poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 19 - Hug me, please...


***Oczami Lily***

Nigdy w życiu nie byłam tak przerażona. Nigdy w życiu nie trzęsłam się tak, jak teraz. Najgorsze, że nie wiedziałam, co powinnam w tej sytuacji zrobić. Po prostu spanikowałam i przez moment pomyślałam, że może to jedynie moja chora wyobraźnia stawia przed moimi oczami takie obrazy. Niestety, wszystko działo się naprawdę. Rachel nie żyła, a ja nie mogłam nic z tym zrobić.

-Pomocy! - wrzasnęłam, wplątując palce we włosy i szarpiąc za nie. - Pomocy, niech ktoś tutaj przyjdzie! - powtórzyłam.
Nie wiedziałam, czy opiekunowie poszli już spać, czy może ktoś, poza Justinem, był jeszcze na nogach. Liczyłam na to, że ktoś przyjdzie tutaj, pomoże mi, zrobi cokolwiek. Ja nie potrafiłam już ustać i po chwili upadłam na kolana. Pierwszy raz w życiu widziałam martwe ciało. W dodatku, martwe ciało mojej koleżanki, którą znałam i z którą byłam dość blisko. Nie wiedziałam, czy powinnam płakać, czy może dalej krzyczeć, aby zwrócić czyjąkolwiek uwagę. Nie potrafiłam jednak zatrzymać kilku łez. Rachel została zamordowana i prawdopodobnie zgwałcona, w dodatku tak blisko całego obozu.

W tym momncie rozejrzałam się niespokojnie dookoła. Śmierć czarnowłosej oznaczała, że w pobliżu kręci się morderca i gwałciciel. Nie czułam się już bezpiecznie. Nagle zaczęłam obawiać się o swoje życie, które stało się zagrożone. W każdej chwili mężczyzna, wiedziałam, że był to mężczyzna, mógł to samo zrobić mnie, zwłaszcza że byłam oddalona od namiotów.
Tak samo, jak Rachel.

Nagle krzyknęłam głośno, gdy poczułam, jak ktoś łapie moje ciało w pasie. Tak bardzo bałam się, że spotka mnie taki los, jak brunetkę. Nie potrafiłabym wyrwać się i uciec. Byłam zbyt słaba, aby bronić się.
Całe szczęście, nie musiałam tego robić, ponieważ poczułam, jak osoba, która podniosła mnie z ziemi, wtuliła mnie w swoje ciało. Nie potrzebowałam czasu, aby zyskać pewność, że przytuliłam się do Justina. Przybiegł on w to miejsce razem z nauczycielem w-fu. Oboje byli nie mniej zszokowani, niż ja, gdy zobaczyli nagie, zakrwawione ciało dziewczyny, leżące przed nimi.

Ja natomiast, gdy minął mi pierwszy szok i strach, zaczęłam płakać, a wręcz histeryzować. Objęta ramionami Justina na pewno czułam się bezpieczniej, niż parę chwil temu, jednak nie na tyle, aby w pełni uspokoić się. Nadal byłam spanikowana, lecz szatynowi powoli udawało się uspokoić mnie, głaskaniem po włosach i pojedynczymi pocałunkami, składanymi na czubku głowy.

-Bałem się, że coś ci się stało. - szepnął mi do ucha, nadal przytulając mnie do siebie, a mi nie przeszło nawet przez myśl, żeby odepchnąć go w tym momencie od siebie. Potrzebowałam bliskości drugiej osoby, zwłaszcza teraz, gdy wydarzyła się ta tragedia.
-Justin, boję się. - wyszeptałam, a wtedy mocniej przytulił mnie do siebie.
-Spokojnie, nic ci nie grozi. Obiecuję ci to. - gdy nadal nie byłam przekonana, szatyn odsunął mnie na moment od siebie, po czym objął moją twarz dłońmi i spojrzał prosto w moje przerażona i załzawione oczy. - Obiecuję ci to, Lily. Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić, rozumiesz? - niepewnie pokiwałam głową, lecz kiedy usłyszałam taką obietnicę z jego ust, mimo wszystko poczułam się lepiej. Zdałam sobie sprawę, że przy Justinie naprawdę nic mi nie grozi i nie muszę się bać.

Już po chwili wokoło pojawiło się sporo osób, zarówno opiekunów, organizatorów, a także uczniów. Główna organizatorka przyłożyła dłoń do ust, gdy zobaczyła koszmar przed sobą, lecz nie to było najgorsze. W tym momencie obok nas pojawił się David, były chłopak Rachel. Wiedziałam, jak zakochany był w brunetce i mimo wszystko wiedziałam, że on znaczył dla niej równie wiele. Nie wiem, co było powodem ich rozstania, według mnie pasowali do siebie idealnie.

-Nie! - wrzasnął i podbiegł bliżej niej, upadając przed czarnowłosą na kolana. - Kurwa, nie! - już teraz słyszałam, że jego głos drżał, a po policzkach spływały łzy. Mimo że zawsze był typem 'złego chłopca', teraz nie wstydził się ukazywać swoich prawdziwych emocji. Był załamany, a ja nie potrafiłam dziwić się mu. Zareagowałabym tak samo, gdybym zobaczyła martwe ciało Jake'a.

-Rozejść się! Proszę wrócić do swoich namiotów i nie robić zbiegowiska! - organizatorka przyjęła surowy ton, aby wpłynąć na resztę gapiów. Widziałam, jak bardzo zdenerwowana była. W końcu, Rachel została zamordowana pośrednio pod jej opieką. Jestem przekonana, że miała pretensje do siebie, iż nieskutecznie upilnowała swojej tymczasowej podopiecznej,

-Co to jest? - David, były chłopak brunetki, sięgnął do kieszeni jej spodni, leżących obok ciała dziewczyny i wyjął z nich kartkę. Tę samą kartkę, którą widziałam dziś rano. Gdy chłopak odczytał jej treść, z mordem w oczach uniósł wzrok i wbił go w Justina. - To ty ją zabiłeś. Ty to zrobiłeś, skurwielu! - wrzasnął i gwałtownie podniósł się z ziemi. Chciał rzucić się na szatyna, jednak ja stanęłam na jego drodze i złapałam chłopaka za ramię, aby nie zbliżał się do szatyna. Było mi bardzo ciężko utrzymać go, ponieważ cały czas się szarpał, a dodatkowo był silniejszy ode mnie i za wszelką cenę chciał rzucić się na Justina.

-David, uspokój się! - krzyknęłam, jednak chyba nikt nie słuchał mnie w tym momencie. Sama organizatorka, po przeczytaniu treści kartki, stanęła przed Justinem ze wściekłością, wymalowaną na twarzy. Zrozumiałam, że pomyślała tak samo, jak David. Wszyscy tak pomyśleli. Wszyscy, z wyjątkiem mnie.
-To ty jej to zrobiłeś!? - krzyknęła do mężczyzny, rzucając mu pod nogi kartkę.
-Oczywiście, że nie. Po jaką cholerę miałbym ją gwałcić i zabijać? - mężczyzna jeszcze starał się opanować, lecz widziałam, że rósł w nim gniew, gdy wszyscy dookoła zarzucali mu winę.
-Ta kartka świadczy o czymś zupełnie innym. Lepiej przyznaj się do winy od razu. I tak znajdziemy winnego.

Justin odpierał ataki słowne kobiety, lecz wszyscy coraz bardziej naciskali na niego. Ja stałam jedynie z boku i przyglądałam się całej sytuacji, zachowując lekki dystans. Nie mogłam uwierzyć, że Justin byłby zdolny do tak okropnego czynu. Nie chciałam w to wierzyć. Wmawiałam sobie, że musiał to zrobić ktoś inny. Ktoś, kto miał jakikolwiek motyw. Justin nie miał go przecież, a przynajmniej tak wydawało mi się w tym momencie, jednak im dłużej nad tym myślałam, tym większe wątpliwości miałam.

-Justin nie nie mógł tego zrobić. - mimo że moja dusza była przeciwna, ja, jako jedyna, stanęłam w jego obronie, chociaż nie byłam przekonana o jego niewinności. Chciałam w nią wierzyć, chciałam wierzyć, że to tylko pieprzony zbieg okoliczności, a Justin nie jest mordercą.
Wszyscy spojrzeli na mnie, gdy przerwałam zarzuty, jakimi obarczali Justina. Również szatyn zerknął na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie potrafiłam odszyfrować, czy był wściekły, czy może smutny. Zawsze potrafił zasłonić swoje emocje niewidzialną maską i kryć je głęboko w sobie.
-Skąd to wiesz, Lily? Skąd wiesz, że to nie on jest winien śmierci Rachel? - organizatorka od razu naskoczyła na mnie. Wyraźnie chciała znaleźć zabójcę, więc kiedy tylko znalazła pierwszego podejrzanego, nie chciała dopuścić do siebie myśli, że jest niewinny. Marzyła, aby wymierzyć sprawiedliwość.
-Ponieważ cały czas był ze mną. - skłamałam. Skłamałam i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Justin wyszedł przecież z namiotu, sama nie wiem, na jak długo. Miał wystarczająco dużo czasu, aby popełnić zbrodnię, która nie mieściła się w mojej głowie.

Dlatego nie byłam pewna swoich słów. Nie byłam pewna, czy Justin rzeczywiście jest niewinny, czy to jedynie kolejna z jego gierek. Mimo to podeszłam bliżej mężczyzny, a on wtulił mnie w siebie, tak po prostu, na oczach wielu ludzi. Wiedziałam, że w takim wypadku tylko moje słowa mogą zmyć z szatyna wszystkie oskarżenia

-Przez cały czas byliście razem? Czy Justin nie wychodził z namiotu ani na moment? - nie potrafiłam kłamać, patrząc jej w oczy, dlatego spuściłam wzrok. Wtedy było mi o wiele łatwiej zmieniać prawdę i dostosowywać ją do Justina. Chciałam jak najszybciej porozmawiać z nim w cztery oczy, lecz jednocześnie bałam się tego, co mogę usłyszeć. Zaczęłam również bać się samego Justina i nie byłam już taka chętna, aby przytulał mnie do siebie.
-Tak, przez cały czas byliśmy razem. - powiedziałam to z niesamowitą pewnością w głosie, której w rzeczywistości nie odczuwałam.
-Dobrze, w takim razie wracajcie, wszyscy wracajcie do swoich namiotów. Ja w tym momencie dzwonię na policję, a ty, Lily, postaraj się zasnąć. Kiedy policjanci będą chcieli z tobą porozmawiać, obudzimy cię. - pod koniec zdania już widziałam, że kobieta bliska jest załamania. Po paru sekundach po prostu rozpłakała się. Od razu została objęta ramionami swojej koleżanki, drugiej organizatorki. Serce łamało mi się, gdy patrzyłam na jej rozpacz, jednak jeszcze bardziej zrozpaczona byłam, gdy mój wzrok padł na ciało Rachel.

Nie potrafiłam dłużej być tutaj i zachowywać się, jakby nic się nie stało. Odwróciłam się gwałtownie i pobiegłam do namiotu, aby jak najszybciej zasnąć. Nie wiedziałam jednak, czy dam radę. Byłam zbyt roztrzęsiona, aby uspokoić się i zapaść w sen choć na parę chwil.
Gdy znalazłam się w namiocie, od razu zaczęłam uspokajać przyspieszony oddech. Po chwili dołączył do mnie Justin. Znów był poważny, a ja nie potrafiłam określić jego emocji. Jednak zrozumiałam, że czułam lęk przed nim. Nie potrafiłam zachowywać się w jego towarzystwie tak, jak wcześniej, przed tym wypadkiem. Chociaż z całej siły starałam się odepchnąć czarne myśli na sam tył umysłu, one wciąż powracały, ze wzmożoną siłą. W podświadomości cały czas czułam, że Justin wcale nie jest niewinny, chociaż takiego starałam się go przedstawić. A teraz, gdy zostałam z nim sam na sam, z dala od wszystkich, nie potrafiłam czuć się swobodnie. Targały mną zupełnie sprzeczne emocje. Jedna część mnie chciała wtulić się w jego umieśnione ciało, natomiast druga ostrzegała mnie przed nim i kazała trzymać się z daleka. Prowadziłam wewnętrzną walkę z samą sobą.

-Lily, co się dzieje? - spytał szatyn, gdy po wejściu do namiotu odsunęłam się w najdalszy kąt i patrzyłam na niego ze strachem.
-Nic. - odparłam szybko. Zbyt szybko, aby mogło to brzmieć naturalnie, dlatego Justin od razu wyczuł moją niepewność w stosunku do niego.
-Hej, księżniczko, co ci się stało? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. - zbliżył się do mnie, a ja nie miałam możliwości ucieczki, dlatego zadrżałam i przełknęłam głośno ślinę. Nie wiem, co stało mi się tak nagle. Nie bałam się Justina jeszcze parę minut temu, a teraz nagle zachowywałam się, jakbym była pewna, że to on popełnił zbrodnię. Mężczyzna po paru chwilach również zrozumiał, że najzwyczaniej w świecie boję się go. Zamarł i nie zbliżał się już do mnie. Jedynie wpatrywał się we mnie swoimi hipnotyzującymi oczami.

Spędziliśmy w takiej ciszy dobre kilka minut. Nadal nie potrafiłam w pełni uspokoić się i opanować emocji, zwłaszcza że Justin nie spuszczał ze mnie wzroku. Chciałam przerwać milczenie. Chciałam odezwać się, lecz nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć.
-Na prawdę wierzysz, że to ja zgwałciłem i zabiłem Rachel? Myślałem, że jako jedyna jesteś po mojej stronie, Lily. Jak możesz w ogóle tak myśleć? Myślałem, że poznałaś mnie chociaż trochę. To zabójstwo nie miałoby najmniejszego sensu. W końcu, po co miałbym to zrobić? Przecież nie ze strachu, że doniesie na mnie. Spędzając z nią noc, nie zrobiłem niczego złego. Do niczego jej nie zmuszałem. Oddała mi się dobrowolnie, więc jaki miałbym motyw, aby ją zabijać? Zastanowiłaś się nad tym chociaż przez chwilę?

Po raz pierwszy widziałam tak ogromną szczerość w jego oczach. Wystarczyło w nie spojrzeć, aby zyskać pewność, że Justin rzeczywiście jest niewinny. Nie zabił Rachel i nie miałam już co do tego żadnych, nawet najmniejszych, wątpliwości. Aż wstyd było mi przed samą sobą, że podświadomie oskarżałam go.

Gdy tylko zrozumiałam swój błąd, od razu zbliżyłam się do mężczyzny i usiadłam na jego kolanach, a potem wtuliłam się w niego. Znów to zrobiłam. Tak po prostu, nie myśląc nad konsekswencjami. Z jednej strony były to przeprosiny za to, że nie wierzyłam w jego niewinność, za to z drugiej podziękowania, że był tutaj, ze mną, i starał się mnie pocieszyć.

-A teraz kładź się spać, malutka. Masz za sobą ciężkie przeżycia, musisz postarać się zasnąć chociaż na chwilkę. - zsunął mnie ze swoich kolan i położył na śpiworze, którym następnie mnie okrył. Oparł się na jednym łokciu obok mojego ciała i zaczął delikatnie gładzić mnie po włosach. Nie wiedział nawet, jak bardzo uspokajał mnie tym gestem. Wystarczyło, że dotykał mnie ostrożnie i z troską, a czułam się całkiem inaczej.

***

Obudziłam się gwałtownie w środku nocy. Byłam przestraszona, chociaż nie wiedziałam, czego tak naprawdę się bałam. Wiedziałam tylko, że przeżyłam nocny koszmar, ale nawet gdybym starała się odtworzyć go w głowie, nie byłabym w stanie. Nic nie pamiętałam.

Mimo to, dalej byłam przerażona. Znów ujrzałam przed oczami martwe ciało Rachel, a łzy mimowlnie napłynęły pod moje powieki. Nie pozwoliłam im jednak wypłynąć. Jeszcze nie teraz. Najpierw chciałam uspokoić się. Próbowałam przez dobre parę minut, jednak nie potrafiłam. Nie potrafiłam zrobić tego sama. Do tej pory, tylko Justin potrafił mnie uspokoić, lecz on spał, zaraz obok mnie. Nie chciałam wyrywać go ze snu. Nie wiedziałam nawet, co powiedziałabym mu. Przecież sama nie wiedziałam, czego tak naprawdę wystraszyłam się, parę chwil temu.

Nagle ujrzałam cień, przechadzający się wokół namiotu. Usłyszałam również szelest liści pod ciężarem kroków. Postać wyglądała na potężną, dość wysoką i umięśnioną. Z pewnością był to mężczyzna. Nie wiedziałam, czego chciał i dlaczego stał akurat nad naszym namiotem.
Wtedy nachylił się, lecz ja nadal widziałam tylko odbijający się na materiale cień i zarys. Dostrzegłam jednak w jego dłoni nóż i miałam chore wrażenie, że skapnęło z niego kilka kropel bordowej krwi.

Z całej siły zagryzłam zębami dolną wargę, aby nie zacząć piszczeć z przerażenia. Miałam świadomość, że morderca jest tak blisko mnie, a ja jestem przy nim tak malutka i bezbronna. Zabiłby mnie bez mrugnięcia okiem, dlatego gdy w dalszym ciągu nie poruszał się, panikowałam coraz bardziej. Oczywiście, zaczęłam płakać. Było to moim naturalnym odruchem na strach. Chlipałam jednak cichutko, aby nie mógł mnie usłyszeć, aż w końcu postać zaczęła się oddalać i po paru chwilach ucichły jej kroki.

Ja jednak nie przestałam się bać i drżeć z przerażenia. Wiedziałam, że oszalałabym, gdyby ktoś nie uspokoił mnie chociaż odrobinę. Dlatego zdecydowałam się obudzić Justina. Wiem, że nie będzie na mnie zły. Od pewnego czasu traktuje mnie bardzo łagodnie, jakby w pewnym sensie zależało mu na mnie. Był bardziej delikatny, gdy zwracał się do mnie, a także bardziej troskliwy.

-Justin, obudź się. - potrząsnęłam lekko jego nagim ramieniem, które wysunięte było spod śpiworu. Mężczyzna zaczął powoli przebudzać się, aż w końcu otworzył oczy i przetarł twarz dłońmi.
-Co się stało, księżniczko? - z początku jego głos był mocno zachrypnięty. I jednocześnie bardzo pociągający. Schlebiało mi to, że zwracał się do mnie czułymi słówkami, chociaż wiedziałam, że nie powinno. Miałam chłopaka i nie mogłam myśleć w ten sposób o żadnym innym.

-Tu ktoś był. Mężczyzna. Stał nad namiotem. Trzymał w dłoni nóż. - wydukałam z trudem. Justin doskonale widział, jak przerażona byłam w dalszym ciągu. Ostatnie wydarzenia bardzo źle podziałały na moją psychikę. Dlatego mężczyzna niemal od razu rozpiął zamek śpiworu, wysunął się z niego, po czym oplątał mnie mocno ramionami i przytulił. Nie musiałam mówić, czego tak naprawdę potrzebowałam. On wiedział o tym doskonale, bez słów, bez jakichkolwiek gestów. Rozumiał mnie. Tylko tyle, a jednocześnie, jak wiele.

-Boję się na nowo zasnąć, Justin. Boję się, że on znów tutaj przyjdzie. Chyba zwariowałam, naprawdę. - widząc, w jakim stanie jestem, Justin znów doskonale wiedział, co powinien zrobić. Podziwiałam go za to. Znów zaczęłam go cenić i niesamowicie zyskał w moich oczach. Nasze relacje były dość skomplikowane. Raz zachowywaliśmy się niemal, jak para, raz nienawidziliśmy się, a teraz wyglądaliśmy, jak najlepsi przyjaciele.

Justin z powrotem wsunął się do śpiworu, lecz nie zasunął zamka od razu. Najpier poklepał miejsce obok siebie, dając mi wyraźny znak, abym dołączyła do niego. Chociaż krępowałam się lekko takiej bliskości, nie pozostało mi nic innego. Leżąc na swoim dawnym miejscu, i tak blisko Justina, uznawałam to za zbyt dużą odległość pomiędzy naszymi ciałami i bałam się, natomiast gdy ostrożnie wsunęłam się do jego śpiworu, poczułam ogarniające mnie bezpieczeństwo. Jednocześnie czułam ciepło, bijące od jego ciała. Było mi przy nim... dobrze. Po prostu dobrze.

Justin zamruczał cicho, gdy ułożyłam się wygodniej i tym samym jeszcze bardziej, choć nie sądziłam, że to możliwe, zbliżyłam swoje ciało do jego. Zwyczajnie przytuliłam się do niego i czułam się przyjemnie. Już nie krępowała mnie ta bliskość. Teraz chciałam ją jedynie pogłębiać, tak samo, jak nasze relacje, które z każdą chwilą zmieniały się na lepsze. Widziałam, jak Justin patrzył na mnie. Zupełnie inaczej, niż na początku oraz w trakcie naszej znajomości. Nie widziałam już w jego oczach samego porządania. Była również troska i uczucie, jakiego nie potrafiłam jeszcze odgadnąć. Nawet sam Justin prawdopodobnie nie rozumiał go. Na to potrzebował czasu. Oboje go potrzebowaliśmy.

Czułam jednak, że byłam... szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Nie wiem, skąd brały się we mnie tak pozornie niedorzeczne uczucia, ale podobały mi się. Potrafiłam uśmiechać się, nawet teraz. Wystarczyło, że wtulona byłam w klatkę piersiową Justina i nie potrzebowałam niczego więcej. Nie myślałam wtedy nawet o Jake'u. Odstawiłam go na tył umysłu, chociaż to on był moim chłopakiem, nie szatyn. Jednak Justin różnił się od Jake'a jednym. Po prostu był. A ja tego potrzebowałam najbardziej.

-Jesteś taki ciepły. - szepnęłam, bardziej przytulając policzek do jego klatki piersiowej. Mężczyzna natomiast objął mnie ramieniem w pasie i przyciągnął całe ciało bliżej siebie. Niewiele brakowało, abym po prostu leżała na nim, zamiast obok niego, jednak... Nie przeszkadzało to żadnemu z nas. Po raz pierwszy byliśmy ze sobą tak blisko fizycznie. Psychicznie zresztą też. Czułam, że rozumiemy się bez słów i co chwila dostawałam tego dowody. Justin nie był już nachalny, jak do niedawna. Zmienił się w delikatnego faceta, który imponował mi swoją dojrzałością, mimo że jeszcze wczoraj był dla mnie przerośniętym gówniarzem, który irytował mnie samym istnieniem.

-Przyznaj. Jestem po prostu gorącym facetem. - wymruczał mi do ucha i przygryzł delikatnie jego płatek. Zupełnie nie czułam w tym momencie wyrzutów sumienia, chociaż moje relacje z Justinem były zbyt bliskie, a ja powinnam czuć się źle w stosunku do Jake'a. Czułam się jednak wspaniale.
-Przyznaję, Justin. - westchnęłam z odrobiną nieśmiałości. Później już zamilkłam. Czułam jeszcze, jak Justin składa pojedyncze pocałunki wśród moich włosów i gładzi nagie ramię, a gdy w końcu zdołałam na nowo zapaść w sen, czułam, że żaden koszmar nie będzie w stanie go przerwać, ponieważ spałam w objęciach Justina.

***spr

Gdy ponownie otworzyłam oczy, nadal panował mrok. Już się nie bałam. Cały strach odszedł w dal, ponieważ wciąż czułam przy sobie ciepło, bijące od ciała Justina, okalające całą mnie.

Mężczyzna nie spał. Gdy spojrzałam na niego uśmiechnął się delikatnie i pocałował mnie w czubek nosa, na co zachichotałam. Spojrzałam mu głęboko w oczy, a potem przeniosłam wzrok na jego usta, po których przejechał koniuszkiem języka. Nie potrafiłam już oderwać od nich wzroku. Jego wargi były tak pełne i kuszące, że straciłam kontrolę nad samą sobą, gdy zaczął powoli zbliżać się do mnie, a jego usta z każdą chwilą zmniejszały dzielącą nas odległość.

Z pewnością spotkałyby się i połączyły w namiętnym pocałunku, którego podświadomie chcieliśmy oboje, lecz wtedy ktoś rozpiął zamek od namiotu i zniszczył magiczną atmosferę dookoła. Byłam zła, ponieważ osoba ta przerwała tę piękną chwilę, lecz z drugiej odczuwałam wdzięczność. Z pewnością po kolejnym pocałunku z Justinem odczuwałabym wyrzuty sumienia, i w stosunku do mamy, i w stosunku do Jake'a.

-Nie za dobrze wam tutaj? - spojrzałam na nauczyciela w-fu, którego postać pojawiła się w dziurze, przez którą wchodziło się do środka. Nie chciałam, aby przerywał nasz moment i jednocześnie chciałam. Byłam zagubiona w samej sobie i nie potrafiłam powiedzieć, co jest słuszne, a co niedorzeczne. Wiedziałam tylko, że nie powinnam zachowywać się tak, jak się zachowywałam. Wszystko psułam, zaczynając od wzajemnych relacji między ludzkich.

-Mi jest bardzo dobrze, dlatego nie podoba mi się, że nam przerywasz. - odparł Justin. Oczywiście, on mógł pozwolić sobie na takie odpowiedzi, bo obaj mężczyźni byli kolegami. Dla mnie był to jednak nauczyciel, do którego musiałam odnosić się z należytym szacunkiem. Czułam się również lekko zawstydzona, wiedząc, że nauczyciel nakrył mnie w dość intymnym momencie z Justinem. Ciężko było mi patrzeć w jego przenikliwe i zarazem podejrzliwe oczy.

-Nie wątpię, ale teraz musicie skończyć się obściskiwać. Policja chce z wami porozmawiać. - dodał i odszedł, zarzucając materiał namiotu na wnękę, jednak nie zapinając go.
Znów poczułam się odrobinę skrępowana, gdy wysunęłam się ze śpiworu. Justin wyczuł to i gdy sam był juz poza śpiworem, objął moją twarz w dłonie i pocałował mnie delikatnie w czoło, a potem w samych dresach, bez koszulki, wyszedł z namiotu.

Uśmiechnęłam się mimowolnie. Jego gest był tak czuły i delikatny, a zarazem tyle było w nim ciepła. Nie mogłam powstrzymać uczucia małych motylków, wirujących w moim brzuchu, aż w końcu złapałam się za podbrzusze i podświadomie nakazałam im zachować spokój.
Gdy zebrałam się w sobie, aby znów wyjść i zmierzyć się z koszmarem, który czekał na mnie na dworze, opuściłam namiot i dołączyłam do Justina, który stał już przed policjantami i spowiadał im się ze swojego życia. Natychmiast objął mnie ramionami i przytulił od tyłu, ustawiając mnie przed sobą. Zrozumiałam, że naprawdę wyglądaliśmy, jak para.

Policjanci chcieli zacząć przesłuchanie, jednak wtedy w powietrzu rozniósł się przeraźliwy pisk. Dokładnie taki sam, jaki wydobył się ze mnie, gdy znalazłam martwe ciało Rachel. I wiedziałam już doskonale, że mógł oznaczać tylko jedno.
Napastnik zaatakował po raz kolejny, zostawiając po sobie ofiarę...

~*~

Zdradzę, że (prawdopodobnie) w następnym rozdziale zostanie odsłoniona drobna część tajemnicy Justina :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962

Ps. Po prawej stronie pojawiła się zakładka "Informowani, w której możecie podawać linki do swoich ASKÓW, aby być informowanym o nowym rozdziale :)

26 komentarzy:

  1. Boski rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże jak to nie jej były chłopak ani Justin to kto?! :o kurcze dawaj szybko następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza :* O Boże mega Kocham to opowiadanie życzę weny której ci nie brakuje i jak najszybciej do następnego ;) .

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosko mega zajebiscie

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Chciałabyś może mieć twitter'a tego opowiadania i informować ludzi na twitter'ze o nowych rozdziałach ? Jeśli tak to ja mogę się z przyjemnością się tym zająć :)
      sylwiawiw25@wp.pl

      Usuń
  6. kurwa,to co ja czytam to nie żaden romans , tylko horror :O dwie osoby zamordowane w dwóch rozdziałach.... JAK JA PRZEZ CIEBIE ZASNĘ? :o
    Ale oprócz tego rozdział niesamowity :) codziennie wchodzę na twojego bloga,żeby sprawdzić czy nie dodałaś kolejnego i mam nadzieje że 20 będzie dłuższy i szybciej dodany :*
    Oprócz tego zapraszam również na mojego bloga o Zaynie Maliku:http://reallyiloveyou.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Twoja najwierniejsza fanka Nobody :*

    OdpowiedzUsuń
  7. wow ale dobry jest ten rodziaaal, czekam co wydarzy sie w nastepnym, buziaczki ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Znów krótki komentarz, ale nie mogłam się powstrzymać Muszę dodać swoje spotrzeżenia.. Mam wrażenie, że to Jake. Kurde, no jakoś mi go tutaj tak brakuje, ani nie zadzwoni, ani nic. Nooo.. To dziwne. Chociaż pewnie i tak nie mam racji, bo Ty masz naprawdę nieprzewidywalne pomysły! :D
    ~ Drew. (znowu mi się nie chciało logować xddd)
    http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Koooooocham, zajebisty rozdzial, choc troche strasznie zaczyna sie robic :o
    Duzo weny zycze i pisz jak najszybciej,bo nie moge sie juz doczekac <3333

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim momencie ? Ciekawe kto jest kolejną ofiarą ? Cały rozdział trzymał mnie po prostu w napięciu . A tak ogólnie rozdział cudowny <33

    OdpowiedzUsuń
  11. Justin nie może zabijać rozumiesz ?!? Wszyscy tylko nie on !!! :)))
    Kocham ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  12. CuDoWnY !!! Kocham to ff <3 !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Teraz jestem pewna że to nie Justin ale ma to coś wspólnego z nim, więc jestem ciekawa rozdziału 29 :).

    OdpowiedzUsuń
  14. Fantastyczny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Teraz Justin jest taki czuły i troskliwy... Wcześniej nie był.. I nie do końca mu ufam. Teraz chociaż wiemy ze Justin nie zamordował jej tylko ktoś inny. Szkoda mi tej Rachel. Niby była puszczalska, ale jednak została zamordowana... Co musi czuć Lilly po tym co zobaczyła? A David? Nie chce myśleć. Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  16. o mój boze*,*
    następny szyybkoo♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham <3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne :*

    thereasonlove-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetne :*

    thereasonlove-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Omg, na początku nie byłam przekonana do tego opowiadania i nawet nie przeczytałam prologu lecz wczoraj coś mnie naszło i przeczytałam wszystkie rozdziały i powiem Ci to opowiadanie jest zajebiste naprawdę. Jest tajemnicze i prawidłowo, bo takie właśnie powinno być opowiadanie. Ta tajemniczość sprawia, że chce się czytać bez końca. O fuck, chyba te opowiadanie jednak podoba mi się bardziej niż opowiadanie z Justinem i Jazzy, o nie ;c Serio piszesz cudowne opowiadania i nie mogę zrozumieć skąd czerpią się w Tobie tak wspaniałe pomysły. Podziwiam Cię za twoją twórczość i jesteś dla mnie jedną z najlepszych autorek fanfiction. Jezu, dziękuję Ci, że piszesz tak cudowne opowiadania. Podoba mi się Twój styl pisania, bo moim zdaniem idealnie ukazujesz emocje bohaterów! Po prostu uważam Twoją twórczość za coś pięknego i nie mogę się do czekać późniejszych losów Lily i Justina. Kocham zajebiście mocno <3
    http://everything-comes-to-an-end-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak można się z Tobą skontaktować?

    OdpowiedzUsuń
  22. Tajemniczo bardzo świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń