środa, 11 marca 2015

Rozdział 45 - Breaktrough...


   
    ***Justin's P.O.V***

      Oboje staliśmy bez ruchu, jakby razem ze wzmianką o Drew czas stanął w miejscu. Lily szukała w moich oczach odpowiedzi, lub choćby jakiegokolwiek wsparcia, które obiecywałem jej przez długie miesiące, natomiast ja, patrząc w brązowe tęczówki szatynki chciałem jedynie upewnić się, że nie kłamała. Chociaż sam oszukiwałem ją przez niemal rok, sam nie przeżyłbym, gdyby jej słowa okazały się jedynie blefem.
      Po dwóch długich latach w moim sercu odrodziła się nadzieja. Sądziłem, że utraciłem ją naprawdę dawno temu, jednak teraz na nowo poczułem, jak wiele straciłem i jak wiele jeszcze mogę stracić, jeśli nie przejrzę na oczy i nie zobaczę, jak bardzo krzywdzę Lily, która niczego nieświadoma każdego dnia stara się podnosić mnie na duchu i walczyć o mój uśmiech. Powinienem dbać o nią lepiej, niż potrafię, a tymczasem pozwalam jej płakać i niepotrzebnie niepokoić się. Moje zachowanie nie było przejawem męskości, a jedynie tchórzostwa. Chciałem grać twardego i niewzruszonego, kiedy w rzeczywistości wszyscy prócz mnie wiedzieli, jak niewiele trzeba było, aby sprowokować moje łzy do spływania po rozgrzanych policzkach.
      -Jak to z nim rozmawiałaś? - wymamrotałem, nie będąc pewnym, czy dobrze odebrałem jej słowa. Mój synek, mój mały Drew, od dwóch lat pozostawał w śpiączce, a ja już po kilku miesiącach straciłem nadzieję, że kiedykolwiek ujrzę kolor jego tęczówek, od samych narodzin przypominający mój.
      -Normalnie, Justin. Drew wybudził się dzisiaj ze śpiączki. Poznałam go, on poznał mnie. Jest bardzo osłabiony, ale żyje, uśmiecha się. Rozmawiałam z nim o tobie, powiedziałam mu, że ma maleńką siostrzyczkę. Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszył - w kącikach moich oczu mimowolnie zebrały się krople łez. Wyobraziłem sobie bowiem uśmiech, rozciągający się na małych ustach Drew. - Aż w końcu musiałam zapytać Drew o jego mamę.
      Miałem wrażenie, że w jednej chwili każdy wstrzymał oddech i oczekiwał mojej reakcji. Jedynie mój pozostawał nienaturalnie przyspieszony i nierówny. Gdybym był teraz sam na sam z Lily z pewnością płakałbym w jej ramię, jak małe dziecko, jednak przy rodzicach, siostrze i przyjacielu udawałem, że wciąż jestem silny. Oni jednak doskonale wiedzieli, że walczyłem z samym sobą. Widziałem zmartwienie, troskę i zwykły smutek na ich twarzach. Pomagali mi przez wiele miesięcy, lecz w końcu nadszedł moment, abym sam zebrał się w garść i przestał rozpaczać nad swoim losem. Innymi słowy, aby poczuć się lepiej musiałem w końcu wyrzucić z siebie ciężar wspomnień.
      -Proszę cię tylko o jedno, Justin. Nie kłam więcej. Prędzej czy później i tak poznam prawdę, a nie chcę kłócić się z tobą dłużej. Dlatego teraz sam zdecyduj, czy dalej udajesz twardego faceta, którego nie potrafi poruszyć nic, czy w końcu przyznasz się, że masz problem i potrzebujesz pomocy.
      Aż nazbyt dobrze wiedziałem, że przyszedł czas, abym w końcu wyjawił Lily całą prawdę. I chociaż nie czułem się gotowy, ona na to zasłużyła. Wystarczająco długo tolerowała moje kłamstwa i przymykała oczy na wszelkiego rodzaju niedomówienia. Gdybym tylko mógł, kłamałbym nadal. Zrozumiałem jednak, że jestem facetem, a tytuł ten do czegoś zobowiązuje. Pomyślałem, jak sam czułbym się, gdyby Lily przez tak długi okres czasu okłamywała mnie i każde niedopowiedzenie tłumiła tanią, mało wiarygodną bajeczką. Byłbym zwyczajnie wściekły. Teraz byłem wręcz zdziwiony, jakim cudem Lily tak długo ze mną wytrzymała. Codzienne mydlenie oczu już dawno powinno wyprowadzić ją z równowagi.
      -Dobrze, Lily. Dobrze. Opowiem ci wszystko i odpowiem na każde twoje pytanie, tylko proszę, nie bądź już dłużej tak cholernie smutna, to mnie zwyczajnie boli.
      Wyminąłem stojącego nieopodal Davida, któremu przekazałem Angel, trzymaną na rękach. Mężczyzna ponownie chwycił dziewczynkę tak, jakby umieścił w ramionach najcenniejszy skarb. Angel była natomiast tak rozkojarzona, że co chwila przenosiła wzrok ze mnie, na Lily i z powrotem na Davida, którego koszulkę zacisnęła w piąstce, drugą przykładając do ust. Dla mnie jednak liczył się teraz jedynie silny uścisk, którym obdarzyłem ciało Lily. Był niesamowicie szczery, tak jak życie, które od dnia dzisiejszego planowałem rozpocząć. Życie u boku Lily, bez miejsca na kłamstwa.
      -Chodź - złapałem dłoń Lily w swoją i delikatnie pociągnąłem do sypialni, do której światło słoneczne nieśmiało wpadało przez podciągnięte do połowy okna rolety.
Spojrzałem również znacząco na Davida, który oddał dzieciątko Jazzy i razem z nami wszedł do przepełnionej głuchą ciszą sypialni. Skrywane tajemnice nie dotyczyły jedynie mnie. David miał w nich swój własny, znaczący udział, dlatego teraz dużo łatwiej będzie mi wrócić do wspomnień z jego pomocą. Liczyłem na to, że wesprze mnie paroma słowami i zdoła w razie konieczności przekazać Lily to, czego ja nie byłbym w stanie z siebie wydusić.
      -Czyli w końcu dowiem się wszystkiego? - spytała, nie kryjąc nadziei, może nawet lekkiego podekscytowania. Nie mogłem dziwić się szatynce. Zbyt długo żyła w nieświadomości, aż w końcu misa ciekawości ostatecznie została przepełniona.
      -Tak, opowiem ci wszystko od początku. Tylko proszę, postaraj się nas zrozumieć - ostatni raz zerknąłem na Davida, który delikatnym skinieniem głowy dodał mi otuchy. - Kłamałem, mówiąc, że nigdy nie byłem zakochany. Kłamałem cholernie. W rzeczywistości przed poznaniem ciebie doskonale znałem znaczenie słowa miłość. W drugiej klasie szkoły średniej poznałem Selenę. Pamiętam ten dzień, jakby miał miejsce najdalej wczoraj, a tymczasem minęło już dziesięć długich lat.



      Siedziałem na szkolnym korytarzu, podparty plecami o ścianę. Między kolanami trzymałem zeszyt od matematyki klasowej koleżanki, a w rękach długopis i swój notes, do którego przerysowywałem wykresy funkcji matematycznych. Z ostatnich tematów lekcyjnych nie zrozumiałem nic, dlatego nawet nie starałem się samodzielnie odrobić zadanych do domu zadań.
      -Mógłbyś choć raz sam się wysilić, a nie wykorzystujesz zakochane w tobie kujonki - po ścianie obok mnie zsunął się Jaxon, mój młodszy brat, rzucając plecak między nogi. Miał siedemnaście lat, dlatego traktowałem go, jak równego sobie, praktycznie nie zwracając uwagi na roczną różnicę wieku.
      -Nie widzę takiej potrzeby. Matematyka i tak nie przyda mi się w życiu. Jedynym praktycznym zastosowaniem matematyki jest wyliczanie reszty w sklepie spożywczym. Pieprzone funkcje w układzie współrzędnych nie są na moją głowę. Od dziecka marzyłem, aby zostać bokserem i choćbym miał poświęcić wszystko, będę mistrzem i nikt mi nie podskoczy.
      Wróciłem do przerysowywania wzorów, jednak przerwałem, kiedy tylko moje ramię zostało potrącone przez pięść Jaxona. 
      -Co do cholery? - wyrzuciłem w powietrze obie ręce, upuszczając zeszyt na podłogę.
      -Umarłem? Jestem w niebie? - wymamrotał, wpatrując się w jeden punkt i mimo że machałem dłonią przed jego twarzą, nie zareagował.
      -Młody, co ty pieprzysz? Naćpałeś się czegoś? - dla pewności zerknąłem w jego źrenice. Nie zobaczyłem w nich jednak niczego odmiennego.
      -Widzę anioła, Justin. Prawdziwego anioła.
      Podążając za jego wzrokiem dotarłem do smukłych, opalonych nóg, oddalonych kilkanaście metrów od naszej dwójki, siedzącej pod ścianą. Zacząłem powoli wędrować wzrokiem wzdłuż ciała dziewczyny, przez krótkie szorty, opięte na jej pupie, luźną bokserkę, wsuniętą w materiał spodenek, po kruczoczarne włosy, opadające falami na szczupłe ramiona brunetki. Kiedy dotarłem do jej twarzy, musiałem przyznać Jaxonowi rację - była aniołem, ukrytym w ludzkim ciele.
      -Jest moja - wydusiłem przez zaciśnięte gardło, które nagle wyschło i stało się nienaturalnie napuchnięte.
      -Zapomnij, pierwszy ją zobaczyłem - podczas kiedy próbowałem podnieść się z podłogi, Jaxon już stał na prostych nogach, poprawiając grzywkę na czubku głowy. 
      Chociaż doskonale wiedziałem, że skoro Jaxon wychwycił ją w tłumie jako pierwszy, ja nie powinienem nawet zabiegać o względy brunetki. Tak brzmiały słowa naszej umowy, sporządzonej słownie przed dwoma laty. Nie mogłem jednak nic poradzić na szalejące hormony i serce, które na widok dziewczyny zabiło mocniej. Gwałtownie zerwałem się z podłogi i poprawiłem czarne, zwężane w nogawkach dresy. W dodatku odepchnąłem gotowego do podrywu Jaxona i sam ruszyłem w stronę piękności, stojącej przy szafce, parę metrów przede mną.
      -Siema - zacząłem, opierając się barkiem o metalową szafkę, a ręce zaplatając w krzyż na piersi. - Jesteś tu nowa? Nigdy wcześniej nie widziałem cię w tej szkole - posłałem jej lekki uśmiech, chociaż gdzieś w środku czułem, że na nią nie działają takie tanie sztuczki.
      -To mój pierwszy dzień - przytaknęła i odwzajemniła uśmiech, zakładając jednocześnie długi kosmyk czarnych włosów za ucho. I tak, jak po krótkiej rozmowie na policzki niemal każdej dziewczyny wpływał słodki rumieniec, tak ona w żaden sposób nie zareagowała na moją obecność. Doskonale znała swoją wartość.
      -Jestem Justin - wyciągnąłem do niej otwartą dłoń, którą subtelnie i delikatnie uścisnęła.
      -Selena - i znów posłała mi uśmiech, który tym razem zadziałał na mnie piorunująco. Nagle zacząłem się denerwować. - Szukam kogoś, kto oprowadzi mnie po szkole. Jesteś może chętny?
      -Z wielką chęcią - zarzuciłem rękę na jej ramię ostrożnie, aby jednocześnie zbliżyć się do niej, ale także nie odstraszyć jej w pierwszej chwili.
        Ruszyliśmy wzdłuż korytarzem, zaczynając rozmowę, która od samego początku zapowiadała się bardzo dobrze. Przechodząc jednak obok Jaxona spojrzałem w jego pełne wściekłości oczy. I wiedziałem już, że znienawidził mnie w tamtym momencie, a nasze braterskie relacje zmienią się w pełną wrogości rywalizację o serce Seleny.
  

     
      Lily powoli przyłożyła dłoń do ust i zaczerpnęła powietrza. Z pewnością większe wrażenie sprawiła na niej wzmianka o moim bracie, niż o Selenie. Miała okazję go poznać, przekonała się, jakim potworem się stał. A ja nadal nie mogłem wybaczyć sobie, że po części przeze mnie dwie niewinne dziewczyny poniosły brutalną śmierć, natomiast Lily omal nie została dotkliwie skrzywdzona.
      -Jaxon zakochał się w Selenie, prawda? - spytała, a jej twarz lekko pobladła.
      -Zakochał? - David otworzył szeroko oczy i oparł się o szafkę z ubraniami, kręcąc głową. - On zwariował na jej punkcie. Był w stanie zrobić wszystko, aby tylko odbić ją Justinowi. Ten facet był chory, oszalał już w liceum, a to tak naprawdę był dopiero początek.
      -To prawda. Wielokrotnie starał się nas rozdzielić. Był w Selenie ślepo zakochany i nie dostrzegał, że ona nic do niego nie czuje. Ubzdurał sobie, że będą razem szczęśliwi. Zwyczajnie oszalał i nikt nie był w stanie mu pomóc.
      Lily przez kilka chwil kiwała lekko głową, cały czas starając się przyswoić wszystko, czego się dowiedziała. W rzeczywistości był to jednak sam początek. Do tej pory poznała historię mojego brata, który wbrew pozorom nie miał większego wpływu na moją mało kolorową przeszłość. Był jedynie jednym z jej mało znaczących elementów.
      -Opowiedz mi o Selenie. Jaka była i jak wiele was łączyło. Chcę wiedzieć, jaka kobieta na zawsze skradła twoje serce. - chociaż było jej ciężko, zdołała posłać mi delikatny uśmiech.
      -Selena była moją pierwszą dziewczyną, na której zależało mi od samego początku. To przy niej uczyłem się, co oznacza miłość i poczucie zaufania. Ona przekazywała mi to wszystko, odkrywała nową, piękniejszą stronę świata. Byłem w niej do reszty zakochany.



      Trzymałem dłoń Seleny tak silnie, jakbym bał się, że silniejszy podmuch wiatru może mi ją zabrać. Słońce w swej pełnej okazałości rozświetlało błękitne niebo i w rażących promieniach padało na jasnozieloną trawę, pokrywającą łąkę. Nawet bez słonecznego światła czułem ciepło, rozchodzące się po całym wnętrzu. Docierało do każdej osobnej komórki w moim ciele i na nowo pobudzało je do życia.
      -Jesteś dzisiaj wyjątkowo szczęśliwy, Justin - gdy przysiadłem na trawie, wśród wielu odmian polnych kwiatów, Selena uklęknęła za moimi plecami i wsparła się na moich silnych barkach. Pod wpływem jej dotyku mimowolnie spiąłem mięśnie. Wystarczyło jednak, że przejechała po nich samymi opuszkami palców, aby na nowo doznały rozluźnienia, przeplatanego z przyjemnością, bijącą od jej dotyku.
    -Jestem szczęśliwy, kiedy tylko jesteś ze mną. Jestem więc od kilku lat nieustannie szczęśliwy i chyba nigdy wcześniej ci za to nie podziękowałem.
    -Dziękowałeś wiele razy, za każdym razem, kiedy mówiłeś, że mnie kochasz, Justin. Najpiękniejszym podziękowaniem jest dla mnie szczerość, widoczna w twoich oczach.
      Selena, ujmując moją twarz w dłonie, odchyliła delikatnie głowę. Pod wpływem słońca, padającego na wrażliwe źrenice, gwałtownie malejące, przymknąłem oczy. Poczułem wtedy słodki zapach, bijący od bujnych, kruczoczarnych włosów dziewczyny, rozwiewanych przez podmuchy wiatru. Ostrożnie nachyliła się nad moją twarzą i złożyła dwa delikatne muśnięcia na powiekach, które następnie przeniosła na czubek nosa, aż w końcu swoje wargi położyła na moich, jednocześnie układając moją głowę na kolanach i lekko przekręcając swoją, aby idealnie dopasować nasze zgrane usta, które połączyliśmy na zawsze już pierwszym nieśmiałym pocałunkiem.
      Wyciągnąłem przed siebie otwartą dłoń i przyłożyłem ją do gładkiego, chłodnego policzka Seleny. Pod wpływem dotyku przymknęła powieki w uczuciu błogości. Przytuliła twarz do dużej dłoni i objęła ją swoimi małymi. Uwielbiałem przyglądać się, jak w każdy gest przelewa miłość. Każdy jej ruch kierowany był dobrem, ponieważ w jej sercu nie było miejsca na zło. Przepełniała je bowiem miłość do mnie oraz miłość do naszego trzyletniego synka.
      Tak cholernie ją kochałem. Byłem w stanie poświęcić wszystko, w zamian za jej zdrowie, szczęście i bezpieczeństwo. Mógłbym skoczyć w płomienie ognia, gdybym tylko wiedział, że to pomoże Selenie. Była niezaprzeczalnie i nieodwołalnie miłością mojego życia, tą największą, tą jedyną, tą, z którą stanę przed ołtarzem i tą, z której ciałem pochowają mnie w trumnie. Nie potrafiłem odnaleźć słów, odzwierciedlających ogrom moich uczuć, nagromadzonych w sercu. I chociaż znałem ją dopiero od trzech lat, poznałem, jak nikt inny i ona w tym samym stopniu zdążyła poznać mnie. Była tą jedyną, która zdołała odkryć hasło do mojego serca, a kiedy ukradła je, schowała w dobrym miejscu - w swoim sercu. Póki jej serce będzie biło, ja będę żył, ponieważ jedynie bicie jej serca przytrzymuje mnie przy życiu.
      -Masz świadomość, jak bardzo cię kocham? - teraz oboje leżeliśmy na świeżej, zielonej trawie, ramię w ramię, zarówno jak zakochani, jak i wieloletni przyjaciele, rozumiejący się bez słów. To uważałem w naszym związku za najpiękniejsze.
      -Wiem, Justin. Wiem - jej drobna dłoń zaczęła podwijać materiał mojej czarnej koszulki bez rękawów, zasłaniających jeden z pierwszych tatuaży na umięśnionym ramieniu. Przejechała palcem po wyrzeźbionej lini V na podbrzuszu. Dzięki jej ruchom poczułem narastające w dole brzucha uczucie podniecenia, którego nie potrafiłem i nie chciałem powstrzymać. Z jej drobnymi rączkami przy ciele czułem się znacznie lepiej. - Możesz mi obiecać, że już zawsze będziemy razem? - z łagodnym uśmiechem ujęła moją dłoń i musnęła wargami każdy opuszek moich palców. W każdym pocałunku czułem miłość, którą również chciałem przekazać dwudziestolatce.
      -Obiecuję, maleńka - wyciągnąłem mały palec i zgiąłem go. - Obietnicy na mały palec nie można złamać - szepnąłem, kiedy Sel połaczyła go z moim.
      -Nigdy.




      -Kochałeś ją - stwierdziła wprost z powiewającym w jej głosie smutkiem. Chciałem ją przytulić, pocieszyć, znów przywołać na jej usta uśmiech, lecz jednocześnie nie byłem w stanie od razu oddalić od siebie wspomnienia Seleny, miłości mojego życia. Czułem się cholernie nieswojo, zwierzając się z tak silnych uczuć osobie, która teraz zajmuje największą część mojego serca.
      -Cholernie mocno - przyznałem, splatając dłonie na kolanach, które bez celu zaczęły w nerwach poprawiać włosy. Zdałem sobie jednak sprawę, że bardziej, niż swojej reakcji na powrót do wspomnień, obawiałem się reakcji Lily. Chyba zwyczajnie bałem się, że po wszystkim, co razem przeszliśmy, ona nie wytrzyma i odejdzie, a wtedy ja stracę jedyny sens w życiu. - Mieliśmy wspaniałego synka i byliśmy zwyczajnie szczęśliwi. Selena była moim ideałem w każdym znaczeniu tego słowa. Dlatego pobraliśmy się, kiedy ja miałem dwadzieścia jeden lat, a ona dwadzieścia. Pamiętam moment, kiedy oboje staliśmy przed ołtarzem. Wyglądała tak pięknie w długiej, białej, koronkowej sukni. Była prawdziwym aniołem. Miała dobre serce i uwielbiała pomagać ludziom. Nie przeszłaby obojętnie obok potrzebującego. Dlatego czułem się przy niej tak wspaniale.
      Może nie powinienem, ale wyrzuciłem z siebie wszystko, co leżało mi na sercu. Niestety, doskonale zdawałem sobie sprawę, że tak szczerymi słowami ranię Lily. Jednak po tylu miesiącach kłamstw chciałem być z nią w końcu szczery. Chociaż ten jeden, pieprzony raz.
      -To prawda - z drugiego końca sypialni usłyszałem głos Davida, który powoli podszedł do obrotowego fotela i usiadł na nim, podpierając się o kolana. - Selena była wspaniałą dziewczyną. Piękna, inteligentna i przede wszystkim dobra. Zarówno ją, jak i Justina poznałem na studiach. Ona studiowała literaturę angielską, ja ekonomię, a Justin psychologię. Na początku starałem się o względy Seleny, ale szybko przekonałem się, że jest pilnie strzeżona przez prywatnego ochroniarza i męża w jednym. Od tamtej pory przyjaźniliśmy się. Selena podobała mi się nadal, jednak nie pokazywałem już tego, wiedząc, jak szczęśliwa jest przy Justinie. Aż w końcu przestałem zwracać uwagę na Selenę, przestałem zwracać uwagę na jakąkolwiek inną dziewczynę, odkąd pewnego dnia przez przypadek wpadłem do domu Justina  i poznałem jego czternastoletnią wówczas siostrę - uśmiechnął się do samego siebie, wspominając pierwsze zalotne spojrzenie, które otrzymał od Jazzy.
      -Doskonale pamiętam tamten dzień. Byłem wtedy nieźle wkurzony. Jazzy była moim oczkiem w głowie, a tymczasem mając czternaście lat zakochała się w dwudziestojednoletnim facecie. Całe szczęście ze wzajemnością. Zacząłem zauważać, że Davidowi naprawdę na niej zależy. Owszem, kiedy zupełnie przez przypadek przyłapałem ich razem w łóżku, cała złość na Davida odżyła, ale szybko odpuściłem. Stwierdziłem, że nie warto, skoro oboje są szczęśliwi - poklepałem Davida po ramieniu i uśmiechnąłem się lekko. Czułem, że dzięki całej tej sytuacji, że dzięki Lily nasza przyjaźń ma szansę odżyć.
      -Niestety, wtedy przestało być już tak kolorowo. Oboje z Justinem byliśmy zafascynowani boksem do tego stopnia, że byliśmy w stanie poświęcić wszystko, aby wzbić się w tym biznesie na sam szczyt. Kiedy byłem na trzecim roku studiów poznaliśmy faceta, który był oczarowany naszymi umiejętnościami. Łudziliśmy się, że pomoże nam się wybić, a tymczasem jemu zależało jedynie na kasie, którą może na nas zarobić. Razem z Justinem braliśmy udział w nielegalnych walkach w klatkach. Zamykają cię w czterech ścianach, złożonych z metalowych prętów i nie wypuszczą, dopóki nie padniesz ledwo żywy, lub do tego stopnia nie pobijesz przeciwnika. Godziliśmy się na to przez długi czas, jednak Selena i Jazzy nie. One od początku były przeciwne tym walkom, wielokrotnie namawiały nas, abyśmy z tym skończyli. Aż w końcu, kiedy przejrzeliśmy na oczy, było już za późno.
      Lily z wielkim przejęciem wsłuchiwała się w każde nasze słowo i każde starała się zapamiętać. Wciąż czułem, że ranię ją, opowiadając jej o wszystkim po tak długim czasie kłamst i niedopowiedzeń, jednak nie potrafiłem już ulżyć jej cierpieniom, gdyż sam zaczynałem się łamać, dochodząc do największego koszmaru, zawartego we wspomnieniach. Koszmaru, który przeżyłem, jak i koszmaru, który sprawiłem drugiemu człowiekowi.
      -Chcieliśmy zerwać współpracę z tym facetem, jednak on zaczął nam grozić i z coraz większą gorliwością zmuszać do brania udziału w walkach, podczas których odnosiliśmy coraz poważniejsze obrażenia. Przełom nastał w momencie, kiedy trafiłem do szpitala z połamanymi żebrami. Obiecaliśmy sobie z Davidem, że ostatecznie to zakończymy. Poszliśmy więc do niego i wprost wygarnęliśmy, że nie zamierzamy dłużej dla niego pracować. Zagroził nam, że jeśli nie zjawimy się na kolejnej walce zrobi krzywdę bliskim nam osobom. Doskonale wiedzieliśmy, że był do tego zdolny. Miał za sobą wielu ludzi, z którymi lepiej było nie zadzierać. My jednak zadarliśmy. Cholernie.



      Zarzuciłem na głowę kaptur, a palce prawej dłoni zacisnąłem na rączce kanistra, po brzegi wypełnionego benzyną. Oblizałem wargi i przyspieszyłem kroku, aby dogonić Davida, który zatrzymał się przed drewnianą chatą na obrzeżach miasta. Ukucnął pod jednym z okien i gestem dłoni nakazał mi podbiec. Dotarłem do ściany budynku w tym samym momencie, w którym silnik sportowego samochodu na podjeździe zawarczał głośno. Jasne światła mignęły po okolicy i rozświetliły szutrową drogę, po której auto zaczęło toczyć się powoli. 
      Razem z Davidem kucaliśmy przy ścianie, bez ruchu, bez zaczerpnięcia oddechu. Nie mogliśmy zostać zauważeni, a reflektory samochodowe niebezpiecznie rozświetlały przestrzeń dookoła. Odetchnąć mogliśmy dopiero w momencie, w którym samochód oddalił się wystarczająco i zniknął z pola widzenia.
      -Justin, nie jestem przekonany, czy dobrze postępujemy - David mruknął ochryple, a jego dłonie minimalnie drżały.
      -Myślisz, że chcę to zrobić? Gdybym tylko mógł, spierdoliłbym stąd jak najprędzej. Dobrze jednak wiesz, że nie możemy. Czas zakończyć ten horror, zanim któryś z nas wyląduje w szpitalu z rozwaloną głową i krwiakiem w mózgu.
      Przekonując Davida tak naprawdę przekonywałem samego siebie. Bałem się cholernie tego, co razem zamierzaliśmy zrobić. Jednocześnie nie chciałem się wcofać, wiedząc, że to jedyne słuszne wyjście z opresji.
      -Zaczynamy, David - kiwnąłem głową w stronę kanistrów i ostatni raz klepnąłem przyjaciela w plecy. 
      Oboje chwyciliśmy w ręce po dwa dziesięciolitrowe, odkręcone baniaki i zaczęliśmy na oślep wylewać benzynę dookoła drewnianej chaty oraz przez otwarte okna do wnętrza, na podłogę, złożoną z surowego drewna, pokrytego paroma dywanami. Już teraz wyobrażałem sobie ogniste płomienie, unoszące się ponad domem, kiedy tylko wrzucimy do jego wnętrza parę podpalonych papierów. I na samo wyobrażenie moje usta układały się w uśmiechu.
      Chcieliśmy razem z Davidem spalić dom, do którego nasz, pożal się Boże pracodawca, zwykł przyjeżdżać na weekendy. Kiedy mieliśmy pewność, że wsiadł do samochodu i odjechał, a dom pozostał pusty, bez wyrzutów wylaliśmy całe czterdzieści litrów benzyny, zakupionej na pobliskiej stacji benzynowej.
      -Gotowy? - spojrzałem niepewnie na Davida, który jedynie skinął głową, wyciągając z kieszeni zapałki. 
      Oboje zapaliliśmy kilka zgniecionych w kulkę kartek papieru i, zachowując bezpieczną odległość, odrzuciliśmy je w stronę domu. Niewiele trzeba było, aby chata stanęła w płomieniach pod wpływem pierwszego wybuchu oparów benzyny. Stałem, jak zahipnotyzowany, wpatrując się w żółtopomarańczowe odcienie, tańczące na wietrze i rozprzestrzeniające się na dalsze pomieszczenia domu. I mógłbym uznać ten widok za piękny, gdyby nie nagły wstrząs, którego doznaliśmy oboje z Davidem.
      Z wnętrza domu doszedł nas bowiem cichy płacz. Dwie odmiany cichego, dziecięcego płaczu, który w jednej chwili był w stanie złamać nasze serca. Wtedy już nie z podziwem, a z prawdziwym przerażeniem utrzymywaliśmy wzrok wbity w otwarte okno na parterze i już bez złudzeń przyjęliśmy, że dom, wbrew naszym wcześniejszym przypuszczeniom nie był pusty. Chował wewnątrz dwie, maleńkie istoty, które z naszych rąk poniosły śmierć.




      -O mój Boże - Lily wyszeptała, a ja byłem pewien, że jej głos załamałby się, gdyby wypuściła go z ust odrobinę głośniej. - Nie wierzę. Nie wierzę w to, co zrobiliście - gwałtownie przenosiła wzrok ze mnie na Davida i z powrotem, a spod jej powiek wypłynęły stróżki łez, moczące gładkie, zarumienione policzki.
      -Jak się później okazało, wewnątrz domu spała dwójka jego małych dzieci. Chłopiec miał cztery latka, a dziewczynka zaledwie dwa. Oboje spłonęli żywcem - przerwałem, kiedy mój głos załamał się i ucichł do tego stopnia, że nawet ja nie byłem w stanie usłyszeć własnych słów. I mimo upływu czasu znów poczułem na policzku łzę. Wyrzuty sumienia nigdy nie pozwoliły mi odetchnąć, a ja doskonale wiedziałem, że zasłużyłem na to w pełni.
      -Jak mogliście być tak cholernie głupi? - Lily gwałtownie wstała z łóżka i, pochlipując cicho, zaczęła przechadzać się wzdłuż pokoju, od jednej ściany do drugiej.
      -Nie wiem. Nie wiem, jak mogliśmy to zrobić. Ale wiedz, że nie jest nam z tym łatwo. Chociaż minęło już tyle czasu, nadal śni mi się po nocach płacz tych dzieciaków. Nie mogę wyrzucić go z głowy - pociągnąłem nosem, aby zupełnie nie rozkleić się przed Lily i Davidem. Wiedziałem jednak, że jeszcze wiele łez wyleję, kończąc przywoływanie wspomnień. - Tyson, mężczyzna, u którego pracowaliśmy i jednocześnie ojciec tych dzieci, wpadł w szał. Postawił sobie za punkt honoru, aby zemścić się na nas. Porwał Selenę i naszego synka, Drew. Jego ludzie więzili ich w starej piwnicy. Jazzy natomiast wywieźli do burdelu w Las Vegas i zmuszali do prostytucji. Postrzelili Drew, który trafił do szpitala w stanie śpiączki. Lekarze nie dawali mu szans na to, aby wybudził się z niej. Natomiast Selenę - tu przerwałem, aby zaczerpnąć powietrza i otrzeć świeże łzy. - Bili ją, katowali, znęcali się nad nią i gwałcili. Aż w końcu, po wielu dniach cierpienia, zastrzelili ją na moich oczach. Trzymałem jej umierające ciało w ramionach, płakałem, kiedy słabym głosem żegnała się ze mną i prosiła, abym był szczęśliwy. Wiesz, jak się wtedy czułem? - wiedziałem, że długo nie wytrzymam i już po paru zdaniach cierpienia, jakie zadali Selenie, rozpłakałem się, jak małe dziecko. W tej chwili nie potrzebowałem jednak pocieszenia. Musiałem raz na dobre wyrzucić z siebie cały żal i całą złość do świata, do ludzi, do samego siebie. - Patrzyłem, jak moja żona, jak kobieta, którą kocham, umiera. Ja nie chciałem już dłużej żyć. Marzyłem, aby ten skurwysyn zastrzelił również mnie. On jednak doskonale wiedział, że zabijając ją, a mnie pozostawiając na świecie, skrzywdzi mnie dużo bardziej. Zabrał mi siostrę, syna i żonę. Zabrał mi wszystko, co liczyło się w moim życiu.
      -Justin wielokrotnie próbował odebrać sobie życie, aby dołączyć do Seleny. Przestał wierzyć, że kiedykolwiek odzyska siostrę. Nie wierzył również, że Drew wybudzi się ze śpiączki. Byłem przy nim, kiedy tylko mogłem, jednak to nie działało w żaden sposób. Wspólnie z jego rodzicami uznaliśmy, że lepiej będzie, jeśli trafi do specjalistycznej kliniki psychiatrycznej. Tylko tam, stosując wymyślne metody i silne leki antydepresyjne, byli w stanie mu pomóc. Był jednak jeden, jedyny szczegół, który trzymał Justina przy życiu. Jeden szczegół, który przed każdą próbą samobójczą kazał mu zastanowić się, czy aby na pewno postępuje słusznie. Tym jednym, jedynym szczegółem, byłaś ty.
      Lily przystanęła nagle i wbiła wzrok w brata, który nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy. Ja również nie mogłem jej odnaleźć. Oboje wpatrywaliśmy się w ciemnobrązowe panele i oboje szukaliśmy słów, jakimi moglibyśmy kontynuować opowieść.
      -Ja? Co ja mam z tym wspólnego? - spytała, nie kryjąc prawdziwego przerażenia. Zamiast rozumieć, zadawała sobie coraz więcej pytań, a ja w końcu zrozumiałem, że przyszedł właściwy moment, aby wyjawić Lily wszystko, od początku, po sam koniec.
       -Dosłownie minuty po śmierci Seleny, kiedy byłem najbardziej roztrzęsiony, David podszedł do mnie i spojrzał wzrokiem, jakiego wcześniej nie znałem. Wiedział, że nie jest do dobry moment na tego typu rozmowy, ale była to jego jedyna szansa. Wtedy opowiedział mi o tym, że ma chorą siostrę, która potrzebuje przeszczepu serca, aby móc normalnie żyć. Wiedział, że nie powinien, a mimo wszystko zadał pytanie, za które w tamtym momencie byłem w stanie go zabić. Zrozumiałem jednak, że zgadzając się, mam szansę uratować czyjeś życie - teraz tym bardziej żaden z nas nie odważyłby się podnieść wzroku. Nigdy nie bałem się czyjejś reakcji tak, jak w tym momencie.
      -O Boże, nie - wyszeptała Lily, a jej nogi, które gwałtownie odmówiły posłuszeństwa, posadziły ją na krańcu łóżka.
      -David poprosił mnie, abym pozwolił, by jego siostra otrzymała serce Seleny, które nigdy nie przestało bić. A ja się zgodziłem - wypuściłem z ust słowa na jednym tchu, a w moich uszach zabrzmiała cisza. Głucha cisza, odbijająca się echem po opustoszałej głowie.
      -Boże, nie wierzę w to - Lily ponownie wstała z łóżka i stanęła przed dużym lustrem. Odpięła dwa guziki koszuli, rozchyliła ubranie i przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze, jedną dłonią trzymając materiał, natomiast drugą przykładając do serca. - Czy to oznacza, że wewnątrz mnie bije serce twojej zmarłej żony?
      -Tak, Lily. Już dawno chciałem ci o tym powiedzieć, ale zwyczajnie nie wiedziałem, jak. Przepraszam, że okłamywałem cię przez tyle czasu - nadal bałem się spojrzeć jej w oczy, ale przemogłem się i zatrzymałem wzrok na dwóch ciemnych tęczówkach, pozbawionych jakiegokolwiek wyrazu. Mogłem niemal dostrzedz, jak krew z twarzy Lily odpływa, pozostawiając jedynie bladą poświatę. - Kiedy wyszedłem ze szpitala psychiatrycznego obiecałem sobie, że cię odnajdę, mimo że David kategorycznie mi tego zabronił. Odnalazłem twój adres, odnalazłem twoje dane, a także szkołę, do której chodziłaś. Prosto z Los Angeles przyjechałem pod podstawówkę, do której jeszcze wtedy uczęszczałaś. Nie wiedziałem jednak, ile masz lat. Byłem niemało zaskoczony, kiedy okazałaś się być czternastoletnią wówczas dziewczynką. Jednak kiedy ujrzałem cię po raz pierwszy, od razu poczułem coś więcej. Oprócz świadomości, że bije w tobie serce Seleny, zwyczajnie mi się spodobałaś. Byłaś pierwszą dziewczyną, na którą zwróciłem uwagę od poznania Seleny. Przez lata liczyła się dla mnie tylko ona, dlatego doznałem szoku, kiedy zatrzymałem się na parkingu przed szkołą i ze zwyczajną przyjemnością obserwowałem, jak żegnałaś się z koleżankami i, trzymając w dłoni pasek od torby, ruszyłaś w stronę domu. Byłaś za młoda, abym mógł tak po prostu wysiąść, podejść do ciebie i zwyczajnie zagadać. Potrzebowałem innego sposobu, w jaki mógłbym zbliżyć się do ciebie. Tym sposobem okazała się naiwność twojej matki. Zacząłem spotykać się z Alison, narażając się jednocześnie na nienawiść ze strony Davida. Kiedy zaproponowała mi wspólne mieszkanie, niemal od razu się zgodziłem. Wiedziałem, że to pomoże mi być jak najbliżej ciebie. Od samego początku grałem przed tobą dupka, ponieważ sądziłem, że na takiego płytkiego faceta polecisz. Doskonale pamiętam, kiedy po raz pierwszy to ty natknęłaś się na mnie. Szłaś wtedy wąską uliczką o zmierzchu, a ja zaczepiłem cię, jak zwyczajny prostak. Sądziłem, że tak będzie mi łatwiej. Nie widziałem jeszcze wtedy anioła, ukrytego w tobie. Z początku dostrzegałem w tobie jedynie serce Seleny, lecz po sytuacji z Marco, którą swoją drogą sprowokowałem celowo, kiedy pierwszy raz kochaliśmy się ze sobą, poczułem coś zupełnie innego. Zrozumiałem, że ty jako jedyna możesz wyleczyć mnie z obsesji, którą miałem na punkcie Seleny. Chociaż mijałem się z prawdą wiele razy, nigdy nie oszukałem cię w jednej kwestii. Nigdy nie kłamałem, mówiąc, że cię kocham. To jedno od roku pozostaje prawdą. Nie liczy się już dla mnie jej serce, które bije w tobie. Teraz liczysz się tylko ty, jako zupełnie odrębna osoba. Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że kocham cię bardziej, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że kocham cię mniej, Lily. Jesteś całym moim światem i przyrzekam, że zabiję się, kiedy postanowisz ode mnie odejść.
      W pomieszczeniu ponownie zapadła głucha cisza, przerywana jedynie oddechem Davida. Ja i Lily prawdopodobnie wstrzymaliśmy go na długie sekundy, wpatrzeni w odcień swoich tęczówek. Jej reakcja była teraz wszystkim, co mi pozostało. Miała pełne prawo mnie znienawidzić. Musiała jednak wiedzieć, że moje uczucia do niej od zawsze były prawdziwie szczere.
      -Justin, powiedz mi tylko jedno. Kochałbyś mnie, gdyby w mojej piersi biło moje własne, małe serduszko? - wyszeptała w końcu, a jej oczy pokryły się słoną wilgocią.
      -Kochałbym cię mimo wszystko, Lily. Kochałbym cię prawdziwie i szczerze, ponieważ jestem zakochany w tobie. W twoich oczach, w twoim uśmiechu, który budzi mnie rano, w twoim głosie, który potrafi wzbudzić u mnie najcudowniejsze dreszcze. W twoich słowach, które zawsze będą w stanie przynieść mi ukojenie. I przede wszystkim kocham miłość, jaką obdarzyłaś mnie, mimo że nigdy na nią nie zasłużyłem.
      Po raz pierwszy moje słowa były tak szczere i po raz pierwszy płynęły z najgłębiej skrywanego miejsca w sercu. Ale nie potrafiłem ująć swoich uczuć inaczej. Były zbyt silne i zbyt prawdziwe.
      Lily zareagowała natychmiast. Podeszła do mnie i mocno przytuliła, jednocześnie wybuchając płaczem, z twarzą wtuloną w moją koszulkę. Ja również zacząłem płakać, kryjąc łzy w jej gęstych włosach. David natomiast opuścił sypialnię i zostawił nas samych, czując, że potrzebujemy chwili wyłącznie dla siebie.
      Nie wiem, ile czasu trzymałem ją w ramionach i ile chwil uspokajałem zarówno siebie, jak i Lily, ale po raz pierwszy poczułem, że było warto przywołać wszystkie najokrutniejsze wspomnienia, aby móc z czystym sumieniem spojrzeć w oczy dziewczynie, która na nowo zawładnęła moim sercem i wyparła z niego nieszczęśliwą, pełną cierpienia miłość.
 
     
~*~

      Łooo, muszę przyznać, że ten rozdział podoba mi się najbardziej wśród wszystkich, które kiedykolwiek napisałam. Jestem z niego w pełni zadowolona. A Wam jak się podobał? Jakie macie odczucia po poznaniu wszystkich sekretów Justina? Zaskoczeni, czy może zawiedzeni? Czekam na Wasze opinie! <3
      Drugą sprawą jest natomiast fakt, że będę musiała teraz pogodzić pisanie ze szkołą i nauką, której wciąż przybywa, a także z dorywczą pracą, którą udało mi się złapać. Mimo to mam na razie bardzo dużo weny, którą chcę spożytkować jak najlepiej, dlatego postaram się równie często dodawać rozdziały na obu aktualnych blogach, a także na kolejnym, który rozpocznę niedługo :))
      ask.fm/Paulaaa962

31 komentarzy:

  1. JEZU PIĘKNE UMIERAM TO JEST ŚWIETNE BRAK SŁOW

    OdpowiedzUsuń
  2. Rycze �������� dziewczyno to jest piękne. Brak mi słów... to jest po prostu piękne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ryczę po prostu ryczę jak małe dziecko. Nie spodziwałam się tego, że Lily może mieć jej serce.. W ogóle nigdy przez myśl nie przyszła mi taka opcja! Ale cholera to jest genialne!
    Kocham Cię

    school-loser-and-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsza:* rozdział cudowny fjdhdjd nie wiem co powiedzieć, ryczałam jak głupia, najlepszy:')

    OdpowiedzUsuń
  5. Cholera. To jest genialne. Czułam, jakbym tam była. Chciało mi się tak cholernie płakać. To było cholernie wzruszające. Rozdział niesamowity, czekam na next i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rycze, rycze i rycze. To jest cudowne. Ale mam nadzieje ze Lily kocha bardziej. Najbardziej zalamalo mnie to ze Lily ma JEJ serce. To bylo straszne. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu, jesteś genialnia, ryczę jak głupia już od połowy rozdziału:')
    Kurde, zazdroszczę talentu:/

    Mimo, że części powoli zaczynałam się spodziewać, to i tak zdołałaś mnie zaskoczyć!
    Teraz na pewno będzie Justibowi lżej, kiedy wyrzucił z siebie całą ciążącą w sercu i na umyśle prawdę

    Czekam na następny rozdział, pewnie w końcu spotka się z Drew i znowu będę płakać, bo znając Twoje możliwości, ujmiesz tem moment tak pięknie, że najzwyczajniej w świecie się rozkleję
    Znowu

    Czekam zatem i zapraszam do siebie:
    three-months.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. o matko ! spodziewałam się wszystkiego, ale z tym serduchem to mnie zaskoczyłaś : o ale rozdział rzeczywiście jest super, piękny, pełen emocji i przede wszystkim wszystko jest odpowiednio napisane, tak jak należy :> to co najważniejsze super to oddałaś <3333333

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże popłakałam sie.. za dużo emocji na jeden raz :) wspaniały rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  10. Masakra, cały rozdział chciało mi się płakać :'(
    Biedny Justin, naprawdę szkoda mi go, musiał tyle w życiu przejść :c
    Ogólnie bardzo cieszy mnie to, że przyznał, że Lily nie kocha mniej od Seleny, bo naprawdę na jej miejscu dziwnie bym się czuła, gdyby mój chłopak przyznał, że kocha mnie tylko dlatego, że we mnie bije serce jego zmarłej żony.
    No, muszę przyznać, że znów wieloma rzeczami mnie zaskoczyłaś :)
    Jak zwykle twoje blogi, nie są przewidywalne i z taką oklepaną i nudną fabułą, tylko zawsze jest w nich coś oryginalnego i zawsze zaskakującego.
    Nie mogę się już doczekać kiedy pojadą do szpitala. Jak przebiegnie spotkanie Justina i Drew, co dalej będzie?
    No i jeszcze o tym spaleniu, chciałam napisać... No więc nie mogę uwierzyć, że David i Justin byli takimi idiotami, to się w głowie nie mieści, jak mogli nie sprawdzić najpierw wszystkiego zanim podpalili ten cholerny dom!
    Dlatego też nie dziwie się ojcu tych dzieci, ale to co zrobili jako zemstę, było naprawdę straszne i okrutne. Bardzo współczuje dziewczynom i Drew, że musieli przez to wszystko przejść, przez głupotę dwóch gówniarzy, którzy nie pomyśleli dwa razy zanim coś zrobili... Jazz, Del i Drew na to nie zasłużyli, przecież to nie była ich wina...
    Czekam z niecierpliwością na dalszą część tej historii, w której się zakochałam *,* rozdział świetny, zresztą jak wszystkie inne, szkoda, że fj już się kończy :c
    Weny <3
    believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny jejuniu ♥
    Az lza mi pociekla ;( <3
    Czekam na kolejny ♡♡
    Przewspanialy rozdzial! :( ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Matko jedyna! Szok totalny! Tak bardzo współczuję Justinowi!:(( Ciesze się, że Lily go zrozumiała:) z niecierpliwością czekam na kolejny!!! ✌

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurcze piszesz tak wspaniale! Brak mi słów bo nie wiem co moge napisać oprócz tego że płakałam...w sumie za każdym razem płacze gdy czytam twoje wszystkie opowiadania. Po prostu masz wielki talent! Czekam do następnego❤

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja wale ale sie dzieje, popłakałam sie myślałam na początku, że sie pokłucą i to będzie wielki koniec.
    Szkoda mi Justina, czekam na kolejny ;-).

    OdpowiedzUsuń
  15. O moj Boze, brak mi slow. Jestem wstrzasnieta. Moze jak najdzie mnie wena, napisze cos jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  16. O moj boze kocham to!!! Swietnie piszesz <3 czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Najlepszy *,* Koocham to ff ! ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  18. Łał ten rozdział to..... Poprostu brak słów w dobrym sensie tego znaczenia. Rozdział jest genialny. Cieszę się że to skończyło się dobrze bo jak by nie byli razem to :\

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten rozdział jest fantastyczny, te emocie, rycze .
    To o sercu nalerzącym do seleny które skrywa Lili
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. WOW tyle emocji. Ten rozdział jest perfekcyjny. W końcu dowiedziałam się co skrywał Justin i jestem w szoku. Omg to jak mówił jak bardzo kocha Lily. Życzę weny i czekam na następny. Kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  21. rozdział bardzo piękny <3

    OdpowiedzUsuń
  22. to jest c-u-d-o-w-n-e kocham to opowiadanie tak jak i zresztą wszystkie, życzę ci miłej weny i powodzenia w pracy trzymam za ciebie kciuki

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten rozdział to CUDO :D Po prostu kocham ten ff
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. najlepszy <3 Nie spodziewałam się aż tak gigantycznego obrotu sytuacji. Jestem w pełni zaskoczona i podziwiam bo bardzo pokochałąm to opowiadanie jeszcze bardziej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Uuuu wiele się dzieje. Nie było mnie przez dwa miesiące i po przeczytaniu tego rozdziału zobaczyłam, że wtedy mi czegoś brakowało. Brakowało mi ciebie i tego opowiadania. Aż się popłakałam. Rozdział przecudowny. To słodkie że powiedział jej wszystko a ona tak zareagowała. Mam nadzieję, że weny nie będzie ci brakować przez jeszcze dłuuugi czas. Spokojnie chyba wszyscy wiemy o co chodzi ze szkołą, bo mamy lub mieliśmy to samo. Rozumiem cię, bo mam teraz to samo a najgorsze jest to, że nie potrafie się niczego nauczyć, po prostu porażka. No nic czas na spanie, bo jestem zmęczona tym tygodniem i dzisiejszym dniem. Przez prawdopodobnie jednorazową robote. Do bra bo cię zanudze. To do następnego (oby jak najszybciej). Miłej nocy dobranoc. <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  26. Co?? Nie jak to mozliwr. Dlaczego jej rodzina nie powiedziala zd to wlasnie jej serce?ugh. Rozdział cudowny masa nowych informacji: D czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  27. OMG! Totalnie się tego nie spodziewałam...Bardzo mi szkoda Justina, biedny chłopak. A co do Lily, to ze ma serce Seleny totalnie mnie zgieło. Nawet nie wiem co teraz czuję... Ogólnie mega wielkie wow! ;))
    Buziaki :3

    OdpowiedzUsuń
  28. Chyba najlepszy rozdzial ze wszytskich. Czekam na nastepny :)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  30. Genialne ♥ Mam już łzy w oczch :D

    OdpowiedzUsuń