Przeczytajcie notkę pod rozdziałem <3
***Lily's P.O.V***
Zaczęłam się powolutku przebudzać. Moje powieki kleiły sie w dalszym ciągu i ciężko było mi je podnieść, ale po kilku chwilach dałam radę. Poczułam ten wspaniały, dobrze znany mi zapach perfum Justina i dopiero wtedy, kiedy zaciągnęłam się kilka razy, bardzo głęboko, zorientowałam się, że leżę na jego idealnie wyrzeźbionym i umięśnionym ciele, od którego biło niesamowite ciepło.
-Dzień dobry, misia. - wymruczał wprost do mojego ucha, a przyjemne ciepło połączyło się z dreszczami, jakie wywołał jego zachrypnięty głos. Dodatkowo, musnął skórę za moim uchem. Wtedy naprawdę zaczęłam się rozpływać.
-Cześć. - ziewnęłam cicho, a po chwili oparłam się na łokciach za jego głową, aby moja twarz znalazła się na wysokości jego. - Wiesz, co chcę teraz zrobić, prawda? - celowo przybrałam ton małej dziewczynki. Wiedziałam, że Justina potrafiło to rozczulić. Z resztą, ostatnio wszystko, co związane ze mną, potrafiło zmiękczyć jego serce.
-Dokładnie to, co ja. - wymamrotał z uśmiechem, a potem ujął moje policzki w dłonie i łapczywie zaatakował moje usta, jakby stęsknił się za nimi przez tę jedną noc, a właściwie ledwo kilka godzin, podczas których nie były ściśle połączone i wprawione w namiętny taniec.
Kiedy w końcu zabrakło nam obojgu powietrza, oderwałam się od mężczyzny i usiadłam wygodniej na jego dolnej połowie. Wtedy spojrzałam na samą siebie i zmierzyłam się przelotnym spojrzeniem. Byłam w samej bieliźnie i żaden inny skrawek materiału nie przysłaniał mojego ciała.
-Justin, czy my kochaliśmy się w nocy? - spytałam, nadzwyczaj spokojnie. Nie musiałabym zadawać tego pytania, gdyby po kilku kieliszkach nie urwał mi się film, lecz jednocześnie nie miałabym zupełnie nic przeciwko, gdybyśmy po raz kolejny uprawiali seks. Nie byłam dzieckiem i doskonale wiedziałam, że jeszcze nie raz do tego dojdzie.
-Musisz zapamiętać jedno, misia. Może uważasz mnie za totalnego dupka, ale nigdy, powtarzam, nigdy nie wykorzystałbym tego, że jesteś pijana. Wolę, kiedy jesteś trzeźwa i oboje odczuwamy z seksu przyjemność.
Fakt, sądziłam, że jest dupkiem i wykorzystanie pijanej dziewczyny nie byłoby dla niego problemem. Justin jednak zaskakiwał mnie na każdym kroku. Bardzo się zmienił od czasu naszego pierwszego spotkania. Jakby wszedł w niego inny, dobry człowiek. Mimowolnie dzięki jego odpowiedzi, moje usta ułożyły się w uśmiechu. Swoimi słowami pokazywał, że naprawdę mnie szanuje, a szacunek w oczach Justina znaczył naprawdę wiele.
-Masz jakieś plany na dzisiaj, myszko? - Justin również usiadł i oparł się o ramę łóżka, a mnie przysunął jeszcze bliżej siebie. Zaczął delikatnie muskać moje usta, robiąc przerwy po każdym ich połaczeniu.
-Chętnie spędziłabym ten dzień z tobą, jednak mam sprawę do załatwienia. Muszę iść porozmawiać z Jake'iem. Zdecydowałam, że powiem mu o wszystkim i zakończę ten fikcyjny związek, który i tak nie ma najmniejszego sensu, ponieważ ktoś inny zaczął powoli wkradać się do mojego serca. - delikatnie przyłożyłam dłoń do jego ciepłego policzka i oparłam czoło o jego. Justin doskonale wiedział, że mówiłam o nim i do niego. Potwierdził to uśmiechem, takim naprawdę szczerym i naturalnym. Tylko on uśmiechał się w taki sposób, a ja, no cóż, uwielbiałam ten piękny gest.
-Może chcesz, abym poszedł z tobą, Lily? - wplątał palce w moje gęste włosy i ponownie zaczął mnie całować, niezwykle delikatnie i ostrożnie, jakby chciał przelać w ten pocałunek wszystkie swoje emocje. Udało mu się. Zwyczajnie staliśmy się parą kochanków, a między nami co chwila wybuchała fala namiętności.
-Dziękuję, muszę załatwić to sama. Wczoraj wieczorem zrozumiałam, że nie ma najmniejszego sensu, aby dalej to ciągnąć. Przecież nigdy go nie pokocham. A poza tym, to byłoby okropnie nie w porządku, gdybym była w związku z Jake'iem, a z tobą całowałabym się przy każdej, możliwej okazji. - była to prosta, zwyczajna decyzja w oczach każdego, dorosłego człowieka. Dla mnie jednakże była ona nadzwyczaj trudna i zagmatwana. Pierwsza tak poważna decyzja w moim krótkim, nastoletnim życiu.
Zwinnie zsunęłam się z Justina i wstałam z łóżka, aby następnie podejść do szafki z ubraniami i wyjąć komplet na dzisiejszy dzień. Gdy trzymałam już w rękach spodnie i bluzkę, zerknęłam przez lewe ramię na Justina, który w dalszym ciągu leżał na łóżku i wpatrywał się w moją pupę.
-Może chciałby pan pójść ze mną pod prysznic? - spytałam cicho i bardzo niepewnie. I choć chciałam, aby dotarły do niego moje słowa, marzyłam również, aby tego nie usłyszał. Wstydziłam się, to chyba normalne. - Tylko bez żadnych niespodzianek, Justin.
-Będę zaszczycony, mając okazję obejrzeć pani piękne ciało. - ukłonił się przede mną nisko, a ja za śmiechem odepchnęłam od siebie tego wariata i weszłam do łazienki.
Stanęłam przed dużym lustrem, pokrywającym większą część ściany i nie potrafiłam się poruszyć. Zrozumiałam, że nadszedł moment, abym rozebrała się do naga, ze wzrokiem Justina, który w dalszym ciągu wbity był we mnie. Z nerwów przygryzłam nawet dolną wargę i nie chciałam wypuścić jej spomiędzy zębów.
-Nie musisz się wstydzić, misia. - Justin wiedział, że samej ciężko mi będzie rozebrać się przed nim, dlatego to on odpiął mój stanik i zsunął z ramion ramiączka. Kiedy jego dłonie spoczywały od tyłu na moich piersiach, a ja oglądałam jego ruchy w wypolerowanym lustrze, nabrałam odwagi. W końcu, nie mam zupełnie nic do stracenia, a w życiu trzeba spróbować wszystkiego, w jak najszybszym tempie. Zsunęłam więc majtki, a potem weszłam pod prysznic i, nie czekając na mężczyznę, włączyłam strumień ciepłej wody.
Nie czekałam długo, aż Justin dołączy do mnie. Minęło raptem kilka krótkich sekund, które upłynęły wyjątkowo szybko. Szatyn stanął za mną, bardzo blisko. Mogłam poczuć jego męskość przy swoim pośladku. Z początku byłam odrobinę wystraszona i chyba bałam się nawet odwrócić twarzą do niego. Znów jednak pomógł mi w tym Justin, który nie czekał już, aż nagromadzę w sobie odwagę. Po prostu położył dłonie w dole moich bioder i obrócił moje ciało. Zrobił to delikatnie, lecz po chwili cała delikatność uleciała. W Justina wplątało się jakby dzikie zwierzę, które kazało mu rzucić się na mnie. Agresywnie rzucić.
Moje plecy zderzyły się z wykafelkowaną ścianą pod prysznicem, a wargi połączyły z jego ustami. Musiałam wręcz dłońmi oprzeć się o ścianę za mną, aby z przypływu namiętności nie zemdleć. A byłam do tego zdolna. Między mną, a Justinem, zrobiło się naprawdę bardzo, bardzo gorąco. Seks niemal wisiał w powietrzu, jednak mężczyzna wiedział, że nie chcę tego zrobić w tym momencie i nawet nie próbował mnie do tego namawiać. Po prostu całowaliśmy się, dość brutalnie i nachalnie, ale strasznie podobało mi się towarzyszące mi uczucie. Było niesamowite. Zupełnie, jak chemia, która wytworzyła się między nami w tak stosunkowo krótkim czasie.
Czas, spędzony pod prysznicem spożytkowaliśmy głównie na przytulanie i wymienianie się pocałunkami. Kolejne nie były już tak agresywne, jak ten pierwszy. Były dużo bardziej romantyczne i odkrywały tę właśnie stronę Justina, której wcześniej nie miałam okazji poznać. Gdy wyszłam spod prysznica, owinięta białym ręcznikiem, założyłam na siebie ubrania i poczekałam, aż szatyn zakryje swoją nagość kawałkiem materiału. Później wyszliśmy z łazienki i od razu zeszliśmy na parter, do przedpokoju.
Nie chciałam tracić czasu, więc zaczęłam przygotowywać się do wyjścia z domu. Czekała mnie długa i trudna rozmowa z moim, jeszcze, chłopakiem. Czułam, że słowa z ogromną trudnością będą przepływać przez moje gardło, a ja wykorzystam ogromnie wiele energii, aby przyznać się przed nim do wszystkiego.
-Załóż ciepłą kurtkę, misia, do tego czapkę i gruby szalik. - niestety, Justin, prócz mówienia, zaczął mnie również ubierać i po paru chwilach wyglądałam, jak bałwan, w śnieżną, mroźną zimę.
-Uduszę się w tym, a tego byś chyba nie chciał. - ze śmiechem zaczęłam się rozbierać. Odłożyłam na półkę czapkę, szalik i rękawiczki, a na sobie zostawiłam jedynie kurtkę, lekko rozpiętą. Zbliżyłam się do Justina, objęłam jego twarz dłońmi i złożyłam na jego ustach słodkiego buziaka, po czym szybko wyskoczyłam z domu, aby nie zdążył mnie złapać i znów rozproszyć moich myśli, które teraz starałam się skupić wokół jednego.
Do domu Jake'a doszłam dość szybko. Denerwowałam się okropnie, wiedząc, że za parę chwil stanę z nim twarzą w twarz i będę musiała przyznać się do wszystkiego. Czułam, jak mój żołądek zaciska się w ogromnym stresie, który narastał z każdym krokiem w stronę drzwi wejściowych. Aż w końcu musiałam zapukać kilka razy i czekać. Zobaczę uśmiech Jake'a, który nigdy nie schodził z jego ust i wymięknę zupełnie. Zwyczajnie bałam się reakcji własnego ciała na jego widok.
Drzwi zaczęły się powoli otwierać, ukazując, tak, jak sądziłam, szereg białych zębów bruneta. Kiedy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się jeszcze szerzej i dosłownie porwał mnie w objęcia, jakby nie widział mnie cały rok. Byłam zrozpaczona. Wiedziałam, że za parę chwil złamię mu serce. Przełamię je na pół i wyryję w nim głęboką dziurę. I to bolało również mnie. W końcu, Jake przez długi okres czasu był moim przyjacielem, do którego miałam bezgraniczne zaufanie.
-Wejdź, skarbie. - Jake był tak szczęśliwy, że do niego przyszłam. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, do czego zmierzam i dlaczego tak naprawdę tu jestem.
Gdy zostawiłam kurtkę i buty w przedpokoju, zaczęłam wchodzić schodami na górę, do jego sypialni, abyśmy mogli porozmawiać na spokojnie. Nie wiedziałam nawet, jak zacząć tę rozmowę. Strach sparaliżował mnie całkowicie. Nie miałam pojęcia, jak zareaguje Jake. Zawsze był łagodny, jednak nikt nigdy nie postawił go w tak niezręcznej sytuacji, w jakiej zamierzam go postawić ja.
-Opowiadaj, kochanie, co u ciebie. - kiedy usiadłam na łóżku, Jake usiadł obok i zaczął gładzić dłonią moje kolano. Czułam się przy nim niezręcznie, jednak on zdawał się tego nie wyczuwać.
-Dobrze. - odparłam z lekkim, wymuszonym uśmiechem. Justin od razu zauważyłby, że coś się zmieniło, że jestem inna. Odniosłam wrażenie, że Jake nie chciał dopuścić do siebie faktów, jakie wisiały w powietrzu. - A u ciebie? - nie chciałam od razu przejść do sedna, dlatego najpierw postanowiłam chwilę z nim porozmawiać, nawiązać jakikolwiek kontakt.
-Cholernie stęskniłem się za swoją dziewczyną. - poczułam się okropnie, kiedy powiedział to z taką miłością i troską. Z każdą chwilą czułam się jeszcze gorzej. Zwłaszcza wtedy, kiedy Jake niespodziewanie przyłożył swoje usta do moich i rozpoczął pocałunek. Nie potrafiłam go od siebie odepchnąć, chociaż wcale nie chciałam, aby mnie całował. Naprawdę tego nie chciałam.
Nagle chłopak delikatnie popchnął mnie na łóżko i naparł swoim ciałem na moje. Boże, tego obawiałam się najbardziej. Kiedy Jake zaczął powoli rozpinać guziki mojej koszuli, zyskałam pewność, że chciał się ze mną kochać. Co miałam teraz zrobić? Wprost powiedzieć mu, że go zdradziłam, w dodatku z człowiekiem, którego Jake darzył nienawiścią? Przecież to zupełnie go załamie. Chciałam to zrobić w sposób delikatny, aby nie poczuł się tak źle. Jak więc miałam wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji, w jakiej mnie postawił?
-Nie, Jake. - mruknęłam krótko i stanowczo, aby naprawdę nie posunął się dalej. Choć nigdy tego nie czułam, teraz zaczęłam się nawet wstydzić bruneta. Wszystko uległo zmianie.
-Kochanie, co się stało? Rozmawialiśmy o tym. Sądziłem, że tego chcesz. - dzięki Bogu odpuścił i ponownie usiadł na łóżku, więc jego umięśnione ciało nie napierało już na moje. Poczułam się odrobinę pewniej, jednak dla pewności wstałam i zaczęłam przechadzać się po pokoju, aby Jake już więcej nie przytulał mnie, ani nie całował.
-Przyszłam tutaj z zupełnie innego powodu. - wzięłam ostatni, głęboki oddech i kontynuowałam. - Jake, zdradziłam cię. Kiedy ciebie nie było, bardzo zbliżyłam się do Justina. Nie, nie kocham go, ale jestem pewna, że coś wytworzyło się miedzy nami, jakieś uczucie. Aż w końcu przespałam się z nim. Nie jestem już dziewicą i nie żałuję tego. - sądziłam, że wypowiedzenie tych słów będzie kosztowało mnie więcej trudu, jednak pomyliłam się. Przyznałam się do wszystkiego z ogromną łatwością i lekkością. Chyba naprawdę nie czułam do Jake'a zupełnie nic. Inaczej miałabym choćby wyrzuty sumienia, prawda? A ja nie czułam nic.
Nie patrzyłam mu w oczy, kiedy mówiłam. Dopiero po wszystkim odważyłam się unieść wzrok i ujrzeć jego reakcję. Wpatrywał się we mnie tępo, jakby nie do końca rozumiał słowa, przekazane mu w tej krótkiej wypowiedzi. Z każdą jednak chwilą zaczął się zmieniać. Wszelkie oznaki łagodności jakby wyparowały, a w Jake'a wstąpił diabeł. Brunet gwałtownie zerwał się z łóżka i popchnął mnie na ścianę za moimi plecami. Nigdy nie widziałam u niego takiego ataku i napadu agresji. I chociaż kiedyś oddałabym w pewności własne życie, teraz nie wiedziałam nawet, czy Jake nie będzie w stanie zrobić mi krzywdy.
-Dałaś dupy temu frajerowi!? - wrzasnął, uderzając pięścią w ścianę, tuż obok mojej głowy. Pisnęłam cicho w szoku. Nawet w najgorszych snach nie podejrzewałam, że Jake wpadnie w taki szał. - Puściłaś się z tym skurwysynem!? - bardzo chciałam powstrzymać łzy, jednak nie udało się i zaczęłam płakać na jego oczach. Może nie dławić się łzami, jednak pojedyncze kropelki spływały po moich policzkach i pokazywały, jak bardzo się boję.
Wtedy stało się coś jeszcze gorszego. Gdy nadal milczałam i, prawdę mówiąc, nie zamierzałam odzywać się po raz kolejny, uznając, że wszystko, co powinien wiedzieć, już powiedziałam, on podniósł rękę, zamachnął się i wymierzył uderzenie w mój policzek. Jeszcze wczoraj Jake był, moim zdaniem, ostatnią osobą, która byłaby w stanie podnieść rękę na kobietę. Teraz dopiero widzę, jak bardzo się myliłam.
Nagle drzwi od sypialni bruneta otworzyły się dość gwałtownie. Przez łzy mogłam ujrzeć zarys postaci Taylora, brata Jake'a, oraz Davida, mojego brata, z którym straciłam kontakt kilka tygodni temu. Oboje spojrzeli na nas, zaskoczeni. Wiedziałam, że David nie kiwnie nawet palcem, aby mi pomóc. Jedyna nadzieja spoczywała w Taylorze, który nigdy nie był przesadnie impulsywny.
-Co się stało? Jake, puść ją. - warknął do swojego brata. Teraz stał po mojej stronie, lecz bałam się, że kiedy pozna prawdę, zacznie jeszcze bardziej nastawiać go przeciwko mnie.
-Co się stało? Moja dziewczyna okazała się zwykłą dziwką, która daje dupy każdemu frajerowi, który na nią spojrzy. To się stało. - warknął wściekle, a kiedy chciałam odsunąć plecy od ściany, jeszcze mocniej popchnął mnie na nią.
-Przestań ją szarpać i nie bądź damskim bokserem.
-Wiesz, Taylor. Chyba nie powinniśmy się wtrącać. Szmata, którą do niedawna nazywałem siostrą, zasłużyła sobie na to. - wiedziałam, że mnie nienawidzi, lecz nie sądziłam, że będzie w stanie zesłać na mnie wyrok, z takim jadem w głosie, w dodatku wciąż patrząc w moje oczy. Nie chcę nawet mówić, jak poczułam się, wiedząc, że cały świat stanął przeciwko mnie.
Teraz naprawdę zaczęłam się bać. Nie mogłam liczyć na pomoc, a nie potrafiłam już przewidzieć, jak daleko będzie w stanie posunąć się mój chłopak. Były chłopak.
-Sprawia ci przyjemność robienie z siebie kurwy? - warknął, stojąc bardzo blisko mnie. Zdecydowanie zbyt blisko, abym mogła czuć się komfortowo.
-Justin jest prawdziwym facetem, który rozumie moje potrzeby. I to z nim chcę być, pogódź się z tym. - nie wiem, jak zdołałam odepchnąć go od siebie, lecz kiedy tylko uwolniłam się od niego, zbiegłam po schodach i, pospiesznie ubierając się w przedpokoju, wybiegłam z domu bruneta, aby jak najszybciej zostawić w tyle wspomnienia.
Przez całą drogę powrotną do domu biłam sie z myślami. Umysł kazał mi poukładać wszystko w głowie, natomiast ja odkładałam to na później. Teraz starałam się wyzbyć wszelkich myśli, dotyczących Jake'a, Davida bądź kogokolwiek, kto jest przeciwko mnie. I, wbrew pozorom, udało mi się to bardzo szybko. Wystarczyło, że pomyślałam o pewnym szatynie, z grzywką postawioną ku górze, który czeka w moim domu, aby mnie wesprzeć i przytulić. I chociaż byłam zrozpaczona, wszystko powoli odchodziło w zapomnienie. Teraz byłam już wolna. Nie ograniczało mnie zupełnie nic. Nawet wyrzuty sumienia, uprzednio tak bardzo wiercące dziurę w mojej głowie, odeszły w niepamięć.
Weszłam do domu po cichu. Nie wiedziałam, czy kobieta, która urodziła mnie piętnaście lat temu, wróciła już do domu. Nie potrafiłam już nazywać ją matką. To znaczyło zbyt wiele, przynajmniej dla mnie.
Rozebrałam się w przedpokoju i weszłam na palcach na górę. Dom zdawał się pusty, jednak do otworzenia go nie potrzebowałam klucza. Ktoś musiał być w środku, a wszystkie tropy prowadziły do sypialni mojej matki, w której spał Justin.
Uchyliłam po cichu drzwi i niemal od razu rozkwitłam w uśmiechu. Szatyn leżał na łóżku, z przymknietymi oczami i dłońmi, ułożonymi pod głową. Nie obchodziło mnie, czy spał, czy jedynie leżal i odpoczywał. Chciałam tylko przytulić się do niego, bo tego potrzebowałam w tej chwili najbardziej. Weszłam więc na łóżko i przysunęłam się do boku mężczyzny, ręce zarzucając mu na szyję, a jedną nogę wsuwając pomiędzy jego. W ten sposób było mi zwyczajnie dobrze i wygodnie. Byłam blisko Justina i chciałam być jeszcze bliżej. Był jedyną osobą, na którą mogłam liczyć w trudnych chwilach, takich, jak ta.
-Już wróciłaś, aniołku? - Justin przebudził się po chwili, gdy tylko zaczęłam całować jego szyję. Co mogę powiedzieć, robiłam to specjalnie. Zrozumiałam, że chciałam go w sobie rozkochać i zachować tylko dla siebie. Teraz nie potrafiłam już wyobrazić sobie Justina z inną kobietą. W głowie potraktowałam go, jak swoją własność. - I jak poszło?
-Nazwał mnie dziwką, uderzył i ogólnie potraktował, jak szmatę.
-Nie zrozumiał, że musiałaś to zrobić? Jest kompletnym kretynem, jeśli nie potrafił tego zaakceptować.
-Justin, nie powiedziałam mu o niczym. Jake dowiedział się jedynie, że przespałam się z tobą. On nie wie o Jordanii, nie wie o Marco, nie wie o niczym.
Między nami zapadła cisza, nie przerywana nawet naszymi oddechami. Justin starał się zrozumieć, co tak naprawdę zrobiłam, lecz przychodziło mu to z ogromną trudnością. Nie potrafił pojąć, jak mogłam wystawić się brunetowi, bez żadnej linii obrony. Postanowiłam go uświadomić.
-Wiesz, dlaczego tego nie zrobiłam? - usiadłam na nim okrakiem i powędrowałam palcami po jego odsłoniętej klatce piersiowej, jednocześnie nachylając się nad nim. - Ponieważ było mi z tobą bardzo, bardzo dobrze i zrobiłabym to nawet wtedy, kiedy nie byłabym do tego zmuszona. - wyszeptałam w jego pełne wargi, które teraz pozostawały delikatnie rozchylone.
I tak, jak rano, pod prysznicem, nie miałam ochoty na żadne eksperymenty, tak teraz byłam napalona i chciałam, aby Justin przyniósł mi upragnione ukojenie. Złapałam jedną dłonią jego włosy i połączyłam nasze usta, które przyciągały się, niczym dwa magnesy. Porządanie narastało w nas z każdą chwilą i napędzało do działania. W końcu, po kilku chwilach pocałunku, Justin zaczął rozpinać każdy guzik mojej koszuli z osobna, aż w końcu mógł zdjąć ją ze mnie i odrzucić na podłogę. Wszystko działo się tak szybko, a ja marzyłam, aby działo się jeszcze szybciej. Już teraz rozbrzmiewały w moich uszach nasze przyspieszone oddechy oraz ciche i głośniejsze pojękiwania. Chyba nie mogłam się tego doczekać.
-A kiedy zdejmę z ciebie bluzeczkę... - wymruczał, zahaczając palce pod materiałem dopasowanej bokserki. - Wycałuję ci cały brzuszek. - i odrzucił koszulkę na podłogę, a ja zachichotałam cicho. Znów zaczęliśmy się całować, niesamowicie delikatnie i magicznie, wręcz słodko. Przy nikim nie czulam się tak swobodnie, jak przy Justinie. Po prostu zyskałam do niego pełne, bezgraniczne zaufanie i czułam się z tym nadzwyczaj dobrze.
I nagle cały czar prysł, tak szybko, jak pęka bańka mydlana. Usłyszeliśmy odgłos zamykających się drzwi wejściowych i głos kobiety, która w moich oczach nie znaczyła już nic. Spojrzałam z przerażeniem na Justina. Gdyby matka zobaczyła mnie w takiej sytuacji, razem z szatynem, byłaby w stanie mnie zabić. Musiałam więc zrobić wszystko, aby uchronić swoje własne życie. Było już jednak zbyt późno, aby uciec, ponieważ kroki kobiety rozbrzmiały na schodach.
Działając instynktownie, złapałam swoją bokserkę i założyłam ją na siebie, a rozpinaną koszulę jedynie chwyciłam w rękę, wiedząc, że nie zdążyłabym zapiąć wszystkich guzików, a nawet jeden odpięty byłby dla matki pretekstem do rozpoczęcia wojny. Dosłownie widziałam, jak klamka ugina się pod ciężarem jej dłoni, więc wybrałam jedyną, możliwą drogę ucieczki. Wsunęłam się pod duże, małżeński łóżko, stojące po środku pomieszczenia. Było to jedyne miejsce, w którym czułam się bezpiecznie, gdyż tam wzrok mamy nie będzie w stanie mnie dosięgnąć. Położyłam się pod łóżkiem na plecach i czekałam.
-Cześć, skarbie. - gdy kobieta weszła do sypialni, przywitała się z Justinem. Po raz pierwszy w życiu poczułam normalną zazdrość. Justin sypiał z moją matką i był z nią fizycznie bardzo blisko. To ja chciałam być tak oficjalnie na jej miejscu. Chciałam, aby Justin zakończył swój związek z nią i był w pełni mój. - Bardzo się za tobą stęskniłam. - gdy usłyszałam, jak słodka dla niego była, poczułam mdłości. Chciałam, aby jak najszybciej przestała kleić się do faceta, który w moim rozumowaniu był tylko i wyłącznie mój. - Pójdę wziąć prysznic.
Gdy kobieta zniknęła za drzwiami od łazienki, uznałam, że to moja jedyna szansa, aby wydostać się z tej kłopotliwej sytuacji. Szybko wysunęłam sie spod łóżka i ustałam na prostych nogach. Justin ewidentnie chciał mnie zatrzymać, powiedzieć coś, bądź przytulić, jednak ja byłam zbyt szybka. Zależało mi na tym, aby jak najszybciej znaleźć się w samotności, dlatego kilka chwil później zamknęłam drzwi od swojego pokoju, najciszej, jak umiałam, aby hałas nie wzbudzał żadnych dodatkowych podejrzeń.
Nie chcę żyć w ciągłym ukryciu. Muszę coś zmienić. Muszę zmienić swoje życie.
~*~
Hej. Przede wszystkim chciałam Wam polecić to opowiadanie:
http://goodbye-jbff.blogspot.com
A druga sprawa brzmi następująco. Chciałabym jutro stworzyć zwiastun fj i potrzebuję Waszej pomocy. Przesyłajcie mi na asku tytuły teledysków, w których istnieje choć jedna scena, która, Waszym zdaniem, pasuje do final justice, lub do jakiegoś wydarzenia w opowiadaniu, a ja wybiorę, które podobają mi się najbardziej. Z góry Wam dziękuję <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962
Ps. Musicie mi wybaczyć te słodkie rozdziały i jakoś je przetrwać. Później postaram się to zmienić :)