czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 25 - I have to do this...

Rozdział dedykuję Milenie, z okazji urodzin. Wszystkiego najlepszego <3

***Oczami Lily***

Byłam tak przeraźliwie słaba, że każdy krok sprawiał mi ból. Dosłownie, każde spięcie mięśni i każdy dotyk osoby obcej, nawet taki najdrobniejszy. Nie potrafiłam już nawet rozróżniać bólu fizycznego, od tego okropnego bólu psychicznego, który wbrew pozorom był jeszcze gorszy. Przeżywałam piekło, tutaj, na ziemi. W miejscu, w którym pozornie powinnam być szczęśliwa i cieszyć się życiem. Co mi jednak po życiu, w którym czuję się zwyczajnie niepotrzebna i bezużyteczna? Na każdym kroku ludzie dają mi do zrozumienia, że taka właśnie jestem. Zaczynałam w to wierzyć.

Po drugiej stronie mojego cierpienia był natomiast Justin. On, chociaż wcale nie musiał, przebył tysiące kilometrów, aby uratować mnie z łap tego koszmarnego zboczeńca. Z początku to właśnie on chciał, zemstą, pozbyć się mnie i pokazać mi w ten sposób, że zawsze potrafi postawić na swoim. W dalszym ciągu nie wiedziałam więc, co skłoniło go do tak ogromnej zmiany. Choć wyglądał tak samo, w jego wnętrzu krył się jakby zupełnie obcy człowiek, którego do tej pory nie znałam, lecz którego chciałam, jak niczego innego. Miałam cichą nadzieję, że ten nowy Justin jest tym, którego szukałam w nim od początku.

-Jak się czujesz, maleńka? - spytał, gdy sunęliśmy po asfalcie w jego sportowym samochodzie. Zaraz po wylądowaniu samolotu wsiedliśmy do kolejnego środka transportu. Justin doakonale wiedział, że chciałam być teraz w domu, w swoim pokoju, w którym nic mi nie grozi, w którym mogę się zaszyć, jak w norze. Nie powinnam zamykać się w sobie, lecz pewien okres czasu z pewnością przemilczę. Przeszłam zdecydowanie zbyt dużo, abym mogła zapomnieć o tym, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, nagle i niezwykle szybko.

-Nie jest najgorzej, Justin. Ważne, że jesteśmy już tutaj, w Ameryce. Mimo wszystko czuję się tu bezpiecznie. - odparłam, zgodnie z prawdą. Chociaż nie czułam się dobrze, było zdecydowanie lepiej niż w Jordanii, gdzie każda minuta przybliżała mnie do wewnętrznej śmierci. Dosłownie, gdybym została w rękach Marco, moja dusza umarłaby.
-Cieszę się, skarbie. Obiecuję, że zrobię wszystko, aby pomóc ci wrócić do siebie. Jestem ci to winien, a poza tym, po prostu chcę. Jesteś dla mnie tak okropnie ważną osobą. Mam coraz większe problemy z ujmowaniem tego w słowa, naprawdę. Po prostu wciąż chciałbym być przy tobie. Wiem jednak, że możesz tego zwyczajnie nie chcieć. W znacznej części cierpiałaś przeze mnie. Jeśli mi nie wybaczysz, wiedz, że nie odpuszczę i każdego dnia będę na kolanach błagał cię o wybaczenie.

Właśnie o tym mówiłam. Stary Justin w życiu nie byłby zdolny do takich słów, natomiast ten wymówił je z taką łatwością. Wyraźnie widziałam, że płynęły prosto z jego nowo otwartego serca i były w pełni szczere. W przeciwnym razie, zawahałby się chociaż jeden, jedyny raz. On powiedział to nadzwyczaj pewnie i stanowczo.

-Justin, posłuchaj mnie. Nie jestem na ciebie zła. Dzięki tobie poznałam się na swojej matce. Dzięki tobie zrozumiałam, jaka jest naprawdę. Proszę, przestań mnie przepraszać, bo czuję się wtedy jeszcze gorzej. Ja chcę o tym jedynie zapomnieć, a tym masz mi w tym pomóc. Wiesz, jak? - zrobiłam krótką przerwę, aby w międzyczasie Justin mógł pokręcić głową. - Będąc przy mnie. Po prostu będąc, przytulając mnie i wspierając. Niczego wiecej nie potrzebuję. Czy możesz mi to obiecać?

Widziałam, że był szczęśliwy, kiedy jasno dałam mu do zrozumienia, że jest mi zwyczajnie potrzebny. Potrzebny w życiu, potrzebny w ogóle. Przestałam już ukrywać, że przywiązałam się do niego i zaczęłam mu prawdziwie ufać. Stał się dla mnie kimś więcej, niż przyjacielem i pomimo wielu nieporozumień oraz sprzeczności między nami, nie potrafiłam już funkcjonować bez niego. W końcu to przyznałam.

Justin wjechał na podjazd przed moim domem. Chociaż, nie wiem, czy mogłam nazwać w ten sposób to ważne dla mnie miejsce. Tutaj wychowałam się i tutaj przeżyłam wiele najwspanialszych chwil. Teraz jednak budynek ten kojarzył mi się jedynie z kobietą, która potraktowała mnie gorzej, niż śmiecia. Śmiecia bowiem można zwyczajnie wyrzucić. Ona natomiast czerpała korzyści materialne z mojego cierpienia. Chciałam wiedzieć, ile dolarów otrzymała za moje bezwartościowe ciało. I przede wszystkim, na co chciała te pieniądze przeznaczyć. Chociaż, gdy zastanawiałam się nad tym dłużej, doszłam do wniosku, że nie chciałabym wiedzieć. To z pewnością zabolałoby zbyt bardzo. Znowu.

-Kochanie. - Justin złapał mnie ostrożnie w talii, gdy wysiadłam z samochodu i zaczęłam stawiać mały krok za krokiem w kierunku drzwi. - Twoja matka jest w środku. Wiem, że nie chcesz się z nią widzieć. Obiecuję ci, że stanę po twojej stronie i w końcu przestanę być takim tchórzem. Jesteś przy mnie bezpieczna, aniołku. - za każdym razem, kiedy zwracał się do mnie jednym z czułych słówek, mimowolnie uśmiechałam się w duchu. Te słowa brzmiały w jego ustach nienaturalnie słodko, a jednocześnie tak, że pobudzały mnie do życia.

Skinęłam jedynie głową. Nie chciałam w żaden sposób tego komentować, ponieważ mentalnie przygotowywałam się do spotkania z kobietą, która do niedawna była dla mnie matką, osobą, która mnie wychowała. Teraz jednak była zupełnie obcą kobietą, mieszkającą w tym samym domu, co ja. Nie łączyło nas zupełnie nic. Żadne uczucia, z wyjątkiem czystej nienawiści.

Gdyby Justin nie trzymał mojej dłoni, nie wiem, czy byłabym w stanie przekroczyć próg domu. Bałam się, że będzie dokładnie tak, jak ostatnio. Weszłam wtedy do domu, niczego nieświadoma, i zostałam zabrana przez człowieka, który chciał mnie dożywotnio krzywdzić. Nie wytrzymałabym tego po raz drugi.

-Alison! - Justin od razu zakomunikował nasz powrót. Kiedy matka pojawiła się w salonie, myślałam, że dostanie zawału. Pobladła nienaturalnie i stała się jakby słabsza, już na pierwszy rzut oka. Nikt jednak nie zamierzał jej pomóc. Pomyślałam nawet, że gdyby upadła i zabiła się, tutaj, w miejscu, w którym stała, nie wylałabym na jej pogrzebie ani jednej, słonej łzy. Wręcz przeciwnie, dziękowałabym Bogu, że zabrał ją z tego świata. Nie zasłużyła na to, aby żyć.

-Co ona tu robi? - wysyczała. Takiego jadu nie słyszałam u niej jeszcze nigdy. Przygoniła mi na myśl głodnego węża, pełzącego i syczącego. A w tym syku kryła się odraza i nienawiść. Powiedzcie mi, za co? Za co to wszystko? Czy naprawdę byłam tak złym człowiekiem?
-Nie zostanie z tym brutalem. Lily nie zrobiła nic złego i uważam, że ma pełne prawo mieszkać tutaj, z nami. Jest twoją córką, na miłość boską. Nie możesz jej sprzedać. Nie wiesz nawet, przez co przeszła. To był horror, istne piekło. - sama nie wiedziałam, po co Justin zamęczał się, tłumacząc jej to wszystko, skoro ona z pewnością nie przyswoiła żadnego słowa. Dla niej byłam wrogiem, którego za wszelką cenę trzeba się pozbyć. Nie liczyła się z moimi emocjami, które właśnie przez nią znalazły się w totalnej rozsypce.

-Obiecałam sobie, że ta gówniara przestanie niszczyć moje życie i tego zamierzam się trzymać. - warknęła. Prawdę powiedziawszy, bałam się tego, do czego jest zdolna. Była niepoczytalna. Bałam się nawet, że będzie w stanie chwycić ostry nóż i wbić go prosto w moje serce, aby tylko pozbyć się ewentualnej konkurentki, na jej drodze do serca Justina.
-Co zamierzasz zrobić, Alison? - Justin również nie krył obaw, plączących się w jego głosie. Bał się o mnie i było to słodkie. Czułam, że w razie konieczności obroniłby mnie własnym ciałem.
-Ona należy do Marco. I mam zamiar ją zwrócić, JAK TANI TOWAR W SKLEPIE. - chociaż trzymałam się całkiem dobrze, te słowa zabolały mnie tak okropnie. Specjalnie podkreśliła ostatnią część zdania, żeby jeszcze bardziej mnie złamać. A i bez tego, czułam się, jak śmieć. Czy psychiczne znęcanie się nade mną sprawiało jej przyjemność?

Gdy drzwi od domu zatrzasnęły się za kobietą, oparta o ścianę, zsunęłam się po niej na ziemię. Byłam jeszcze słabsza i jeszcze bardziej przerażona. Ten koszmar nie skończy się nigdy, a ja, już do końca życia, będę zmuszona ukrywać się bądź walczyć, aby tylko zachować wolność. I w tym momencie nie pomagały mi już żadne pocieszające słowa Justina. Byłam spisana na straty, ponieważ w życiu nie było dla mnie miejsca.

-Lily, spójrz na mnie. - mężczyzna ujął moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w moje smutne, zapłakane oczy. - Obiecałem, że nie pozwolę cię więcej krzywdzić, pamiętasz? Nie wrócisz do niego, przysięgam ci to, ponad wszystko. Zostaniesz ze mną, choćby nie wiem co miało się wydarzyć. Jesteś moją księżniczką, wiesz? Nie mogę cię stracić. On cię więcej nie dotknie. Nie pozwolę na to. Nie musisz się bać. Jesteś ze mną bezpieczna. Razem z pewnością coś wymyślimy. Zapamiętaj to.

Tak strasznie chciałam wierzyć w jego słowa, lecz nie potrafiłam w pełni mu zaufać. To kochane, co obiecywał i przysięgał, a ja wiedziałam, że nie kłamał. Naprawdę chciał mnie chronić. Naprawdę chciał być przy mnie, w każdym momencie mojego życia. I zrozumiałam, że ja również chcę, aby czynnie w tym życiu uczestniczył. Widziałam w nim teraz kogoś zupełnie innego. Kogoś, kogo naprawdę ceniłam i podziwiałam.

-Przepraszam, Justin, ale chcę zostać sama. - zbliżyłam usta do jego policzka i zostawiłam na nim skromny pocałunek, który był jednocześnie wyrazem mojej wdzięczności. Gdyby nie on, leżałabym teraz w brudnej piwnicy, w pałacu w Jordanii, czekając na kolejny wyrok. Justin uratował mi życie.
-Cały czas będę na dole, skarbie. Pamiętaj, że jesteś już bezpieczna. - chociaż powtarzał to wiele razy, nie byłam w stanie od tak mu uwierzyć. W końcu, to moja matka ma prawa rodzicielski do opieki nade mną, nie Justin. Może zrobić ze mną, co tylko chce i tak, jak nigdy nie chciałam dorastać, tak teraz niemal marzyłam o pełnoletności. Zdawało mi się, że to mój jedyny ratunek.

I nagle, kiedy siedziałam już na łóżku w swoim pokoju, doznałam olśnienia. Zaczęłam wspominać każde, najcichsze słowo Marco, jakie wypowiedział, bądź wysapał do mojego ucha. Niektóre sprawiły, że miałam ochotę znów zacząć płakać, lecz obiecałam sobie, że będę dzielna. Wróciłam jedak do tych najważniejszych, w których kryło się moje zbawienie. Marco powiedział, że wybrał mnie spośród wielu, dlatego, że jako jedna z niewielu byłam czysta. Oznaczało to, że moje bezpieczeństwo łączy się bezpośrednio z... utratą dziewictwa.

W nagłym szoku przyłożyłam do ust dłoń. Było to tak oczywiste, a zarazem przerażające. Musiałam oddać się jakiemuś mężczyźnie, aby nie zostać pojmaną przez innego. Bałam się jeszcze bardziej, gdyż nagle zrozumiałam, że w tym tkwi moja jedyna nadzieja i nic innego nie będzie w stanie uchronić mnie przed nałożonym na mnie przeznaczeniem.

Niemal od razu pomyślałam o Jake'u, swoim chłopaku, z którym już od pewnego czasu planowałam się przespać, wierząc, że po wspólnie spędzonej nocy narodzą się we mnie jakieś uczucia względem niego. Był mi bardzo bliski i z pewnością zrozumiałby moją sytuację. Co więcej, podczas seksu obdarzyłby mnie miłością, której teraz niesamowicie pragnęłam. Chciałam zwyczajnie czuć się komuś potrzebna i wiem, że przy Jake'u czułabym się właśnie w ten sposób.

Zaczęłam rozglądać się po pokoju, w poszukiwaniu telefonu. Pozostawiłam go jeszcze w torbie podróżnej, którą prawdopodobnie Justin, przeniósł do mojego pokoju. Wyjęłam więc komórkę i drżącą ręką wybrałam numer do swojego chłopaka. Niecierpliwiłam się cholernie, gdy słyszałam długie sygnały, a on w dalszym ciągu nie odbierał, aż w końcu usłyszałam jego niski, zachrypnięty głos.

-Cześć, kochanie. Cieszę się, że dzwonisz. - był jakby zmęczony, lecz teraz nie potrafiłam nawet myśleć o jego samopoczuciu. Wpierw musiałam zatroszczyć się o samą siebie.
-Cześć, Jake. Dzwonię, aby spytać się, czy jesteś już w Stanach. - zacisnęłam mocno powieki, gdyż tak bardzo modliłam się, aby wrócił do domu. W nim tliła się moja ostatnia deska ratunku, której musiałam złapać się, niczym topielec, potrzebujący nagłej pomocy.
-Niestety, jeszcze nie. Wracam za dwa dni - dwa dni. Dwa, pieprzone dni i o tyle za dużo. Nie mogłam czekać ani minuty. Musiałam działać od razu, póki jeszcze byłam wolna. - Coś się stało? Jesteś smutna.
-Zdaje ci się Jake. - odparłam szybko. Zbyt szybko, aby mogło brzmieć to naturalnie, lecz żeby uniknąć dalszych pytań, chciałam szybko uciąć rozmowę. - Tęsknię za tobą, muszę kończyć, cześć.

Na równi z ostatnim słowem, poczułam na policzkach łzy. Byłam w zupełnej rozsypce, a życie nie robiło nic, aby mi pomóc. Wręcz przeciwnie, podkopywało pode mną jeszcze większe dołki, aby tylko sprowokować mnie i wrzucić do któregoś z nich. Czułam, jakby wszystko i wszyscy zmówili się przeciwko mnie, chcąć ukarać mnie za moje istnienie.

I nagle moja dłoń ponownie powędrowała do ust, w jeszcze większym szoku, niż przed paroma chwilami. Zrozumiałam, że Jake nie jest jedynym mężczyzną w pobliżu mnie. Nie tylko on może mi pomóc. Nie tylko w nim tkwiła nadzieja. Otóż, piętro niżej siedział człowiek, który całym sercem chciał mi pomóc. Nie ważne, w jaki sposób. Pragnął tego, jak niczego innego. A ja zrozumiałam, że muszę przespać się z Justinem, z facetem własnej matki, z dwanaście lat starszym mężczyzną, aby już nigdy nie czuć strachu.

Wyjęłam z szuflady najbardziej seksowną bieliznę, jaką miałam, i założyłam ją na siebie. Następnie wyciągnęłam z szafy białą, elegancką koszulę, niegdyś należącą do Davida, mojego brata, która sięgała mi za pupę. Podwinęłam jej rękawy do łokci i pozostawiłam rozpiętą, aby ukazywała moje półnagie ciało.

Wiecie, momentami czułam się, jak dziwka. Choć wiedziałam, że takiego poświęcenia wymaga ode mnie sytuacja, położenie, w jakim się znalazłam, nie usprawiedliwiało mnie to. Czułam, że nie szanuję samej siebie, schodząc po drewnianych schodach domu, wprost do salonu, w którym siedział Justin, w międzyczasie zdejmując z włosów gumkę i rozrzucając je, aby kaskadami opadały na ramiona. Chciałam wyglądać w jego oczach dobrze, mimo że okropnie krępowałam się i czułam, że to, co robię, jest najzwyczajniej w świecie nieodpowiednie.

Justin wpatrzony był w ekran swojej komórki, więc nawet nie zobaczył, kiedy weszłam do salonu. I dobrze. Miałam więcej czasu na pozbieranie swoich rozrzuconych myśli w całość. Musiałam pozbyć się wszelkich wyrzutów sumienia, aby całkowicie skupić się na tym, co chciałam, lub co zwyczajnie musiałam zrobić.

Powoli wysunęłam z jego dłoni telefon i położyłam go obok, a wtedy Justin uniósł wzrok. Spięłam wszystkie swoje mięśnie. Nigdy nie czułam się tak zestresowana i zdenerwowana, jak teraz, ze wzrokiem szatyna na swoim ciele. Podobałam mu się i wiedziałam o tym, jednak potrafił niesamowicie mnie zawstydzić. Chciałam nawet uciec stąd, aby tylko nie znajdować się dłużej w tak niekomfortowej sytuacji, jednakże zrozumiałam, że wyszłabym wtedy na zupełnego tchórza i idiotkę, która sama nie wie, czego pragnie dokonać.

Popchnęłam Justina delikatnie na oparcie kanapy, a sama usiadłam na jego kolanach, okrakiem. Starałam się wykonywać wszystkie ruchy jak najbardziej seksownie, aby Justin naprawdę mnie chciał. Nie mogłam bowiem wyjaśnić mu wszystkiego. Nie mogłam wyjawić powodu, dla którego robię z siebie dziwkę. Justin miał mnie po prostu zaliczyć. Tutaj, na kanapie w salonie, jak najszybciej. Nie będę odczuwała z tego żadnej przyjemności, lecz jednocześnie stracę swoje dziewictwo, które w oczach Marco było tak cholernie cenne.

Przełożyłam wszystkie swoje włosy na lewe ramię, aby chwilę później połączyć jego malinowe wargi ze swoimi. Całował naprawdę dobrze, lecz ja już teraz poczułam niewyobrażalne wyrzuty sumienia. Zdradzałam wszystkich jednocześnie. Aby samej nie zostać skrzywdzoną, krzywdziłam innych. Jaki miało to sens?

-Lily, co robisz? Nie wiem, czy mam się bać, czy korzystać. - wymruczał, chwytając moją twarz dłońmi, aby przerwać pocałunek, który ja z każdą chwilą pogłębiałam. Kiedy to zatrzymał, nie potrafiłam nawet otworzyć oczu. Tak bardzo było mi wstyd.
-Justin, o nic nie pytaj i po prostu kochaj się ze mną. - wyszeptałam, wplątując palce w końcówki jego włosów, z tyłu głowy. Wciąż nie potrafiłam na niego spojrzeć. - Błagam, zrób to i nie zastanawiaj się nad niczym. Nie masz się bać. Masz korzystać.

Sądziłam, że przekonanie Justina zajmie mi więcej czasu, lecz hormony przejęły nad nim kontrolę. Nie musiałam się nawet zbytnio starać, aby mieć go w garści. Już teraz gotów był zrobić wszystko, co mu rozkazałam. Na te parę chwil stał się moim podwładnym, sługą, który wykonałby każde moje polecenie. A wystarczyło, że rozebrałam się przed nim i usiadłam na jego kolanach. Jednak facet zawsze pozostanie facetem. Bez wyjątku.

Ponownie rozbiłam swoje wargi o jego, aby w ten sposób przerwać rozmowę. Zwyczajnie nie chciałam, aby Justin dłużej wypytywał i wnikał w moje sprawy. Zaczął zbyt bardzo troszczyć się o mnie, co nie pozwalało mu zwyczajnie mnie przelecieć. A ja musiałam go do tego sprowokować. Jeszcze do niedawna zrobiłby to, bez mrugnięcia okiem. W ogóle nie zastanawiałby się nad moimi odczuciami i emocjami. Teraz jednak wszystko się zmieniło.

-Lily, stop. - Justin złapał obie moje dłonie i odciągnął od swoich włosów. Od razu złożył na nich kilka pocałunków, patrząc mi głęboko w oczy. Dlaczego wciąż przerywał? Nie mógł zwyczajnie wykorzystać tego, jak łatwa w tym momencie byłam? - Powiedz mi, co się stało? Dlaczego tak nagle? Lily, nic nie rozumiem.
-Nie chcesz tego? - spytałam wprost, z całych swoich sił zatrzymując łzy pod powiekami. - Nie chcesz kochać się ze mną?
-Dobrze wiesz, że marzę o tym. Nie rozumiem tylko, dlaczego teraz, dlaczego tak nagle. Coś musiało się stać. Proszę, powiedz mi wszystko.

I co ja miałam mu powiedzieć? Że chcę zwyczajnie wykorzystać jego uczucia? Nie mogłam mu tego zrobić. Nie mogłam skrzywdzić go w żaden sposób, ponieważ widzę, że jemu naprawdę na mnie zależy.
-Dlaczego nie możesz być tym samym dupkiem, co do niedawna? - wyszeptałam, opierając czoło o jego. Stał się tak kochany, że zrobiło mi się go nawet żal. Nie mogłam jednak rozpłakać się teraz. Nie mogłam zdradzić się przed Justinem. Nie chciałam go krzywdzić. - Justin, nie pytaj o nic, proszę. Po prostu zrób to, o czym mówię.

Nie wiedziałam już, jak powinnam go przekonywać. Wszystkie słowa zdawały mi się niewystarczające, aby Justin tak po prostu przestał myśleć o mnie i zajął się jedynie sobą i swoimi odczuciami. Może to, co chciałam zrobić, miało być również sposobem podziękowania mu, że jest przy mnie, przez cały czas. Nie potrafię już nawet wyobrazić sobie życia, bez Justina u swojego boku. Słowa były bezwartościowe w podziękowaniach. Gesty jednak nie.

Prawdopodobnie w końcu udało mi się przekonać Justina. Całował mnie z każdą chwilą coraz bardziej zachłannie. Nie powiem, że podobało mi się to, lecz nie mogę również stwierdzić, że tego nie chciałam. Czułam się bardzo dziwnie, gdyż byłam całkowicie rozbita. Bałam się. Bałam się dotyku i wszystkiego, co związane z seksem, przez Marco, który skutecznie wywołał w mojej głowie fobie przed mężczyznami. Jednocześnie wiedziałam jednak, że Justin jest dla mnie kimś więcej, a nie przypadkowym facetem, którego mogłabym spotkać na ulicy. Jemu przecież ufałam.

Aby mieć to wszystko jak najszybciej za sobą, złapałam materiał jego czarnej, dopasowanej bluzki i ściągnęłam ją z Justina. Widząc jego nagi tors tak blisko siebie, wcale nie odczuwałam większego lęku. Wręcz przeciwnie, im dłużej całował mnie z pasją i porządaniem, tym bardziej ja sama go pragnęła. I już nie tak z przymusu, jak na początku. Teraz pojawiły się we mnie prawdziwe emocje, które pchały mnie do Justina. Podobały mi się dreszcze, jakie wywoływał u mnie swoim dotykiem. Były niezmiernie przyjemne. Nie sądziłam, że zacznę odczuwać zwyczajną radość.

Justin zsunął mnie delikatnie ze swoich kolan i położył na kanapie. Czułam, że nieubłaganie zbliża się moment, w którym stracę swoje dziewictwo i oficjalnie przestanę być małą dziewczynką. Stanę się kobietą, mimo że jeszcze nie czułam się nią. To nie był odpowiedni moment na pierwszy stosunek, ale nie mogłam się wycofać z układu, który ma uratować moje życie.

Musiałam zdecydowanie pozbyć się wszelkich niepewności i wyrzutów sumienia, aby nie wyjść jedynie na sztywną marionetkę. Czułam, jak Justin coraz mocniej napiera na moje wargi. Również jego dłonie zaczęły pracować, błądząc wzdłuż mojego ciała, od bioder, aż po same piersi. O dziwo, kiedy dotykał mnie Justin, nie czułam już strachu. Jego dotyk był jakby inny. Inny, niż wszystkich innych mężczyzn. Cholera, było mi dobrze, choć obiecałam sobie, że nie będę czerpać z tego przyjemności, a potraktuję to jedynie, jak przykry obowiązek. W rzeczywistości, z każdą chwilą było to coraz mniej przykre i coraz bardziej oddalało się od obowiązku.

-Chciałem tego już od pierwszego dnia, kiedy zobaczyłem cię w tej ciemnej, wąskiej uliczce. - wymruczał do mojego ucha. Myślami wróciłam do dnia, gdy spotkałam go po raz pierwszy. Był wtedy bardzo nachalny. Znienawidziłam go właściwie po pierwszym spojrzeniu. Czułam do niego odrazę, nie chciałam go znać. Odrzucali mnie faceci, którzy sądzili, że z każdej dziewczyny mogą zrobić łatwą. Kiedy wprowadził się do nas, był taki sam. Dopiero z czasem, i sądzę, że pod moim wpływem, zaczął się zmieniać wprost nie do poznania. Miałam wrażenie, że zmienił się tak dla mnie. Powiedział mi przecież, że moglibyśmy spróbować i być ze sobą. Mój mętlik w głowie powiększał się z każdą chwilą.

-Przemyślałaś to? - Justin na moment przestał mnie całować i dotykać. Zamiast tego, spojrzał głęboko w moje oczy. Tak głęboko, że nie byłam w stanie wytrzymać jego spojrzenia. Okłamywałam go, chociaż wcale tego nie chciałam. Nie potrafiłam zwyczajnie odpowiedzieć, więc jedynie skinęłam głową, nie patrząc w jego oczy. Miałam nadzieję, że to go przekona. Od pewnego czasu jednak, Justin potrafił wyczuwać moje emocje lepiej, niż ktokolwiek inny. Dlatego od razu zrozumiał, że coś jest nie tak, a ja wcale nie jestem tak pewna, jaką grałam.

Nie chciałam, aby znów zaczął mówić i zadawać te wszystkie pytania, które zdawały mi się teraz zupełnie bezwartościowe. Zaczęłam więc sprawnie odpinać jego spodnie. Byłam skrępowana, robiąc to. Nigdy wcześniej nie znalazłam się w podobnej sytuacji i zwyczajnie nie wiedziałam, jak powinnam się zachowywać. Nie mogłam również słuchać głosu swojego serca. Nie mogłam, ponieważ to serce mówiło mi coś zupełnie innego.

Złapałam jego spodnie i zaczęłam je zsuwać, lecz nadal nie potrafiłam na niego spojrzeć. Sama nie wiem, dlaczego. Może było mi tak cholernie wstyd, a może zwyczajnie bałam się, że będzie w stanie wyczytać coś z moich oczu. Sama nie wiem. To było dla mnie trudne. Chciałam stracić dziewictwo z mężczyzną, którego pokocham. I chociaż Justin był dla mnie ważny, daleko było w naszych wzajemnych relacjach do miłości.

Wtedy jedna z dłoni Justina powędrowała na moje plecy. Wiedziałam, że w tym momencie odepnie mój stanik i stanie się pierwszym facetem, który ujrzy moje piersi. Nie wiedziałam już nawet, jak reagować. Czy uśmiechać się w sztuczny sposób, czy może zamknąć oczy i nie otwierać ich, dopóki nie skończymy się z Justinem kochać.

Nie mogłam jednak rozmyślać nad tym zbyt długo, ponieważ wtedy poczułam, jak mój stanik został lekko rozluźniony, co oznaczało, że nie ograniczało go już żadne zapięcie. Poczułam smukłe palce Justina po bokach swoich piersi. Naprawdę nie chciał mnie wystraszyć, lecz mimo to nie potrafiłam się rozluźnić. Jakaś wewnętrzna siła nie pozwalała mi na to, chowając głęboko we mnie uraz. Justin zsunął ze mnie ramiączka biustonosza i odłożył go na podłogę, a potem sam zanurzył się w moim biuście. Nachylił się nad nim i zaczął obsypywać pocałunkami.

To nie bolało i było nawet przyjemne. Nigdy nie czułam się w tak wyjątkowy sposób, choć nadal czułam, że nie powinnam tego robić. Justin pieścił moje piersi delikatnie dłońmi, ugniatał je i wciąż całował. Po paru chwilach takich czynności doprowadził wręcz do tego, że moje dłonie powędrowały do jego włosów, a palce wplątały się w nie. Moje powieki wciąż były przymknięte, jednak teraz z przyjemności. Cholera, mogłam mówić, co tylko chciałam i mogłam obwiniać się na wszystkie, możliwe sposoby, ale było mi z nim naprawdę dobrze.

Czułam coś, czego nie powinnam czuć i mimo fizycznego odprężenia, moja psychika była na skraju załamania. Nie potrafiłam już na spokojnie przemyśleć jednej sprawy. Zaczęłam zastanawiać się nad wszystkimi jednocześnie i to wywoływało takie zamieszanie. Aż w końcu z tej bezsilności, jak i również radości, której nie powinnam czuć w ramionach Justina, zaczęłam cicho płakać, a moje łzy, wypływające spod powiek, torowały sobie prostą ścieżkę wzdłuż policzków, znajdując swoje ujście na poduszce.

-Nie, Lily. Dość tego. - chciałam zdjąć z mężczyzny bokserki, lecz wtedy on zachował się tak, jak nie chciałam, aby się zachowywał, mimo że w głębi duszy błagałam o to. - Spójrz mi w oczy. - nie poruszyłam głowy ani o milimetr. - Powiedziałem, spójrz mi w oczy. - dłonią obrócił moją twarz w swoją stronę. Jego wzrok był smutny, może nawet przygnębiony. Nie miałam pojęcia, że Justin tak bardzo martwił i troszczył się o mnie. To niesamowite. Przecież jeszcze tak niedawno bez skrupułów nazywałam go dupkiem, a teraz on, mając wyjątkowo łatwą do wykorzystania sytuację, przerywa wszystko, aby otrzeć moje łzy, które najwyraźniej go raniły.

-Nie jestem głupi, widzę, że tego nie chcesz, tylko bezsensownie się zmuszasz. Mógłbym zachować się jak większość facetów i zwyczajnie cię przelecieć, ale nie zrobię tego, bo widzę, że krzywdzisz samą siebie. Lily, dzieciaku, powiedz mi w końcu, o co chodzi? Przyszłaś do mnie tak nagle i powiedziałaś, że chcesz się ze mną kochać. Cholernie mi to schlebia, ale wciąż nie rozumiem, dlaczego. Coś musiało się stać. Jestem przekonany, że tego nie chcesz, że zwyczajnie nie jesteś gotowa. Nie rób niczego na siłę, bo będziesz tego żałować. Masz dopiero piętnaście lat. Masz jeszcze na to czas, wiesz? - był, jak kochany, troskliwy tatuś, którego często potrzebowałam. Stał się niesamowicie dojrzały i poważny. Jego słowa również takie były. A w szczególności, były prawdziwe i szczere. Musiałam powiedzieć mu prawdę.

-Właśnie o to chodzi, że nie mam już czasu. - wychlipałam, a wiedząc, że Justin i tak dowie się o wszystkim, po prostu się rozpłakałam. - Marco powiedział, że wybrał mnie, ponieważ jako jedna z niewielu jestem czysta, to znaczy jestem dziewicą. Ja nie chcę się już dłużej bać, rozumiesz? Nie chcę żyć w obawie, że może pojawić się przede mną w każdej chwili i znów zabrać mnie ze sobą. Ja chcę po prostu spokojnie żyć, bez ciągłego strachu. Dlatego muszę stracić dziewictwo. Wtedy będę bezpieczna. Już zawsze.

Justin patrzył w moje załzawione oczy jeszcze długi czas. Nie wiedziałam, co o mnie myśli i byłam tego ciekawa. Nie zdziwiłabym się, gdyby z każdą chwilą zdobywał o mnie coraz gorsze zdanie. Sama miałam takie o sobie.
-Masz mnie za dziwkę, prawda? - wyszeptałam. Było mi jeszcze bardziej wstyd, niż przed paroma chwilami, a chwile oczekiwania na jego odpowiedź były najgorsze.
-Słońce, jaka ty jesteś głupiutka. - objął dłonią mój policzek i z niedowierzaniem pokręcił głową, jakby rzeczywiście nie potrafił uwierzyć w to, co właśnie powiedziałam. - Nigdy nie pomyślałbym o tobie w ten sposób. A to, co chcesz zrobić, jest przejawem niesamowitej odwagi i podziwiam cię za to.

Jednocześnie zbliżyliśmy nasze wargi i połączyliśmy je w pocałunku. Przysięgam, teraz nad tym nie panowałam, ale chciałam tego. Justin rozumiał moje potrzeby bez słów. Nie musiałam się nawet odzywać, komentować jego ostatnich słów i prosić go o cokolwiek. Wystarczyło, że spojrzał w moje oczy. Ja rozumiałam go w taki sam sposób. Wytworzyła się między nami więź, sama nie wiem, o jakim charakterze. Uważałam go, za przyjaciela, ale były momenty, w których stawał się dla mnie kimś znacznie ważniejszym.

-Nie chcę, aby twój pierwszy raz był tylko smutnym obowiązkiem. Obiecuję, że zrobię to tak, abyś nie poczuła bólu, tylko zajebistą przyjemność, dobrze? - musnął czubek mojego nosa, a kiedy skinęłam głową, dwa jego palce wsunęły się pod koronkę moich majtek. Nie wiem, jakim cudem, lecz po wyznaniu Justinowi całej prawdy, przestałam się nawet krępować, nie mówiąc już o jakimkolwiek stresie. Poczułam się w jego ramionach bezpiecznie. Tak naprawdę bezpiecznie. Przez moment pomyślałam nawet o Justinie, jakby był mój, jakby był moim mężczyzną.

-Chcę to zrobić. - wyszeptałam, gdy byłam w trakcie zsuwania z niego bokserek. Mój wzrok uciekł spoza mojej kontroli i mimowolnie zatrzymał się na tym, co odsłoniłam spod materiału. Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam odczuwać, rodzący się we mnie, niepokój.
-Jesteś tak malutka, w porównaniu do mnie. - zachichotał, znów całując krótko moje usta. Justinowi naprawdę zależało na tym, aby rozluźnić atmosferę pomiędzy nami. Bardziej nawet troszczył się o moje doznania, niż o swoje odczucia. Cholera, był właściwym facetem i, prawdę powiedziawszy, coraz bardziej pragnęłam, tak sama z siebie, aby w końcu to zrobił.

Szatyn sięgnął jeszcze po swoje spodnie, leżące na ziemi. Wyjął z nich paczuszkę z jedną prezerwatywą. Nie chciałam nawet wnikać, dlaczego nosi takie rzeczy tak po prostu, w kieszeni jeansów. Teraz nie chciałam już niczego innego, oprócz seksu z nim. Moje powieki opadły jakby mimowolnie. Nie wiem, czy z powodu zwykłego strachu, jaki tlił się we mnie, czy może przez niepewność. W końcu, wiedziałam o tych sprawach nie więcej, niż dziecko z przedszkola. Justin natomiast miał dwadzieścia siedem lat. Był dorosły i z pewnością doświadczony. Wiedziałam, że wystarczy jeden niewłaściwy ruch, aby spalić się przed nim ze wstydu.

-Malutka, otwórz oczka. Nie zamierzam zrobić tego tak nagle i od razu. Poczekam, aż zaczniesz mnie o to błagać. - pojawił się chociaż jeden element starego Justina, lecz teraz wcale nie byłam zirytowana jego żartami. Wręcz przeciwnie, im dłużej uśmiechał się, nawet w łobuzerski sposób, tym bardziej rozluźniał mnie i przygotowywał na to, co miało zajść między nami.
-Już się bałam, że zapomniałeś, jak to jest być dupkiem. - odgryzłam się, po czym powolutku uniosłam ręce i położyłam je na szyi Justina. - Całe szczęście, odrobina prawdziwego ciebie jeszcze nie umarła. - dodałam, po czym przyciągnęlam go bardzo blisko siebie i pocałowałam namiętnie.

Chociaż planowałam jedynie musnąć jego usta, on szybko podchwycił okazję. Oparł się na łokciach za moją głową, a jego usta idealnie współgrały i łączyły się z moimi. Pocałunek ten był pełen pasji i namiętności, jaka zrodziła się między nami. Wiecie, im dłużej jego język pieścił moje podniebienie, tym bardziej zapominałam, że robiłam to z przymusu. Poczułam, że naprawdę tego chcę. Nawet, gdyby ktoś powiedział mi, że Marco zginął, a ja jestem już całkowicie bezpieczna, nie potrafiłabym tego przerwać.

Justin był delikatny i kochany, chociaż praktycznie jeszcze niczego nie zaczęliśmy. Na razie szatyn całował moją szyję i dekolt, a uśmiech nie schodził z moich ust. Cholera, było mi tak dobrze. Nie potrafiłam nawet panować nad swoimi ruchami. Wzięłam jedną dłoń Justina w swoją i ostrożnie położyłam na jednej ze swoich piersi. Przez cały czas nie odrywałam wzroku od Justina. Chciałam ujrzeć jego reakcję na swój śmiały gest.

Nie trzeba było zachęcać go po raz drugi, aby ponownie zaczął obsypywać je czułymi pocałunkami i pieszczotami. Czułam, że to, co robię jest... niegrzeczne. Ale pieprzyć to, nie każda decyzja, podjęta przez nas w życiu, musi być skrupulatnie przemyślana. Czasem trzeba zwyczajnie zaryzykować. Ja ryzykowałam właśnie teraz, leżąc nago, pod nagim, dwanaście lat starszym mężczyzną. Kompletnie zwariowałam, ale... byłam szczęśliwa.

-Przestań znęcać się nade mną dłużej i po prostu to zrób. - objęłam jego twarz dłońmi i przyciągnęłam nad swoją. Na jego ustach znów zagościł ten słynny uśmiech. Teraz nie odwracałam już wzroku. Kiedy rozchylił lekko moje nogi i umiejscowił się pomiędzy nimi, patrzyłam prosto w jego oczy, ponieważ nie bałam się go. - Teraz... - dodałam szeptem, dając Justinowi znak, że jestem już gotowa.

Poczułam, jak zaczął wsuwać się we mnie niezwykle ostrożnie, delikatnie i powoli. Zaczęło towarzyszyć mi zupełnie nieznane uczucie. Widząc mały grymas na mojej twarzy, Justin wszedł we mnie tylko do połowy i zatrzymał się, aby dać mi czas na przyzwyczajenie się do jego męskości we mnie. Chociaż z początku było to dość niewygodne, naprawdę nie czułam bólu. Minimalne ukłucie pojawiło się dopiero wtedy, kiedy wsunął się we mnie do samego końca i położył się na mnie ostrożnie. Nadal jednak nie był to ból. Odczuwałam to bardziej, jak zapłata za oddanie dziewictwa i znak, że naprawdę to zrobiłam.

-Moja mała dziewczynka przestała być już dzieciaczkiem. - wymruczał mi do ucha, a ja zachichotałam. Wszystkie jego słowa były tak słodkie. Dosłownie rozpływałam się w jego silnych ramionach, w których trzymał mnie mocno i stanowczo. Czułam się tak wyjątkowo, jak jeszcze nigdy, a wszystko za sprawą odrobiny czułości, jaką mi okazywał.

Wtedy zaczęliśmy się kochać. Bardzo szybko zaczęłam odczuwać niewyobrażalną przyjemność, którą obiecał mi Justin. Przyznajmy to sobie szczerze, dzięki swojemu doświadczeniu, doskonale wiedział, jak mnie zadowolić. Mój nieprzyzwyczajony organizm nawet z najdrobniejszych pieszczot czerpał ogromnie wiele radości. Dlatego delikatne pchnięcia, które z początku wykonywał Justin, były dla mnie drogą do nieba.

-Jak ty to robisz, że jest mi tak dobrze? - wyjęczałam cichutko do jego ucha. Moje ciało chciało dosłownie zwijać się z przyjemności. Nigdy nie sądziłam, że mogę wynieść z tego tyle korzyści.
-Staram się, malutka. - zachichotał, kilka razy muskając moje usta i odrobinę przyspieszając. Nadal robił wszystko tak, abym nie poczuła nawet najmniejszego bólu. I znakomicie mu to wychodziło.

Dzięki temu, ile czułości w to wkładał, czułam, jakbyśmy robili to z miłości, naprawdę. Czułam małe motylki w dole brzucha, które pobudziły we mnie jakieś silne uczucia względem Justina. Chciałam mu to powiedzieć. Chciałam, aby wiedział, że to przestało być dla mnie obowiązkiem i nie żałuję, ani odrobinę. W takim stanie jednak nie mogłam się odezwać. Mój oddech był zbyt przyspieszony i z pewnością ciężko byłoby mi sklecić choć jedno, krótkie zdanie. Nie potrafiłam wręcz uwierzyć, do jakiego stanu potrafił mnie doprowadzić. I cholernie mi się to podobało.

Myślę, że Justin czuł dokładnie to samo, gdyż, aby zbliżyć się do mnie, wsunął dłonie pod moje plecy i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Razem ze swoim gestem, wszedł we mnie głębiej. Tego nie czułam jeszcze wcześniej i, choć nie sądziłam, że to możliwe, było mi jeszcze lepiej. Do tego wręcz stopnia, że aby zatrzymać Justina w dalszym ciągu tak blisko siebie, położyłam dłonie na jego umięśnionych plecach i zaczęłam je gładzić, wciąż odczuwając niezmierną rozkosz.

Justin zsunął jedną dłoń wzdłuż mojego ciała. Dokładnie badał opuszkami palców moją skórę, a ja chciałam, żeby robił to przez cały czas. W końcu zatrzymał ją pod moim kolanem i uniósł moją nogę na wysokość swoich bioder. Boże, znów wprowadził mnie na zupełnie nowy, wyższy poziom przyjemności. Nie byłam w stanie pojąć, skąd do cholery wiedział, jak sprawić, abym nie potrafiła się kontrolować. Otóż, moje, do tej pory, ciche jęki, stawały się coraz głośniejsze, zwłaszcza wtedy, kiedy wszedł we mnie tak głęboko i wypełniał mnie od środka. Czułam się spełniona fizycznie, ale psychicznie również. Nie dość, że sprawiam przyjemność sobie, to jeszcze robiłam na złość matce. Byłam zwyczajnie szczęśliwa.

Wtedy przestało być już tak słodko i delikatnie. Oboje z Justinem potrzebowaliśmy czegoś więcej, czegoś, co zaspokoiłoby nasze potrzeby. Mężczyzna zaczął przyspieszać, dość gwałtownie, ale chciałam tego, potrzebowałam. Nie poznawałam samej siebie. Nigdy nie byłam tak śmiała, zwłaszcza w stosunku do mężczyzn, a teraz nagle zwolniłam wszystkie, wewnętrzne hamulce i oddałam mu się w pełni.

Moje biodra zaczęły wychodzić mu na spotkanie. Dzięki temu, oboje czerpaliśmy jeszcze więcej przyjemności. Sama nie wiem, ile to wszystko trwało, jednak jestem przekonana, że mogłabym kochać się z nim do śmierci. Czułam, że byłam dla niego ważna. Jako jedyny poświecał mi tyle uwagi, której ja zwyczajnie potrzebowałam. On zrobił ze mnie kobietę, a dodatkowo sprawiał, że czułam się, jak ona.

-W porządku, aniołku? - to niesamowite, że nawet teraz pamiętał, że, bądź co bądź, jestem jeszcze dzieckiem.
-Lepiej być nie może, Justin. - wydyszałam, unosząc lekko swoje ciało, ponieważ, choć to fizycznie niemożliwe, marzyłam, aby był jeszcze bliżej mnie. Tak bardzo go pragnęłam. - Chociaż, mam jedną prośbę. Błagam, szybciej. - przytuliłam twarz do jego ramienia po to, by zagłuszyć krzyk, który tak bardzo chciał uciec z moich ust.
-Z przyjemnością, kochanie. - i wtedy przestaliśmy się kochać, a zaczęliśmy zwyczajnie pieprzyć. Byłam cała rozpalona, a na czole Justina pojawiły się pojedyncze kropelki potu, kiedy złapał się jedną ręką bocznego oparcia kanapy i zaczął wchodzić we mnie i wychodzić znacznie szybciej i mocniej.

Nagle poczułam, jak całe moje ciało jakby się zaciska. Każdy mięsień stał się napięty, aby po kolejnych dwóch pchnięciach całkowicie się rozluźnić. Prawdę powiedziawszy, nie miałam pojęcia, co dzieje się z moim ciałem. Nie byłam na to przygotowana. Nie miałam pojęcia, że ogromna rozkosz, którą odczuwałam wcześniej, była praktycznie niczym, w porównaniu do uczucia, jakie towarzyszyło mi teraz. Justin wykonał jeszcze parę krótkich pchnięć, a później opadł na moje drobne ciało i zamarł, odczuwając to samo, co ja.

-Boże, nie wiedziałam, że to będzie tak cudowne. Mogłeś mnie w jakiś sposób uprzedzić, Justin. - wymruczałam, odchylając głowę lekko w tył. Wtedy on wsparł się na łokciach po moich bokach i złożył kilka krótkich pocałunków na mojej twarzy.
-Misia, kochałaś się ze mną. Czego się spodziewałaś? Musiało być zajebiście.
-Widzisz, nie doceniłam cię przedtem. - przyłożyłam dłoń do jego policzka i zaczęłam go delikatnie gładzić. - Dziękuję, Justin. Dziękuję za wszystko. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie ty.
-Nie masz za co. To była dla mnie czysta przyjemność. I mówię teraz dosłownie. Było mi cholernie dobrze.

Zaśmiałam się cicho, otaczając opuszkiem palca jeden z jego tatuaży. Nie pamiętam, kiedy ostatnio uśmiechałam się tak szeroko i szczerze, bez żadnego konkretnego powodu. To, co zrobiłam z Justinem niesamowicie pooprawiło mi humor. Poprawiło również moją samoocenę, ale o tym Justin nie musiał na razie wiedzieć.
-Wiesz, musimy to oblać. W końcu, dziewictwo traci się raz, prawda?

~*~

No, wyszedł mi dość długi ten rozdział. I w końcu to zrobili, myślę, że wielu z Was na to czekało :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962

29 komentarzy:

  1. Huhuhu. Pierwsza :D Zabieram się do czytania! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa!! Czekałam na ten rozdział!! Jaki Justin jest kochany *_*. Życzę weny i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, matka Lily nie jest normalna, ostatnie zdanie wygrywa wszystko ;). Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :).

    OdpowiedzUsuń
  4. ,fgm;fdgmfdl;gmfdl;gmfhlmfhd;lmhlrtrmetoretkreokgrotkrpe DZIEŃ DOBRY, KOCHAM CIĘ <3

    OdpowiedzUsuń
  5. dayhue3adfgrtdeymasut wreszcie wreszcie TO zrobili jezu nie wiem co mam napisać jestem roztrzęsiona rozdziałem ,który jest ZAJEBISTY! naprawde bardzo mi się podoba ! BARDZO CIE KOCHAM ! CZEKAM NA NASTĘPNY !

    OdpowiedzUsuń
  6. O jezuuu! Świetnie! Hahah w końcu, w końcu :D Tak szczerze to myślałam, że wejdzie matka Lily ale na szczęście nie xd Myślę, że zaczynają czuć do siebie coś więcej :) do następnego! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ja tez myslałam ze jej matka wejdzie to dobrze ze im nie przerwała :D

      Usuń
    2. tez tak myślałam ;)))

      Usuń
    3. HaHaHa! Tylko na to czekałamXD ROZDZIAŁ ZAJEBISTY. POZDRO

      Usuń
  7. Kocham. Czekam na next <3
    http://salty-tears-am.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Boze dziewczyno jak ja kocham Twoje opowiadania !!!!!!!!! Po prostu Ty masz dar do pisania tego

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja uwielbiam tę pare <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekalam na to! ;D
    Justin taki kochany awww *-*
    Rozdzial zajebisty ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. ojejciu
    czekałam na ten rozdział wieeeki hahahah
    tzn tak się czulam
    czekam nn:*

    OdpowiedzUsuń
  12. zajebisty rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. YEP!!! Zajebisty !! nareszcie :3 haha Zaszaleli Lilyy ostro !!
    haha uwielbiam twoje blogi ;3

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny! Czekałam na to i nareszcie, chociaż na początku myślałam, że on się wycofa, napewno się bał o Lily w tym momenci. Nie myślałam, że Justin może być taki czuły i taki kochany jak czytałam na początku to opowiadanie :) Obawiam się teraz o to co z Alison i Marco, bo on wróci.... Napewno, ale liczę na to, że Justin ją ochroni, gdzieś wyjadą, przecież nie mogą zostać w tym domu skoro on wie, gdzie jest Lily...
    Świetny jak zawsze i weny <3
    http://whatever-will-happen-we-r-4ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezu nie mogę wreszcie To się stało.

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże!!!! ORGAZM!!!!!!! Cholera nie spodziewałam się tego... Nie sądziłam ze ten rozdział będzie tak ZAJEBISTY!!!!!!!! WOW!!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. O BOŻE!
    wow wow wow wow
    / @awwhmrbieber
    Ps:zapraszwm do mnie

    OdpowiedzUsuń
  18. Boski rozdzial kochaniee *, * czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  19. Ooo kuźwa ale sie dzieje super czekam na nn :-*

    OdpowiedzUsuń
  20. megaaa !!!! <3<3<3 cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Matkoo czekam na nn ale super wyszedł ;**

    OdpowiedzUsuń
  22. Dalej ! Dalej ! Boze umieram z ciekawosci co bedzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  23. idiotka zdradzila takiego fajnego chlopakja z kims kto ja sprzedał

    OdpowiedzUsuń
  24. O bożu ale gorący rozdział

    OdpowiedzUsuń