Zanim będziecie chcieli mnie zabić, przeczytajcie notkę pod rozdziałem!
Lily otworzyła drzwi łazienki i zamknęła je za sobą cicho. Nie chciała obudzić dzieciaków, które zasypiały w sąsiednich pokojach, przy kojącym głosie Justina, opowiadającym swoim pociechom bajkę. Była z niego dumna. Podziwiała go i jako mężczyznę, potrafiącego utrzymać i pokochać rodzinę, i jako wspaniałego ojca, obdarzającego dzieci ogromną miłością i troską.
Szatynka powoli rozpięła każdy z guzików koszuli w rzadką kratę. Odpięła guzik jeansów i pozwoliła zsunąć się im wzdłuż nóg. Zdjęła bieliznę i przejechała delikatną dłonią po nagim ramieniu, czując chłód, otulający jej ciało.
Weszła pod strumień ciepłej wody pod prysznicem, który pozbawił jej dreszczy. Nalała na dłonie dużą porcję owocowego żelu, który delikatnie roztarła na skórze kolistymi ruchami. Uczucie pary, gromadzącej się pod prysznicem, rozgrzewało jej zziębnięte ciało, spragnione pieszczot i dotyku.
Nagle jęknęła głośno, gdy poczuła parę silnych ramion, obejmującą jej wąską talię. Poczuła również dużą dłoń, zsuwającą się w dół jej podbrzusza. Gdy dwa smukłe palce zostały przyłożone do jej łona, oddech Lily zmienił się w nierówną, rozpaczliwą próbę zaczerpnięcia powietrza. Gdy przyzwyczaiła się do pierwszego niespodziewanego dotyku, zaczęła rozluźniać każdy spięty mięsień w swoim ciele. Pragnęła tego od długich miesięcy, dlatego teraz, kiedy Justin, obejmujący ją delikatnie, zaczął sprawiać jej tak ogromną przyjemność, chciała tym samym odpłacić się jemu.
-Justin, nie przestawaj - wyszeptała drżącym, roztrzęsionym głosem, który odbijał się od wykafelkowanych ścian pod prysznicem. Justin odebrał to za ogromną zachętę. Gdy czuł, jak spięte ciało Lily rozluźnia się w jego ramionach, miał ochotę unieść ją, zabrać do sypialni, położyć na łóżku i kochać się z nią, jak za pierwszym pamiętnym razem.
-Nie przestanę, aniołku. Twoja przyjemność jest dla mnie najważniejsza - wymruczał do jej ucha i delikatnie przygryzł jego płatek. Z ust Lily ponownie wydostał się dość głośny jęk.
Justin poruszał palcami przy jej łechtaczce i wejściu. Po niemal roku związku nauczył się, jakiego rodzaju dotyk Lily lubi najbardziej. Dlatego doskonale wiedział, jakiego rodzaju pieszczot używać względem szatynki. Równocześnie muskał wargami gładką skórę na jej szyi i odznaczających się obojczykach. W pewnym momencie dziewczyna podparła się jedną dłonią o ścianę pod prysznicem, gdy jej nogi zaczęły się minimalnie uginać. Lily odzwyczaiła się od przyjemności, jaką sprawiał jej kojący dotyk szatyna. Teraz było jej wręcz słabo, gdy jej mięśnie jednocześnie zaciskały się i rozluźniały pod wpływem szorstkich palców, kolistymi ruchami masujących jej kobiecość.
Po kilku chwilach jednak Justin zatrzymał ruchy dłonią, a na jego ustach pojawił się nikły, łobuzerski uśmiech. Lily jęknęła, tym razem z niezadowoleniem, malującym się, jako grymas na jej ustach. Szatynka miała ogromną nadzieję, że Justin nie zostawi jej w taki stanie. Była roztrzęsiona, a jej ciało jak nigdy potrzebowało pieszczot. Pragnąc zrobić wszystko, aby tylko zatrzymać Justin jak najbliżej siebie, odwróciła się twarzą do dwudziestoośmiolatka, zarzuciła ramiona na jego szyję i gwałtownie wpiła się w jego słodkie, malinowe wargi. Chciała doprowadzić go do takiego stanu, w jakim on przed momentem zostawił ją.
-Tak dawno tego nie robiliśmy - wyszeptała w jego usta i ponownie zaczęła muskać je, co jakiś czas przygryzając dolną wargę szatyna. Czuła, że jeśli dzisiejszego wieczoru nie dostanie tego, czego pragnie od dawna, zwariuje, zwłaszcza po pieszczotach Justina.
-Myślę, że najwyższy czas, abyśmy nadrobili zaległości, koteczku - zsunął duże dłonie wzdłuż jej bioder, aż położył je na pośladkach piętnastolatki. Objął je i ścisnął, a kolejny tego typu gest z jego strony sprowokował głośny jęk Lily.
-Co proponujesz? - na jej ustach mimowolnie zakwitł szeroki uśmiech. I chociaż chciała go zamaskować, nie potrafiła, wiedząc, że za parę chwil otrzyma przyjemność, o jakiej marzyła od dawna.
-Pójdziemy teraz po cichu do sypialni, zamkniemy za sobą drzwi, a później będziemy się kochać tak długo, jak tylko zechcesz - wychrypiał seksownie, a jego ciepły oddech odbił się od wrażliwej skóry szatynki.
-Czekałam na te słowa - przyznała nieśmiało, kiedy Justin założył kosmyk jej wilgotnych włosów za ucho i przejechał kciukiem po gładkim policzku.
Justin nie czekał na kolejne słowo Lily. Otworzył drzwi kabiny prysznicowej i zdjął z wieszaka dwa białe ręczniki. Jeden owinął wokół swoich bioder, natomiast drugim okrył nagie zziębnięte ciało Lily, którą pocałował jednocześnie w czoło.
Czuł, jak emocje w jego ciele z każdą chwilą wzrastały. Chociaż nie przyznawał tego na głos, marzył o seksie jeszcze bardziej, niż Lily. Kilkumiesięczna wstrzemięźliwość nie była dla mężczyzny takiego, jak on. Potrafił jednak wziąć pod uwagę zdrowie Lily, która wcześniej nie była gotowa na powrót do intensywnego życia seksualnego. Poród dla każdej kobiety jest nie lada wyzwaniem, nie mówiąc o piętnastolatce drobnej postury ciała, która nie była jeszcze w pełni rozwinięta fizycznie. Jednak teraz, gdy widział w jej oczach tylko i wyłącznie pożądanie i był jednocześnie pewien, że to samo odbijało się w jego spojrzeniu, pragnął jej w każdy możliwy sposób i wiedział, że może pozwolić sobie na spełnienie najskrytszych pragnień.
Gdy oboje wyszli spod prysznica, Justin przepuścił Lily pierwszą w drzwiach łazienki. Z jednej strony, kolejny raz chciał jej zaimponować dobrym wychowaniem i męskością, a z drugiej chciał zawiesić wzrok na jej delikatnie, ponętnie kołyszących się biodrach. Oczyma wyobraźni już teraz widział, jak za parę chwil silnie obejmie je dłońmi i zaciśnie na nich palce. Jego erekcja powiększała się z każdą myślą o nagim ciele Lily, nie mówiąc już o spojrzeniach w jej kierunku. Psychicznie przez cały czas miał ją przy sobie, jednak fizycznie tęsknił za nią tak, jakby szatynki nie było przy nim przez lata.
-Angel jest jeszcze zbyt malutka, ale Drew jest już dużym chłopakiem. Co jeśli obudzi się, podczas kiedy my - wykonała kilka gestów dłońmi, aby Justin jednoznacznie domyślił się, o czym mówiła.
-Spokojnie, padł, jak zabity. Nie obudzi się - kiedy tylko ostrożnie zamknął za nimi drzwi od sypialni, pchnął drobne ciało piętnastolatki na beżową ścianę i przywarł ustami do jej nagiego dekoltu, odsłoniętego spod ręcznika, który opinał się jedynie na jej biuście. Teraz, kiedy został z nią sam, dał upust wszelkim hamulcom w swoim ciele i od pierwszych chwil jednoznacznie pokazał dziewczynie, czego pragnie dzisiejszego wieczoru.
Rozumieli się bez słów. Ona pragnęła tego samego.
-Masz świadomość, jak bardzo cię pragnę? - warknął cicho, popychając Lily na materac na łóżku. Jednocześnie szarpnął ręcznikiem, owiniętym wokół jego bioder, i odrzucił go na podłogę.
-Właśnie widzę - zagryzła między zębami dolną wargę i spojrzała wymownie na odsłonięte przyrodzenie mężczyzny.
-A wiesz, co to oznacza? - zbliżył się do łóżka i chwycił między palce materiał białego ręcznika, którym nadal otulone było jego słoneczko.
-Wiem - zachichotała w ostatecznym momencie, w którym została pozbawiona okrycia, a jej nagie ciało wystawione zostało głodnym oczom Justina.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i wdrapał na łóżko, na małe ciałko nastolatki, która wdzięczyła się słodko, posyłając szatynowi zalotne spojrzenia. Jej urokliwy wzrok działał na niego w każdej minucie, a każda słodycz, która biła z jej ciałka, rozbudzała w nim prócz pożądania również coraz silniejszą miłość. Wiedział, że Lily mogła czuć się gorsza i odrzucona przez wszystkie tajemnice, które niedawno wyszły na światło dzienne. Justin chciał pokazać jej, jak ważna dla niego była i pragnął również, aby uwierzyła w to całą sobą.
Justin usiadł okrakiem na wąskich biodrach Lily i przywarł dłońmi do piersi dziewczyny. Gdy ugniatał je delikatnie, zdał sobie sprawę, że z tak drobnego, prostego gestu, przyjemność czerpią oboje. Nie dość, że była to przyjemność fizyczna, to w dodatku oboje byli szczęśliwi, że swoim istnieniem sprawiali przyjemność drugiej osobie. W ten sposób oboje dojrzewali do miłości. Zaczęli stawiać przyjemność partnera bądź partnerki ponad własne potrzeby.
-Justin, jedna uwaga - Lily ułożyła niewielką dłoń na umięśnionym torsie mężczyzny i delikatnie odepchnęła go od siebie. Szatyn na moment przerwał pieszczenie ciała swojej dziewczyny i spojrzał na nią z wysoko uniesionymi brwiami. - Nie planuję drugiego dziecka i sądzę, że tobie trzecie również nie byłoby a rękę.
Justin od razu zrozumiał jednoznaczny przekaz dziewczyny. Miała rację. Nie planował kolejnego dziecka. Chciał skupić się na poświęceniu całego siebie Angel, Drew i przede wszystkim Lily, którą zaniedbał. Dlatego od razu sięgnął dłonią do szuflady w szafce nocnej, z której wyjął opakowanie z prezerwatywą. Rozdarł niewielką paczuszkę, czując na sobie przenikliwe spojrzenie Lily, nieopuszczające go ani na moment. Założył gumkę szybko i narzucił na ich nagie, niemal złączone ciała, beżową kołdrę, która sprawiła, że im obojgu temperatura podwyższyła się jeszcze bardziej. Otoczenie rozgrzewały również ich gorące oddechy, odbijające się od siebie.
Justin zobaczył w oczach Lily minimalny strach. Czuła niepewność i lekkie zdenerwowanie. Nie uprawiała seksu od dawna, tak samo, jak Justin. Nie wiedziała, jak obejdzie się z nią dzisiejszego wieczoru, czy będzie delikatny i troskliwy. Obawiała się, że skupi się przede wszystkim na swoich własnych odczuciach, dlatego zanim jeszcze Justin umiejscowił się pomiędzy jej nogami, szatynka zacisnęła małe piąstki na prześcieradle.
Mężczyźnie natomiast nawet przez myśl nie przeszło, aby nie zadbać o emocje Lily. Dbał o nią bardziej, niż o kogokolwiek, ponieważ to ją obdarzał tak niesamowitym uczuciem. Wiedział, że pierwszy raz po takim czasie może sprawić Lily ból i za to nienawidził samego siebie.
-Spokojnie, aniołku. Obiecuję, że będę delikatny. Nie pozwolę ci cierpieć - pogłaskał ją opiekuńczo po zarumienionym policzku i zaczesał jej włosy na tył głowy.
Lily poczuła ogromną ulgę, gdy otulił ją kojący, cichy i uspokajający głos Justina. Od razu poczuła się lepiej, a wszelkie niepewności zniknęły po kolejnym pocałunku mężczyzny. Muskał jej gładkie policzki, całował także czubek jej nosa i linię szczęki. Lily czuła się dokładnie tak, jak pierwszego dnia, gdy Justin wyznał jej miłość. Czuła ogrom uczuć, wypływających zarówno z każdym jego słowem, jak i każdym gestem.
Kochał ją, a ona kochała jego. Nic więcej nie miało znaczenia.
-Nie musisz się niczego bać, aniołku - ostatni raz wyszeptał do jej ucha, przykrytego jasnymi kosmykami włosów, po czym rozsunął ostrożnie jej nogi i umiejscowił się pomiędzy nimi.
Chciał, aby ten pierwszy moment był na tyle delikatny, na ile tylko było go stać. Dlatego odetchnął głęboko i spojrzał w oczy swojej ukochanej, aby ostatecznie ją uspokoić. Spokojnie pchnął biodrami, zanurzając się w niej odrobinę. Gdy nie spostrzegł na twarzy szatynki grymasu bólu lub niezadowolenia, a jedynie przymknięte powieki i lekko uchylone usta, wsunął swojego członka głębiej.
Już od pierwszych chwil towarzyszyła mu ogromna przyjemność. Wystarczyło, że otarł się o nią ledwie wyczuwalnie, a jego usta chciał opuścić głośny jęk, który był w stanie powstrzymać. Kiedy jednak wszedł w nią do połowy, nagromadzone emocje zaczęły opuszczać jego usta w postaci nierównego, przyspieszonego oddechu. Lily natomiast zacisnęła zęby gdy poczuła pierwsze ukłucie bólu. Nie dała tego po sobie poznać, więc Justin nie zaprzestał wsuwania się w nią. Dziewczyna bała się, że ból zacznie narastać, jednak dzięki niezwykłej delikatności mężczyzny, który zdążył już dojrzeć do roli dobrego partnera, ból po kilku sekundach przerodził się w błogą rozkosz, wstrząsającą jej ciałem.
-Tęskniłem za tobą - wysapał do ucha dziewczyny, wchodząc w nią do samego końca.
W powietrzu rozległy się przeplatane ze sobą głośne jęki zakochanych, a po nich od razu przyspieszone oddechy. Oprócz spełniania swoich wzajemnych potrzeb, bawili się i cieszyli, że w końcu odnaleźli chwilę tylko i wyłącznie dla nich, wypełnioną prywatnością i intymnością. Wiedzieli, że teraz będą musieli usilnie poszukiwać podobnych momentów. Praca, dzieci i dom w znacznym stopniu ograniczą ich wolny czas, jednak jeśli mieliby wybór, nie zmieniliby nawet jednego szczegółu ich wspólnego życia. Założyli prawdziwą rodzinę, wspierającą się i ufającą sobie. Oboje podświadomie dążyli jedynie do tego.
-Ja za tobą też, Justin. Nawet nie wiesz, jak bardzo - wymruczała, sunąc chłodnymi dłońmi po umięśnionych plecach mężczyzny, przyozdobionych nielicznymi tatuażami. Otaczała opuszką palca każdy z pojedynczych mięśni i podziwiała czas, który Justin włożył w pracę nad swoim ciałem.
-Tyle czasu przerwy od seksu nie jest na moje nerwy - mężczyzna zachichotał, wykonując płynne, spokojne ruchy wewnątrz swojej dziewczyny.
-Przez ciebie, na moje również. To za długo. Zdecydowanie za długo - przygryzła płatek jego ucha, mrucząc krótkie przekleństwo najciszej, jak potrafiła. Nie chciała dawać Justinowi ogromnej satysfakcji, mimo że szatyn i tak doskonale wiedział, jak działa na Lily. Udawał jedynie, że tego nie widzi.
Justin skupił się na dostarczaniu przyjemności sobie i szatynce. Wyłączył umysł na wszelkiego rodzaju problemy i kłopoty, które nękały go w dalszym ciągu. Nie chciał, aby rozpraszał go jakikolwiek bodziec, docierający z otoczenia. Każdego dnia jego najważniejszym zadaniem było dbanie o Lily najlepiej, jak umiał. Chciał wyręczać ją w każdej życiowej czynności, aby Lily żyło się przy jego boku jak najlepiej.
Ich jęki przeplatały się ze sobą w powietrzu i docierały do ich uszu. Oboje czerpali przyjemność z oznak przyjemności drugiej osoby i uważali to za piękne. Kiedy Justin wykonywał szybsze i mocniejsze pchnięcia, dostarczające im obojgu więcej rozkoszy, Lily obdarzała go delikatnym pocałunkiem, składanym albo na dolnej wardze, albo na linii szczęki. Dodatkowo, z każdym przypływem przyjemności drapała skórę jego głowy końcówkami paznokci.
-Boże, Justin, kocham cię - wydyszała, unosząc swoje biodra, gdy delikatne ruchy bioder Justina przestały jej wystarczać. Potęgowała przyjemność swoją, a także Justina, z którego ust zaczęły uciekać coraz głośniejsze jęki i przekleństwa.
-Wiem, aniołku - zachichotał, jednak każde z podobnych wyznań Lily docierały do jego serca i chowały się w nim głęboko, aby pozostać na zawsze. Z dzisiejszego punktu widzenia nie wyobrażał sobie, żeby kiedykolwiek miał związać się z inną kobietą. Jego serce wyczerpało już dożywotni limit uczuć i miłości, którą obdarzał drugą osobę.
Od samego początku, kiedy Justin objął Lily silnymi ramionami pod prysznicem, byli bardzo podnieceni i napaleni na swoje ciała. Wystarczyło więc jedynie kilka mocniejszych i szybszych pchnięć, które doprowadziły dwójkę zakochanych na sam szczyt. Justin wtulił twarz w zagłębienie szyi Lily, tłumiąc w niej głośny jęk. Lily natomiast dała upust podnieceniu, gromadzonym w ciele od kilku miesięcy, w postaci głośnego przekleństwa. Oboje zamarli na kilka dłuższych chwil, rozkoszując się uczuciem błogości.
-To było cholernie dobre - wymruczał Justin,zsuwając się ostrożnie z jej kruchego ciała, a zużytą prezerwatywę wyrzucił do śmietnika.
-Wiem - westchnęła głośno.
Nie potrafiła wytrzymać bez ciepła mężczyzny ani chwili, dlatego od razu przytuliła policzek do jego nagiego,wyrzeźbionego torsu, również ozdobionego tatuażami. Chociaż jeszcze rok temu nie zwracała uwagi na facetów z tatuażami, zdawali jej się mało stabilni i porywczy, gdy poznała Justina zupełnie zmieniła zdanie. Nauczyła się, że ludzi nie powinno się oceniać po pozorach, a dopiero wtedy, gdy odkryje się ich wnętrze i emocje, skrywane w sercu.
-Wiesz, teraz, jak tak sobie myślę, nie wyobrażam sobie siebie, siedzącej w domu z mamą i żyjącej dawnym życiem. Po prostu nie wyobrażam sobie, że mogłabym nigdy cię nie spotkać, nie pokochać. Nie umiem nawet o tym myśleć. Kocham cię całym sercem i dziękuję ci za to, że jesteś, Justin. Chciałabym móc powiedzieć ci wszystko, co czuję, ale nie umiem. Czuję po prostu za dużo, jak na jedno serce.
-Mi nie potrzeba żadnych słów, wiesz o tym. Najważniejsze, że jesteś, po prostu - objął ją silnym ramieniem i przytulił do swojego ciała, aby pocałować w czoło.
Żadne z nich nie odezwało się już więcej. Lily jeszcze przez chwile rozmyślała nad ogromnym szczęściem, jakie ją spotkało, aż w końcu usnęła naprawdę twardym snem, nad zwyczaj spokojnym. Justin natomiast przez długie minuty bił się z myślami. Było mu przy Lily cholernie dobrze i sądził, że wyzbył się uczucia sprzed lat. Teraz jednak znów poczuł ukłucie w sercu. Znów był rozbity i znów chciał płakać z bezsilności. Marzył jedynie o tym, aby już nigdy więcej nikogo nie skrzywdzić, a przede wszystkim osób, które kochał. Nie mógł znieść myśli, że przez swoją niepewność i ciągłe zawahanie może zranić nie tylko osoby obdarzane miłością, ale także samego siebie.
-Zaraz nie wytrzymam - warknął szeptem i szarpnął za końcówki włosów.
Chociaż z całego serca starał się to powstrzymać, przed jego oczami znów stanęła uśmiechnięta Selena. Widział jej gęste, kruczoczarne włosy i ciemne, wesołe oczy. Myślał, że nadal ją kocha. W rzeczywistości było to jedynie silne przywiązanie do osoby, którą może zobaczyć jedynie na zdjęciach. W jego oku zakręciła się pojedyncza łza, którą szybko otarł. Miał już dość kołysania się pomiędzy dwoma kobietami, które kochał. Nie potrafił wytrzymać przeskoku z miłości do depresji i z powrotem do miłości. W międzyczasie nie miał chwili na wewnętrzne, spokojne przemyślenia, których cholernie potrzebował.
-Ja tak nie mogę, Lily, przepraszam - wyszeptał, wiedząc, że szatynka śpi i nie będzie w stanie go usłyszeć. Gdyby docierało do niej każde słowo, w życiu nie zdobyłby się na taką odwagę.
Przeklął głośno i ostrożnie wyplątał się z objęcia ramion Lily. Spojrzał na nią smutno, jednak szybko potrząsnął głową i podszedł do szafy. Ubrał się, po czym wyjął sportową torbę, jakiej zawsze używał na treningach, i wrzucił do niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy, w tym kluczyki od samochodu, komórkę i portfel. Nie spojrzał na Lily ani razu więcej. Bał się, że gdyby zerknął na nią chociaż przez ułamek sekundy, rozkleiłby się i obudził ją swoim żałosnym szlochem.
Wchodząc do salonu, położył na drewnianym stole swoją kartę kredytową. Z jednej strony zachowywał się, jak gówniarz, w dodatku tchórz. Nie chciał jednak zostawić Lily bez jakiegokolwiek zabezpieczenia na przyszłość. Mimo wszystko chciał, aby materialnie nie brakowało jej i dzieciakom niczego.
Usiadł na jednym z drewnianych krzeseł, na którym widniały jeszcze bazgroły, wykonane długopisem kilka lat temu, gdy mały, niepilnowany Drew biegał po domu i siał zniszczenie. Położył przed sobą czystą kartkę papieru, a między palce chwycił długopis. Pochylił się nad stołem i przyłożył końcówkę wkładu do wolnego miejsca. Nie miał żadnego pomysłu, co napisać, dlatego przez długie chwile jedynie siedział, starając się nie rozpłakać, jak dziecko.
Droga Lily
Pierwsze słowa wydały mu się zbyt banalne, aby mógł zostawić je na liście, dlatego skreślił linią prostą i przyłożył długopis linijkę niżej.
Kochane Słoneczko
Po kolejnych słowach natomiast zrozumiał, jakim dupkiem jest, pisząc podobny list. Dobijała go sama myśl, że ponownie tak okrutnie skrzywdzi Lily.
Nie wiem nawet, od czego powinienem zacząć. Jestem cholernym dupkiem i zdaję sobie z tego sprawę. Cały czas słyszę Twoje ostatnie słowa, kiedy powiedziałaś mi, że nie wyobrażasz sobie życia beze mnie. I właśnie przez to, pisząc ten list, zacząłem płakać. Znowu.
Musiał przerwać przelewanie uczuć na papier, kiedy poczuł na policzkach łzy. Otarł je szybko, jednak to nie powstrzymało kolejnych, które rozmyły mu obraz przed oczami.
Powinienem przeprosić Cię za to, że kiedykolwiek mnie poznałaś. Może nie byłabyś wtedy tak szczęśliwa, ale przynajmniej nie miałabyś powodu, aby cierpieć.
Znów zrobił sobie przerwę, podczas której zaczerpnął kilka głębokich oddechów i wytarł lekko spocone dłonie w materiał dresów. Z każdym napisanym słowem nienawidził siebie coraz bardziej.
Wiedz, że cholernie Cię kocham i jesteś dla mnie najważniejsza, jednak ja nie potrafię tak żyć. Muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć, licząc jedynie na to, że któregoś dnia, kiedy wrócę, wybaczysz mi wszystkie wylane przeze mnie łzy. Jeśli w międzyczasie poznasz kogoś, kogo pokochasz, proszę, zapomnij o mnie. Zasłużyłem na to, aby kolejny raz cierpieć, kiedy nie potrafię nawet zatrzymać przy sobie dziewczyny, którą kocham.
Tym razem otarł łzy rękawem, gdyż było ich zbyt wiele, aby mógł pozbyć się ich dłonią. Miał żal do siebie i do całego świat, że kiedy w końcu zmieniał się w człowieka szczęśliwego, powracał do niego ciężar wspomnień.
Po prostu przepraszam, Lily. Wrócę, obiecuję, że wrócę, ale nie potrafię powiedzieć, kiedy pozbędę się wszystkich, pieprzonych niepewności. One nie pozwalają mi normalnie żyć. Kocham Cię, Lily, i proszę, nie płacz przeze mnie. Nie jestem wart Twoich łez.
Justin
Mężczyzna siedział przy stole jeszcze przez długie minuty, wielokrotnie czytając w myślach żałosne słowa listu. Aż w końcu zgniótł kartkę w dłoni i upchnął ją do najgłębszej kieszeni sportowej torby. Nic już nie miało sensu. Był cholernym tchórzem i musiał się do tego przyznać. Musiał przyznać, że zawiódł Lily, zawiódł dzieciaki, zawiódł całą rodzinę, a przede wszystkim zawiódł samego siebie.
W końcu wstał z krzesła i dosunął je do stołu. Prócz karty kredytowej nie zostawił na stole nic. Żadnej informacji, żadnego wyjaśnienia, żadnych przeprosin. Chciał uciec, zniknąć, zapaść się pod ziemię, lecz jednocześnie był pewien, że kiedyś ze skruchą wróci i na kolanach będzie błagał o wybaczenie, kolejny raz licząc na dobre serce Lily i jej wrażliwość.
Wszedł po cichu do pokoju synka, śpiącego pod granatową pościelą, z policzkiem przytulonym do poduszki. Ukucnął przy jego łóżku i zacisnął szczękę. Nie chciał zostawiać go teraz, kiedy dopiero co go odzyskał. Wiedział jednak, że jeżeli teraz nie wyjedzie, do końca życia będzie bił się z myślami. Przez kilka minut wpatrywał się w jego spokojną, delikatnie uśmiechniętą twarz, aż w końcu cały ciężar zaczął zbyt mocno go obciążać.
Po wyjściu z pokoju syna, wszedł do maleńkiej Angel, która również spała, w łóżeczku otoczonym szczebelkami. Tak, jak przy synu nie płakał, tak na sam widok dziewczynki z jego oka wypłynęła słona łza i spłynęła wzdłuż jego policzka. Wziął swojego małego kwiatuszka na ręce i przytulił do klatki piersiowej. Zaczął delikatnie muskać jej maleńkie czółko i płakać coraz mocniej, mając świadomość, że nie będzie go przy córce w najważniejszych chwilach jej życia. Nie usłyszy jej pierwszych słów, nie ujrzy pierwszych kroków. Sama ta myśl sprawiała, że czuł się coraz gorzej.
Nie mógł znieść kolejnych minut cierpienia, zwłaszcza że musiał odnaleźć w sobie wystarczająco dużo siły, aby pożegnać się jeszcze z najważniejszą dla niego osobą. Powstrzymując głośne chlipanie wszedł do swojej sypialni, gdzie na środku wielkiego, małżeńskiego łóżka, na którym niegdyś spał z Seleną, spała słodko Lily, zawinięta w cienką kołdrę.
-Przepraszam - zapłakał, kucając przed dziewczyną. - Przepraszam cię aniołku, że kolejny raz będziesz przeze mnie płakała. Muszę to sobie wszystko na spokojnie przemyśleć. Obiecuję, że wrócę. Nie wiem, czy zrobię to za miesiąc, za rok czy za dziesięć lat, ale wrócę, przysięgam -wychrypiał i zacisnął mocno powieki. Nie mógł patrzeć na spokojną twarz Lily, kiedy miał świadomość, że cholernie ją rani.
Delikatnie objął piętnastolatkę ramionami i zaczął wypłakiwać najbardziej słone łzy w jej miękkie, pachnące świeżością włosy. Po kilku chwilach większość kosmyków była już wilgotna, a on nadal nie przestawał. Był na siebie tak cholernie wściekły, że byłby w stanie kolejny raz targnąć się na własne życie. Obiecał sobie jednak, że kiedy tylko wyjdzie z domu i zamknie za sobą drzwi, pójdzie się leczyć. Zrobi to w tajemnicy przed wszystkimi, aby po powrocie móc spokojnie żyć, bez dręczących go wspomnień.
Nie mógł dłużej wytrzymać słodkiego zapachu szatynki, który otulał go przyjemną wonią. Był do niego przyzwyczajony i wiedział, że nie będzie w stanie o nim zapomnieć. Nie chciał wylewać większej ilości łez, dlatego wstał, podpierając się materaca, i ostatni raz zerknął na śpiącą szatynkę, szepcząc ciche wyznanie miłości w jej kierunku. Następnie opuścił sypialnię i wszedł do przedpokoju. Przed pociągnięciem za klamkę zmierzył jeszcze spojrzeniem swoje mieszkanie i wyszedł, zamykając za sobą brązowe drzwi z numerem 126.
~*~
Na wstępie bardzo Was proszę o bak agresji w stosunku do mnie za drugą część rozdziału. Uprzedzałam Was o zawahaniu, ale jednocześnie wiecie, że to odkręcę, dlatego nie zabijajcie mnie i pozwólcie mi napisać epilog, który dodam w ciągu tygodnia ;D
Przepraszam za tak długi czas oczekiwania na rozdział ;c