faceci, dobrze zbudowani, dość wysocy. Z pierwszym pojawieniem się ich postaci poczułem narastający ucisk w żołądku, zwiastujący kłopoty i mnożące się problemy. Nie zdążyłem w żaden sposób zareagować, kiedy dwóch mężczyzn dotarło do wózka, natomiast gdy oboje z Davidem zerwaliśmy się z ławki, jak oparzeni, dwóch pozostałych w jednej chwili obezwładniło nas nasączonymi chloroformem szmatkami, przyłożonymi pod sam nos. Ostatnim widokiem, kiedy bezwładnie opadałem na alejkę, był widok mężczyzn, uciekających wraz z moją miesięczną córeczką, niedbale trzymaną w ramionach.

~*~

      No, w końcu udało mi się dodać, wybaczcie mi tyle dni czekania. Dodatkowo, nie złośćcie się na mnie za końcówkę. Tym razem nie złamię Wam serc, hah :)
      ask.fm/Paulaaa962

25 komentarzy:

  1. O JEZUS MARIA *____________*

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje serce stanęło i nie mogę oddychać co to za końcówka?Biedna Angel ;(oby się jej nic nie stało bo liczę na happy end w fj ;)Super rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabije hahaha. Świetny rozdział, ale za końcówkę zabije! Czekam na następny<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku biedna Angel :-(
    Szybko dodawaj następny :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja pizgam! Co się dzieje do kurwy? :O
    Oby im się nic nie stało! Boże drogi.. nie przeżyje tego jak Angel się coś stanie, ona jest taka malutka :( Lily pomóż im!
    DAWAJ SZYBKO NASTĘPNY PAULA!

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech coś się stanie Angel to Cie znajde!
    Omg.. zawał przeżywam. Duszno mi... Błagam. Nie krzywdź tej małej istotki.

    OdpowiedzUsuń
  7. boże! nie! wszyscy oprócz Angel i Drew :<

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeeju jestes genialnaa ! Rozdzial rewelacyjny ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowity. Zabrali mu córeczkę, rozpierdolić ich. Czekam na next i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak coś się stanie Angel to cie ukatrupie!! Żartuje xd ale błagam niech wszystko będzie w porządku xx

    OdpowiedzUsuń
  11. O nie :(. Teraz to się dopiero zacznie.. http://glamlipstick.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Święty boże!
    Mam nadzieję, że nic się malutkiej nie stanie:o
    Nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć
    Jestem po prostu w szoku:o

    OdpowiedzUsuń
  13. o mamo nie nie popłakałam się pod koniec
    kocham to
    pozdrawiam i życzę miłej weny

    OdpowiedzUsuń
  14. Czemu to do cholery jest tak bardzo ciekawe?!
    Wczoraj znalazłam tego blogo i przeczytałam wszystkie rozdziały
    Nie mogę doczekać się następnego. :) Dodawaj szybko. Życzę dużo weny a w wolnej chwili zapraszam do mnie:
    http:dicey-jb.blogspot.com
    Oraz na:
    http://dangerouszaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Bo super jestem ciekawa kolejnego rozdzialu. Prosze zeby nic nie stalo się Angel Justinowi albo innym: c. Do nastepenego

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaraz zamorduję Cię za ta końcówkę! haha :) Mam nadzieję, że nic się nie stanie Angel :( Rozdział wspaniały i czekam na następny, weny <3

    i-hate-my-life-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. To pewnie ci od tego burdelu gdzie była Jazzmyn..

    OdpowiedzUsuń
  18. Matko święta!! Przecież Angel jest taka malutka!:( Znajdą ją! Muszą:( Rozdział mnie rozwala! Do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  19. Zabije za końcówkę ♥ Pozdrawiam i życzę weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. kurde znów kłopoty? No nie wierzę , ale w sumie opowiadanie jest takie jak to się dzieje w życiu. Wychodzisz na prostą a na drugi dzień znów się coś dzieje nie po naszej myśli. Pisz dalej bo uwielbiam czytać te Twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Jejku dawaj szybko następny 💕
    Kocham cie kurcze 💕💓💓💓

    OdpowiedzUsuń
  22. Wspanialy rozdzial <3 Jejuu jak cos sie jej stanie to nwm :(♥
    Czekam na next :* ♡
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie dobrze... oby sie nic Angel nie stało ;))
    Czekam nn

    OdpowiedzUsuń