piątek, 17 października 2014

Rozdział 15 - Insidious and brutal plan...


Minęło kilka długich dni, podczas których bardzo rzadko widywałam Justina, i nie zamieniłam z nim ani jednego słowa. Najwyraźniej uraziłam jego męską dumę i teraz szatyn nie zamierzał odzywać się do mnie i najlepiej wychodzi mu unikanie mnie. Ja również nie miałam zamiaru wchodzić mu w drogę po wszystkim, co się stało, zdecydowanie lepiej było, abyśmy wzajemnie się unikali i trzymali od siebie jak najdalej. To najlepsza opcja ze wszystkich możliwych.

Dzisiaj jednak wszystko może się zmienić. Moja matka wraca z podróży służbowej, natomiast ja oraz Justin wyjeżdżamy na szkolną wycieczkę. Nadal nie przeszła mi na niego złość po tym, jak dobrowolnie zgłosił się na ten wyjazd. Oczywiście, było to jeszcze w momencie, w którym nasze relacje były dużo bardziej przyjazne. Teraz nawet na siebie nie spoglądamy, lecz uważałam, że ten stan był dużo lepszy, niż gdyby nasza znajomość nieubłaganie pędziła w kierunku jednego.
W kierunku seksu.
Teraz, gdy nic nas nie łączyło, czułam się o wiele lepiej, jednakże nadal pamiętałam niesamowitą przyjemność, jaką dawał mi dotyk szatyna. Nie mogłam wyrzucić tego wspomnienia z głowy. Nie mogłam pozbyć się również myśli o błogim uczuciu, jakie odczuwałam.

Uznając, że na dzisiaj mam dość dryfowania w krainie myśli, odkryłam kołdrę, którą przykryte było moje ciało, i wstałam z łóżka, następnie wciągające przez głowę bluzę z kapturem, należącą do mojego przyjaciela.
Zdecydowałam, że powinnam zacząć pakowanie na niechciany, lecz niestety obowiązkowy wyjazdy. Wyciągnęłam więc z szafy torbę sportową i zaczęłam wkładać do niej pojedyncze ubrania oraz inne, niezbędne rzeczy. Gdy moja torba była już do połowy zapełniona, usłyszałam ciche pukanie, a potem drzwi od pokoju otworzyły się. Ujrzałam w nich swojego najlpeszego przyjaciela, Jake'a. Ucieszyłam się na jego widok, podeszłam do chłopaka i wtuliłam się w niego. Potrzebowałam takiego przytulenia. Wiedziałam, jak wiele znaczę dla Jake'a i, mówiąc szczerze, często z tego korzystałam, ponieważ chciałam czuć czyjąś bliskość przy sobie.

-Powiedz mi, Lily, czy ten facet ma jakiś problem ze sobą? - skrzywił sie, wskazując jednocześnie drzwi za sobą. Zachichotałam na dźwięk użytych przez Jake'a określeń i pokiwałam twierdząco głową.
-Bardzo duży problem. - straciłam jednak ochoptę na śmiech, kiedy zdałam sobie sprawę, że Justin o wszystkim, co zaszło między nami, może powiedzieć brunetowi, a wtedy to ja będę miała spory problem.

Jake wyraźnie nie lubił Justina i wiadomość o tym, co z nim zrobiłam, z pewnością zabolałaby go, a ja nie chciałam ranić swojego przyjaciela, osoby, która była przy mnie w każdym momencie, kiedy najbardziej tego potrzebowałam.

-Właśnie zauważyłem. Patrzył na mnie tak, jakby chciał mnie zabić. Nie żartuję. A ja przecież nawet go nie znam. - po przeanalizowaniu słów Jake'a, w mojej głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka.
Czy to ma jakiś związek ze mną?
W przeciwnym razie, Justin chyba nie zareagowałby w ten sposób, gdyby nie chodziło o mnie. Nie miałby powodu, prawda?

-Nie mam pojęcia, o co mu chodzi. - mruknęłam, chcąc szybko zmienić ten niewygodny temat na jakiś inny, przyjemniejszy dla nas obojga.
-Ten koleś jedzie z nami? - najwidoczniej, Justin prześladuje  nie nawet w rozmowach z przyjacielem.
-Tak, dlatego bardzo niechętnie jadę na tę wycieczkę. Najchętniej zostałabym w domu, ale nie mogę, bo ten wyjazd jest obowiązkowy. - westchnęlam, z powrotem opadając na łóżko.
-Ja się mimo wszystko cieszę, ponieważ będę mógł spędzić ten czas z tobą. - brunet usiadł na skraju łóżka i poglaskał mój poloczek z troską.

Powoli zaczęło docoerać do mnie, że Jake czuje do mnie więcej, niż przyjaciel do przyjaciółki. Zaczęłam również rozumieć to, a nawet cieszyć się z tego powodu. Jake był wspaniałym człowiekiem, który zawsze mnie wspierał. Potrzebowałam właśnie kogoś takiego. Chłopaka, który obdarzy mnie miłością, a nie faceta, dla którego liczy się jedynie moje ciało i to, co może z nim zrobić.

-Jake, powiedz to. - szepnęłam, unosząc się do pozycji siedzącej, aby być na równi z nim. Nie musiałam mówić nic więcej, ponieważ Jake doskonale wiedział, co mam na myśli. Najwidoczniej czuł, że zaczęłam domyślać się prawdy o jego uczuciach do mnie. Bał się powiedzieć mi to, ponieważ obawiał się mojej reakcji.
-Kocham cię, Lily. - szepnął, a, mimo że domyślałam się tego, po moim sercu rozeszło się przyjemne, wcześniej nieznane, ciepło. - Zakochałem się w tobie i chcę z tobą być. - wyszeptał, z każdą chwilą zbliżając się do mnie, aż w końcu mogłam poczuć jego ciepły oddech na twarzy, a potem miękkie wargi na swoich.

Czułam się przy Jake'u dobrze. Po prostu dobrze, mimo że nie wiedziałam, czy to samo, co on czuje do mnie, czuję do niego. Chciałabym zakochać się w nim, ponieważ, wiem że przy brunecie czułabym się po prostu bezpieczna. Nie musiałabym zamartwiać się niczym, ponieważ wiedziałam, że Jake zawsze będzie obok, przytul mnie i pocieszy.

Uważałam, że pocałunek który, pogłębialiśmy z każdą chwilą, był potwierdzeniem, że od dnia dzisiejszego, od obecnej godziny i obecnej minuty, jesteśmy razem, jako para, już nie przyjaciół. Mimo że na razie nie odwzajemniałam w pełni jego uczuć, wierzyłam, że miłość przyjdzie z czasem. W końcu, w pewien sposób kochałam przecież Jake'a i był dla mnie cholernie ważny. Musiałam jedynie przystawić swoje uczucia na inny tor.

***Oczami Justina***

Gdy do Lily przyszedł ten koleś, ciężko było mi usiedzieć w domu. Nie mogłem zrozumieć, jak mogła odepchnąć mnie, a dalej spotykać się z kimś takim, jak on. Byłem ideałem w oczach każdej kobiety i dziewczyny, więc byłem pewien, że Lily odepchnęła mnie wbrew samej sobie.

Chwytając po drodze kurtkę, wyszedłem z domu, aby rozpocząć plan zemsty na szatynce. Nie, nie zraniła mnie w żaden sposób. Muszę jej po prostu pokazać, że jeśli zaczyna coś ze mną, ma to dokończyć, a nie przerywać w najlepszym momencie.
Myślałem nad przebiegłym planem przez kilka dni, aż w końcu wymyśliłem prawdziwą zemstę, może nawet brutalną, którą mam zamiar przedstawić matce dziewczyny, oczywiście w innej formie, niż układałem to wszystko w głowie.

Wyszedłem z domu, otworzyłem pilotem samochód, podszedłem do drzwi, a potem usiadłem na fotelu kierowcy. Nie potrafiłem przestać uśmiechać się chytrze pod nosem. Uwielbiałem robić coś spektakularnego, po czym ludzie zapamiętywali mnie, niekoniecznie pozytywnie.

Po dwudziestu minutach zatrzymałem się na jednym z parkingów w centrum miasta. Wysiadłem i zamknąłem samochód na klucz, wiedząc, że wielu złodziejów tylko czyha na autko takie, jak moje. Wsunąłem ręce do kieszeni i zacząłem kierować się powoli w stronę parku, z licznymi ścieżkami, fontannami oraz ławkami. Pogoda była dzisiaj idealna na długie spacery, lecz ja nie miałem ochoty na przechadzanie się po parku. Przyjechałem tu jedynie po to, aby załatwić sprawy, ściśle związane z moim planem, nic więcej.

Naraz ujrzałem na jednej z ławek małą dziewczynkę. Miała koło pięciu lat. Jej długie, jasne blond włosy opadały na jej chude ramionka. Głowę miała spuszczoną, a rączki ułożone na kolankach, które przykrywała różowa sukieneczka w kwiatki. Dziewczynka była zdecydowanie zbyt mała, aby mogła samotnie kręcić się po parku.

-Hej, malutka. Czemu siedzisz tutaj sama? - spytałem, kucając przy jej nóżkach. Pięciolatka niepewnie uniosła główkę i spojrzała na mnie dużymi, błękitnymi oczami.
-Uciekł mi piesek, którego dostałam wczoraj od rodziców. - wychlipała, piąstkami przecierając oczy.
-Nie płacz. Pomogę ci go odnaleźć. - pogłaskałem ją po włosach, a potem stałem i wyciągnąłem do niej dłoń. Blondyneczka przez moment wahała się, gdyż nie znała mnie, natomiast kiedy uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie, odwzajemniła uśmiech.

Wtedy wziąłem dziewczynkę na ręce i zacząłem przechadzać się po parku, wiedząc, że do umówionego spotkania zostało mi jeszcze trochę czasu.
-Powiedz mi teraz, jak wyglądał ten piesek? Muszę wiedzieć, za jakim zwierzątkiem się rozglądać.
-Był malutki, czarno-biały, taki strasznie, strasznie słodki. - widziałem, ile ten piesek dla niej znaczył. Miałem nadzieję, że uda nam się odnaleźć go.
-Obiecuję, że wróci do ciebie cały i zdrowy, ale musisz przestać płakać.
-Dobrze, dobrze. - otarła dokładnie łzy. - Zobacz, przestałam płakać.
-Widzę, księżniczko widzę, więc teraz piesek na pewno się znajdzie.

Skręcaliśmy w każdą alejkę w najbliższym otoczeniu, lecz minęło już kilka minut, a po zgubie nie było śladu. Prawdę mówiąc, straciłem nadzieję, że odnajdziemy szczeniaka, kiedy nagle pięciolatka pisnęła i zaczęła klaskać w dłonie. Wiedziałem doskonale, co to oznaczało i faktycznie, pod moimi nogami zaczął się plątać mały piesek, który na widok dziewczynki zaczął machać ogonem.
Postawiłem ją na ścieżce, a ona upadła na kolanka i porwała zwierzaka do uścisku. Zachichotałem, widzę jej nagłą radość. To piękne, gdy tak małe i pozornie nieznaczące rzeczy potrafią sprawiać tyle radości.

-Dziękuję. - dziewczynka objęła moją nogę ramionami i przytuliła się do niej, ponieważ nie sięgała wyżej.
-Nie masz za co. - ponownie ukucnąłem i pogładziłem jej plecki.
Mógłbym spędzić z nią więcej czasu, lecz wtedy usłyszałem krzyk, wymawiający moje imię, a gdy odwróciłem się w stronę źródła dźwięku,  zobaczyłem w oddali mężczyznę, dla którego przyszedłem tutaj, do parku.
Pożegnałem się więc z blondyneczką i poczekałem, aż odejdzie. Kiedy zniknęła przy wyjściu z parku, a ja straciłem ją z zasięgu wzroku,  mogłem ruszyć z kierunku mężczyzny, stojącego parę alejek dalej.

-Witam. - uścisnąłem jego dłoń, a potem wyjąłem z kieszeni kilka złożonych banknotów.
-Co tak oficjalnie, Bieber? - zachichotał i również wsunął dłoń do kieszeni jednak po to, aby wyjąć z niej małą, białą i dość grubą kopertę, którą następnie wręczył mi.
-Ponieważ jestem tutaj w pewnym sensie służbowo. - za przesyłkę oddałem mu pieniądze, a potem schowałem kopertę do kieszeni.
-Pozwól, że nie będę wnikać, po jaką cholerę jest ci to potrzebne. - za to lubiłem go i doceniałem. Wykonywał polecenia, lecz nigdy nie kazał mi ich wyjaśniać. Nie zadawał zbędnych pytań, tylko od razu stawiał na konkrety. Mogłem powiedzieć, że miałem do niego zaufanie.
-Na to liczę, stary. Do zobaczenia. - pożegnałem się i poklepałem chłopaka po plecach, a potem odszedłem, ponieważ nie miałem nastroju na dłuższe rozmowy.

Z parku wyszedłem z powrotem na parking, gdzie zaparkowane było moje BMW. Uśmiech sam wpełznął na moje usta, kiedy zobaczyłem to cudeńko i miałem świadomość, że należy tylko i wyłącznie do mnie.

Już po chwili usiadłem na wygodnym, skórzanym fotelu kierowcy i zagłębiłem się w nim, układając kopertę na kolanach. Miałem zamiar zobaczyć, co przygotował dla mnie znajomy i czy aby na pewno nie zawiodę się na nim.

-No, stary. I tym razem się spisałeś. - wymruczałem po otworzeniu koperty i przejrzeniu jej zawartości. Zyskałem pewność, że mogę na niego liczyć w sprawie każdego rodzaju.

Zbliżając się do domu, zobaczyłem z daleka samochód Alison, matki Lily, stojący na podjeździe przed domem. Uśmiechnąłem się szeroko, lecz nie na myśl, że po tygodniowej rozłące zobaczę swoją partnerkę. Jeszcze jej nie potrzebowałem, ponieważ zaspokoiła mnie jej córeczka. Jednakże, uśmiech na moich ustach widniał dlatego, że będę mógł rozpocząć swój plan i przedstawić go kobiecie.

Zaparkowałem i wysiadłem z auta. Wszedłem szybko do domu i przybrałem maskę zakochanego gówniarza, tęskniącego za miłością swojego życia.
-Cześć, kochanie. - szepnąłem, przykładając dłonie do jej oczu, od tyłu, po czym pocałowałem ją w policzek.
-Justin, nie masz pojęcia, jak bardzo stęskniłam się za tobą. - odwróciła się twarzą do mnie i wtuliła się w moje ciało, a ja, chcąc nie chcąc, musiałem objąć ją ramionami, chociaż o wiele bardziej lubiłem to robić, kiedy przede mną stała Lily.

Musiałem jednak przyznać, że Alison, mimo wieku, była bardzo atrakcyjną kobietą. Rysy jej twarzy były delikatne, a ciało wyglądało tak, jakby należało do dwudziestopięcioletniej dziewczyny.

Jej uroda  nie mogła się jednak równać nawet w najmniejszym stopniu z urodą Lily. Córka szatynki miała w sobie coś, co przyciągało mnie do niej bardziej, niż do kogokolwiek innego. Podobało mi się również ryzyko, niebezpieczna aura dookoła, powstała dzięki mojemu związkowi z jej matką. Kochałem czuć adrenalinę, płynącą razem z krwią w żyłach, a Lily właśnie to mi dostarczała.

-Coś się stało? Jesteś wyraźnie z czegoś zadowolona lub podekscytowana. - pogłaskałem ją po policzku, kiedy starała się powstrzymywać emocje, władające nią.
-Lily ma pierwszego chłopaka. - wyszeptała cicho, wskazując kciukiem na schody, a na równi z jej słowami, moje mięśnie spięły się gwałtownie.
Chłopaka? Ten frajer zmienił się w jej chłopaka? To z nim będzie się całować i sypiać? Kurwa, to żart?
-Mówisz o wysokim brunecie, który zawsze był jej przyjacielem? - wolałem się upewnić, aby niepotrzebnie nie wpadać w szał.
-Tak, to Jake, bardzo miły chłopak. Cieszę się, że są razem. - Alison nie posiadała się ze szczęścia, a ja odniosłem wrażenie, że ma to również związek ze mną. Byłem przekonany, że jej ogromna radość związana jest z tym, że teraz Lily będzie trzymać się z daleka ode mnie. A ja byłem z tego powodu tak wściekły, jak mało kiedy. Nie pokazywałem tego jednak po sobie. Musiałem stworzyć pozory, że informacja o związku małej ucieszyła również mnie.

-Alison, poszłabyś ze mną na spacer? Chciałbym z tobą porozmawiać. - uspokajając się w myślach, policzyłem do dziesięciu, a gdy byłem już opanowany, ułożyłem dłoń na wcięciu w talii kobiety i poprowadziłem ją do przedpokoju.
-Z wielką chęcią - odparła z uśmiechem i zaczęła zakładać buty. Ja nie zdążyłem ich nawet zdjąć, więc teraz czekałem, aż Alison ubierze się.

W duchu jednak wciąż kipiałem. Byłem jeszcze bardziej wściekły, niż wcześniej. Widziałem również, że mój plan będzie jedynym skutecznym. Moje serce płonęło przez chęć zemsty i wiedziało również, że już niedługo zdoła jej dokonać. Było niczym diabeł. Cieszyło się z nieszczęścia ludzi, którzy sprzeciwili mu się. Ja cały taki byłem. Rzadko kiedy czułem współczucie wobec innych, naprawdę rzadko. I potrzebny był do tego pieprzony cud.

Razem z Alison wyszliśmy z domu. Nie zamknęliśmy go, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że Lily jest w środku z tym swoim chłoptasiem. Denerwował mnie sam fakt, że zostaje z nim sama. Powinna to wszystko robić ze mną.

Udaliśmy się w stronę parku, znajdującego się najbliżej domu. Musiałem w jak najlepszy sposób zacząć swoją opowieść, aby przekonać Alison do wszystkiego, co zaplanowałem. Teraz było już za późno na jakiekolwiek odwrotny i obecność Jake'a nie mogła niczego zmienić.

-To delikatna sprawa, kochanie, i sam nie wiem, jak mam zacząć. - objąłem ją ramieniem i podrapałem się po karku, aby wzbudzić w niej myśl, że naprawdę czuję się niezręcznie. W rzeczywistości, była to dla mnie świetna zabawa i doskonale czułem się, brnąc w kolejne kłamstwo.
-Mów, Justin, o co chodzi, bo zaczynam się niepokoić. - spojrzała na mnie z lekkim strachem w oczach. To również nie zrobiło na mnie wrażenia. Kontynuowałem przedstawienie, nie zwracając uwagi na żadne ludzkie krzywdy.
-Lily zaczęła chodzić Jake'iem już podczas twojej nieobecności i równocześnie... - celowo przełknąłem głośno ślinę. - Cały czas przystawiała się do mnie. Rozbierała się przede mną i prowokowała mnie, abym w końcu zainteresował się nią. Nie mogła zrozumieć, że nie jestem nią zainteresowany ani odrobinę. Starałem się wytłumaczyć jej to wiele razy, jednak do niej jakby nic nie docierało. Nie miałem ci tego mówić, ale chcę być z tobą całkowicie szczery, kochanie. Pamiętaj jednak, że mnie i Lily nic nie łączy. Nie chcę jej. Chcę tylko i wyłącznie ciebie. - na koniec pocałowałem ją w czoło, gdy zatrzymała się na środku parkowej ścieżki. Nie potrafiłem odczytać z jej twarzy, czy była zła, smutna czy może zagubiona. Widząc jej stan niepewności, uznałem, że powoli mogę wkraczać w dalszą część planu, który narodził się w mojej głowie.

-Nie poznaję własnego dziecka. - zaczęła ostro. - Nigdy nie zachowywała się w ten sposób, a teraz robi z siebie dziwkę! - uniosła głos i wyrzuciła w powietrze obie ręce.
-Lily źle się zachowuje. Bardzo źle. - manipulowałem nią tak, jak tylko mogłem i dodatkowo nakręcałem jej złość.
-Ona nie może taka być. Musi się zmienić.
-Alison, skarbie, dawałaś jej już szansę i co? To nic nie dało, a ona nie przestanie jeśli nie podejmiemy radykalnych kroków. Nie możemy zaufać jeh po raz kolejny, ponieważ jestem pewien, że znów nas zawiedzie. Musimy ją po prostu ukarać. - zerknąłem na kobietę kątem oka. Nie wiedziałem, jak zareaguje na moje słowa, dlatego odczuwałem lekką niepewność, lecz jednocześnie wiedziałem, że Alison kocha mnie do szaleństwa i po namowach zgodzi się na wszystko, co jej zaproponuję.

-Jeśli masz jakikolwiek pomysł, Justin, zgadzam się na wszystko. - dokładnie o to chodziło mi od samego początku. Dążyłem do tego, aby kierować nią tak, jak tylko zapragnę.
-Mam pomysł, kochanie. - pogłaskałem ją po policzku, uśmiechając się złowieszczo. - Mam... - powtórzyłem raz jeszcze, po czym wolną ręką sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem z niej kopertę...

~*~

Tak, tak, uwielbiam przerywać w takich momentach ;D
Czy macie jakieś pomysły? Piszcie każdy, jaki przyjdzie Wam do głowy, a może akurat ktoś zgadnie :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962

Ps. Informacja dla autorki tłumaczenia: http://www.steamff-tlumaczenie.blogspot.com
Wiele osób na moim asku dopytywało się, co stało się z blogiem. I ja mam rowniez to samo pytanie. Czy będziesz jeszcze publikowała rozdziały? Wszyscy bardzo polubili to tłumaczenie :)

21 komentarzy:

  1. Boże ale z Justina podstępna szuja xD ciekawe co jest w tej kopercie ;o i do tego Lily ma swojego pierwszego chłopaka, aww! Do napisania! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku serio musiałaś teraz skończyć

    OdpowiedzUsuń
  3. O cholera ;o Justin jest dupkiem! Ale co on wymyślił?! Jak możesz przerywać w takim momencie?! Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm może chce ja zapisać do internatu? Ale wtedy nie miałby jak się do niej dobierać... Co to może byc?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam pojecia co on mógł wymyślić, juz się tego boje... Biedna Lily...

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW. Co to za pomysł Justina i o matko.. DLACZEGO MUSIAŁAŚ PRZERWAĆ W TYM MOMENCIE, JA SIĘ PYTAM?! Nienawidzę Cię, noo!! :(:(:( A tak z innej beczki, to nie sądzę, aby Lily i Jake'owi się ułożyło. Może i on ją kocha, ale ona nie będzie w stanie raczej od tak, po jakimś czasie przyjaźni zakochać się w nim i zobaczyć kogoś, z kim tak naprawdę chce być. To była chba tylko taka odskocznia od Justina, aby przestać zakrzątać sobie nim myśli. :D Tak sądzę, ja ale oczywiście zawsze się mylę, więc no.. XD
    Kurczę, co jest w tej kopercie? Jezu, jak mogłaś nam to zrobić, ja osobiście kompletnie nie mam pomysłu, oby to nie było nic.. hm.. NAJGORSZEGO. Sama nie wiem, co w tej sytuacji może być najgorsze, zdaję się na Twoją inwencję twórczą.
    :D
    Za każdym razem mnie zaskakujesz, dziewczyno! :3
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
    http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no kurde głupi Justin niech się odwali od Lily :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Justin jest wrednym chujem bez serca !!! Jak on tak moze ?! Zajebalabym my!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże co ten Justin? Nie mam pojęcia Coco on wymyślił. Może szkoła z Internatem. Ale szczerze fajnie że jest zazdrosna tylko w jego przypadku to może oznaczać różne rzeczy. Błagam Cię kochanie nie kończ już więcej w takich momentach. Czekam na następny i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak się jaram, proszę dodaj 16 rozdział jeszcze w tym tygodniu, umrę z ciekawości, dosłownie. Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy. Świetnie piszesz, czekam na kolejny rozdział, mam nadzieje że pojawi się szybciej niż 15 :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Omg! Next szybko! Genialny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG Justin jak on może! Wiemy, że. lubisz przerywać w najciekawszych momentach. Hmm idk może w tej kopercie będzie lista szkół z internatem? Ale wtedy już nie będzie jej widział. Idk. Jestem bardzo ciekawa czym mnie znowu zaskoczysz. Życzę weny i czekam na następny. kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  13. po prostu brak mi słów aby komentować zachowanie Jusa .... ;/ Idiota i tyle ! I jak mogłaś przerwać w takim momencie.. mogłas chociaz napisać co jest w kopercie :) Bo teraz sie nie doczekam nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam takie akcje . Nie wiem co Jus kombinuje, ale już mi się podoba! Takie rzeczy dodają adrenaliny i dzięki temu opowiadanie jest ciekawsze.
    Czekam na kolejny rozdział.
    xo

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezu , co jest w tej kopercie?
    Super blog:):):)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ughh ... co on znów wymyślił już nie mogę doczekać się następnego rozdziału ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialny Rozdział

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG! Ciekawe co Justin ma w tej kopercie. Serio, strasznie zaskoczyłaś mnie takim przebiegiem wydarzeń i teraz nie będę mogła doczekać się następnego rozdziału, haha. Ale z drugiej strony Justin zachował się wobec tej małej dziewczynki w parku bardzo słodko i ładnie. Tak, jakby nie on. Coś mi się zdaje, że on się po prostu w Lily zakochuje i z miłości szaleje, haha. Nie no, chyba nie. Zresztą nie wiem! :O Boże, kocham to opowiadanie i pisz jak najszybciej kolejny rozdział, bo nie wytrzymam, haha.

    Kocham Cię Misiu. xoxo

    www.christmas-rental.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Nienawidze cie za to, ze nie wiem co jest w tej kopercie. Wiem, że pisalaś, że Justin z tego opowiadania nie jest tym samym z black tears, ale ja wciąż mam takie wrażenie. Może mniej przeklina, ale tak czy siak xD mam próbne matury i jak od każdego twojego opowiadania, ktore przeczytalam, nie moge sie oderwać. xD

    OdpowiedzUsuń