piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 21 - Hold my hand...

Rozdział dedykuję Natusi, z okazji urodzin. Wszystkiego najlepszego <3

***Oczami Lily***

Błagam, powiedzcie, że ten pojebany psychol żartuje sobie ze mnie. Nie może być bratem Justina. Chce mnie jedynie nastraszyć. Chce jedynie sprawić, że stanę się zupełnie zdezorientowana. Błagam, powiedzcie, że to nie prawda.

Im dłużej jednak wpatrywałam się w twarz Justina, tym większą zyskiwałam pewność, że mężczyźni są braćmi. Nie chodziło już nawet o minę szatyna, lecz o uderzające podobieństwo między nimi. Taki sam kolor włosów i bardzo zbliżone do siebie rysy twarzy. To nie mógł być przypadek. Naprawdę byli ze sobą spokrewnieni.

-Miło cie znowu widzieć, braciszku. - morderca i gwałciciel wysyczał te słowa z tak potwornym jadem w głosie, jakiego nie słyszałam jeszcze nigdy. Nawet kompletny idiota zorientowałby się, że bracia darzą się ogromną nienawiścią.
-Czego chcesz, Jaxon? - głos Justina wcale nie brzmiał lepiej. Miałam wrażenie, jakby lada moment miał rzucić się na brata i wyrządzić mu niemałą krzywdę. Sama, gdyby nie paraliżował mnie strach, zemściłabym się na szatynie za to, co zrobił tym dwóm, niewinnym dziewczynom. Nie miał prawa ich krzywdzić. Nie miał prawa ich zabijać. Nie miał prawa dotykać ich nawet małym palcem.

-Zemsty, Justin. Tylko i wyłącznie zemsty. - już nie był bezczelny. Teraz jego arogancja przerodziła się w czysty gniewa. - Nigdy nie daruję ci tego, co zrobiłeś, rozumiesz, kurwa!? Nigdy! Jesteś zwykłym zerem! Śmieciem, który nie powinien istnieć! - byłam bardziej zszokowana, niż przerażona. Nie rozumiałam ani jednego ze słów Jaxona, chociaż wsłuchiwałam się w nie z niezwykłą uwagą. Mężczyzni wyraźnie skrywali jakiś sekret, którego strzegli, jak oka w głowie.

-Zamknij mordę, szczeniaku. - naprawdę miałam wrażenie, że rzucą się na siebie z pięsciami. Powietrze dookoła wypełniła napieta, nerwowa atmosfera. Nie potrafiłam się odezwać. Nie potrafiłam w żaden sposób zareagować, chociaż bardzo tego chciałam.
-Nie chcesz, żeby ktokolwiek się dowiedział, co? Nie dziwię się. Na twoim miejscu, powiesiłbym się na pierwszym, lepszym drzewie, aby już nigdy nie spojrzeć nikomu w oczy.

Z każdym słowem Jaxona byłam coraz bardziej ciekawa, o czym mówił. Nie potrafiłam jednak nic wywnioskować z tej chorej wymiany zdań. Nie potrafiłam nawet tworzyć domysłów. Nic nie przychodziło mi do głowy. Zupełna pustka.

Nagle zauważyłam dwóch policjantów, biegnących w naszym kierunku. Prawdopodobnie zwabił ich tutaj dźwięk moich krzyków. Niemal od razu złapali Jaxona za ramiona, aby nie mógł się wyrywać. On nawet nie próbował. Jedynie wpatrywał się przez cały czas w swojegi brata. Oddałabym w tej chwili wszystko, aby choć przez moment czytać w jego myślach. Chciałam wiedzieć, co siedzi w jego głowie i dlaczego posunął się do takich zbrodni, aby zemścić się na Justinie. Prawdopodobnie podejrzewał, że wszystkie oskarżenia padną na dwudziestosiedmiolatka. Nie spodziewał się jednak, że będzie miał wiarygodne alibi, które potwierdzi jego niewinność.

-Dobrze ci radzę, Justin. Pilnuj tej swojej laleczki, ponieważ dobrze wiesz, że nie jestem jedyną osobą, która pragnie zemścić się na tobie. - wtedy Jaxon spojrzał na mnie, prosto w moje oczy. Miałam wrażenie, że chciał przejrzeć moją duszę na wylot. Bałam się go, mimo że trzymało go dwóch policjantów. Zaczęłam się również bać Justina, znowu. Chociaż mu ufałam, fakt, że jego brat jest pieprzonym mordercą i gwałcicielem, zmienił moje podejście do niego.

-Znasz tego człowieka? - gdy policjant zabrał Jaxona, drugi został, aby porozmawiać z Justinem.
-Nie, nie znam. - warknął wściekle. Widziałam, że próbował się uspokoić, jednakże nie był w stanie. Nie wiedziałam już nawet, czy władały nim nerwy, w obawie, że jego tajemnica zostanie ujawniona, czy może dlatego, że jego brat okazał się szaleńcem, z zimną krwią zabijającym innych.
-Widziałem przecież, jak rozmawialiście.
-Powiedziałem, że go, kurwa, nie znam! - Justin podniósł głos na policjanta, a później tak po prostu odszedł.

Chociaż podejrzewałam, że chce w tym momencie zostać sam, nie potrafiłam tak po prostu pozwolić mu odejść. Bałam się, do czego może być zdolny, gdy jest w takim stanie. Chciałam mieć go cały czas na oku, aby w nerwach nie zrobił niczego głupiego. Bałam się go, a jednocześnie bałam się o niego.

-Justin, zaczekaj! Gdzie idziesz!? - krzyknęłam, aby w końcu się zatrzymał, jednak on nie zareagował. Wyraźnie ignorował mój głos i całą mnie. - Justin, zatrzymaj się i wykaśnij mi to wszystko!  - ciekawość wypełniała całą mnie. Tak bardzo chciałam poznać odpowiedzi na wszystkie pytania. Tak bardzo chciałam, aby Justin w końcu otworzył się przede mną.
-Nie mam czego tłumaczyć, Lily. - warknął ostro. Wyraźnie dawał mi do zrozumienia, ze nie zamierza spowiadać mi się ze swojego życia. Ja jednak nie chciałam dopuszczać tego do siebie. Skoro przyznał, że w pewnym sensie zależy mu na mnie, dlaczego nie może zaufać mi chociaż w najmniejszym stopniu? Czy naprawdę tak wiele wymagałam?

-Justin, twój brat zabił dwie, niewinne dziewczyny, ponieważ chciał zemścić się na tobie! Dlaczego!? Co takiego zrobiłeś, aby popchnąć Jaxona do takich zbrodni!?
-Lily, powiem ci jeszcze raz. - zatrzymał się gwałtownie, a potem obrócił twarzą do mnie. W jego oczach płonął ogień. Czysty ogień, który sprawił, że od razu zaczęłam żałować tego tematu. - To moje życie i moje prywatne sprawy, w które ty nie powinnaś się wtrącać. - mężczyzna złapał mnie za ramiona i popchnął na jedno z drzew. Chociaż nie wiedziałam, czego dotyczyła tajemnica Justina, z pewnością była cholernie ważna. W przeciwnym razie nie zdenerwowałby się tak bardzo.

A ja znów drżałam, gdy stał tak blisko mnie, wściekły. Chociaż wiedziałam, że nie wyrządzi mi żadnej krzywdy, mimo wszystko bardzo się bałam.
-Spokojnie, Justin. - ostrożnie i powoli zawiesiłam ręce na jego szyi, po czym przytuliłam się do niego. Zrobiłam to niepewnie. Obawiałam się jego reakcji, gdy był tak wzburzony. On jednak odwzajemnił gest, bez zawahania. Udało mi się uspokoić Justina. Znów oddychał spokojnie, głaszcząc mnie delikatnie po plecach.

-Już dobrze? - spytałam, niemal czując, jak pod wpływem mojego dotyku rozluźniał każdy mięsień w swoim ciele. Chociaż wiedziałam, że jest już spokojny, nie puściłam go, tylko nadal przytulałam. Nie chciałam go puścić. Po prostu nie chciałam. Było mi zbyt dobrze.
-Tak, już w porządku. - gdy sunął dłońmi po moim ciele, czułam, że zsuwa je coraz niżej, jednak nie potrafiłam go powstrzymać. Nie chciałam. - Nie myśl jednak, że kiedykolwiek powiem ci prawdę. Nie mam zamiaru. I nigdy nie będę go miał.

***

Wyjmowałam z szafki pojedyncze ubrania i pakowałam je do swojej torby, która z czasem została wypełniona po same brzegi. Już dzisiaj kończyła sie wycieczka szkolna. Fatalna wycieczka, która przyniosła tak wiele strat. Dla mnie jednak była w pewnym sensie pozytywna. Znacznie zbliżyłam się do Justina. Mogłam nawet powiedzieć, że zaprzyjaźniliśmy się. Odkryłam w nim zupełnie innego, wartościowego człowieka.

-Jestem cholernie zmęczona. - jęknęłam, opadając na łóżko, obok szatyna. Od kiedy wróciliśmy z biwaku, trzy dni temu, spaliśmy razem, w jednym łóżku. Byłam szczęśliwa, że mogłam przytulać się do niego i czuć przy sobie ciepło jego ciała. Dlatego teraz również ułożyłam się na jego klatce piersiowej. Słuchałam równomiernego bicia jego serca. Uspokajało mnie. Justin natomiast doskonale wiedział, że uwielbiałam, gdy głaskał mnie delikatnie po plecach i włosach. Wciąż to robił.

-Nawet nie wiesz, jak bardzo dziękuję Bogu, że nie jesteś już takim dupkiem, jak do niedawna. Wiem, że nie zraniłbyś mnie. - złożyłam kilka pocałunków na jego nagim torsie. Sama nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam. Jakbym zupełnie zapomniała, że mam chłopaka, który mnie kocha i który byłby w stanie poświęcić dla mnie wszystko. Nie czułam nawet wyrzutów sumienia. Jeszcze nie czułam. Wiedziałam, że przyjdą z czasem, gdy bedę musiała stanąć przed Jake'iem i udawać, że wszystko jest w porządku.

Justin jednak milczał. Wtedy nie wyczułam w jego zachowaniu niczego dziwnego. Justin nie mówił wiele. Często spędzaliśmy czas w zupełnej ciszy i czuliśmy się z tym komfortowo. Wystarczyło, że leżeliśmy obok siebie, ramie w ramię, a czas płynął jakby lepiej, przyjemniej. Zrozumiałam, że Justin stał sie dla mnie bardzo ważny. Zależy mi na nim, choć właśnie przed tym się wystrzegałam. Nie mogłam już dłużej oszukiwać samej siebie.

-Uważasz swój związek za poważny? Taki, który trwa całe życie? - szatyn bardzo zdziwił mnie swoim pytaniem. Usiadłam na nim okrakiem, aby móc patrzec w jego oczy, gdy będziemy rozmawiać. I znów, nie uważałam tego za coś nieodpowiedniego, bądź nieprzyzwoitego, mimo że z punktu widzenia osoby trzeciej zachowywałam się przynajmniej niedorzecznie.

-Dlaczego chcesz o tym rozmawiać? - spytałam, opierając się obiema dłońmi o jego klatkę piersiową.
-Jestem po prostu ciekawy. Doskonale wiem, że go nie kochasz, a jedynie udajesz i stwarzasz pozory uczuć.
-Skąd możesz to wiedzieć, Justin? Nie znasz mnie. Nie wiesz, co czuję i co chciałabym czuć. Nie możesz mnie osądzać.
-Lily, znam cię lepiej, niż mogłabyś przypuszczać. Doskonale widzę, że nic do niego nie czujesz, kiedy on jest w tobie całkowicie zakochany. Ranisz go tym, wiesz? - nie wiem, co Justin chciał osiągnąć, mówiąc mi to wszystko. Chciał, abym poczuła się gorzej? Udało mu się. Chciał, abym odczuła wyrzuty sumienia? Również zdołał tego dokonać.

-Ranisz mnie, wiesz? - sapnęłam. Czułam, jak moje myśli toczyły ostrą i zaciętą walkę. - Ale masz rację. Doskonale zdaję sobie sprawę, że go ranię i nie wiesz nawet, jak źle się z tym czuję. Wiem, jak bardzo Jake mnie kocha i ja również chciałabym to czuć, ale...
-Ale nie można zakochać się na siłę. - dokończył, jakby czytał w moich myślach i dobrze wiedział, co chciałam powiedzieć. - Miałem kiedyś podobną sytuację, jeszcze w liceum. Na trzecim roku doszła do naszej klasy pewna dziewczyna. Miała na imię Selena i była naprawdę piękna. Zakochała się we mnie, lecz ja, mimo że bardzo mi się podobała, nic do niej nie czułem. Zaczęliśmy się jednak spotykać. Łudziłem się, że uczucia przyjdą z czasem, gdy będziemy spędzać ze sobą każdą, wolną chwilę. Po pewnym czasie Sel zaszła w ciążę. Wiedziała, jak szczęśliwy byłem z tego powodu. Bała się jednak, że to dziecko zupełnie odsunie mnie od niej, dlatego zdecydowała się na aborcję. Wszystko dlatego, że byłem z nią po to, aby jej nie skrzywdzić. Może ten przykład, moja sytuacja, znacznie różni się od twojej, ale ma takie samo podłoże. Ciągnąc związek bez uczuć, zranisz go sto razy bardziej, gdy zerwie z nim za jakiś czas, niż gdybyś zakończyła to teraz.

Patrzyłam na Justina ze zdziwieniem i smutkiem. Nie mogłam uwierzyć, że otworzył się przede mną. Nie mogłam również uwierzyć, że gdyby wszystko potoczyło się tak, jak zaplanowała natura, Justin byłby teraz szczęśliwym ojcem. Nie mogłam również uwierzyć, że ta dziewczyna z miłości zabiła ich wspólne dziecko. Mogłam teraz trochę bardziej zrozumieć, momentami dziwne i nie wytłumaczalne, zachowanie szatyna. Chociaż nie była to ogromnie wielka tragedia, na pewno zapisała się głęboko w jego psychice.

-Jak się z tym czujesz, po takim czasie? - przerwałam naprawdę długie milczenie, kiedy w końcu zdołałam się odezwać. Wciąż patrzyłam na Justina ze smutkiem i współczuciem. Mimo że chciałam poznać go bliżej, teraz czułam się dość dziwnie. Miałam wrażenie, że Justin wcale nie chciał o tym mówić, a jedynie został przeze mnie zmuszony, aby wrócić do wspomnień, na pewno bardzo bolesnych.
-Wiesz, czasem robi mi się przykro, gdy pomyślę sobie, że mógłbym mieć teraz siedmioletniego syna, lub córeczkę, ale minęło już tyle czasu, że powoli zapominam o wszystkim. Widocznie tak miało być. Inaczej nie poznałbym ciebie.

Jego słowa sprawiały ciepło, dookoła oblewające moje serce, lecz jednocześnie powodowały jeszcze większy mętlik w głowie, który zaczął mi po prostu przeszkadzać. Nie wiedziałam, czego chcę. Nie wiedziałam, co powinnam, a co rzeczywiście robię. Ostatnio moje życie zdawało się być pieprzonym filmem. Raz komedią, raz horrorem, raz dramatem, a raz po prostu filmem romantycznym, o nastolatce, która zgubiła drogę, pomiędzy nadmiarem uczuć i emocji.

-Justin, mam chłopaka. - wymamrotałam po raz kolejny. To jedno, krótkie zdanie stało się dla mnie wymówką w każdej sytuacji. Mówiłam automatycznie i wcale nie zastanawiałam się, że chłopak i ogólnie cały związek to coś więcej, niż to, co daję Jake'owi.
-Nie zależy ci na nim. Widzę to.
-Justin, zależy. Zrozum to w końcu. Zależy mi na Jake'u.

Mężczyzna nie wierzył w moje słowa. Jakim cudem miałby wierzyć, skoro sama zdawałam sobie sprawę, że kłamię? Kłamię prosto w jego oczy, które potrafią przejrzeć mnie na wylot. To bez sensu. Moje starania i tak nic nie wniosą. Justin rzeczywiście znał mnie lepiej, niż mogłabym sie spodziewać. Moje ciało jakby współgrało z nim. Za każdym razem, gdy spojrzał w moje oczy takim głębokim spojrzeniem, zupełnie wymiękałam. W pewnym sensie, oszalałam na jego punkcie. Chociaż nie było w tym uczuć, nie było ich między nami i byłam o tym przekonana, reagowałam zupełnie inaczej, gdy byłam przy nim i zupełnie inaczej, kiedy dzieliła nas spora odległość.

-Mogę ci coś pokazać, Lily? - skinęłam niepewnie głową. Nie wiedziałam i nie miałam nawet żadnego pomysłu, co Justin chciał przez to powiedzieć. Dopiero kiedy podniósł się do pozycji siedzącej i znacznie zbliżył się do mnie, zaczęłam czuć się niespokojnie, jakbym już teraz robiła coś, czego nie powinnam.
-Justin, co ty robisz? - wyjąkałam, gdy jego dłonie, delikatnie i ostrożnie, dotknęły moich rozpalonych policzków.
-Po prostu mi zaufaj, Lily. - szepnął, opierając swoje czoło o moje. - Po prostu zaufaj.

I wtedy poczułam, jak wargi Justina dotknęły moich. Najpierw ledwo stykały się ze sobą. Dopiero gdy przymknęłam oczy pod wpływem silnych emocji, Justin naparł na nie odrobinę bardziej, rozpoczynając pocałunek. Chociaż nie całowaliśmy się pierwszy raz, ten był w pewnym stopniu magiczny. Justin jeszcze nigdy nie całował mnie tak ostrożnie, z taką wrażliwością i troską. Miałam wrażenie, jakby siedział przede mną anioł, nie człowiek. Anioł, który na parę chwil przeniósł mnie do nieba, a potem sprowadził mi na ziemię kilka obłoków i słonecznych promieni, wytwarzających magiczną aurę dookoła.

Nie chciałam tego przerywać. Naprawdę nie chcisłsm. Chociaż wiedziałam, że robię coś złego, było mi tak dobrze, jak jeszcze nigdy. Dobrze na sercu, dobrze w duszy, dobrze wszędzie.
Otworzyłam oczy dopiero po kilkunastu sekundach. Justin nadal był tak blisko mnie, a jego silne perfumy wywoływały zawroty głowy. On cały jakby zabierał mi świadomość. Nie broniłam się. Nie chciałam.

-Dlaczego to zrobiłeś? - wyszeptałam, delikatnie wędrując paznokciami po skórze jego głowy, wśród gęstych, brązowych włosów. Zamruczał cicho. Podobało mu się to, co robiłam. A ja chciałam sprawiać pu przyjmność. I nie pytajcie, dlaczego. Sama tego nie wiedziałam.
-Chciałem ci pokazać, że mnie nie odepchniesz. - odepchnąć go? Nawet gdybym chciała, byłam zbyt zahipnotyzowana, aby to zrobić. I przede wszystkim, zwyczajnie nie chciałam. Wręcz przeciwnie, pragnęłam go bliżej siebie, a powstrzymywała mnie jedynie silna wola i resztki zdrowego rozsądku, które odzywały się raz na jakiś czas. - Nie zrobiłabyś tego, gdyby zależało ci na nim. Bądź ze sobą szczera, Lily. Zależy ci na mnie. Widzę to, rozumiesz? Widzę doskonale.

-Masz rację. - szepnęłam. Moja dłoń zaczęła delikatnie sunąć po policzku mężczyzny i po jego lekkim zaroście. - Masz rację, Justin. Zależy mi na tobie. - znów oparłam swoje czoło o jego. Tak bardzo ciągnęło mnie do niego, jakby jakaś niewidzialna siła pchała mnie w stronę szatyna. Odrobinę bałam się tego, co robił ze mną, lecz nie mogłam narzekać. Zwyczajnie czułam się szczęśliwa. - Ale jednocześnie mam chłopaka, a ty dziewczynę. - skrzywiłam się na dźwięk swoich słów. Justin zupełnie nie pasował do mojej matki. Powinien znaleźć sobie kogoś mlodszego, kogo pokocha.

Dlaczego podświadomie pomyślałam o sobie?

-Lily, nie rozumiem cię! - gdy szybko zsunęłam się z kolan mężczyzny, on krzyknął do mnie ze śmiechem. Chciał złapać mnie za biodra, lecz ja sprawnie uciekłam od niego, na drugi koniec małego domku. - Jak możesz mnie odpychać? Mnie? - nie minęło nawet kilka sekund, gdy moje plecy zderzyły się ze ścianą za mną. Klatka piersiowa Justina przylegała do mojej, unosząc się i opadając delikatnie. Chciałam w tym momencie ponownie przysłonić jego usta swoimi, lecz nie miałam na to odwagi. Bałam się, tak po prostu. Byłam tylko człowiekiem, który popełnia błędy. Ja jednak nie zauważałam jeszcze swoich. I to było moją największą porażką.

-Uda nam się malutka. Zobaczysz. Obiecuję ci to. - wumruczał cicho. To niesamowite, co mówił, lecz jednocześnie niedorzeczne. Co miałoby się udać? Jakim nam? Nie ma nas. Jestem ja i on. Osobno, nie razem.
-Przestań, Justin. Po prostu przestań robić mi nadzieję na coś, na co nie ma nawet najmniejszych szans...

***

Wracaliśmy z Justinem z dworca, w ciszy, ramię w ramię. Odrobinę wstydziłam sie rozmawiać z nim po sytuacji, jaka miała miejsce między nami jeszcze w małym, drewnianym domku, w którym tak bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Czy czułam wyrzuty sumienia? Może trochę, lecz nie były na tyle silne, aby powstrzymały mnie od dalszego zbliżania się do szatyna.

-Jak wrócimy, chciałabym porozmawiac z mamą, jak kobieta z kobietą, i wytłumaczyć jej wszystko. Nie chcę, aby dłużej traktowała mnie, jak powietrze, lub jak śmiecia. Jest moją matką, która zawsze była dla mnie wsparciem, a teraz nagle zmieniła się nie do poznania. Chcę ją odzyskać. Chcę odzyskać matkę, a nie kobietę, której zupełnie nie poznaję.

Przez kilka sekund czekałam na jakąkolwiek odpowiedź Justina. Nie odezwał się. Gdy spojrzałam na niego, zobaczyłam, że mężczyzna jest myślami zupełnie gdzie indziej. Jego wzrok był zamglony. Wyraźnie oderwał się od rzeczywistości.

-Słuchasz mnie w ogóle? Mówię do ciebie od kilku minut. - uderzyłam go lekko w ramię i dopiero wtedy Justin oprzytomniał, zamrugał kilka razy oczami i spojrzał na mnie.
-Przepraszam, maleńka. Zamyśliłem się.
-Właśnie zauważyłam. Może pochwalisz się, co zajęło twoje myśli?

Wiedziałam, że Justin nie ma najmniejszego zamiaru odpowiedzieć mi na pytanie, lecz zawsze mogłam mieć nadzieję, prawda? Już raz otworzył się przede mną. Mógłby zrobić to ponownie. Czułam wtedy, że jestem dla niego w pewnym stopniu ważna i wyjątkowa.

-Nic ważnego, nie przejmuj się. - uśmiechnął się do mnie szczerze, a potem otworzył przede mną drzwi od domu. Nie zauważyłam nawet, kiedy zdążyliśmy wrócić. Byłam zajęta rozmyślaniem o wszystkim dookoła. O Justinie, o Jake'u, o mamie i znów o Justinie. To niepokojące, że pozornie obcy facet zajmował moje myśli w większej części, niż własny chłopak.

Gdy weszłam do domu, od progu usłyszałam odgłosy rozmów. Mama rozmawiała z mężczyzną, którego z pewnością nie znałam. Po wejściu do salonu mogłam zobaczyć, że siedzi na kanapie z około trzydziestoletnim facetem, o południowej urodzie. Oboje spojrzeli na mnie, a w jego oczach pojawił się okropny błysk, który spowodował u mnie nieprzyjemne dreszcze.

-Dobrze, że wróciliście. - moja mama wstała z kanapy, z kamiennym wyrazem twarzy. Nie rozumiałam, co działo się dookoła mnie. Skupiona bylam jedynie na facecie, który nie spuszczał ze mnie swojego zboczonego wzroku. Obrzydzał mnie. - Lily, to jest Marco. Pojedziesz z nim do Jordanii, aby poślubić go i raz na zawsze zniknąć z mojego życia...

~*~

Poatanowiłam już dłużej tego nie przeciagać i wrócić do starej sprawy z małżeństwem :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962

30 komentarzy:

  1. O kurde! Justin chce być z Lily! Jest taki słodki,a zarazem skrywa tyle tajemnic, które tak bardzo chcę poznać :) mam nadzieję, że nie odda Lily :( nie może, on napewno ją kocha... A jej matka... Jest poprostu nie normalna. Nie mogę się odczekać nn i cudowny rozdział jak zawsze ;*
    http://whatever-will-happen-we-r-4ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ulala, chcesz nas trochę pomęczyć, mam racje? ; ) W takim momencie zakończyć to po prostu grzech no, a szczególnie gdy opowiadanie jest takie cudowne! Coś mi się nie wydaje, że Lily zniknie z życia swojej matki hahahah ;) Justinek na pewno nie pozwoli jej wyjechać :D Ej czy Ty wgl masz świadomość, że to opowiadanie jest najwspanialsze pod słońcem? :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział, jak i całe opowiadanie <3
    Czekam na następny :)
    http://salty-tears-am.blogspot.com/
    http://Rebellious-rbs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że Justin coś wymyśli..
    Do następnego.
    xo

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, ze zabierze stąd Lily i wyjedzie gdzieś. Wgl co to kurwa ma byc jak jej matka jej nie chce to niech do ojca ja kurwa wyśle, bo w gońcu go ma a nie sama decyduje o takich rzeczach. Zapierdoliłabym ją! -.-

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurde... :o
    Justin wymyśl coś! :c

    OdpowiedzUsuń
  7. Pusiu dziękuję za dedykację ♥♥♥ A skopiowałam od ciebie ;D
    A teraz trochę Cię pomęczę hihih.
    Nie lubię, ale to bardzo mamy Lily. Nie powinna tak do niej mówić!!! I tak po prostu ją odda nie może słyszysz zabraniam takoterycznie. Ooo a Jusi się otworzył to niech coś wymyśli. To facet niech pomyśli. Proszę no ;D A z tym dzieckiem to nie myślałam, że Jus mógłby mieć. Po tym co zrobił. Ciekawe czy wtedy Sel o tym wiedziała. A ona powinna oddać to dziecko, a nie zabijać. Ale i tak rozdział cudowny ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny? You killing me girl!

    OdpowiedzUsuń
  9. Co?
    Ja bym zabiła tą matke ...
    Mam nadzieje że ona nigdzie nie pojedzie, niech ucieka !!
    A tak wgl rozdział bardzo ciekawy ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja pierwsza reakcja:
    ,, Je..zus..Maria"
    Co miłość robi z człowiekiem ? Jak może tak oślepić i omamić.Jak może przyćmić widok na szarą rzeczywistość wokół nas.Jaka matka, chodź zakochana, zrobiła by to swojemu własnemu dziecku ? Nie rozumiem tego. .. STOP , ja nawet nie próbuje tego rozumieć.Jak tak można ,na prawdę?
    am nadzieje,że Justin ją obroni i jakoś wyciągnie ją z tej całej szkopki ,kurwa.. ona nie może,nie może mieć nic do czynienia z tym starym zbokiem ! fuj..już sobie wyobrażam jakim on byłby mężem.
    Rozdział, no cóż , rozdział jak zwykle wyszedł ci niesamowity , chyba najbardziej zaciekawił mnie w nim wątek z Jaxonem. Tajemniczy chłopak... ciekawe co takiego Justin mu zrobił ? Zgaduje,że pewnie krzywdę jakiejś jego dziewczynie czy coś :)
    A teraz,jeżeli pozwolisz ,walnę spamem : oto mój blog o Maliku : http://reallyiloveyou.blogspot.com/
    bardzo zależało by mi na tym,żebyś go oceniła , jeżeli oczywiście masz na to ochotę,jak to mówią nic na siłę :)
    czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
    twoja wierna fanka Nobody :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Po czymś takim nie chciałabym znać mojej matki, poważnie.
    Tak się cieszę że pojawił się tak szybko ten rozdział, dzień w dzień wchodziłam wypatrując nowego, i proszę! W końcu! Jest świetny - widzę wena dopisuje :).

    OdpowiedzUsuń
  12. WTF?! Niech jej matka sie ogarnie i wykopie tego dupka . Lily powinna byc z Justinem *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. boze tak dlugo czekalam na rozdzial i bylam juz szczeslia kiedy przeczytalam do konca i sie poplakalam, jej matka jest chora psychicznie, nie pozwole nigdy na to nigdyy

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG. Justin naprawdę zrobi to Lili. Rozdział cudowny ! Czekam na next ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział po prostu cudowny *-* Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  16. Jej matka powinna być zamknięta w psychiatryku -,-. Nienawidzę tej kobiety. Mam nadzieję, że Justin jej nie odda ^^.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ojej . Te sceny sa takie slodkie ze awwww :*a jej matka jest chora :/ mysle ze Justin sie sprzeciwi..do nastepnego. Chce szybko nn:0

    OdpowiedzUsuń
  18. Oni powinni być razem <3 bo są tacy kochani. Czuje to że Justin też coś do niej czuje tylko że ma ciężki charakter i nie umie wyrażać uczuć. Ale ten pocałunek , ahhh chyba każdy by tak chciał <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie mg nic.jiz dodac, moi przedmowcy/przedmowczynie, powiwdzieli wszystko co trzeba, a ja tylko musze napisac, ze zakppi cie rzywcem, jak Juss czegos nie wymysli i ona wyjedzie z tym starym zbokiem :c no i zycze weny, pisz szybko nn i kc ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. japiernicze świetny!
    czekam nn★★☆★★★☆

    OdpowiedzUsuń
  21. Jejku cudowny :o Mega ucieszyłam sie z nowego rozdziału a tu tak sie skończył :o Czytając to miałam łzy w oczach :c Jej mama jest jakaś chora psychicznie.
    W ogóle twoje opowiadanie znalazłam tydzień temu i jest mega cudowne ♥ Mam nadzieje że Justin coś zrobi i nie odda Lilly :c PROSZE DAJ JUŻ NASTĘPNY TO JEST CUDOWNEE < 3 /Nicole

    OdpowiedzUsuń
  22. O Boże nieeeeee! Nie możesz zrobić tego Lily odwołaj to małżeństwoo! Nie rób jej tego

    OdpowiedzUsuń
  23. Love love. Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Super piszszssszs szybko.<3

    OdpowiedzUsuń
  25. Boże kocham tego bloga. Mam nadzieję że Lili zostanie.
    Prosze pisz nn <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  26. OMG ale się porobił. Mam nadzieję, że Jus uratuje ją albo po jej wyjeździe zacznie jej szukać. Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  27. jak matka moze tak powiedzieć 1!

    OdpowiedzUsuń