niedziela, 12 października 2014

Rozdział 13 - Like a bitch...

Stojąc na środku ringu, z ręką, uniesioną ku górze, czułem się, jak w niebie. Wygrana tutaj, w Los Angeles, znaczyła dla mnie o wiele więcej, niż jakakolwiek inna. Byłem niesamowicie szczęśliwy, jednakże mój uśmiech trochę zmalał, kiedy zobaczyłem, że Lily skierowała się w stronę wyjścia z magazynu.
Powtarzałem jej wiele razy, żeby nie wychodziła nigdzie sama, lecz ona jak zwykle musiała pokazać, że jest mądrzejsza i zrobić coś przeciwko mnie.

Szybko podziękowałem sędziemu, po czym zeskoczyłem z ringu i ruszyłem w stronę wyjścia. W takim miejscu nie chciałem zostawiać jej samej, nawet na kilka chwil. Okolica była najzwyczajniej w świecie niebezpieczna, a mi zależało na bezpieczeństwie Lily.

Moje serce na moment przestało bić, gdy zobaczyłem drobne ciało dziewczyny, leżące na ziemi. Nie musiałem przyglądać się długo, aby wiedzieć, że to Lily. Poznałem ją po ubraniach, drobnej posturze, długich włosach i smukłych, pięknych nogach.
-Lily! - krzyknąłem, podbiegając do niej i upadając na kolana przy jej ciele. Szatynka w żaden sposób nie zareagowała, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że była nieprzytomna. - Dzieciaku, proszę, obudź się...
Ułożyłem ją na plecach, zebrałem z twarzy kosmyki włosów i poklepałem lekko po policzku. Gdy dokładnie przyjrzałem się dziewczynie, mogłem zobaczyć, że na jej ciele znajduje się kilka siniaków, a z rozciętego łuku brwiowego wycieka strużka krwi.

Nie bałem się, ponieważ wiedziałem, że Lily jest silna i na pewno da sobie radę. Jednakże lekko zaniepokoiłem się w tym momencie o samego siebie. Nie musiałem długo szukać, by odnaleźć sprawców pobicia, dlatego niepokoiłem się, czy przypadkiem nie powiedzieli oni chociaż niewielkiej części mojej tajemnicy. Wtedy wszystko by się spieprzyło i moje życie ponownie byłoby pozbawione jakiegokolwiek sensu.

Aby jak najszybciej przywrócić Lily do pełni zdrowia, wziąłem ją ostrożnie na ręce, zaniosłem do swojego samochodu i ułożyłem na tylnych siedzeniach, na koniec głaszcząc po głowie. Liczyłem na to, że dziewczynka jednak się obudzi, lecz niestety, nic na to nie wskazywało, bo nadal nawet nie poruszyła się. Musiał zbadać ją lekarz i sprawdzić, w jakim stanie jest jej zdrowie. Mimo wszystko, nie chciałem, żeby stało jej się coś poważniejszego. Obwiniałbym za to samego siebie.

Gdy dojechałem na parking przed szpitalem, na zegarze wybiła godzina pierwsza w nocy. Po zgaszeniu silnika, wysiadłem i ponownie wziąłem Lily na ręce, aby zanieść ją na oddział, gdzie przebadają ją, dadzą leki przeciwbólowe i, mam nadzieję, wypuszczą do domu. Jednakże obawiałem się, że do jakichkolwiek badań będą potrzebowali zgody jej opiekunów, a matka Lily nie mogła dowiedzieć się o tym incydencie, jak i o całym wyjeździe.

-Dzień dobry. - powiedziałem, wchodząc do szpitala, zaraz obok rejestracji, przy której stała młoda kobieta.
-Co się stało dziewczynie? - blondynka wyszła zza lady i podeszła do nas, po czym przyjrzała się uważnie piętnastolatce.
-Została pobita, jest nieprzytomna. - odparłem na zadane przez nią pytanie i zacząłem iść za pielęgniarką do pierwszej z sal. Była ona niemal pusta, ze względu na późną, a właściwie, biorąc pod uwagę, że godzinę temu rozpoczął się nowy dzień, tak wczesną porę dnia, dzięki czemu nie musieliśmy czekać w kolejce.

Za poleceniem jednego z lekarzy, położyłem ciało dziewczyny na szpitalnym łóżku, a lekarz w tym czasie założył rękawiczki i podszedł do niej.
-Jesteś kimś z jej rodziny? - spytał, spoglądając na mnie przelotnie.
-Jestem jej bratem i jednocześnie prawnym opiekunem. Mała nie ma prócz mnie nikogo. - ze względu na to, że całe moje życie było jednym, wielkim kłamstwem, to drobne kłamstewko nie stanowiło dla mnie żadnego problemu.
-W takim razie proszę udać się do rejestracji, a ja w tym czasie zbadam pacjentkę. - zaciągnął zasłony wokół jej łóżka, a potem, ze sztucznym uśmiechem, wskazał mi drzwi.

***Oczami Lily***

Uniosłam powieki, pod wpływem silnego, rażącego światła, padającego wprost na nie. Gdy tylko otworzyłam oczy, przyłożyłam do nich dłoń, aby powstrzymać uporczywe promienie.
-Gdzie ja jestem? - wymamrotałam zachrypniętym głosem, widząc przed sobą lekarza i dwie pielęgniarki.
-W szpitalu. Zostałaś pobita. Przywiózł cię tutaj brat. - brat? W jaki sposób David miałby znaleźć się w Los Angeles? Czy aż tak dużo mnie ominęło? - Jak się czujesz? Boli cię coś?
-Może odrobinę głowa, ale oprócz tego wszystko jest w porządku. Mam nadzieję, że będę mogła zaraz wyjść. - posłałam mu słodki uśmiech, mając nadzieję, że zadziała w jakiś sposób, lecz niestety, nie zadziałał, a lekarz przecząco pokręcił głową. - Panie doktorze, ja tak ładnie proszę. - spróbowałam ponownie, lecz reakcja była taka sama.
-Na pewno nie wypuszczę cię dzisiaj. Zostałaś dość mocno poobijana. Opowiedz mi teraz, jak do tego doszło? - założył ręce na piersi i spojrzał na mnie wyczekująco, jednak ja nie zamierzałam nic powiedzieć. To oznaczałoby policję i całe dochodzenie, w poszukiwaniu sprawców. Chciałam uniknąć tej szopki i najzwyczajniej w świecie wrócić do domu.
-To nie jest ważne, nie dla mnie. Może pan poprosić mojego brata? - dwa ostatnie słowa wyostrzyłam.

Domyśliłam się już rozwiązania tej zawiłej zagadki i potwierdziłam je, gdy do pomieszczenia wszedł Justin. Jego ręce schowane były w kieszeniach, a wzrok spuszczony i wybity w buty.
-Zostawię was samych. - lekarz odłożył kartę badań na szafkę, po czym odszedł od mojego łóżka.
-Część, braciszku. - syknęłam, jednocześnie przewracając oczami.
-Witaj, siostrzyczko. - zakpił, przysuwając krzesło i siadając na nim. -  Powiedz lepiej, jak się czujesz, a nie od razu z pyskiem do mnie. -  zachichotał, głaszcząc mnie po udzie.
-Nie mam pyska. - oburzyłam się, zakładając ręce na piersi, nadal na leżąco, i odwróciłam się do niego plecami.
-Racja, ty masz pyszczek. - zebrał moje włosy w obie dłonie, po czym przełożył na jedną stronę. - A tak na serio, kiedy wychodzisz?
-Nie wiem, lekarz nie powiedział dokładnie. Pieprzył tylko, że dzisiaj na pewno mnie nie wypisze, chociaż ja nie chcę tu zostać. Nie chcę, kurwa. Pomóż mi się stąd wydostać. - jęknęłam, patrząc na niego swoimi wielkimi oczami, a Justin aż przełknął głośno ślinę, zachipnotyzowany moim spojrzeniem.

-Rozumiem, że chcesz uciec, tak? - skinęłam głową, więc on westchnął głośno, oparł się o swoje kolana i znacznie ściszył głos. - A czujesz się na tyle dobrze, aby wyjść ze szpitala? Wiesz, kiedy cię znalazłem nie wyglądałaś najlepiej i przez dość długi czas byłaś nieprzytomna. - lekko irytowała mnie ta jego wymoszona troska. Przecież doskonale wiedziałam, że nie zależy mu na mnie w żadnym stopniu, nie musiał udawać i litować się nade mną. To jedynie podnosiło mi ciśnienie.
-Czuję się dobrze, leki przeciwbólowe narazie działaja, a naprawdę chciałabym znaleźć się już w domu, Justin. Zabierz mnie tam. - ostatnie zdanie powiedziałam przesłodzonym głosem i przejechałam opuszkami palców po jego nagim ramieniu, odkrytym spod koszulki z krótkim rękawem. Wiem, że prowokowałam go, ale to jedyny sposób, aby nakłonić mężczyznę, takiego, jak Justin, do czegokolwiek. - Wiem, że mi nie odmówisz. - zatrzepotałam kilka razy rzęsami i wtedy wiedziałam już, że przekupiłam go swoimi gestami.

Justin bez słowa podał mi swoją bluzę, a ja wzięłam ją do rąk, lecz nie wiedziałam, co mam dalej zrobić. Patrzyłam na niego krzywo, ze zmarszczonymi brwiami, a on zachowywał się tak, jakby był przekonany, że wiem, co powinnam zrobić.
-Możesz mi wytłumaczyć, do czego mi ta bluza? - wyrzuciłam ręce w powietrze. Czasem jego milczenie było uciążliwe.
-A do czego służą ubrania? Może do zakładania ich na siebie, co, księżniczko? - zakpił, na co przewróciłam oczami. Jego egoistyczna i arogancka strona powróciła, a ja zmieniłam zdanie. Wolałam jego sztuczną troskę, niż po raz kolejny zmierzyć się z jego bezczelnością.

Już straciłam humor. Wystarczyła do tego krótka wymiana zdań z tym kretynem, aby mój nastrój zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Założyłam jednak jego bluzę, o wiele za dużą na mnie, a Justin nałożył na moją głowę kaptur i schował za materiałem włosy. Teraz rozumiałam już, na czym polegać miał jego plan i teraz było mi wręcz głupio, że od razu zwyzwałam go w myślach. Cóż, miałam nerwowy temperament, którego nikt nie potrafił ustabilizować.

Ubrana już w jego ubranie, głęboko zaciągnęłam sie zapachem bluzy. Jego perfumy należały do najwspanialszych, jakie kiedykolwiek czułam, naprawdę. Justin zmierzył mnie łobuzerskim spojrzeniem, które za każdym razem mnie obrzydzało. To znaczy, emocje, które okazywałam na zewnątrz, to obrzydzenie i niechęć. Jednakże w środku czułam,m że podobam mu się, a to każdej dziewczynie podniosłoby samoocenę.

Mężczyzna złapał mnie za rękę i przyciągnął blisko siebie. Zaczął iść szybko, naprawdę szybko, więc musiałam niemal biec, aby dotrzymać mu kroku, lecz wtedy zaczynała boleć mnie głowa. W końcu pociągnęłam Justina za pasek od spodni, aby trochę zwolnił, jednak nie podziałało. Dzięki temu jednak, już po chwili znaleźliśmy się na dworze, przed budynkiem szpitala. Udało nam się wyjść i nie zostać zauważonym przez żadnego z lekarzy.

-Boże, jak mi zimno. - jęknęłam głośno, oplątując się dookoła ramionami. Mimo że miałam na sobie ciepłą bluzę Justina, moim ciałem wstrząsnęły dreszcze.
Wtedy moje ciało niespodziewanie oderwało się od ziemi. Z początku nie wiedziałam, co się dzieje i dopiero wtedy, kiedy wyraźnie poczułam ręce Justina pod swoimi udami i na plecach zrozumiałam, że mężczyzna uniósł mnie, jakby niósł pannę młodą do ślubu.
-Wierzę, że moje rączki sprawią, że od razu zrobi ci się gorąco, słońce. - poruszył znacząco brwiami, gdy przytrzymałam się jego szyi, a swoją głowę odchyliłam w tył.
-Jesteś tak cholernie wulgarny. - sapnęłam, machając swobodnie nogami. Fakt, że nie musiałam iść o własnych nogach, lecz cały czas niesiona byłam przez faceta, bardzo przystojnego, starszego faceta, któremu zdarzało się momentami traktować mnie, jak księżniczkę, sprawiał, że rzeczywiście czułam się, jak księżniczka, a może raczej, jak najjaśniej błyszcząca gwiazda szalonej imprezy. To uczucie było dziwne, po prostu dziwne, lecz cholernie mi się podobało. Czułam czystą wolność. Nie byłam ograniczana przez mamę i jej ostrzeżenia. Zaczęłam zauważać, że pojawienie się Justina tak naprawdę wniosło do mojego życia dużo dobrego. Stałam się trochę bardziej szalona i nie trzymałam się tak rygorystycznie zasad, ustalanych przez innych.

-Czy mi się to śni, czy ty każesz mi samej zapiąć się pasem? - uniosłam wysoko brwi, oczywiście grając, gdy Justin posadził mnie na fotelu pasażera, a potem obszedł samochód dookoła i usiadł na swoim fotelu. - A poza tym, mama sama przysunąć fotel? - udałam oburzenie, przykładając dłoń do ust.
-Ja mogę, bardzo chętnie, ale cię posunąć, nie przysunąć. - mruknął pod nosem, z uśmieszkiem, goszczącym na jego malinowych ustach.
-Przepraszam, co powiedziałeś? Chyba nie usłyszałam. - z westchnieniem przypięłam się pasem bezpieczeństwa i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Wyglądasz pociągająco w mojej bluzie. - wzruszył ramionami i wyjechał z parkingu.

Znów to samo. Znów zaczął mnie podrywać, lecz teraz nie broniłam się już z taką gorliwością, jak na początku. Właściwie, w ogóle się nie broniłam i pozwalałam mu komplementować mnie, czasem również w nie do końca przyzwoity sposób. Najgorsze, że podobało mi się i dawałam mu wiele okazji do tego. Coraz częściej również prowokowałam go, czy to słowami, czy gestami, czy choćby samym spojrzeniem. Wiedziałam, że to, co robię jest niewłaściwe i nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie.

-Mam dla ciebie propozycję i nie przyjmuję odmowy. - zaczął Justin, gdy wjechał na pustą ulicę Los Angeles. Jednocześnie zaczął bawić się końcówkami kosmyków moich włosów, które oplatał wokół palców.
-Więc dlaczego nazywasz to propozycją, skoro nie mam prawa wyboru? Możesz wprost powiedzieć, że chcesz mnie do czegoś zmusić, a dopiero wtedy nie będę miała wyboru.
-Dobrze, w takim razie zmuszam cię do tego, abyś pojechała ze mną do klubu i uczciła moja zwycięstwo paroma procentami w kieliszku. - nie wiem, który już raz, jego dłoń wylądowała na mojej nodze. Tak, jak zazwyczaj układał ją na moim kolanie, tak teraz od razu jego palce wsunęły się na wewnętrzną stronę mojego uda. Równocześnie, tak, jak na początku spinałam się pod wpływem jego dotyku, tak teraz przestał robić na mnie większe wrażenie i mogłam zaryzykować stwierdzenie, że przyzwyczaiłam się do tego.
-Nie, Justin. Nie licz na to. Wiesz dobrze, że jedyny łyk alkoholu, jaki kiedykolwiek przepłynął przez moje gardło, zdarzył sie wtedy, kiedy zmusiłeś mnie do tego, a ja zgodziłam się, abyś dał mi spokój, więc...
-Więc teraz ponownie cię zmuszam, a ty ponownie zgodzisz się, żebym dał ci spokój, mam rację? - nie do końca potrafiłam skupić się na jego słowach, podczas kiedy dłoń szatyna sunęła po mojej nagiej skórze coraz wyżej i wyżej z każdą, mijającą chwilą.
-Justin... - wymamrotałam, podążając wzrokiem za jego palcami, które powoli otoczyły kraniec materiału moich spodenek. - Justin, co ty robisz? - skończyłam wreszcie, słysząc swój przyspieszony oddech.
-To, czego ty w głębi duszy pragniesz, ale boisz się poprosić. - odparł, nie odrywając wzroku od przedniej szyby, lecz także nie odrywając dłoni od mojego uda.
Nie potrafiłam momentalnie odrzucić go od siebie, dlatego kosztowało mnie to wiecej, niż mogłabym przypuszczać. W końcu jednak strząsnęłam jego rękę i obróciłam głowę w stronę bocznej szyby, abym nie musiała patrzeć na mężczyznę. Moja głowa natomiast wypełniona była tylko jednym, gnębiącym mnie pytaniem.
Dlaczego moje ciało reagowało w ten sposób na jego dotyk?

Po kilkunastu minutach męczącej ciszy, Justin zatrzymał samochód za budynkiem jednego z klubów w Los Angeles. Nie chciałam pić, więc nie chciałam tam wchodzić, a skoro nie chciałam wchodzić do klubu razem z Justinem, oznaczało to podświadomie, że nie chcę spędzać z nim czasu, przynajmniej teraz.

Jednak wtedy zorientowałam się, że Justin zamierza wypić coś w klubie. Na trzeźwo nie chciał odsłonić nawet maleńkiej części swoich sekretów, więc mogłam spróbować wyciągnąć jakiekolwiek informacje, gdy będzie pod działaniem alkoholu. Była to jedyna pozytywna rzecz, jaką zauważałam. Każda inna kazała mi trzymać się od Justina oraz tego klubu z daleka. Czułam, że nasze wspólne wyjście do niego nie skończy się najlepiej. Czułam, że wydarzy się coś, co nie powinno się zdarzyć, jednakże nie wiedziałam, co.

-Obiecuję, to nie potrwa długo. Obiecuję też, że cię nie upiję, a potem nie wykorzystam, dobrze? - uniósł w powietrze ręce, kiedy widział, jak wpatruję się w niego uważnie, jakbym chciała wyczytać z niego wszystkie emocje, a prawda była taka, że właśnie o tym marzyłam.
-Mam ci zaufać? - spytałam, nadal z niepewnością.
-Tak, Lily. Czas najwyższy, żebyś w końcu przestała traktować mnie, jak wroga. - mówił to z powagą, jednak ja nie potrafiłam stwierdzić, czy był szczery. Kłamał zbyt wiele razy, abym mogła poznać prawdę.

Oboje wyszliśmy z samochodu i obraliśmy sobie za cel główne wejście do klubu, z drugiej strony budynku. Przed bramką stało jednak dwóch ochroniaży, których nie byliśmy w stanie ominąć.
-Można prosić koleżankę o dowód? - jeden z nich wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, czekając, aż położe na niej dokument. Prychnęłam cicho pod nosem, lecz wtedy Justin wyjął z kieszeni kilka banknotów i ułożył je na dłoni ochroniaża.
-Myślę, że to nie będzie potrzebne. - mruknął, po czym splątał swoje palce z moimi i wprowadził mnie do klubu.
Wnętrze nie było przepełnione, lecz nie było też puste. Mogłam ujrzeć sporą ilość osób. Niektóre tańczyły na parkiecie, inne siedziały przy barze oraz stolikach. Prawdę mówiąc, kluby takie znałam jedynie z filmów, ponieważ nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu, jak to. Było mi obce, jednak czułam, że nie będę miała problemu z dostosowaniem się do atmosfery, panującej w przestronnym pomieszczeniu.

-Co ci zamówić? - siadając przy barze, Justin spojrzał na mnie pytająco, natomiast ja popatrzyłam na niego, jak na kompletnego idiotę.
-Jedyny alkohol, jaki miałam w ustach, to twoje piwo. Nie mam najmniejszego pojęcia o alkoholach, a ty pytasz mnie, co chcę wypić? Lepiej sam coś wybierz. Coś, po czym będę w stanie utrzymać się na nogach. - westchnęłam, opierając się o bar.
Wcale nie chciałam tu być, lecz postanowiłam sprawić przyjemność Justinowi i przyjść z nim do klubu. Chyba faktycznie zbyt surowo go traktowałam, ponieważ w rzeczywistości okazał się w porządku człowiekiem, do którego przekonuję się coraz bardziej, z każdym dniem.

Po chwili poczułam, jak Justin wkłada mi w dłoń szklankę z napojem alkoholowym, o lekko czerwonawym kolorze. Gdy powąchałam zawartość, stwierdziłam, że, skoro zapach nie wywoływał u mnie żadnych negatywnych odczuć, może w smaku również nie będzie najgorszy.
Włożyłam więc kolorową słomke w usta i upiłam dość spory łyk. Owszem, alkohol piekł moje nieprzyzwyczajone gardło, lecz było to całkiem przyjemne uczucie, na które nie mogłam narzekać. Sam smak również był w porządku, dlatego zaczęłam połykać kolejne łyki drinka. Zanim zdążyłam się zorientować, wypiłam całą szklankę, a Justin podstawił mi kolejną. Nie protestowałam i ją również wypiłam, do samego dna.

Byłam do tego nieprzyzwyczajona, dlatego już po dwóch drinkach zaczęłam odczuwać lekkie szumienie w głowie i uszach. Oprócz tego jednak, zdawało mi się, że nie ogarnęły mnie żadne, negatywne skutki. Czułam się jedynie bardziej rozluźniona, a tego potrzebowałam, więc alkohol zadziałał na mnie jedynie pozytywnie.

Nagle poczułam impuls, żeby wstać z krzesła. Muzyka pociągała mnie do tańca, więc nie chciałam zmarnować chwil, które musiałam tu spędzić, na siedzeniu na krześle przy barze. Czując uderzenie gorąca, zdjęłam przez głowę bluzę Justina, a także koszulę w kratę, dlatego zostałam w samej bokserce i krótkich spodenkach, które ubrałam rano, w hotelu.
-Czyżbym załapał się na prywatny striptiz? - zachichotał Justin, lecz przez to, że sama trochę wypiłam, nie potrafiłam stwierdzić, czy mężczyzna był już lekko wstawiony, czy nadal zupełnie trzeźwy.
-Mam ochotę potańczyć, Justin. - mruknęłam, kładąc dłonie najpierw na jego kolanach, a potem coraz wyżej, aż w końcu chwyciłam jego ręce w swoje i przyciągnęłam do siebie, aby wstał z krzesła.
Następnie wyciągnęłam go na środek parkietu, tylko co jakiś czas potykając się, lecz dzięki temu, że Justin mnie przytrzymywał, nie pozwolił mi upaść. Nie czułam zawrotów głowy, więc nie byłam pijana. To, co odczuwałam, to raczej reakcja obronna mojego organizmu na jakikolwiek alkohol, który przedostał się do krwi.

Gdy razem z Justinem odnaleźliśmy kawałek wolnego miejsca na parkiecie, Justin odwrócił mnie tyłem do siebie i przycisnąl moje ciało do swojego. Wyraźnie czułam na plecach każdy mięsień jego brzucha, a na tyłku... Nie musiałam tegoo tłumaczyć.
Słysząc muzykę w głośnikach, moje ciało automatycznie pragnęło poruszać się, zgodnie z rytmem. Jako pierwsze do tańca rwały się moje biodra. Z początku nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że poruszając nimi, idealnie ocieram pupą o członka Justina. Dopiero gdy jego przyrodzenie coraz mocniej wbijało się w moje ciało zrozumiałam, jak podziałał na niego mój chwilowy taniec.
Ja natomiast traktowałam to, jako doskonałą zabawę. Oznaczało to, że musiałam być lekko podpita, ponieważ na trzeźwo nie pozwoliłabym sobie na taki ruch.

Nie przestawałam i przetańczyłam w ten prowokacyjny sposób kolejne dwie piosenki. Niestety, po tym czasie, poczułam mocny uścisk na biodrach, który jakbym ignorowała przez czły ten czas. Uścisk stanowiły ręce szatyna, które kurczowo zaciskał na moim ciele, pojękując cicho.
-Nie prowokuj mnie, kurwa, bo inaczej nie dotrzymam obietnicy, którą złożyłem ci w samochodzie. - słyszałam po jego głosie, że mocno go podnieciłam, lecz domieszka agresji sprawiła, że nie chciałam robić tego dłużej.

Nie zważając więc na nic, zdjęłam dłonie Justina ze swoich bioder i ruszyłam w stronę wyjścia z klubu. Wypiłam dwa drinki, byłam jedynie bardziej rozluźniona i nie miałam zamiaru dalej tam przebywać. Nie pzemyślałam jeszcze, dokąd się teraz udam, lecz mój problem rozwiązał się sam, kiedy światła samochodu Justina mignęły, otwierając go.
Ujrzałam szatyna, idącego zaraz za mną. Uśmiechał się, co oznaczało, że nie krył do mnie żadnej urazy za sytuację w klubie. Faktycznie przesadziłam i nie powinnam była robić czegoś takiego, lecz alkohol zadziałał na mnie i na moment straciłam kontrolę.

Nie chcąc na razie siadać z przodu, blisko Justina, otworzyłam tylne drzwi i zajęłam miejsce na tylnych siedzeniach. Ułożyłam dłonie na kolanach, wbiłam w nie wzrok i czekałam, co wydarzy się za chwilę, lecz wtedy Justin również usiadł z tyłu, po środku. Nie przysunął sie do mnie, jak się tego spodziewałam, tylko usiadł prosto, zachowując lekki dystans. Westchnął głęboko i odchylił głowę do tyłu, a ja nie wiedziałam w tym momencie, co mam robić. Dlalej siedzieć tutaj i co chwila zerkać na niego przelotnie, czy może wyjść z samochodu i udać się na spacer w blasku księżyca, narażając przy tym swoje zdrowie, życie, a przede wszystkim dziewictwo.

-Justin, co robimy? - szepnęłam, wpatrując się tępo w zagłówek przed sobą.
-Myślę... - wymamrotał, mocniej zaciskając powieki.
-Nad czym? - znów spytałam, ponieważ miałam dość siedzenia w tej ciszy, która dobijała mnie psychicznie.
-Nad tym, dlaczego tak cholernie mnie pociągasz. - wtedy otworzył oczy, lecz ja najchętniej zamknęłabym mu je z powrotem. Spojrzał na mnie w momencie w którym tego nie chciałam, ponieważ teraz nie wiedziałam już, co powinnam powiedzieć. On był dorosłym facetem, zblizającym się do trzydziestki, a ja miałam zaledwie piętnaście lat. Byłam dzieckiem, na miłość Boską. To nie było normalne, że mówił do mnie coś takiego, dlatego również moja reakcja nie była zwyczajna.

Nasze spojrzenia spotkały się na moment. Chciałam od razu odwrócić wzrok, lecz on ułożył dłoń pod moją brodą i powstrzymał mnie przed tym. Zaczął zbliżać się do mnie, znów, jak w lesie, podczas naszego pierwszego pocałunku. Jego oczy tak samo przeskakiwały z moich tęczówek na usta. Ja również zostałam zachipnotyzowana i ponownie straciłam kontrolę, chociaż obiecałam sobie, że już nigdy tego nie zrobię.

-Nie broń się, Lily, jeśli naprawdę tego chcesz. Proszę cię, nie broń się. - i miał rację. Nie mogłam wmawiać sobie czegoś, co w rzeczywistości było wielkim kłamstwem. Mogłam zaprzeczać, że żadna siła nie przyciąga mnie do Justina, lecz wiedziałam, że mijało się to z prawdą.

Dlatego też przestałam już walczyć z samą sobą i poddałam się impulsowi, jaki zawładnął w tym momencie, może nie umysłem, lecz na pewno moim ciałem. Chcąc być bliżej Justina, uklęknęłam na fotelu i usiadłam okrakiem na jego kolanach. Gdy nasze usta dzieliło już tylko kilka centymetrów, szatyn połączył je i stworzył z nich jedną całość, idealnie pasującą do siebie. Z jednej strony byłam na siebie wściekła, że dopuściłam do tego, natomiast z drugiej byłam jeszcze bardziej wściekła, wiedząc, że nie zakończy się to na pocałunku. Ja nie chciałam zakończyć tego w tym momencie, a Justin wyczuł to, dlatego na moment rozdzielił nasze wargi. W tym czasie ściągnęłam z siebie bokserkę, a Justin zaczął całować moją szyję, delikatnie i z pasją. Wyraźnie chciał sprawić mi tym przyjemność. I sprawił. Było mi naprawdę dobrze. Otoczona jego silnymi ramionami, czułam się po prostu bezpiecznie.

Kiedy nie miałam już na sobie bluzki, opuszki palców Justin zaczęły błądzić po moich plecach, naprawdę delikatnie. Czułam, że nie chce mnie wystraszyć, dlatego nie bałam się, nawet wtedy, kiedy wpatrywał się w moje piersi, osłonięte stanikiem, z porządaniem.
Następnie zabrałam się za ściąganie koszulki z Justina. Nie miałam pojęcia, czego chcę i do czego, to zmierza. Niczego nie planowałam i działałam czysto spontanicznie, dlatego nie wiedziałem też, w którym momencie powinnam się zatrzymać, aby nie zabrnąć w grę, której później bym żałowała.

Oboje byliśmy już bez koszulek, a w samochodzie z każdą chwilą robiło się coraz bardziej gorąco. Justin wciąż całował moją szyję, tym razem z przodu, i wyraźnie chciał przenieść pocałunki na dekolt, dlatego uniosłam się lekko, aby mu na to pozwolić. Ponownie przykładając usta do mojej skóry, jednocześnie ostrożnie złapał między palce guzik od moich jeansowych spodenek. Wiedziałam, że na to mogłam mu jeszcze pozwolić, lecz to, co działo się między nami, rozwijało się zbyt szybko i nadal nie wiedziałam, kiedy powiedzieć stop.

Skoro jednak Justin pozbawił mnie spodenek, ja również chciałam zrobić to samo z jego. Było mi nawet prościej, ponieważ mężczyzna wciąż miał na sobie spodenki, w których stoczył walkę. Zanim jednak z powrotem usiadłam na jego kolanach, spojrzałam w dół, na bokserki Justina, w których widniało duże wybrzuszenie. Nie chciałam stracić dzisiaj dziewictwa i myślę, że Justin doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ponieważ nie próbował nawet posunąć się dalej, tylko objął moje wąskie biodra swoimi dużymi dłońmi i nakierował mnie, abym usiadła wprost na wypukłości pode mną.

Wystarczyło, że moje miejsce intymne ledwo zetknęło sję z jego członkiem, a oboje jęknęliśmy głośno, natomiast gdy, siedząc już na nim, poruszyłam się lekko, przez moje ciało przeszła fala przyjemności. Wypełniło mnie niesamowite uczucie, którego nie czułam nigdy wcześniej. Chciałam poczuć kolejną falę dreszczy i minimalnych wstrząsów dolnej partii mojego ciała, dlatego ponownie naparłam na jego przyrodzenie i pchnęłam biodrami, aby otrzeć się o nie. Nie mogłam wytrzymać podniecenia, dlatego, żeby chociaż rozładował emocje, wbiłam lekko paznokcie w górną część jego pleców i przejechałam po nich, z pewnoscią zostawiając czerwone ślady. Nie myślałam jednak o tym w tej chwili, bo liczyła się dla mnie tylko nasza wspólna przyjemność, jakiej doznawaliśmy, kiedy unosiłam się i opadałam na niego, a także kiedy wykonywałam ruchy w przód i w tył, za każdym razem pocierając nasze strefy intymne. Gdy napięcie zaczęło się robić zdecydowanie zbyt duże, przyspieszyłam, a silne ramiona Justina mocniej zaciskały się wokół mojego ciała.
-Justin, zaraz dojdę... - wyjęczałam, odchylając głowę w tył, tym samym dając mu lepszy dostęp do odkrytej partii moich piersi. Oba te czynniki wpłynęły na to, że z kolejnym pchnięciem dosięgnęłam nieba, a wszystkie moje mięśnie rozluźniły się gwałtownie. Justin doznał tego, co ja, niemal w tym samym momencie. Warknął głośno i przeklął, gdy ja rozpoczęłam starania nad ustabilizowaniem oddechu.

Dopiero po paru chwilach, kiedy znów spojrzałam w jego ocza, zrozumiałam, co tak naprawdę zrobiłam. Mimo tej pieprzonej przyjemności, którą odczuwałam, zachowałam się, jak ta najgorsza.
Zdradziłam swoją mamę, która była z Justinem i kochała go całym sercen. Zrobiłam coś takiego z dwanaście lat starszym facetem. Brakowało tak niewiele, a oddałabym mu swoje dziewictwo, chociaż w rzeczywistości nie byłam gotowa na żadną z tych rzeczy, które robiłam dzisiaj.
Nię będę się okłamywać. Zachowałam się, jak zwykła dziwka.

Bez słowa zsunęłam się z kolan Justin i założyłam na siebie spodenki. Ubierałam się w tak szybkim tempie, że po dwóch sekundach moje szorty miały już zapięty guzik i rozporek. Koszulkę jedynie chwyciłam w rękę i zaczęłam zakładać ją, równocześnie wypadając z samochodu, a kiedy zatrzasnęłam za sobą drzwi i odbiegłam kawałek od auta, wybuchnęłam głośnym płaczem...

~*~

Ja pierdziele, jest godzina 4:54, a ja właśnie skończyłam pisać rozdział i dodaję Wam go haha. Myślałam, że to się nigdy nie skończy, zwłaszcza, że planowałam ten rozdział zupełnie inaczej. Jest BEZNADZIEJNY, przez to, że nie moglam sję na nim skupić. Jednocześnie pisałam rozdział i oglądałam filmy, którą są motywacją do kolejnych opowiadań i mi sie wszystko pieprzyło po drodze, tak więc przepraszam Was najmocniej za setki powtórzeń i błędów. Obiecuję, że następny rozdział będzie dużo lepszy ;*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962

POLECAM!
http://www.steamff-tlumaczenie.blogspot.com

23 komentarze:

  1. Dlaczego beznadziejny? Wow, nie wierzę, że Lily pozwoliła Justinowi na tak duzo! Coś mi się wydaje, że w głębi duszy Justin to naprawdę dobry chłopak. Brakuje mu miłości, tej prawdziwej, której chyba jeszcze nie doznał. A Lily jest młoda i delikatna, więc budzi się w nim opiekuńczy instynkt. Boże, jakie to wszystko jest ze sobą spójne! Piszesz po prostu idealnie! Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    Pozdrawiam,
    www.steamff-tlumaczenie.blogspot.com

    ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mi napiszesz jeszcze raz że ten rozdział jest beznadziejny lub wgl jakiś inny to Cię kurwa znajdę i zabije gołymi rękami :* A teraz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny! Jestem ciekawa jakie tajemnice skrywa Justin. :)
    Czekam na kolejny rozdział.
    xox

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie rozumiem Lily... naprawdę jej nie rozumiem xD rozdział zajebisty jak zawsze ♥ do następnego ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. On nie jest beznadziejny. Nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że dodałaś! Serio, sprawdzam codziennie czy czasem nie dodałaś nowego! Kocham twojego opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba nie wiesz co znaczy słowo beznadziejny. Rozdział jest świetny, jak zwykle z resztą. Nie spodziewałam się tego już w tym rozdziale. Ale nie narzekam. Rozwija się coraz więcej między nimi. Jestem ciekawa co będzie dalej. Życzę weny i czekam na następny. kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdzial! Uwielbiam.każde twoje opowiadanie:-) ciekawe jaką tajemnice ma Justin?:)

    OdpowiedzUsuń
  8. zaczynasz mnie juz denerwować , z tym że piszesz że rozdzial jest beznadziejny. Proszę opinie zostaw nam, bo Ty tylko sie krytykujesz , a nie wiem dlaczego . Skoro wszystkie komentarze są pozytywnie :D A jak ktoś Ci napisze że rozdział jest beznadziejny to znaczy że Ci kurwa zazdrości !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie piszę tak zawsze, napisałam tylko przy tym, bo po prostu czuje, że różni się od pozostałych i mam potrzebę wytłumaczenia Wam tego :)

      Usuń
    2. dziewczyno jesteś przecudowna :* I jeśli według Ciebie rozdział jest beznadziejny dla mnie i tak jest cudowny ! Uwielbiam czytać twoje opowiadania . Jestem z Tobą od pierwszego rozdziału :D nawet nie pamiętam jak trafiłam na twoje przerwsze opowiadanie, ale pamiętam że to był prolog i już wtedy wiedziałam że to będzie zajebiste opowiadanie i taie było i takie są kolejne :) <3

      Usuń
  9. Tak bardzo mi jej szkoda w tym momencie, widać że czuje coś do Justina ale z drugiej strony nie chcę zranić matki, to ciężki wybór. Ja uważam że rozdział jest świetny, wręcz idealny. Nie mogę się doczekać następnego :).

    OdpowiedzUsuń
  10. O kurczę się porobiło :( Szkoda mi jej :( Czekam na nn xx <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak ja uwielbiam Twoje blogi :) To co robisz jest świetne i nie przestawaj :)
    Uwielbiam:)
    Zapraszam do mnie
    http://holidayloveandmore.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże co się dzieje hahah nie mogę się doczekać następnego. Nie mam pojęcia co Ty tam wymyslisz a po tobie można się wszystkiego spodziewać. Oczywiście w pozytywnym sensie xd weny Cox

    OdpowiedzUsuń
  13. zakochalam sie :)
    o kurw

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny! Biedna Lily ma pewnie teraz wyrzuty sumienia, ale jej mama moim zdaniem nie pasuje do Justina xd

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej kochanie! Mam nadzieję, że jeszcze mnie kojarzysz, hahaa. :) Przepraszam, że nie komentuję regularnie wszystkich blogów, ale chyba pamiętasz powód i mam nadzieję, że dalej się za to na mnie nie gniewasz. :3 <3 Czytam natomiast wszystko cały czas, dlatego, jestem na bieżąco. Tym razem postanowiłam skomentować rozdział na tym blogu, ponieważ najbardziej wpłynął na moją psychikę, tak sądzę. Przyznam, że jestem zaskoczona tak szybkim rozwojem akcji, jeśli chodzi o Justina i Lily, ale to nie oznacza, że jestem rozczarowana. Wręcz przeciwnie! Jestem wniebowzięta! Teraz, przez Ciebie, kręci mnie taka "zakazana miłość", np. właśnie między dziewczyną, a jej ojczymem, woooachhh, to jest takie mrrr. :3 Hahhah. Przysięgam, wróżę i przyszłość połączoną z Twoim talentem pisarskim, jesteś po prostu nieziemska! Uwielbiam gdy opisujesz erotyczne, miłosne, lub dramatyczne sceny. Co ja się oszukuję, ja uwielbiam wszystko to, co napiszesz! :D
    Czekam na kolejny z niecierpliwością. ♥
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobra, to jest chyba mój pierwszy albo drugi komentarz na tym blogu czy coś, nie mam pojęcia. Czytam Twoje blogi, ale po prostu jestem za leniwa, żeby pisać komentarze, no ale wreszcie się do tego zabrałam. :D
    Fabuła jest świetna, naprawdę! Ten rozdział jest rozdziałem, który najbardziej mi się podoba. W Twoich rozdziałach zawsze dużo się dzieje, ale teraz przeszłaś samą siebie *_* Akcję w samochodzie przeczytałam na jednym wdechu, a moje policzki chyba były purpurowe! Nie chodzi o samą scenę, ale to jak to opisałaś, bo trudno jest opisywać takie sceny, żeby wciągnąć też w to czytelnika, ale Tobie się to udaje i to świetnie! :D Akcja też szybko się potoczyła, ale chyba oboje potrzebowali tej bliskości, więc to jest na plus! :)
    Nie wiem, co jeszcze napisać, ale czekam na następny rozdział! <3
    Zapraszam na moje nowe opowiadanie:
    hidden-enemies.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. swietne opowiadania pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  18. O bożu to było gorące zajebisty rozdział

    OdpowiedzUsuń