czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 44 - Believe in miracles. They happen...

    ***Lily's P.O.V***

    Zegar, wiszący na beżowej ścianie w sypialnim wybił godzinę piątą nad ranem. Obserwując, jak wskazówka minutowa robi okrążenia dookoła tarczy zegara, czas płynął jeszcze wolniej i w rzeczywistości pięć godzin, które upłynęły od wyjścia Justina, zdały mi się dłużącymi się dniami, bez żadnych wieści od niego.

    -Widzisz, Angel - zaczęłam, podpierając głowę na łokciu i jednocześnie głaszcząc córeczkę po gładkim policzku. - Twój tatuś jednak nadal jest nieodpowiedzialnym gówniarzem. Będę musiała poważnie porozmawiać z nim, kiedy tylko raczy wrócić do domu.

    Nie zmrużyłam oka odkąd Justin zatrzasnąl za sobą drzwi od mieszkania. Z jednej strony Angel zaczęła płakać, kiedy tylko poczuła nieobecność tatusia, a z drugiej w mojej głowie biło się ze sobą zbyt wiele myśli, abym mogła tak po prostu zasnąć, jakby Justin leżał obok i przytulał mnie do swojego ciepłego, umięśnionego ciała.

    Angel zachichotała cichuteńko, bawiąc się końcówkami moich włosów, wiszących nad jej buźką. Chciałabym na nowo nauczyć się spokoju, który bił z jej serduszka. Nie miała problemów, nie miała zmartwień, których we mnie istniało aż zbyt dużo. Dlatego wsunęłam dłonie pod plecki dziewczynki i przytuliłam do swojej piersi. Czując jej obecność, potrafilam uspokoić samą siebie.

    Z córeczką na rękach wstałam z łóżka i wyszłam z sypialni, oświetlonej jedynie słabym światłem lampki nocnej. Wchodząc do kuchni, zapaliłam światło, które w jednej chwili oślepiło zarówno mnie, jak i małą Angel, której prawa rączka powędrowała do oczu. Postanowiłam więc wyłączyć przycisk światła i polegać jedynie na poświacie, padającej z sypialni.

    Wzięłam do ręki plastikową butelkę ze smoczkiem na końcu i przybliżyłam do ust dziewczynki, która chwyciła gumowy smoczek wargami i zaczęła pochłaniać wodę małymi łykami. Musiałam usiąść na krześle, gdyż zmęczenie spowodowane całonocną bezsennością, nie pozwoliło mi dłużej utrzymywać się na nogach. Marzyłam w tej chwili o paru godzinach snu, lecz pomimo ogromnego zmęczenia nie byłabym w stanie usnąć, obciążona ciężarem myśli.

    Naraz usłyszałam skrzypnięcie drzwi wejściowych. Skrzypnięcie, którego oczekiwałam od pięciu godzin. Jednak ilość kroków rozchodzących się po przedpokoju, wprawiła mnie w zdezorientowanie. Spodziewałam się pojedynczych uderzeń butów Justina o panele, a tymczasem po odgłosach, dochodzących z przedpokoju, mogłam stwierdzić, że Justin nie jest jedyną osobą, która weszła przez otwarte drzwi do mieszkania.

    -Lily, śpisz? - kątem oka ujrzałam, jak Justin zajrzał do sypialni, jednocześnie ściągając przez głowę czarną bluzę, którą rzucił na oparcie fotela.
    -Nie, nie śpię - nie kryłam poddenerwowania, które uleciało z moich ust razem z wypowiedzianymi słowami. Miałam do niego pretensje, że bez słowa wyjaśnienia wyszedł z domu, w środku nocy, zostawiając po sobie jedynie bezwartościowe przepraszam, które słyszałam już zbyt wiele razy, aby móc w nie uwierzyć.

    Mężczyzna zaczerpnął głośno powietrza, kiedy z Angel na rękach wyszłam z kuchni do przedpokoju. Moje stopy wtopiły się w gładką powierzchnię paneli, kiedy ujrzałam Davida, odwieszającego kurtkę na jeden z wieszaków przy drzwiach. Spojrzał w moim kierunku, lecz jego niepewny wzrok spoczął na mojej córeczce, która, zainteresowana, a jednocześnie lekko wystraszona obecnością obcych osób, wychylała się z moich ramion najbardziej, jak mogła, aby przyjrzeć się każdemu po kolei. Ja natomiast zignorowałam brata, z którym nie chciałam zamienić nawet paru słów. Owszem, byłam zaciekawiona jego obecnością w równym stopniu, co Angel. Jedynie grałam obojętną. Tak było mi zwyczajnie łatwiej.

    Skupiłam się jednak na szczupłej szatynce, z włosami sięgającymi pasa, idealnie prostymi i idealnie wyszczotkowanymi. Schyliła się, aby zdjąć ze stóp szpilki, a ja poczułam dziwny ucisk w dole brzucha, który prawdopodobnie mogłam nazwać ukłuciem zazdrości. Była przepiękna, miała nieskazitelną cerę, a sylwetki mogła pozazdrościć jej niejedna modelka. Patrząc na jej idealne ciało i urodę lalki, poczucie mojej własnej wartości znacznie spadło.

    -Mógłbyś mi łaskawie wyjaśnić, co się z tobą dzieje? - spojrzałam na Justina, którego usta zaciśnięte były w wąską linię. Chodził niespokojnie po salonie, jakby intensywnie nad czymś myślał i nawet nie usłyszał moich słów. - Mówię coś do ciebie, do cholery - warknęłam, łapiąc gwałtownie materiał jego koszulki w okolicach ramienia. - Przestań mnie ignorować i odpowiedz mi na pytanie. O co w tym wszystkim chodzi? Godziłam się na twoje kłamstwa, tolerowałam wszystkie, czekając rok, pieprzony rok, aż zaczniesz mówić, aż wyjaśnisz mi wszystko. Mam prawo wiedzieć o tobie cokolwiek, więc przestań w końcu grać takiego zamkniętego. Robisz ze mnie idiotkę, wciąż wprowadzając mnie w błąd.

    Gdybyśmy tylko byli sami, kontynuowałabym wyrzucanie z wnętrza negatywnych emocji, gromadzących się od samego początku naszego związku. Jednak przy bracie i nieznajomej piękności, która z równie dużym zaciekawieniem przyglądała się mojej postaci, nie zamierzałam robić scen, ukazując jednocześnie, jak słaba jestem i jak źle czuję się w nieświadomości.

    Justin zatrzymał się i z zakłopotaniem podrapał po karku. Byłam tak wzburzona, że jedynie siłą silnej woli powstrzymywałam się od wymierzenia mu uderzenia w policzek. Miałam nadzieję, że może taki gest byłby w stanie go obudzić. Dotychczas odpuszczałam mu wszystko, każdą rozpoczętą i niezakończoną rozmowę, każde niedopowiedzenie. Dziś jednak nadszedł kres nieprzespanych nocy i zaplątanych myśli. Nie miałam zamiaru dłużej czekać, łudząc się, że Justin w końcu otworzy się przede mną, jak przed osobą, którą prawdziwie, szczerze kocha.

    -Lily, to moja siostra, Jazzy. Nie widziałem jej od dwóch lat i odnalazłem dopiero dzisiaj - złapał szatynkę za rękę i przytulił od tyłu, opierając brodę na jej ramieniu.
Mimo wszystko poczułam pewnego rodzaju wewnętrzną ulgę na myśl, że nie muszę być zazdrosna o piękność, która parę chwil temu przekroczyła próg naszego mieszkania. Miałam pewność, że Justina nie łączą z nią żadne relacje, które mogłyby zagrażać naszej miłości.
    -To ciekawe. Według twoich wcześniejszych słów, twoja siostra jest brunetką z falowanymi włosami i zupełnie innymi rysami twarzy. Jesteś w stanie mi to wytłumaczyć?

    Postawiłam Justina w bardzo niekomfortowej sytuacji i nie czułam się z tym źle. Myślałam, że kiedy przyprę go do muru, w końcu zacznie mówić, dodatkowo sprowokowany spojrzeniem siostry. Patrzył na mnie tak, jakby chciał przeprosić za wszystkie swoje kłamstwa. Patrzył na mnie w sposób, którego nienawidziłam, ponieważ zawsze wzbudzało u mnie poczucie winy. Dlatego odwróciłam wzrok i wbiłam go w buty Davida, lekko zabrudzone błotem.

    Nagle drzwi od mieszkania otworzyły się z impetem, a do środka weszli rodzice Justina. Z jego matką miałam bardzo dobry kontakt, często pomagała mi przy Angel, kiedy Justin pracował. Natomiast ojca szatyna nie znałam zbyt dobrze, lecz sprawiał wrażenie sympatycznego, choć mocno zapracowanego człowieka. Zamieniłam z nim może parę zdań, dotyczących zupełnie błahych tematów. Miałam szczerą nadzieję, że im dłużej będę z Justinem, tym lepiej poznam jego rodzinę, która zaakceptuje mnie i będzie przyjaźnie traktować.

    -O Boże, Jazzy. Dziecko, tak się o ciebie martwiłam - matka Justina przyłożyła dłonie do ust, a następnie rzuciła się na szyję córki, która objęła ją z widoczną tęsknotą i miłością.
Czułam, że jako jedyna tu nie pasuję. Nie wiedziałam, czym spowodowane były wszystkie silne emocje, rozprzestrzeniające się w pokoju. Jednocześnie byłam jedyną osobą, która nie miała o niczym pojęcia i czułam się w swoim mieszkaniu, jak piąte koło u wozu, nikomu niepotrzebne i jedynie przeszkadzające.

    Nikt zdawał się nie zauważać mojej drobnej postaci, trzymającej na rękach Angel. Jedynie mój brat nieśmiało zbliżył się do mnie, ze szczęściem w tęczówkach przypatrując się dziewczynce, która z równie dużym zainteresowaniem obserwowała Davida. Wiedziałam, że marzył o własnych dzieciach, dlatego był w stanie zakochać się w mojej córeczce od pierwszego spojrzenia w jej czekoladowe oczka.

    -Dlaczego nawet do mnie nie zadzwoniłaś? - spytał nieśmiało, sunąc opuszkiem palca wskazującego wzdłuż ramienia dziewczynki.
    -Kiedy wyjeżdżałam, nasze relacje nie były zbyt przyjacielskie. Nie wiedziałam nawet, czy chcesz ze mną rozmawiać, a nie mialam zamiaru się narzucać - wzruszyłam ramiona, niby w geście pozbawionym emocji, jednak potrzebowałam tej rozmowy od roku. David był moim bratem i mimo wszystko chciałam, aby nasze relacje były przynajmniej prawidłowe.
    -Lily, minęło już tyle czasu, w dodatku zostałaś matką. Nie sądzisz, że chciałbym o tym wiedzieć? Jesteś moją siostrą i nic tego nie zmieni. Zapomniałem już nawet, o co były te wszystkie kłótnie. Zacznijmy od nowa, dobrze?

    Nie zastanawiałam się długo, tylko od razu przytaknęłam głową. Nie miałam nad czym rozważać. Od dłuższego czasu zbierałam się, aby zadzwonić do Davida i porozmawiać z nim na spokojnie, jak cywilizowani ludzie, gdyż od dawna brakowało mi pocieszającego głosu brata.

    Wtedy ujrzałam postać Justina, która oddaliła się od rodziców i siostry. Stanął przy blacie w kuchni, oparł się o niego i spuścił głowę. Przed chwilą byłam na niego zła, jednak teraz widziałam wyraźnie, że coś go trapiło. Ja natomiast byłam tutaj po to, aby go wspierać, nawet jeśli udawał, że nie potrzebuje pomocy.

    Niewiele myśląc, przekazałam maleńką Angel Davidowi, który przejął ją ode mnie z prawdziwym strachem w oczach. Wyraz jego twarzy zdał mi się teraz śmieszny, choć jeszcze parę miesięcy temu sama bałabym się trzymać w ramionach tak maleńką istotę, którą można skrzywdzić nieumyślnie, jednym niewłaściwym gestem.

    Powoli podeszłam do Justina, który tym razem opierał się o blat obiema dłońmi, lekko pochylając się w przód. Kiedy położyłam dłoń na jego ramieniu, drgnął niespokojnie, lecz nie podniósł wzroku. Bał się spojrzeć mi w oczy, ponieważ wiedział, że swoimi kłamstwami może znoszczyć wszystko, co budowaliśmy przez niemal rok.

    -Zdajesz sobie sprawę, że musimy poważnie porozmawiać, prawda? I tym razem nie zamierzam ci odpuścić. Przestań w końcu mydlić mi oczy i wmawiać, że wszystko jest w porządku. Nie jest w porządku i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Oczekuję od ciebie jedynie kilku zdań wyjaśnień. Jesteś w stanie w końcu przestać kłamać? - choć czekałam dobre pół minuty, on nie odpowiedział. - Spytałam, czy dorosłeś do tego, aby w końcu przestać kłamać, Justin. Odpowiedz mi, do cholery.
    -Możemy przełożyć tę rozmowę, kochanie? Jestem zmęczony i marzę jedynie o tym, aby uciąć sobie krótką drzemkę.

    Nie sądziłam, że kiedykolwiek jego słowa będą w stanie wyprowadzić mnie z równowagi do tego stopnia, abym nie potrafiła kontrolować samej siebie. Chciałam rzucić się na niego, dosłownie, i wyrządzić mu niemałą krzywdę. W tym momencie miałam go po prostu dość.

    -Jesteś pieprzonym dupkiem, wiesz!? - krzyknęłam, kiedy nie byłam już w stanie kontrolować własnych emocji. - Udawałam przez cholerny rok, że niczego nie dostrzegam, że wszystko jest w porządku, ale w końcu mam tego dość! Jestem twoją dziewczyną, matką twojego dziecka. Nie ma to dla ciebie żadnego znaczenia? Wciąż mnie oszukujesz, przez cały czas. Myślisz, że jestem tak głupia, aby niczego nie dostrzegać? Myślisz, że nie ranisz mnie wszystkimi, pieprzonymi kłamstwami? Otóż ranisz i to cholernie, dlatego lepiej zastanów się, czy nasz związek ma jakikolwiek sens, skoro nie potrafisz mi zaufać.

    Kiedy wybiegłam z mieszkania, potrącając ramieniem brata, nie wiedziałam, gdzie poniosą mnie nogi, jednakże podświadomość doskonale wiedziała, czego potrzebowałam, aby przynieść upragnione ukojenie zbłąkanym myślom. Po chodniku nie biegłam, tylko powoli stawiałam kroki, gdyż nigdzie nie musiałam się spieszyć. Wręcz przeciwnie, mój umysł potrzebował długotrwałego odpoczynku, który mógł przynieść jedynie czas.

    Nie potrafiłam jednak odciąć się od swojego życia, do którego w pełni należały sekrety i problemy Justina, którymi nie chciał się ze mną podzielić. Nie potrafiłam podziwiać słońca, wschodzącego ponad łunę miasta i w paru promieniach docierającego do mojej twarzy. Nie byłam w stanie cieszyć uszu również śpiewem pierwszych ptaków, które niczego nieświadome próbowały zadowolić mnie swoją melodią, którą w innych okolicznościach byłabym w stanie podziwiać.

    Nim się spostrzegłam, nogi poprowadziły mnie pod samo wejście do szpitala w centrum miasta. Do szpitala, w którym na świat przyszła moja maleńka córeczka, którą prawdę powiedziawszy pokochałam już pierwszego dnia od poczęcia. Tutaj również dokonałam jednego z pierwszych odkryć, dotyczących Justina i choćbym nie wiem, jak zaprzeczała, musiałam przyznać przed samą sobą, że było to dla mnie ogromnym szokiem.

    Godziny wizyt rozpoczynały się o godzinie ósmej, co oznaczało, że musiałabym czekać jeszcze ponad dwie godziny, aby ponownie zobaczyć Drew, leżącego na łóżku, bez cienia życia. Nie zamierzałam jednak stać przez kolejne godziny przed szpitalem, dlatego weszłam do recepcji po cichu, uważając, aby każdy mój krok sprawiał jak najmniejszy hałas, wywoływał jak najcichszy szmer.

    W pierwszym pomieszczeniu nie zastałam żywego ducha. Czym prędzej podbiegłam do drzwi windy, które zamykały się powoli, jednak w ostatniej chwili zdążyłam przejść pomiędzy matalowymi, rozsuwającymi się drzwiami. Stanęłam na przeciw lustra w dużej windzie. Jej rozmiary przystosowane były do przenoszenia łóżek razem z pacjentami, którzy nie są w stanie dotrzeć na badania o własnych nogach. Przyjrzałam się odbiciu własnej twarzy w szklanym, wypolerowanym lustrze. Pojedyncze kosmyki włosów opadały po bokach mojej twarzy i przysłaniały policzki, lekko zapadnięte przez mniejszą ilość jedzenia, dostarczanego organizmowi każdego dnia. Pomimo sporego zmęczenia nie wyglądałam źle. Widoczne były u mnie lekkie cienie pod oczami, lecz parę kolejnych, spokojnie przespanych nocy, zatają skutki bezsenności.

    Po kilkunastu sekundach winda wydała cichy dźwięk, zatrzymując się na odpowiednim piętrze. Teraz nie dbałam już, czy którykolwiek z lekarzy zobaczy mnie w szpitalu o godzinie, w której nie powinnam nikogo odwiedzać. Potrzeba wewnętrzna była jednak zbyt silna i chociaż wiedziałam, że chłopiec przebywał w stanie śpiączki, liczyłam na cud, zesłany przez Boga.

    Dotarłam pod właściwą salę szybciej, niż mogłabym się tego spodziewać. Od ostatniej wizyty przeszło miesiąc temu nie zmieniło się w niej nic, co mogłoby rzucić mi się w oczy. Weszłam do pomieszczenia, w którym panowała przejmująca, nienaturalna cisza, zupełnie jakbym znalazła się w bezgłośnej próżni. Chłopiec nadal leżał na łóżku, a kołdra przykrywała jego ciało do tego samego miejsca, co ostatnim razem.

    -Tak bardzo potrzebuję rozmowy z tobą, mały - wyszeptałam, przysiadając na krześle obok łóżka.
Zlapałam swoją dłonią jego i pogładziłam jej gładką powierzchnię opuszkiem kciuka. Czułam z nim dziwnego rodzaju więź, która kazała mi martwić i troszczyć się o chłopca, który przez więzy krwi z Justinem stał się bliski mojemu sercu.
    -Tak bardzo potrzebuję porozmawiać o tobie, o Justinie, o całym waszym życiu.

    Nagle wydarzyła się rzecz zupełnie niespodziewana. Kiedy trzymałam dłoń Drew w swojej, poczułam delikatny, ledwo wyczuwalny uścisk jego palców. Gest ten był dla mnie tak niesamowity, że aż na parę chwil wstrzymałam oddech i bez mrugnięcia wpatrywałam się w jego bladą twarz. Poczułam kolejny uścisk, odrobinę silniejszy, niż poprzedni, a moje serce po brzegi wypełniło się ogromną nadzieją. Prawdopodobnie po raz pierwszy od zapadnięcia w śpiączkę, Drew dał jakikolwiek znak życia. Chociaż wiedziałam, że nie jest to równoznaczne z jego przebudzeniem, czułam się tak, jakby zaraz miał otworzyć oczy i znów, po tylu długich miesiącach, ujrzeć barwy, jakimi pokryty jest świat.

    Wtedy oprócz dłoni drgnęły również powieki chłopca, a chwilę później uchyliły się, wpuszczając promienie słońca, wpadające przez okno. Z początku sądziłam, że to jedynie piękny sen, który przywołała moja wyobraźnia, lecz kiedy Drew powoli rozejrzał się po pomieszczeniu, a na koniec spojrzał na mnie, zrozumiałam, że wrócił do żywych i tutaj ma zamiar zostać. Jego dusza dokonała ostatecznego wyboru pomiędzy życiem, a śmiercią. I chociaż praktycznie był dla mnie obcym dzieckiem, którego znałam jedynie imię i nazwisko, radość, która przepełniła mnie od środka, była tak ogromna, jakbym co najmniej uratowała życie najbliższej mi osoby.

    -Gdzie ja jestem? - wyszeptał, bądź co bądź, słabym głosem, jednak odezwał się, znalazł w sobie wystarczająco siły, aby wypowiedzieć kilka krótkich słów.
    -W szpitalu, Drew. Nie bój się, jesteś w dobrych rękach - teraz objęłam jego dłoń obiema swoimi, aby pokazać mu, że w tak ogromnie ważnym momencie nie jest sam. I chociaż byłam dla niego zupełnie obcą osobą, już teraz wiedziałam, że z czasem nasze relacje staną się znacznie bliższe.
    -Kim jesteś? Nie znam cię - wychrypiał, następnie odkasłując cicho i zwilżając wargę językiem. To niesamowite, ale w geście tym ujrzałam Justina. To on wykonywał ten ruch przynajmniej co dziesięć minut. Drew tak cholernie go przypominał.
    -Przyszłam tutaj, ponieważ chciałabym z tobą porozmawiać. Masz na to siłę? Jeśli nie, przyjdę innym razem, kiedy poczujesz się lepiej i bez większego trudu będziesz mógł ze mną rozmawiać. Więc jak, chcesz, abym została, czy powinnam przyjść później?
    -Zostań, nie chcę być sam.

    W twarzy Drew widziałam jedynie Justina. Mieli taki sam kształt i kolor oczu. Co więcej, kolor ich włosów nie różnił się praktycznie niczym. Dlatego nie potrafiłam ukryć uśmiechu, kiedy wpatrzona byłam w rysy jego twarzy. Czułam się z jednej strony dziwnie, lecz jednocześnie niesamowicie, siedząc obok osoby, która jako jedyna będzie mogła odpowiedzieć mi na kilka podstawowych, dręczących mnie pytań.

    -Na początek chciałam cię spytać, czy Justin jest twoim ojcem? - już po pierwszym pytaniu wstrzymałam oddech. Czułam, że rozmowa ta nie będzie dla mnie łatwa, ale jednocześnie właśnie jej potrzebowałam od dawna.
    -Tak, wiesz, gdzie on jest? Chcę go zobaczyć.
Czułam się tak, jakbym prowadziła rozmowę z dorosłym, poważnym człowiekiem, a nie niespełna dziesięcioletnim chłopcem. Był niesamowicie dojrzały, jak na swój wiek. Innymi słowy, pod tym względem był zupełnym przeciwieństwem swojego ojca.
    -Jestem pewna, że przyjdzie do ciebie, kiedy tylko dowie się, że wybudziłeś się ze śpiączki.
    -Znasz mojego tatę? Powiesz mu, że już nie śpię? Tak bardzo za nim tęsknię. Chcę go zobaczyć. Chcę znów z nim porozmawiać.
W moim oku zakręciła się łza, gdy zobaczyłam ogromną miłość, bijącą z serca Drew, którą obdarzał Justina. Taką samą miłość widziałam w oczach Justina, kiedy patrzył na naszą maleńką Angel.
    -Ja i twój tata jesteśmy razem od roku. Mamy malutką córeczkę, Angel. Jest twoją siostrą, ma dopiero miesiąc. Chciałbyś zobaczyć jej zdjęcie?
    -Zawsze chciałem mieć rodzeństwo i zawsze na to czekałem - uśmiechnął się promiennie. Uśmiech ten jednak wyglądał zupełnie inaczej, niż uśmiech Justina. Był zdecydowanie bardziej szczery.

    Z zaangażowaniem sięgnęłam do kieszeni po komórkę i włączyłam pierwsze zdjęcie Angel, leżącej w swoim łóżeczku. Kiedy pokazałam je Drew, wziął ode mnie komórkę i przez długie chwile obserwował każdy element zdjęcia.
    -Jest taka maleńka - z jego ust uciekł cichy, wdzięczny śmiech, którym był w stanie zarazić również mnie.
    -To prawda. Potrzebuje niezwykle dużo uwagi. W zasadzie tylko by jadła, spała i przytulała się do mnie, lub do Justina - muszę przyznać, że rozczuliłam się odrobinę. Angel była całym moim światem i czułam z nią ogromną więź.

    -Drew, a teraz chciałabym zadać ci ważniejsze pytanie. Gdzie jest twoja mama? - obawiałam się, jak chłopiec zareaguje na moje słowa. On natomiast pobladł odrobinę i posmutniał, wbijając wzrok w kraniec kołdry. Już teraz wiedziałam, że musiał wiele przejść.
    -Moja mama nie żyje. Została zamordowana. Widziałem to. Zrobili to na moich oczach - niewiele trzeba było, aby oczy Drew pokryły się łzami. Było mi go cholernie szkoda. Wiedziałam, jak czuje się dziecko, które straciło matkę. Sama przeszłam to w swoim życiu i nie życzyłabym takiego przeżycia nawet najgorszemu wrogowi.

    Między nami zapadła cisza. Pozwoliłam Drew, aby bez mojego palącego wzroku wypłakał parę łez z poduszkę. Bardzo szybko jednak otarł policzki, zacisnął zęby i nie pozwolił samemu sobie dłużej rozpaczać. Chociaż miałam do niego ogromnie wiele pytań, czułam, że nie na miejscu byłoby zadanie ich wszystkich. Jedno wspomnienie znaczyło dla niego tak wiele. Wszystkie inne zaczęłyby zwyczajnie sprawiać mu ból. Musiałam mu tego oszczędzić.

    -Tatuś bardzo kochał mamę. Codziennie ją przytulał, całował i mówił, jak wiele dla niego znaczy. Był taki szczęśliwy, kiedy ona była przy nim. Odkąd zabrakło mamy, nigdy nie ujrzałem na twarzy taty uśmiechu - bardzo dziwnie czułam się, słuchając historii Justina, który przez tyle czasu krył w sobie tak silne uczucia i nigdy nie zaufał mi na tyle, aby podzielić się ze mną tym wszystkim. - Kiedy miałem pięć lat, rodzice wzięli ślub. Myślałem wtedy, że już zawsze będziemy razem. Ja, tata i mama.

    Nie wiedziałam już, co mam odpowiedzieć Drew, aby poczuł się lepiej. Sama byłam na skraju załamania. Po roku czasu dowiedziałam się, że Justin miał żonę. Nie dziewczynę, którą mógł opuścić w każdym momencie, ale żonę, której przed ołtarzem ślubował miłość i wierność. Mój umysł natomiast wypełniła jedna, cholernie przykra, lecz jednocześnie prawdziwie szczera myśl. Choćbym nie wiem, jak się starała, nigdy nie zastąpię Justinowi tej jedynej, którą pokochał i która została mu w brutalny sposób odebrana.

    W pośpiechu podziękowałam Drew za wszystko, czego mogłam się od niego dowiedzieć. Nie zdawał sobie nawet sprawy, jak ogromnie mi pomógł, pomógł zrozumieć całe życie Justina. I choć pozostawało jeszcze wiele pytań bez odpowiedzi, najważniejsze już wiedziałam. Justin poznał znaczenie słowa miłość. Poznał je dogłębnie, a potem, z dnia na dzień, zwątpił w nie całym sobą.

    Powstrzymywałam łzy przez całą drogę powrotną do domu, którą przebyłam w tak szybkim tempie, jakbym przez cały czas biegła, nie zatrzymując się nawet na krótki odpoczynek. Nie czekałam na windę w wieżowcu, tylko weszłam schodami na jedno z wyższych pięter, a później przeszłam przez drzwi mieszkania, z którego w popłochu uciekłam. Właściwie nic nie uległo w nim zmianie. Jazzy razem z rodzicami siedziała na kanapie, natomiast Justin, razem z Davidem, stał obok niej, kołysząc w ramionach Angel. Kiedy ujrzał mnie w progu wyglądał tak, jakby miał się rozpłakać. Nie mogłam znieść tego widoku. Nie mogłam znieść myśli, że krzyczałam na niego, że zmuszałam do jakichkolwiek ziwerzeń. I chociaż nadal uważałam, że powinien mi zaufać, nie miałam do niego pretensji o wieczne milczenie.

    -Lily, ja - zaczął, drżącym głosem. - Ja przepraszam.
Podeszłam do mężczyzny i po prostu wtuliłam się w niego, opierając policzek na klatce piersiowej. Słyszałam jego miarowy oddech, słyszałam równe bicie serca i potrafiłam uspokoić się do tego stopnia, aby spojrzeć mu w oczy i uśmiechnąć się łagodnie.
    -Justin, nie chciałeś mi zaufać, jednak kiedy dowiesz się, co stało się przed godziną, zmienisz zdanie.
    -Co masz na myśli, Lily? Nic nie rozumiem.
    -Drew wybudził się ze śpiączki, wrócił do żywych i jest już bezpieczny.

    Gwałtownie wzrok każdej osoby, przebywającej w pomieszczeniu, spoczął na mnie. Doskonale wiedziałam, jakich słów użyć, aby w końcu poznać prawdę, jaką od lat skrywał Justin i jego bliscy.

~*~

    Cóż, rozdział nie wyszedł mi zbyt dobrze, nie jestem z niego zadowolona, dlatego następny postaram się napisać dla Was dużo lepiej <3

    ask.fm/Paulaaa962

27 komentarzy:

  1. OMG CO ZA EMOCJE *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój BOŻE..
    Justin przeżył tyle złego.. Tyle.. Teraz wcale się nie dziwię, dlaczego tak się zachowywał. Sama chętnie bym go przytuliła tu i teraz i nigdy nie puściła. To naprawdę okropne. A Drew? Drew jest taki kochany! Od razu zaprzyjaźnił się z Lily. Już wiem, że pokocham tego dzieciaka. :D Tylko co teraz? Jak Justin zareaguje, gdy dowie się, że Lily już rozmawiała z jego synem? Wścieknie się?
    Błagam, oby nie. Bądź, co bądź to jego wina. A co z pozostałą historią? Jak Jazzy trafiła dobgo pieprzonego burdelu i dlaczego David i Justin nie mogli jej znaleźć?
    Wow, ile pytań. Jestem pewna, że na wszystkie już wkrótce znajdę odpowiedź. A co do Ciebie, to rozdział wcale nie wyszedł źle! Cholernie dobrze! IDEALNIE.
    Naprawdę, to jest taki przełom i myślę, że wszystko co do słowa wyszło Ci perfekcyjnie. Ale teraz przez Ciebie jestem ciekawa co dalej?!?!
    Czekam na następny. :3
    ~ Drew.
    struggling-with-love-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Paula ja się załamie ;_; ja już płaczę a co będzie na końcówce <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No i wszystko jasne:( matko, Justin tyle przeszedł:( mam nadzieje ze fj skończy się dobrze:/ zostaje tylko to z Jazzy, a to pewnie też długa historia. Będą mieli ciężko no ale myślę że się ułoży:) Rozdział perfekcyjny! Ja nie wiem co ty od niego chcesz xd do następnego ✌ xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Cuuuudny *.* Jakie to trzeba mieć szczęście że ten mały akurat przyniej się wybudził :D Słodkie to :* Uwielbiam te opowiadanie , czekam już na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. O wow!
    Nie spidziewalam sie, ze on mial zone, no bylo podejrzane, jak mowil, ze na zdjeciu to siostra i siostrzeniec, ale nie spodziewalam sie, ze to byla jegk zona :o
    Wiem, ze on duzo przeszedl i jest mu z tym wszystkim ciezko, ale moglby zaufac Lily i jej opowiedziec, albo nawet czastke tego, chociaz powiedziec, ze mial zone i dziecko w spiaczce...
    Mam nadzieje, ze teraz juz bedzie lepiej, ze nie bedzie klotni miedzy nimi i ze ff zakonczy sie happy endem :*
    Rozdzial wyszedl swietny, idk czemu ci sie nie podoba ;)
    Weny <3
    believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam dość
    Szczerze mam dość tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jesteś zadowolona? A powinnaś! Rozdział jest świetny, ale wiedz, że nie na widzę Cię za to, że przerwałaś w takim momencie.
    Drew jest taki kochany <3 Boję się co zrobi Justin po tym jak dowiedział się, że Lily rozmawiała z Drew...
    Czekam na następny!

    Zapraszam do mnie na szósty rozdział
    school-loser-and-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. o matko! tak!!! czekałam na to tak długo <3333 lofciam cię, a teraz, kiedy zaspokoiłam swoje pragnienie przeczytania rozdziału, zamykam laptopik i spadam spaciulki, także przepraszam, bo chciałabym się rozpisać, ale po prostu nie mam sił :<

    http://fighteverysecond-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdzial jest take cudownie opisany. Co do Justina to szkoda mi go, tyle przeszedł. Jak musi czuć się Lily po tych wszystkich informacjach.. o i super szablon na telefony:D do nastepnego: )

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow.
    Szczerze to zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń.

    Czekam na next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezuniu brak slow no tego sie nie spodziewalam ile on przezyl i Drew wreszcie sie wybudzi teraz Justin musi powiedziec prawde Lily czekam na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział po prostu piękny, aż łezka w oku się kręci ;(
    Czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  14. rozdział świetny jezuuuuuu czekam na następny dodaj go szybko proooosze l;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Co ty bredzisz? To jest genialne. Boże nie wiem co napisać. Jest jednocześnie tak bardzo smutny, z powodu tak wielu kłamstw, a jednocześnie jednak tak pocieszający, gdyż Drew się obudził. Na moją twarz mimowolnie wkroczył uśmiech, kiedy przeczytałam ostatnie linijki rozdziału. Teraz Justin w końcu będzie musiał wyznać prawdę. Zapewne nazwisko, które zauważyła Lily na cmentarzu, w mieście, w którym do śmierci matki mieszkała, była tam pochowana mama Drew, która zapewne miała na imię Selena. Kocham rozdziały pisane przez Ciebie, czekam na next, oczywiście nie potrafię pohamować ciekawości, gdyż chciałabym już wszystkiego się dowiedzieć. Weny życzę, Kocham<3.

    OdpowiedzUsuń
  16. Co ty gadasz że Ci ona nie wyszedł . Rozdział jest genialny , szkida mi Justina tyle przeżył szkoda tylko że nic nie mówi swojej dziewczynie powini się pogodzić i powiedzieć jej prawdę ona na to zasługuje.Mam nadzieję że Juss teraz powie jej prawdę o swoim życiu i że się nie wścieknie za to , że ona chodziła do szpitala . Rozdział genialny, zazdroszczę talentu !!!! Już nie mogę doczekać się NEXT! !!

    OdpowiedzUsuń
  17. rozdzial jest cudowny :) zreszta jak zawsze!
    podalabys mi tytul piosenki ze zwiastunu do Black Tears? (sorrki jeesli popelnilam blad w nazwie)

    OdpowiedzUsuń
  18. Boże *.* Cudowny , nie moge juz doczekac sie kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mamoo, co teraz!! Co on jej powie?
    Widać, że koniec zbliża się wielkimi krokami, coraz wiecej pytań uzyskuje odpowiedzi
    Chyba już wiadomo, że w grobie leżała mama Drew, najpewniej Selena
    Ale dalej nie wiadomo z jakiego powodu Drew zapadł w śpiączkę:/
    Wiem, że na następny rozdział bedziemy musieli poczekać trochę dłużej, ale zaczekam tyle, ile trzeba, byle tylko dowiedzieć się co dalej
    Sam rozdział - genialny! Wszystko do siebie pasuje, zresztą jak zawsze

    Zapraszam do siebie, wczoraj pojawił się już rozdział 4!
    three-months.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Zartujesz sobie?! Ten rozdzial jest tak cudowny ,ze nie potrafie tego opisac! Mam nadzieje, ze ta historia dopiero sie zaczyna, bo po prostu az sie trzese w srodku, tak sie nie moge doczekac dalszego ciagu! Dalszych losow Jazz i Davida no i Drew! Jak bedzie wygladalo jego zycie z Justinem,Lilly i Angel? Boze, jak bardzo to opowiadanie sie zmienilo od 1 rozdzialu... Chcialabym ci powiedziec, ze naprawde kocham tego bloga. Jest niesamowity i strasznie sie do niego przyzwyczailam, nie wyobrazam sobie dnia, w ktorym bede musiala sie pozegnac z ta historia i juz wiecej nie przeczytam nowego rozdzialu;( No ale poki co! Czekam na nn!xd <3<3

    OdpowiedzUsuń
  21. O ja cie piredziele! Justin miał żonę i ma syna?! Te sekrety są chore! Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziwne, że po takim czasie śpiączki Drew się wybudza a Lily nie wzywa lekarza. chłopak jak gdyby nigdy nic z nią gada i jest to pokazane tak jakby po prostu poszedl spac i wstał po kilku godzinach a nie tylu miesiącach. Szczerze? Rozdział jest taki sobie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Woo, nie spodziewałam się tego :0 Nie mogę się doczekać następnego ♡

    OdpowiedzUsuń
  24. Kurde świetny ! ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  25. mogłabyś dodać opowiadanie na wattpad'a?proszę
    o wiele bardziej lubię czytać na wattpadzie, a ty też będziesz miała z tego korzyści, czyli dodatkowe komentarze, gwiazdki, wyświetlenia i wgl
    błagam kochanie

    OdpowiedzUsuń